#20
Rozdział niesprawdzany.
- Dzień dobry - warknął wchodząc do klasy. - Dzisiaj będziemy zajmować się boginami. Czy ktoś wie czym jest bogin? - kilkoro uczniów podniosło rękę, chcąc udzielić odpowiedzi na pytanie nauczyciela. Ostatecznie ten wybrał jakiegoś ucznia z Gryffindoru.
- Bogin to zjawa, która przybiera postać tego, czego najbardziej boi się osoba stojąca przed nią. Mając przed sobą bogina najlepiej jest nie stać w pojedynkę. W ten sposób można zmylić zjawę, gdyż przed stojącą przed nią większą liczbą osób stałaby się niezdecydowana, co do formy w jaką ma się zmienić - wziął wdech i zaczął kontynuować - Nikt nie wie, tak naprawdę jak wygląda nieprzemieniony bogin, wtedy gdy jest sam, ponieważ gdy tylko się pojawia, przedstawia już największy strach tego, kto przed nim stoi.
- Dobrze - mruknął Blishwick. - Wstańcie teraz ze swoich miejsc i powtórzcie za mną. Riddikulus!
- Riddikulus! - powtórzyliśmy formułkę.
- To co przed chwilą powiedzieliście jest zaklęciem obronnym pozwalającym zmienić bogina w coś śmiesznego. Teraz ustawcie się i po kolei i każdy z was będzie próbował pokonać tę zjawę.
Wykonaliśmy polecenie. Przede mną stał Syriusz, a za mną James.
Boginem Syriusza byli martwi Huncwoci, on sam, Reg oraz ja.
Nadeszła moja kolej. Stanęłam przed zjawą i czekałam w co się zamieni. Po kilku sekundach pojawiła się przede mną moja matka z wyciągniętą w moją stronę różdżką, z której leciał czerwony promień. Przeraziłam się, lecz szybko się opamiętałam.
- Riddikulus! - bogin przedstawiający moją matkę zmienił się w kolorowe balony.
Spojrzałam w stronę nauczyciela, który podśmiewywał się cały czas.
- Dobra dzieciaki, koniec zajęć. Ty Black zostań na chwilę.
- W sensie ja? - zapytałam, ponieważ w klasie przecież również był mój brat.
- Merlinie, tak - przwrócił swoimi oczami. - No już, wynocha!
Poczekaliśmy aż uczniowie wyjdą i wtedy zabrałam głos.
- Czemu chciał profesor, abym została?
- Dostałaś list od swojej kuzynki Bellatrix?
- Ym tak?
- Pamiętaj, że masz przyjść i powinnaś się zgodzić na propozycję, którą otrzymasz.
- Nie wiem czym jest ta cała propozycja, więc nie wiem czy się zgodzę.
- Mniejsza o to. Twoja matka nie będzie dumna, że zadajesz się ze szlamami i zdrajcami krwi. Tym bardziej, że jeden zdrajca jest twoim chłopakiem.
- Co ma pan na myśli? - zapytałam, chociaż bardzo dobrze znałam odpowiedź. Moja matka dowie się o wszystkim.
- To, że masz już wyjść. Zdrajczynio krwi - syknął.
Pospiesznie wyszłam z sali i pognałam na następne lekcje.
Do końca dnia chodziłam zamyślona o tym co powiedział mi nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Gdy nadszedł wieczór, a raczej noc - godzina spotkania z kuzynką - wyszłam do salonu Ślizgonów, gdzie czekali już na mnie wszyscy co również dostali list od starszej z sióstr Black.
- Trochę się boję - odezwała się Cyzia zmęczonym głosem - Kto wie co nas może spotkać w Zakazanym Lesie?
- Najpewniej Bellatrix, Narcyzo - mruknął Severus wywracając oczami. Parsknęłam cichym śmiechem.
- No tak. Ale Severusie! To jest Zakazany Las! Rozumiesz? Zakazany! Wiesz co to oznacza? Że jest masa przerażających stworzeń. Do tego mamy spotkać się tam za kilka minut o godzinie zerowej. Przecież my tam idziemy na pewną śmierć.
- Nie dramatyzuj tak, Cyzia - wtrącił się Regulus. - Jak coś to przecież Lucynka cię obroni - wszyscy parsknęli cichym śmiechem oprócz blondynki i blondyna, którzy się lekko zarumienili.
- Oh, zamknij się, Black - odezwał się. - Powinniśmy już iść, nie marnujmy tyle czasu! - przytaknęliśmy na jego słowa i wyszliśmy z pomieszczenia kierując się do wyjścia z zamku na szkolne Błonia.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w wyznaczonym przez dziewczynę miejscu. Z daleka zauważyłam idącą wolnym krokiem postać w ciemnej pelerynie. Instynktownie podeszłam bliżej mojego młodszego brata, który widząc moje lekkie przerażenie objął mnie swoim ramieniem i popatrzył na mnie czule.
- Nie bój się - szepnął. - To najprawdopodobniej Bellatrix - pokiwałam lekko głową i spojrzałam na postać, która była przed nami.
- Witajcie - odezwał, a raczej odezwała się postać głosem mojej kuzyki. Odetchnęłam z ulgą - Nie będę owijała w bawełnę. Chcę, abyście przyłączyli się do Śmierciożerców, czyli sług Czarnego Pana. Sam On chce mnieć was w swoich szeregach. Nie ma co się zastanawiać, powinniście dołączyć. Narcyzo, Regulusie, Isabello to byłby zaszczyt dla naszej rodziny gdybyście jeszcze wy do nas dołączyli. Chociaż ciebie Lucjuszu i Severusie oraz Amando Pan także oczekuje. Oczekuję waszej odpowiedzi wkrótce - otworzyłam szerzej oczy na jej prośbę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro