#22
rozdział specjalnie dedykowany dla mojej wiernej czytelniczki KrolowaLUI, która w szczególności motywuje mnie do pisania dalszych części!!❤️
- Bella, zaczekaj! - zawołał mnie ktoś. Odwróciłam się do źródła głosu i ujrzałam rudowłosą dziewczynę o zielonych oczach. Uśmiechnęłam się do Lily, a ta dobiegła do mnie dysząc.
- No co tam? - zapytałam nastolatki, a ta zlustrowała mnie wzrokiem.
- Od dwóch dni śpisz w naszym Pokoju Wspólnym. Nie będę ingerowała czemu, bo nie o to mi chodzi. A bardziej o to, czy nie chciałabyś wpaść do mojego dormitorium za kilka dni? Na taki babski wieczór. Poznałabyś również moje współlokatorki. Oczywiście o ile chcesz - mugolaczka uśmiechnęła się szeroko.
- Pewnie! Przydałby mi się taki babski wieczór - zaśmiałam się, a rudowłosa mi zawtórowała.
- To świetnie! Ale muszę już iść. Pa - Evans przytuliła mnie i odbiegła w stronę biblioteki, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Bardzo sprzyjała mi myśl na spędzenie wieczoru w towarzystwie kilku dziewczyn, a nie jednej czy czwórki chłopaków.
Idąc przed siebie zamyśliłam się i wpadłam z impentem na kogoś. Upadłam na podłogę i spojrzałam na tę osobę. Przede mną stał Krukon z siódmego roku, którego kojarzyłam, ale jedyne co o nim wiem to to, że ma na imię Josh.
- I co tak lecisz? Nie przeprosisz? Wpadłaś na mnie - zlustrował mnie wzrokiem, a ja wstałam z posadzki. Zmarszczyłam brwi, a ja odwróciłam od niego wzrok i otrzepałam się.
- W zasadzie to można powiedzieć, że to ty na mnie wpadłeś - wzruszyłam ramionami, a ten spojrzał na mnie kpiąco.
- Josh Whitemood - wystawił rękę w moją stronę, a ja niechętnie ją uścisnęłam.
- Isabella Black.
- Może w zamian przeprosin umówisz się ze mną? - uśmiechnęłam się sarkastycznie i spojrzałam pogardliwie.
- Podziękuję - chciałam go ominąć, lecz ten złapał mnie za ramię.
- Nie daj się prosić.
- Powiedziałam nie - wyrwałam się z jego uścisku i odeszłam od niego szybkim krokiem.
Sama nie wiedziałam czemu właściwie chodzę po szkole. Aczkolwiek myślę, że było to spowodowane tym, że Huncwotów w dormitorium nie było, a sama się nudziłam. Dodatkowo na zewnątrz była okropna pogoda, padało od kilku dobrych godzin. Ba, padało odkąd wstałam, aby przyszykować się na zajęcia, a aktualnie jest godzina szesnasta.
Po namyśle zaczęłam się kierować w stronę łazienki Jęczącej Marty. Niestety moje plany zostały przerwane tym, że coś cuchnącego oraz zielonego spadło na mnie z sufity. Zszokowana otworzyłam oczy i usta ze zdziwienia i zastanawiałam się co tu się właśnie stało ma gacie Merlina.
- Matko, Bella! - krzyknął ktoś, a po chwili ujrzałam Syriusza, Remusa, Jamesa oraz Petera.
- Co wy właśnie zrobiliście? - spytałam nadal będąc w wielkim szoku.
- To nie miał być żart dla ciebie, tylko dla takiego jednego Ślizgona z siódmego roku! - rzucił Lupin starając się wyczyścić z mazi.
- Czemu ty się tu właściwie znalazłaś? - spytał okularnik szczerząc się do mnie.
- Szłam do łazienki Jęczącej Marty.
- Chłopaki, dzisiaj chyba nici z tego żartu, co nie? Coś się nam zepsuło - rzucił przeczesując włosy ręką i śmiejąc się James.
- Chyba masz rację - odpowiedział Syriusz - Wracamy?
Przytaknęliśmy mu i po chwili wracaliśmy wolnym krokiem do dormitorium śmiejąc się i rozmawiając.
- Niedługo masz urodziny - zauważył James, podczas naszego powrotnego spaceru do wieży Gryffindoru - I ty Syriuszu też
- A no mamy - wyszczerzyłam się zatrzymując się przy obrazie Grubej Damy.
- Odważne lwiątka - Remus wypowiedział hasło, po czym weszliśmy do Pokoju Wspólnego, gdzie pokierowaliśmy się do pokoju Huncwotów - A co byście chcieli dostać na te wasze urodziny? - dopytał Lupin
- Nie wiem, zaskoczcie mnie - odpowiedziałam wzruszając ramionami, a Syriusz się ze mną zgodził.
- Jak my niby mamy was zaskoczyć, skoro dobór prezentów dla was jest bardzo trudny, bo oboje jesteście wybredni? - rzucił James siadając na swoim łóżku.
- To nie prawda - zaprzeczyliśmy oboje.
myślę nad smutnym zakończeniem tej książki. w sumie o wesołym też. nie oznacza to oczywiście, że mam zamiar zaraz zakończyć tę książkę. nevermind, jak podobał wam się ten rozdział? piszcie swoje odczucia!!👼🏼🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro