Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33.Seks oralny i te sprawy...

Lucky- tydzień później

Dzisiaj wreszcie lekarz zezwolił blondynowi wrócić do domu. Tak jak się umawialiśmy, przyjechałem po niego o dzięsiątej rano.

Wszedłem do sali, gdzie chłopak siedział na łóżku, czekając już na mnie z torbą oraz wypisem w rękach.
- Cześć słońce- oczywiście buziak na powitanie.
- Hej skarbulqu- odrzekł uśmiechnięty.
- Gotowy?
- Oczywiście- wstał, a ja wziąłem jego bagaż.
- W takim razie idziemy.

Opuściliśmy pomieszczenie. Smash zahaczył jeszcze o pokój pielęgniarek, aby pożegnać się z kobietami, które bardzo go polubiły. Zawsze uważałem, iż pracownice szpitala są mega wredne oraz chamskie, gdyż takie niegdyś tutaj były, kiedy byłem dzieckiem, ale jak widać teraz były naprawdę miłymi osobami.

Potem udaliśmy się do mojego Ferrari.
- Masz mega brykę- stwierdził blondynek, obchodząc i oglądając auto z każdej strony.
- Wiem- przyznałem. - To mój największy skarb. Moja miłość.
- Że co?! - jego reakcja mnie zdziwiła. - A ja myślałem, że to ja jestem twoją miłością i twoim skarbem.

Chłopak skrzyżował ręce na piersi, wpatrując się we mnie zawiedzionym spojrzeniem. Kiedy podszedłem do niego, obrócił się do mnie plecami. Kurwa, on chyba serio wziął to na poważnie!
- Smash... - objąłem go od tyłu, lecz od razu się odsunął.
- Daj spokój- rzucił jedynie i wpakował się do samochodu.

I całą miłą atmosferę szlag trafił!!!! Ja nie chciałem, aby poczuł się urażony. On przecież był moim skarbem nad skarbami oraz moim serduchem. Wrzuciłem jego torbę do bagażnika i usiadłem za kierownicą, próbując porozmawiać z chłopakiem.
- Smash posłu... - przerwał mi.
- Jedź Lucky. Po prostu jedź.
- Ale ja nie chcę żeb...
- Mówię ci, że masz jechać- rzekł już bardzo zirytowany, więc zrobiłem jak mówił.

Odpaliłem silnik i odjechałem ze szpitalnego parkingu w stronę posiadłości państwa Mason. Przez całą drogę siedzieliśmy w ciszy, którą zagłuszało jedynie radio. Strasznie mnie wkurwiła taka atmosfera. Nie chciałem żeby Smash się na mnie gniewał, bo to jest jedynie samochód, a chyba logiczne, iż chłopak jest dla mnie ważniejszy od niego.

Po kilku minutach zajechaliśmy pod dom chłopaka. Smash odpiął pas i chciał już wysiadać, lecz się zatrzymał na moment.
- Dziękuję, że mnie przywiozłeś.
- Mogę wejść? - zadałem pytanie, nad którym się chwilę zastanowił.
- Nie wiem- westchnął. - Nie musisz tego robić, lecz jeżeli chcesz, to ci nie zabronię.
- Chciałbym być przy tobie jak najczęściej, ale jeśli mnie nie chcesz, to się nie narzucam- wyznałem szczerze.
- Ale ja nie powiedziałem, że cię nie chce. Po prostu nie mam zamiaru zmuszać cię, byś się ze mną zadawał.
- Smash, słońce. Wyjaśnijmy sobie jedną kwestię- położyłem dłoń na jego udzie. - Ja nie jestem przy tobie z przymusu, bo nikt mi nic w tej kwestii nie nakazał. Jestem tutaj dobrowolnie, bo mi na tobie zależy. Chcę być twoim przyjacielem, a nawet... Może kimś więcej. Jesteś najsłodszą osóbką jaką znam i sprawiasz, że codziennie wstaje z uśmiechem na ustach, bo będę mógł się z tobą zobaczyć. Serio, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogę spędzać z tobą czas i chce to robić jak najczęściej.
- Naprawdę? - spojrzał na mnie nie wierząc.
- Naprawdę cukiereczku. Nie okłamał bym cię- potwierdzam.

Chłopak zagryzł dolną wargę, co sprawiło, iż wyglądał zabójczo sexownie. Później ku mojemu zaskoczeniu przeniósł się, siadając na mnie okrakiem. Zanurzył palce w moich włosach, a ja położyłem ręce na jego biodrach. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Smash bawił się moimi kłaczkami przeczesując je dłońmi lub lekko za nie pociągając. Było mi strasznie przyjemnie. Przymknąłem na chwilę powieki, zatracając się w tej chwili.
- Podoba Ci się to? - zadał mi pytanie.
- Tak. To cholernie przyjemne uczucie- wymruczałem.
- Jesteś chorobliwie kuszący kociaku- przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie.

Oparłem się czołem o jego klatkę piersiową. Ta bliskość działała na mnie cholernie pociągająco. Bałem się, że blondyn wyczuje jak na mnie działa, a raczej na mojego ,,kolegę'' i się wystrzaszy. Powiem szczerze, że w tym momencie po prostu pożądałem Smasha. Po prostu miałem na niego chcice.

Nagle przybliżył swoje usteczka do mojego ucha i wyszeptał:
- Może wejdziemy do domu, hmm? Tutaj w samochodzie trochę za ciasno na pewne rzeczy.

Spojrzałem na niego zszokowany.
- Czekaj... Czy ty właśnie... - Nie byłem w stanie dokończyć.
- Już nie pamiętasz? - nie rozumiałem. - Seks oralny i te sprawy.

No teraz to dopiero wytrzeszczyłem na niego gały i z ledwą biedą hamowałem się, aby moje przyrodzenie nie stanęło dęba.
- No chyba, że jednak nie masz ochoty? - patrzył na mnie pytająco, a ja za to nie mogłem słowa z siebie wydusić.

Uśmiechnął się kusicielsko. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż miałem na niego ochotę. Oblizał prowokacyjnie wargi, no a ja już nie mogłem tak dłużej.
- Chodźmy, bo cię kurwa za raz wypieprzę tutaj- rzekłem, a chłopak otworzył drzwi i wyskoczył z auta.

Ja poszedłem w jego ślady. Wyjął jeszcze torbę z bagażnika, a ja zablokowałem jego skrzydła drzwiowe.
- No to chodź, bo się rozmyślę- krzyknął, biegnąc w stronę wejścia do domu.

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej popędziłem za nim.

Oooj będzie się działo...

-----------------------
(nie sprawdzane)

Hehehe mamy nowy rozdzialik❤️❤️❤️W sumie nie wyszedł najgorzej😁😁

Co o nim sądzicie? Czyżby nadszedł wreszcie czas na tak bardzo przez was oczekiwane seksy? Chcecie jakieś sex friends, hmm?😏😏Czekacie na next?❤️❤️❤️

Miłej nocki i kolorowych snów kochani💜💜💜💜💜💜💜💜💜

~natex13

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro