Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII

LUKE's pow:
Nastrój w Średnim Zasięgu był dość minorowy, co zdecydowanie kontrastowało z radosnym festiwalem na otwarcie ceremonii wyboru. Ludzie krzątali się na tarasach, zajęci własnymi sprawami, jakby nie wydarzyło się nic szczególnego. Han stał na galerii swojego apartamentu i obserwował taniec świateł po drugiej stronie kanionu, wsłuchując się w dźwięk odległych głosów.

Teraz, gdy razem z Han'em mieliśmy już za sobą inspekcje Magistra, a przynajmniej jeden z służących tak powiedział. Rano ten sam służący przyniósł nam szaty: czerwono-czarne, wyraźnie odbijające się od zielonego otoczenia. Pozwolono nam również korzystać ze skromnej biblioteki w dolinie, mieszczącej się nad pniem  jednego z drzew.

Szliśmy wąskim chodnikiem pod oknami biura Shappy Farrsa. Pchnęliśny drzwi z laminy i z szkła i weszlismy do małej, zagraconej pracowni, zawieszonej na krawędzi tarasu nad kanionem. Pomieszczenie było zalane blaskiem porannego słońca.
Shappa Farrs siedział na wysokim stołku pośrodku półkolistej rysownicy, z kaskiem kreślarskim na głowie, i opisywał szerokie łuki repligrafem trzymanym w lewej ręce. Była to jego jedyna ręka; nie miał w ogóle prawego ramienia. Han zauważył, że na pozostałej ręce miał tylko dwa palce i kciuk.
-Praca jako Jedi musi być bardzo niebezpieczna -szepnął do mnie. Shappa podniósł głowe i przez chwile rozglądał się po pracowni, jakby próbując zlokalizować dźwięk, chodź oczy miał zasłonięte kaskiem. Ukazał się w uśmiechu garnitur ogromnych zębów i zdjął kask.
Wstał i ukłonił się się nisko.
-Witajcie w moim królestwie. Czy wymyslimy dziś coś pięknego i jedynego w swoim rodzaju?
Shappa Farrs był niski, smukły i nieskazitelnie czysto ubrany. Miał wąską, płaską twarz z nosem ledwie wystającym spomiędzy wydatnych kości policzkowych. Włosy już mu prawie poczerniały ze starości. Wyszedł zza stołu i obserwował nas z dziecinnie rozbawionym wyrazem twarzy.
Dotrzegł Sheekle, która przystanęła za drzwiami, rozmawiając z jakimś służącym. Zamachał do niej jednym ramieniem i powiedział:
-Skradasz się?
-Przestań - mruknęła Sheekla, wchodząc do pokoju. Miała niewesołą mine.
-Czy coś się stało? - zapytał wyraźnie zmartwiony Shappa.
Pokiwała głową.
Powoli kierowała się w strone wyjścia, a Shappa ruszył za nią. Po chwili się odwrócił i dał znak, żebyśmy szli za nim.
~~~
Dzięki za przeczytanie. Do następnego.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro