Leo, proszę!!! Maraton cz. 3
*Ruggero*
Całe południe łaziłem bezczynnie po całym Buenos Aires i zaglądałem we wszystkie jego zakątki-nawet te, w których nigdy nie byłem-szukając mojego brata. Chodziłem cały zdenerwowany, a po drodze rozdając pare autografów i robiąc zdjęcia z moimi fanami. Nie wiedziałem co mam robić!!!
Przecież moi rodzice mnie zabiją!!!
Gdy tak szedłem przez cały czas rozmyślałem, czy powiedzieć mojemu bratu-z którym zawsze o wszystkim rozmawiałem i byliśmy dla siebie jak najlepsze przyjaciele-o mojej przeszłości i o tej-ostatniej-sytuacji z Agusem, czy też nie powiedzieć mu o Agusie, a tylko zacząć temat o sytuacji z przed lat lub może o niczym mu nie mówić i powiedzieć, że to nie jego sprawa. Rozmyślałem też o Karol i o jej dziwnym zachowaniu, ale to dzisiaj był najmniej interesujący i nie ważny w tej chwili dla mnie temat. Pare razy przez myśl przeszedł mi Agus i sytuacja związana z jego dziewczyną, ale również i mój przyjaciel z Włoch, z którym zrobiłem to po raz pierwszy. Dzięki tej sytuacji i jakże długiemu spacerkowi momentalnie wytrzeźwiałem. Gdy już miałem się poddać i zadzwonić na policję, postanowiłem wstąpić do jednego, pobliskiego sklepiku, w którym mógłby się znaleźć mój brat. Pare metrów przed znajdowała się przyjemna kafejka, w której często przebywałem. Rozglądając się dookoła w restauracji zobaczyłem siedzącego przy stoliku i popijającego Latte Leo. Nie mogłem w to uwierzyć!!! Przeskakując sprawnie ogrodzenie "Café Tortoni", podbiegłem szybko do mojego brata i go przytuliłem. Po chwili usiadłem na krześle obok i zacząłem:
-Leonardo, gdzie Ty byłeś???
Wiesz jak się martwiłem!!!
-Wiem i przepraszam Cię Rugge, ale nie mogłem w to uwierzyć, przepraszam!-odpowiedział lekko opuszczając głowę.
-Nic się nie stało, ale proszę nie rób tak więcej!!!-uśmiechnąłem się do niego.
-Obiecuję-powiedział. Usiadł obok mnie i mnie przytulił!!! Czułem się tak jak kiedyś!!! Czułem pomiędzy nami taką bliskość, jaka była przed laty.
-Ale powiedz mi, ale prawdę!!!
-Słucham!!! Co byś chciał wiedzieć?-zapytałem.
-Czy to prawda?-zapytał.
-Hmmm...-westchnąłem-Chodź, porozmawiamy w domu przy ciepłej kolacji i gorącej herbacie.
-Kelner!!!-zawołałem.
-Nie!!!-powiedział-Ja już zapłaciłem-uśmiechnął się.
-Dobrze, ile zapłaciłeś? Za chwilę Ci oddam!!!-powiedziałem odwzajemniając uśmiech.
-No co ty???
Uspokój się!!!-powiedział poważnie, ale potem wybuchnął śmiechem, na co ja zrobiłem to samo. Wstaliśmy z krzesełek i zmierzyliśmy w stronę domu. Tam przy pysznej tagliatelli i wielkich kubkach gorącej herbaty, która pózniej zamieniła się na czerwone wino, rozmawialiśmy o mojej przeszłości i o sformułowaniu, które usłyszał Leonardo-a w sumie to prowadziłem monolog, bo ten tylko mi przytakiwał z lekko uchylonymi ustami, a oczami wielkimi jak talerzyki do ciasta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro