Rozdział 10
-Tomlinson!! Stój, albo cię własna matka nie pozna.- tak właśnie goniłam Louisa Tomlinsona po całej scenie z butelką wody w ręce.. Moja kondycja była dobra, ale z botkami na nogach nie mogłam dogonić chłopaka, który gra w piłkę.. No błagam was...
- Przyszła Stylesowa...!! Dawaj, dawaj...- naśmiewał się że mnie i biegł przez chwile tyłem wpatrując się we mnie..- Czy ty widziałaś swoją koszulkę? - zapytał przystające i wybuchając śmiechem.. Spojrzałam w dół i z mojej koszuli pozostała mokra ścieżka, która osłaniała wszystko włącznie z mokrym stanikiem.
- Aaaa!!- wrzasnełam i stanełam w miejscu zakrywające się rękami.. - Tomlinson ty zjebany w kosmos deklu!!! - Louis o mało co nie tarzał się po podłodze że śmiechu... Podbiegł do mnie Harry i podał mi swoją kurtkę. Założyłam ją i ściągnęła botki. Pobiegłam do Louisa zanim się zoriętował że jestem koło niego. Wylałam na niego całą butelkę wody..
-Lili! Och jak cię złapie.. - warknął.. A ja z piskiem uciekłam. Wtedy reszta chłopców i dziewczyny zaczeły śpiewać One Way or Another.. A Tomlinson mnie gonił nie miałam z nim szans więc tylko krzykłam.
- Styles !! Do jasnej ciasnej..(*bez skojarzeń*) pomóż swojej narzeczonej no!!- ledwo co biegłam, Harry wzruszył ramionami i nadal śpiewał.- Styles Zabije Cię! Pamiętaj o tym!- wystawiłam mu język gdy przebiegłam obok niego. Harry mnie chwycił i powalił na ziemię przygniatającą swoim cielskiem. Na Harrego wpadł Louis na Louisa Alex, która już wróciła z toalety.. Na nią Liam i Natali... Ja biedna pod spodem dźwigałam tą piątkę idiotów..
-I mamy orgię na scenie..- powiedział do mikrofonu przygnieciony Harry.
-Boże Styles, to Rodzinne Show..- mrukneła Magi. I wtedy wygrzebałam się spod tych idiotów, i stanełam na scenie.. Widziałam jak Niall obejmuje Magi a następnie składa na jej ustach delikatny pocałunek...
-----
*-*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro