Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Francuskie pogaduszki

Harry niegdy nie był nieśmiały. Pewnie nawet nie stał w pobliżu nieśmiałej osoby. Jednak kiedy wchodząc do mieszkania Gem i tego całego Lewisa, narzeczony jego siostry położył mu dłoń na dole jego pleców, Styles nagle zapomniał języka w gębie.

- Jesteś pewien, że przyjechałeś tylko na tydzień? - zaśmiał się francuz ruchem ręki wskazują na wielką walizkę Harry'ego, którą sam przytargał na czwarte piętro. Bez windy. Doprawdy, Harry nie ma pojęcia co Gemma tutaj robi.

- Więc co chcesz porobić? Masz ochotę coś zjeść, albo może...

- Chciałbym zobaczyć mój pokój, dzięki. - mruknął mężczyzna starając się nie naśladować francuskiego akcentu towarzysza. Szatyn uśmiechał się na to, chwycił walizkę Stylesa i ruszył korytarzem w kierunku jakiś drzwi.

Kiedy wreszcie weszli do pokoju (i nie, Harry wcale nie gapił się na gorący tyłek francuza, kiedy szli), mężczyźna rozejrzał się nie śpiesznie. Żółte ściany i pomarańczowy sufit? A podobno Francja słynie z dobrego gustu.

- Och, mam podwójne łóżko. To świetnie, Gem najstarszyła mnie, że będę musiał spać na kanapie w piwnicy.

Łagodny śmiech wymknął się z gardła Tomlinsona i Harry nic nie mógł poradzić na uśmiech, który samoistnie pojawił się na jego twarzy.

Chłopak przeciąga ciężką walizkę pod szafę i otwiera ją nie zwracając uwagi na to, że Louis wciąż jest w tym samym pokoju.

- Nie zaproponujesz mi pomocy? - pyta kiedy czuje na swoim tyłku spojrzenie niebieskich oczu.

- Francuzi nie są pomocni. - Słyszy w odpowiedzi i może usłyszeć, że Tomlinson siada wygodnie na krześle dostawionym do małego biurka.

- Jakoś z wniesieniem tego na górę mi pomogłeś.

- Uwierz mi, że świetnie ci idzie, kochanie. - A Harry woli przemilczeć kswywkę jaką został nazwany w obawie, że się wygłupi. Poza tym, może to jakiś francuski zwyczaj?

°°°°°

Kiedy ubrania wiszą już na wieszakach w szafie, a przywieziona przez Stylesa książka leży bezpiecznie na biurku, Harry wreszcie może odpocząć. Rzuca się na łóżko i lekki uśmiech pojawia się na jego twarzy. W gruncie rzeczy może to nie będzie takie straszne, prawda? Oczywiście będzie musiał spotkać się ze swoją rodziną, wziąść udział w jakimś głupim weselu, przez siedem dni powstrzymać rosnące porządnie na widok narzeczonego siostry i wciągnąć na siebie garnitur. Jednak z drugiej strony patrząc, może potraktować to jako małe wakacje. Podawać, że kiedykolwiek chciał pojechać do Paryża, może wybierze się na wierzę Eiffla i prześpi się z jakimś słodkim tubylcą.

- Och, nie przyzwyczajaj się - powiedział szatyn, kiedy Harry wygodniej rozłożył się na łóżku.

- Słucham?

- Rodzice twoi i Gem przyjeżdżają za dwa dni. A chyba nie będą zadowoleni wieścią, że ich córka sypia z facetem przed ślubem w jednym łóżku, prawda? - błękitnooki zaśmiał się poruszając brawiami w uroczy sposób, ale Harry nie czuł się rozbawiony.

- Co sugerujesz? - pyta.

Odpowiedz przychodzi po chwili, wymówiona radosnym tonem, a właściciel francuskiego akcentu brzmi na całkiem zadowolonego. Być może właśnie to przeraża Stylesa najbardziej.

- Śpię po prawej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro