Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#20

Rozdział niesprawdzany.

- Dzień dobry - warknął wchodząc do klasy. - Dzisiaj będziemy zajmować się boginami. Czy ktoś wie czym jest bogin? - kilkoro uczniów podniosło rękę, chcąc udzielić odpowiedzi na pytanie nauczyciela. Ostatecznie ten wybrał jakiegoś ucznia z Gryffindoru.

- Bogin to zjawa, która przybiera postać tego, czego najbardziej boi się osoba stojąca przed nią. Mając przed sobą bogina najlepiej jest nie stać w pojedynkę. W ten sposób można zmylić zjawę, gdyż przed stojącą przed nią większą liczbą osób stałaby się niezdecydowana, co do formy w jaką ma się zmienić - wziął wdech i zaczął kontynuować - Nikt nie wie, tak naprawdę jak wygląda nieprzemieniony bogin, wtedy gdy jest sam, ponieważ gdy tylko się pojawia, przedstawia już największy strach tego, kto przed nim stoi.

- Dobrze - mruknął Blishwick. - Wstańcie teraz ze swoich miejsc i powtórzcie za mną. Riddikulus!

- Riddikulus! - powtórzyliśmy formułkę.

- To co przed chwilą powiedzieliście jest zaklęciem obronnym pozwalającym zmienić bogina w coś śmiesznego. Teraz ustawcie się i po kolei i każdy z was będzie próbował pokonać tę zjawę.

Wykonaliśmy polecenie. Przede mną stał Syriusz, a za mną James.

Boginem Syriusza byli martwi Huncwoci, on sam, Reg oraz ja.

Nadeszła moja kolej. Stanęłam przed zjawą i czekałam w co się zamieni. Po kilku sekundach pojawiła się przede mną moja matka z wyciągniętą w moją stronę różdżką, z której leciał czerwony promień. Przeraziłam się, lecz szybko się opamiętałam.

- Riddikulus! - bogin przedstawiający moją matkę zmienił się w kolorowe balony.
Spojrzałam w stronę nauczyciela, który podśmiewywał się cały czas.

- Dobra dzieciaki, koniec zajęć. Ty Black zostań na chwilę.

- W sensie ja? - zapytałam, ponieważ w klasie przecież również był mój brat.

- Merlinie, tak - przwrócił swoimi oczami. - No już, wynocha!

Poczekaliśmy aż uczniowie wyjdą i wtedy zabrałam głos.

- Czemu chciał profesor, abym została?

- Dostałaś list od swojej kuzynki Bellatrix?

- Ym tak?

- Pamiętaj, że masz przyjść i powinnaś się zgodzić na propozycję, którą otrzymasz.

- Nie wiem czym jest ta cała propozycja, więc nie wiem czy się zgodzę.

- Mniejsza o to. Twoja matka nie będzie dumna, że zadajesz się ze szlamami i zdrajcami krwi. Tym bardziej, że jeden zdrajca jest twoim chłopakiem.

- Co ma pan na myśli? - zapytałam, chociaż bardzo dobrze znałam odpowiedź. Moja matka dowie się o wszystkim.

- To, że masz już wyjść. Zdrajczynio krwi - syknął.

Pospiesznie wyszłam z sali i pognałam na następne lekcje.

Do końca dnia chodziłam zamyślona o tym co powiedział mi nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Gdy nadszedł wieczór, a raczej noc - godzina spotkania z kuzynką - wyszłam do salonu Ślizgonów, gdzie czekali już na mnie wszyscy co również dostali list od starszej z sióstr Black.

- Trochę się boję - odezwała się Cyzia zmęczonym głosem - Kto wie co nas może spotkać w Zakazanym Lesie?

- Najpewniej Bellatrix, Narcyzo - mruknął Severus wywracając oczami. Parsknęłam cichym śmiechem.

- No tak. Ale Severusie! To jest Zakazany Las! Rozumiesz? Zakazany! Wiesz co to oznacza? Że jest masa przerażających stworzeń. Do tego mamy spotkać się tam za kilka minut o godzinie zerowej. Przecież my tam idziemy na pewną śmierć.

- Nie dramatyzuj tak, Cyzia - wtrącił się Regulus. - Jak coś to przecież Lucynka cię obroni - wszyscy parsknęli cichym śmiechem oprócz blondynki i blondyna, którzy się lekko zarumienili.

- Oh, zamknij się, Black - odezwał się. - Powinniśmy już iść, nie marnujmy tyle czasu! - przytaknęliśmy na jego słowa i wyszliśmy z pomieszczenia kierując się do wyjścia z zamku na szkolne Błonia.

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w wyznaczonym przez dziewczynę miejscu. Z daleka zauważyłam idącą wolnym krokiem postać w ciemnej pelerynie. Instynktownie podeszłam bliżej mojego młodszego brata, który widząc moje lekkie przerażenie objął mnie swoim ramieniem i popatrzył na mnie czule.

- Nie bój się - szepnął. - To najprawdopodobniej Bellatrix - pokiwałam lekko głową i spojrzałam na postać, która była przed nami.

- Witajcie - odezwał, a raczej odezwała się postać głosem mojej kuzyki. Odetchnęłam z ulgą - Nie będę owijała w bawełnę. Chcę, abyście przyłączyli się do Śmierciożerców, czyli sług Czarnego Pana. Sam On chce mnieć was w swoich szeregach. Nie ma co się zastanawiać, powinniście dołączyć. Narcyzo, Regulusie, Isabello to byłby zaszczyt dla naszej rodziny gdybyście jeszcze wy do nas dołączyli. Chociaż ciebie Lucjuszu i Severusie oraz Amando Pan także oczekuje. Oczekuję waszej odpowiedzi wkrótce - otworzyłam szerzej oczy na jej prośbę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro