Kocham ją, ale tak szczerze to jego też!
*2 dni pózniej*
Ja i Karol siedzieliśmy na kanapie wtuleni w siebie, gdy nagle brunetka zaczęła
-Ruggi...
Wiesz, że już jutro przyjeżdżają moi rodzice?
-Ta, a co?-powiedziałem nieodrywając swojego wzrok od telefonu.
-Iiii...
Czy byśmy mogli im nie mówić o tym co było między nami. Bo wiesz...
Moja mama ma problemy z sercem i przyjeżdża tu na wakacje, ok?
-Yhym-przytaknąłem zupełnie nie wzruszony.
-A i jeszcze musimy wyjść rano po zakupy.
-Yhyym...
-Ale wiesz co...
Najlepiej będzie jak pójdziemy bardzo wcześnie rano.
-No tak, tak.
-Najlepiej o 5:00. Dobry pomysł kochanie.
-Tak, tak świetny.
-Ruggero czy ty mnie w ogóle słuchasz-zielonooka wydarła mi się do ucha.
-Co?-pierwszy raz od 5 minut na nią spojrzałem.
-Z kim Ty tak piszesz?
-Z nikim-powiedziałem dość stanowczo.
-To co robisz?
-Piszę-odpowiedziałem.
-Podobno nie!
-A co, to jest? Jakieś przesłuchanie?!-nie wytrzymałem.
-Ale kochanie...
-Nie Karol, nie. Idę się przejść.
Po 5 minutach drogi, trafiłem na mieszkanie Agusa. Zmierzyłam na 10 piętro i lekko zapukałem do drzwi o numerze 9. Ze względu na "wczesną" porę-14:30, blondyn był jeszcze w piżamie. Gdy tylko go zobaczyłem wtopiłem się w jego usta i odrazu zacząłem zdejmować jego koszulkę.
-Dopiero co skończyliśmy pisać, a Ty już się stęskniłeś?-zapytał mnie blondyn odrywając mnie od siebie.
-Pisałem, ale nie miałem-zaśmiałem się, ściągając jego spodenki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro