XIII
LUKE's pow:
Nastrój w Średnim Zasięgu był dość minorowy, co zdecydowanie kontrastowało z radosnym festiwalem na otwarcie ceremonii wyboru. Ludzie krzątali się na tarasach, zajęci własnymi sprawami, jakby nie wydarzyło się nic szczególnego. Han stał na galerii swojego apartamentu i obserwował taniec świateł po drugiej stronie kanionu, wsłuchując się w dźwięk odległych głosów.
Teraz, gdy razem z Han'em mieliśmy już za sobą inspekcje Magistra, a przynajmniej jeden z służących tak powiedział. Rano ten sam służący przyniósł nam szaty: czerwono-czarne, wyraźnie odbijające się od zielonego otoczenia. Pozwolono nam również korzystać ze skromnej biblioteki w dolinie, mieszczącej się nad pniem jednego z drzew.
Szliśmy wąskim chodnikiem pod oknami biura Shappy Farrsa. Pchnęliśny drzwi z laminy i z szkła i weszlismy do małej, zagraconej pracowni, zawieszonej na krawędzi tarasu nad kanionem. Pomieszczenie było zalane blaskiem porannego słońca.
Shappa Farrs siedział na wysokim stołku pośrodku półkolistej rysownicy, z kaskiem kreślarskim na głowie, i opisywał szerokie łuki repligrafem trzymanym w lewej ręce. Była to jego jedyna ręka; nie miał w ogóle prawego ramienia. Han zauważył, że na pozostałej ręce miał tylko dwa palce i kciuk.
-Praca jako Jedi musi być bardzo niebezpieczna -szepnął do mnie. Shappa podniósł głowe i przez chwile rozglądał się po pracowni, jakby próbując zlokalizować dźwięk, chodź oczy miał zasłonięte kaskiem. Ukazał się w uśmiechu garnitur ogromnych zębów i zdjął kask.
Wstał i ukłonił się się nisko.
-Witajcie w moim królestwie. Czy wymyslimy dziś coś pięknego i jedynego w swoim rodzaju?
Shappa Farrs był niski, smukły i nieskazitelnie czysto ubrany. Miał wąską, płaską twarz z nosem ledwie wystającym spomiędzy wydatnych kości policzkowych. Włosy już mu prawie poczerniały ze starości. Wyszedł zza stołu i obserwował nas z dziecinnie rozbawionym wyrazem twarzy.
Dotrzegł Sheekle, która przystanęła za drzwiami, rozmawiając z jakimś służącym. Zamachał do niej jednym ramieniem i powiedział:
-Skradasz się?
-Przestań - mruknęła Sheekla, wchodząc do pokoju. Miała niewesołą mine.
-Czy coś się stało? - zapytał wyraźnie zmartwiony Shappa.
Pokiwała głową.
Powoli kierowała się w strone wyjścia, a Shappa ruszył za nią. Po chwili się odwrócił i dał znak, żebyśmy szli za nim.
~~~
Dzięki za przeczytanie. Do następnego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro