#4
Przez następne dni nic ciekawego się nie działo oprócz kilku kłótni z grupą największych rozrabiaków w szkole. Zaprzyjaźniłam się bardziej z Amandą oraz Elizabeth i w trójkę spędzałyśmy czas razem z Severusem, Bellatrix, Lucjuszem, Regiem oraz Narcyzą.
Co do moich ocen są one bardzo dobre, co cieszy i mnie i moich rodziców, którzy swoją drogą są ze mnie dumni, ponieważ ich jedyna córka trafiła do Slytherinu.
***
Rankiem obudziła mnie oraz Elizabeth Amanda, krzycząc, że dzisiaj jest wypad do Hogsmeade.
- Na Merlina, Amanda! Zamknij się, błagam. - odezwała się Rairru - Czy ty wiesz, która jest godzina?
- No tak, dochodzi dziewiąta.
- Dobra to nie ma sensu. Myślę, że jednak powinnyśmy już wstać, Liz, bo zanim się ogarniemy będzie już późno i nie zdążymy na śniadanie. - oznajmiłam ziewając, a Amanda spojrzała na mnie wdzięcznie.
- Dobra. To wy się zbierajcie, a ja już pójdę na śniadanie. - szatynka po wypowiedzeniu tych słów znikła za drzwiami, a ja spojrzałam się na blondynkę.
- Idź pierwsza. - rzekła, gdy zorientowała się, iż na nią spoglądam. Bez słowa wygrzebałam się z łóżka, aby wyciągnąć jakieś ciuchy i podreptałam do łazienki, aby się ubrać. Uszykowałam sobie czarne, przylegające do nóg spodnie i szary sweterek. Na nogi założyłam buty za kostkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a następnie wyszłam z pomieszczenia.
- Mam już iść czy poczekać na ciebie?
- Możesz iść, dołączę do was później - Kiwnęłam tylko głową i wyszłam z dormitorium.
Kierowałam się do Wielkiej Sali, aż nagle ktoś zakrył mi usta i wepchnął do jakiejś pustej klasy. Przestraszyłam się, ponieważ nie miałam pojęcia kto to mógłby być. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam dwie Puchonki z 6 roku - Cassidy Astor oraz jej najlepszą przyjaciółkę Annabel Rose. Każdy uważa, że one powinny być w Slytherinie, ponieważ są podłe, bystre, ambitne oraz znęcają się nas młodszymi.
- Czego wy ode mnie chcecie? - odruchowo włożyłam rękę do kieszeni, lecz nie znalazłam tam mojej różdżki. Pomyślałam, że napewno zostawiłam ją w dormitorium.
- Czego? Odkąd pojawiłaś się w Hogwarcie prawie każdy chłopak ślini się na twój widok! - Cassidy dała nacisk na słowo "każdy". Zdziwiłam się nieco jej słowami. - A tak nie może być? To my jesteśmy najładniejszymi dziewczynami w tej szkole! Rozumiesz?! Nie ty. My!
- Więc, żeby pozbyć się problemu po prostu pozbędziemy się ciebie. - oznajmiła druga z nich. Muszę przyznać, że przestraszyłam się ich. - Levicorpus! - po chwili wisiałam głową w dół. Cassidy podeszła do mnie.
- No i co by tu teraz z tobą zrobić? - uśmiechnęła się szyderczo. - Już wiem! - zrobiła kilka kroków, aby być bliżej mnie i z całej siły zaczęła bić mnie po brzuchu. Czułam napływające mi łzy do oczu, więc zacisnęłam powieki, aby żadna z łez nie spłynęła mi po policzkach, ponieważ dałoby im to ogromną satysfakcję.
Po chwili usłyszałam huk i ktoś wbiegł do sali.
- Co wy jej robicie?!
Jak myślicie? Kto wbiegł do sali? Czy pomoże naszej bohaterce? Piszcie w komentarzach! Chciałam także powiedzieć, że przepraszam, iż tak długo nie było żadnego rozdziału, lecz nie miałam weny oraz byłam przytłoczona nauką, ponieważ już za kilka tygodni będę zdawała egzaminy 8-klasisty. Ale postaram się, aby rozdziały pojawiały się teraz regularnie! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro