#5
Puchonki z przerażeniem opuściły mnie na ziemię. Złapałam się za brzuch, ponieważ ból był nie do zniesienia.
-My tylko... robiłyśmy sobie żarty. - odezwała się lekko przestraszonym tonem Annabel.
- Żarty? Bijąc ją? No to fajne te wasze żarty. - odparł ktoś kpiącym głosem i podszedł do mnie, po czym obrócił delikatnie na plecy. Otworzyłam moje oczy, które były pełne łez. Osobą, która to zrobiła był Syriusz. Byłam zdziwiona tym widokiem. Wspomniany wyżej chłopak uśmiechnął się lekko i otarł swoim kciukiem łzę, która spływała mi po policzku.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że jestem tu tylko ja oraz Huncwoci. Black podniósł mnie i wyszedł z klasy. Za nami podążali dumnie przyjaciele mojego brata. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że nie kierujemy się ani do Skrzydła Szpitalnego ani do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
- Syriusz? - ten spojrzał na mnie. - Gdzie ty mnie niesiesz?
- Do naszego dormitorium. - odparł spokojnie.
- Ale czemu nie do Ślizgonów? Przecież Gryfoni mnie nienawidzą. Ty mnie nienawidzisz! - mój brat spojrzał ma mnie wyraźnie zirytowany.
- Oh, weź się w końcu zamknij. - prychnęłam na jego wypowiedź, lecz nic już się nie odezwałam do końca naszej wyprawy, jedynie słuchałam o czym dyskutowali Huncwoci.
Gdy doszliśmy na miejsce Potter wypowiedział po cichu hasło, a następnie weszliśmy do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Nadal znajdowałam się na rękach Syriusza, a spojrzenia osób będących w salonie utkwiły na nas.
- Co robi tu ta Ślizgonka, Black? - odezwał się jakiś chłopak.
- Chcąc czy nie chcąc ta Ślizgonka jest moją siostrą, Longbottom. - wspomniany Gryfon nic mu już nie odpowiedział.
Bez słowa Syriusz ruszył w stronę dormitoriów, które były przeznaczone dla chłopców. Weszliśmy do niezbyt czystego pokoju z czterema łóżkami.
Mój brat położył mnie na jednym z nich, a sam usiadł obok swoich przyjaciół, którzy wlepiali swoje spojrzenia we mnie.
- No więc co ty im zrobiłaś? Czemu one cię zaatakowały? - odparł Potter, a trójka pozostałych chłopców poparli jego słowa domagając się mojej odpowiedzi. Spojrzałam na nich zdziwiona.
- Ja? Nic im nie zrobiłam. One same mnie zaatakowały. - rzekłam bez namysłu. - Szłam do Wielkiej Sali, aby zjeść śniadanie, ponieważ umówiłam się, że pójdę z nimi do Hogsmeade. Amanda była już w Wielkiej Sali, a Liz była jeszcze w naszym dormitorium. - dodałam po krótkiej chwili.
- Załóżmy, że Ci wierzymy. - powiedział jeden z nich, na co uśmiechnęłam się. Podejrzewam, iż był to Remus Lupin.
W tej samej chwili przypomniałam sobie, o moich przyjaciółkach. Poderwałam się szybko z miejsca, na co chłopcy dziwnie na mnie spojrzeli.
- Ja muszę już iść. Liz oraz Amanda. Napewno się o mnie martwią! - mruknęłam na jednym wdechu, a Huncwoci spojrzeli na siebie.
- Nie. - rzekł Potter wraz z moim bratem w tym samym czasie, a Lupin wyszedł z pokoju.
- J-jak to nie? - nie ukrywam, iż byłam bardzo zaskoczona ich odpowiedzią.
- No tak. Zostaniesz tutaj z nami, piękna. - odrzekł Potter. - A w ogóle jestem James. - dodał, posyłając mi uśmiech, na który pewnie leci połowa lasek z Hogwartu.
- Ta.. Wiem to. - mruknęłam, a Syriusz posłał rozbawione spojrzenie okularnikowi.
Siedzieliśmy w krępującej ciszy, a w międzyczasie wrócił Lupin przedstawiając mi się i mówiąc, że Amanda i Elizabeth wiedzą gdzie jestem i, że poszły same do wioski Hogsmeade, na co lekko się oburzyłam.
- Więc Bello. - odezwał się Syriusz wyrywając mnie z głebokiego rozmyślania. - Czemu taka jesteś?
- Jaka jestem?
- Jak rodzice oraz Regulus. Czemu podzielasz ich poglądy? Czemu jesteś taka oschła?
Dlaczego nie jesteś taka jak kiedyś? Gdzie jest moja mała Isabella, z którą miałem doskonały kontakt zanim wszystko diametralnie się zmieniło, a my dwoje zaczęliśmy mieć bardzo zły kontakt? - odpowiedział cicho. Przy jego ostatnim zdaniu głos się mu lekko załamał.
- Ja.. Ja nie jestem taka, Syriuszu. Jeśli
podzielałabym ich zdanie myślisz, że byłabym w stanie siedzieć tu z wami? Bez zwyzywania was od zdrajców krwi? Tiara Przydziału chciała umieścić mnie w Gryffindorze, lecz ja nie chciałam. Bałam się co powiedzą rodzice na to, czy będą traktować mnie tak jak ciebie. A co do Regulusa. On też taki nie jest. Nasz młodszy brat tylko udaje. Myślałam, że znasz mnie Syriuszu pomimo naszych złych kontaktów. - wyrzuciałam z siebie wszystko i posłałam im smutny uśmiech, po czym wyszłam z ich pokoju. Wszystkie spojrzenia Gryfonów znajdujących się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru utkwiły na mnie.
- A wy co się gapicie? Nie macie lepszych rzeczy do robienie? Na Merlina! Ślizgonka u Gryfonów! Straszne! - warknęłam i nie czekając na jakąkolwiek reakcję wyszłam stamtąd.
Zorientowałam się, że do obiadu było jeszcze kilka godzin, a moich przyjaciółek nie ma w zamku. Stwierdziłam, iż nie mam nic do roboty, więc udałam się do mojego dormitorium i położyłam się spać.
***
Obudziłam się chwilę przed obiadem i po chwili zastanowienia zdecydowałam, że pójdę już do Wielkiej Sali, aby zjeść posiłek. Byłam naprawdę głodna, ponieważ przez Cassidy, Annabel oraz Huncwotów nie zjadłam śniadania. Chciałam jeszcze poprawić moją fryzurę, ponieważ trochę się rozwaliła.
Po ogarnięciu moich włosów, rozejrzałam się po dormitorium i zauważyłam rzeczy moich przyjaciółek. Musiały już wrócić. Wyszłam z pomieszczenia i podreptałam do Wielkiej Sali. Otworzyłam drzwi i zauważyłam, że większość uczniów już jest. W tym Huncwoci, Severus, Reg oraz Amanda wraz z Liz.
- Hej. - przywitałam się, a moi przyjaciele i brat odpowiedziali mi tym samym. Nałożyłam sobie na talerz ziemniaki z kurczakiem i zaczęłam to pałaszować. Nagle drzwi Wielkej Sali otworzyły się z hukiem i stanęli w niej Bellatrix, Narcyza oraz Lucjusz. Ta pierwsza posłała mi gniewne spojrzenie.
- Isabello. - warknęła. - Wieści rozchodzą się szybko, kuzyneczko.
I oto jest nowy rozdział! Trochę dłuższy niż pozostałe hahah. Aczkolwiek mam nadzieję, że podobało wam się. Jak myślicie? Bella zaprzyjaźni się z Huncwotami? Miłego weekendu!:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro