Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bilety już są kupione

*Ruggero*
Zrobiłem wielkie oczy, nie wiedziałem o co chodzi.
-Żartuję głuptasie!!!-wybuchła śmiechem-Pamiętasz jak mi mówiłeś o tym, że potrzebuję wakacji??
-Ym...-powiedziałem wciąż, lekko oszołomiony sytuacją z przed chwili.
-No właśnie!!!
To jak wyszedłeś, postanowiłam, że czegoś sobie poszukam i...
-I...?-zapytałem
-I...
Mam na jutro rano zarezerwowany samolot do Meksyku-uśmiechnęła się- Cieszysz się???
-Tak, bardzo-ucieszyłem się i przytuliłem mocno Meksykankę.-Pomóc Ci?-zapytałem.

*Karol*
-Nie, nie trzeba, już prawie kończę. Ale jak Ci się tak bardzo nudzi, to możesz zrobić mi śniadanie-powiedziałam.
-Wiesz co?
Chyba aż tak bardzo mi się nie nudzi-uśmiechnął się tak, że jak to robił w ten sposób zawsze miałam ochotę go pocałować. Podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach i obdarowałem jego usta pocałunkiem, a ten szybko go odwzajemnił i pogłębił. Po paru minutach wzięłam go za rękę i romantycznym krokiem (takim, jakiego używa się do zaprowadzenia partnera do łóżka) poprowadziłam mojego partnera do kuchni i dałam mu klapsa w tyłek, na co on cicho jęknął.

10 minut późnej
Zapisywałam szczegółowo na kartce, co muszę dopakować jeszcze do walizek w ostatniej chwili, ale po chwili z moich przemyśleń wyrwał mnie zapach świeżo pieczonych włoskich ciasteczek i pysznej cappuccino z dużą ilością pianki. Mój ukochany podszedł do mnie z tacą pyszności i dał mi soczystego buziaka w szyję i oczywiście nie byłby sobą, gdyby na "pożegnanie" nie zgniótł mi wszystkich narządów wewnętrznych od za mocnego uścisku.
Po paru chwilach usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Gdy nagle ten zmienił temat naszej rozmowy.
-Nie uważasz, że powinienem coś dostać przed wyjazdem?
-Tak, a co chcesz?
Kupić Ci kucyka, lego, telefonik zabawkowy czy...
-Nie to-parsknął śmiechem
-A co?-ten puścił mi oczko, a ja już byłam pewna czego on chce.
-Seksoholik-rzuciłam w jego stronę, po czym zaczęłam się śmiać.
-Nie prawda-powiedział, udając zasmuconą, a przy tym rownież urażoną minę.-Po prostu Cię kocham, dobra, a tak zmieniając temat. Jesteś już gotowa?
-Tak tylko muszę jeszcze dopakować pare rzeczy i mogę jechać-powiedziałam.
-To dobrze.

Poniedziałek
-Nie wierzę, że wyjeżdzasz i to beze mnie-powiedział Pasquarelli, stojąc przy drzwiach.
-No widzisz-uśmiechnęłam się, a ten mnie przytulił-Aj... dostałam SMS'a
-Ta, bo lepszej chwili nikt nie mógł wymyślić do wypisywanie do Ciebie-zrobił wkurzoną minę
-To Vale!
Życzy mi miłej podróży
-Super.-odparł nie wzruszony, a ja go przytuliłam.
*Pik pik*
Mój telefon zawibrował
-To znowu ona?-zapytał zirytowany Włoch
-Nie-zrobiłam się smutna-Tym razem to moja taksówka, już czeka na dole. Ruggero zrobił się smutny.-Hej... przecież niedługo wracam!!! Ten miesiąc mini szybciej
-Miesiąc?!-krzyknął
-Tak, a...
Y...-uśmiechnęłam się sztucznie- Ja już muszę iść, a Ty powinieneś się zacząć szykować, jeżeli chcesz zdążyć na plan-pośpieszyłam go. Dałam mu buziaka na pożegnanie i pośpiesznie wyszłam.

*Ruggero*
Dziwnie mi się żyje samemu!
Nie mam z kim kłócić rano o łazienkę, ani kto robi śniadanie, tylko wszystko muszę robić sam.
"Dobra chłopie!!!
Ogarnij się!!!
Jesteś sam dopiero od jakiś 15 minut, a przed tobą jeszcze jakieś 43829,0639 minuty"-mówił jakiś głos w mojej głowie.
Po 30 minutach byłem gotowy do wyjście, poszedłem przez park, aby posłuchać więcej piosenek, aż nagle ktoś się na mnie rzucił...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro