8.Chciałem by on napisał...
Lucky
Wtorkowy dzień w szkole mijał dosyć szybko. Po czterech lekcjach siedziałem obecnie z moimi znajomymi przy stoliku elity.
Zasiadałem tutaj u boku innych, najbardziej rozpoznawalnych w liceum twarzy. Nasze grono było dość duże i przykuwało uwagę wielu osób.
Szczerze przyznając, to nie zawsze odnajdywałem się w tym towarzystwie. Byłem jednak kapitanem naszej szkolnej drużyny futbolowej, dlatego mnie, jako pierwszemu przysługiwało miejsce przy owym stoliku. Gdybym odmówił stracił bym szacunek w oczach innych.
Elita w końcu miała za zadanie podporządkowywać pod siebie pozostałych uczniów. Ten fakt nie pasował mi jednak właśnie w szczególności. Nie pojmowałem, jak można prześladować ludzi, którzy nieco różnią się od reszty. Każdy był l jaki był i takim powinien być akceptowany. Niestety jedynie ja miałem takie przekonanie wśród pozostałych.
Siedziałem obok Zack'a i oczywiście Cleo, co nie do końca mi też odpowiadało, no ale cóż poradzić. Rozmawialiśmy na temat przyszłych meczów oraz głównego składu.
- Będziemy musieli postawić w bramce Tyler'a, bo White ma pęknięty łokieć, więc nie będzie w stanie bronić- wyjaśniłem. - Reszta składu się nie zmienia, czyli ja i Miller w ataku, Moore i Smith jako pomocnicy, a Gray, Moyer oraz Green macie w swoich rękach prawą, lewą i środkową obronę. Nie mamy jeszcze ustalonego składu rezerwowego. Będziemy musieli wyznaczyć go w najbliższym czasie z trenerem. Wszystko wam odpowiada?
Chłopaki po kolei pokiwali twierdząco głowami. Mój wzrok spoczął natomiast na dłoniach Moore.
- Ashton, co ci się stało? - zapytałem. Chłopak chwilę nie wiedział, o co pytam, ale ostatecznie zrozumiał, że chodzi o jego zaczerwienione kostki i trochę czerwoną dłoń, prawdopodobnie z wysiłku.
- Nic poważnego. Poraniłem trochę kostki spuszczając lanie takiemu ciapatemu szczurowi- zaśmiał się. Reszta poszła w jego ślady. Ja za to byłem na niego wściekły.
Moore chodził ze mną do klasy i budził w szkole największy postrach. Był cholernie okrutny. Jego nietolerancja była aż przesadna. Wiele razy doprowadził do bójek. Prześladował słabszych od siebie. Tyle osób zostało przez niego bez powodu pobitych, że to ludzkie pojęcie przechodzi. Miałem już dość jego zachowania.
Postanowiłem nie odzywać się teraz i drzeć na niego mordy, bo i tak niczym by to nie poskutkowało. Lepiej było poczekać i porozmawiać o tym z trenerem. On najlepiej podejmie decyzję o konsekwencjach dla Moore za jego nieodpowiedzialne wybryki.
Z rozmyślań wyrwała mnie ręka Cleo, która wędrowała po moim udzie pod blatem.
Spojrzałem na dziewczynę. Jak zawsze uśmiechała się niczym typowa zdzira. Do kurwy nędzy, muszę z nią zerwać, bo ona zaczyna przeginać. Może by mi było jej żal, ale nie, nie po tym co ona wyrabiała. Głupia myślała, że ja nie wiem, że leci sobie na lewo z pierwszym lepszym. Pytacie z kąd to wiedziałem? Laska była na tyle tępa, iż zarywała do Miller'a i chyba sądziła, że ten nic mi nie powie. Nie wiem czy ona wogóle posiadała jakiś rozum, bo nic na to nie wskazywało. Odnosiłam wrażenie, że całe jej życie opierało się na jej wyglądzie, choć i tak przypominała typową pustą lale z wypchanymi cyckami oraz kilogramem tapety na ryju. Koszmar jakiś.
Zepchnąłem lekko jej dłoń z uda. Cleo spojrzała na mnie trochę zła.
- Co jest? - zadała pytanie tym swoim wkurzającym mnie głosikiem. Chciała wyciągnąć mnie do kibla na szybki numer. Byłem tego wręcz pewien w stu procentach. Nie wierzyłem, że ludzie mogą być aż tak niemoralni.
- Nic nie jest- odburknąłem.
- Ojć widzę, że coś humorek nie taki. Wiesz, że ja ci mogę go poprawić? - ja pierdziele moje przekonania się potwierdziły. Jaka ona była pusta.
- Nie mam na to ochoty- odpowiedziałem zdecydowanie.
Dziewczyna wściekła nic już więcej do mnie nie zagadywała. Siedziała fochnięta. Co za człowiek. Nigdy nie potrafiła się pogodzić z tym, że nie może mieć wszystkiego, na co ma ochotę. Rozpieszczona księżniczka.
*****
Po szkole wróciłem od razu do domu. Musiałem przemyśleć jeszcze dokładną taktykę gry na weekendowy mecz, lecz nie mogłem się skupić, gdyż cały czas sprawdzałem telefon, czy nie dostałem żadnej wiadomości.
Niestety nic się nie pojawiało, co tym bardziej mnie wybijało z rytmu. Obawiałem się, że on już nie napisze. Nie wiem w sumie czemu aż tak mi zależało, aby się odezwał. Przecież to internetowy portal. Może nie był mną zainteresowany? Może zdałem mu się zbyt nudny?
Ehhh, tego typu pytań było w mojej głowie masę, a ja na ani jedno z nich nie potrafiłem odpowiedzieć. Miałem nadzięje, iż ten chłopak napisze do mnie zaraz po zajęciach, a nie sądziłem by miał je do godziny 18. 00, która właśnie wybiła.
Chyba naiwnie się łudziłem, że jednak coś wyniknie konkretnego z tej znajomości. Postanowiłem podjąć ostatnią próbę. Napiszę do niego pierwszy, a jeśli nie odpowie, to powiem mu baj baj koleś.
Otworzyłem meet.me i wszedłem w konwersację. Napisałem z zapytaniem dlaczego do mnie nie pisze, lecz chłopak nie był aktywny.
Zrezygnowany w końcu powróciłem do planowania taktyki. W tym meczu musieliśmy wykazać się precyzją, gdyż mieliśmy walczyć o finał w szkolnych mistrzostwach w piłce nożnej. Brały w nich udział wszystkie szkoły w Australii. Po rozegraniu meczy o kwalifikację do półfinału weszły cztery najlepsze drużyny, w tym nasza. Z tego co słyszałem oraz co sam widziałem, oglądając mecze na YouTube składu, któremu teraz mieliśmy stawić czoła, byłem pewny, iż łatwo miejsca w finale sobie nie zapewnimy. Tamci goście serio wywijali piłką, jak zawodowcy. Nie udało mi się u nich dojrzeć żadnych poważnych błędów. U nas natomiast pojawiało się ich trochę, bo mieliśmy problemy ze współpracą. Trzeba było ostro nad nią popracować.
Rozpisałem na kartkach kilka propozycji, a następnie zrobiłem zdjęcia moim pomysłom i wysłałem je SMS-em do trenera, tak jak prosił.
Nie wiedziałem, co robić, bo do szkoły na jutro nic nie było do nauki, a znajomi mieli jakieś plany.
Położyłem się na łóżko i ponownie sprawdziłem telefon. Nic. Nadal żadnej wiadomości.
Rzuciłem urządzenie na szafkę i leżałem, gapiąc się tępo w sufit.
Czułem wewnętrzny smutek. Chciałem by on napisał. Sam tego nie rozumiałem. Przecież go nie znałem. Dlaczego aż tak mi zależało na rozmowie z nim? Nie potrafiłem tego zrozumieć, ale też nie potrafiłem się pozbyć tego pieprzonego uczucia rozczarowania. Nigdy się tak nie przejmowałem. To cholernie dziwne.
Czemu on wywołuje we mnie takie dziwne odczucia? Przecież jest dla mnie nikim. Nic o nim niewiem, prócz tego, że ma na imię Smash i ma 18 lat. Nie można więc przejmować się osobą, której się nie zna, a tym bardziej, że ona najwyraźniej nie ma ochoty na dalszą znajomość.
On jednak wywołał jakieś uczucia we mnie. Nie wiedziałem, co to za uczucia. To było chore. Działo się ze mną coś totalnie pokręconego.
------------------
Kochani chciałbym przeprosić, że rozdział pojawia się dopiero dzisiaj, lecz miałem dużo na głowie i jeszcze szkoła, przez co nie miałem czasu, aby coś nowego dodać. Dzisiaj udaje mi się opublikować ten, choć dosyć krótki. Błędy sprawdzę możliwe jeszcze dzisiaj, ale zapewne raczej jutro. Mam nadzieję, że w miarę ciekawe to opowiadanie i was nie nudzi?
Miłej nocki!❤️
~natex13
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro