Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.To nie ma sensu...

Lucky

Po lekcjach wróciłem prosto do domu. Próbowałem zająć się odrabianiem zadań, ale nie mogłem się na nich skupić. Przez zakłócenia w myśleniu z powodu Smasha nie wiedziałem nawet ile jest dwa razy dwa.

Byłem w chuj zakłopotany. Pojawiła się jakaś dziwna pustka. Czegoś mi brakowało. Czułem zmęczenie, ale jednocześnie chciało mi się ryczeć, wrzeszczeć, rozwalać wszystko, co mi w ręce wpadło. Prześladowały mnie uczucia, których nie rozumiałem. Nie miałem nigdy z czymś takim do czynienia.

Zamknąłem zeszyt z matematyki i rzuciłem na niego długopis. Nie było sensu nad tym siedzieć, bo i tak gówno bym zdziałał. Cyfry były w tamtym momencie najmniej dla mnie istotne.

Odblokowałem telefon. Nadal nic. Żadnej nowej wiadomości. Zero znaku życia z jego strony. Rzuciłem smartfona na łóżko.

Wciąż siedziałem na krześle przy biurku. Odchyliłem głowę w tył, przejeżdżając dłońmi po twarzy. Sam nie wiedziałem, co ze sobą począć. Byłem w ciemnej dupie. Po raz pierwszy byłem w aż tak zjebanym humorze.
- Wiesz, że żadna nie jest tego warta- usłyszałem niespodziewanie głos mojego brata. Przeniosłem wzrok w jego kierunku. Stał oparty o futrynę drzwiową z rękoma splecionymi na piersi.
- Co masz na myśli? - zapytałem, nie rozumiejąc sensu wypowiedzianego przez niego zdania.
- Mówię, że żadna nie jest warta tego, byś tak się nią przejmował. Wyglądasz jakbyś miał się rozpłakać.
- Bo szczerze mam na to ochotę, tyle że to nie jest ,,ona''- wypaliłem bez zastanowienia.
- Czyli... Chodzi o chłopaka? - wszedł do pokoju, siadając na moim łóżku. Pochylił się nieco w moją stronę. Był tak w chuj przystojny. Wcale nie dziwił mnie fakt, iż laski szły za nim gęsiego, jedna za drugą.

Ciemna grzywka opadająca na czoło. Oczy czarne jak smoła. Ostre rysy twarzy. Lekki zarost. Zajebiście wyrzeźbione ciało, pokryte tatuażami oraz nieco rockowy styl. Czarne spodnie z dziurami i obcisła, czerwona, uwydatniąjaca jego mięśnie koszulka, a do tego czerwone Converse oraz masa bransoletek na nadgarstkach. Wszystko to sprawiało, że wyglądał na silnego, odważnego faceta, o jakim marzyła nie jedna panienka.

Jako bracia mieliśmy dość dobry kontakt. Nie gadaliśmy w prawdzie za często, bo nigdy nie było na to czasu. Ja zajęty drużyną, a on studiami oraz zespołem, gdyż był gitarzystą. Zawsze jednak mogłem na niego liczyć.
- Tak, chodzi o chłopaka- potwierdziłem.
- Kim on jest?
- W zasadzie, to znam go z neta. Wiem, że ma na imię Smash i jest tak w chuj uroczy, że straciłem dla niego głowę. Wczoraj jednak poprosiłem go, żeby wysłał mi swoje zdjęcie. Wysłał mi je, ale potem coś się zjebało. Pisałem do niego z milion razy, lecz on zniknął. Nie odzywa się ani nic, a mnie to w chuj dobija. Tracąc z nim kontakt chyba zacząłem świrować.
- Dlaczego tak uważasz? - zmarszczył brwi.
- No bo kurwa. Ja nie mogę na niczym się skupić. Cały czas mam jego w głowie. Niemalże sram w gacie z obawy, że on mógł coś sobie zrobić. Po prostu boję się o niego.
- Młody, posłuchaj- spojrzałem na niego z nadzieją, iż udzieli mi jakiejś dobrej rady. - Widząc jak o nim mówisz i w góle, sprawa jest jasna. Ty wcale nie świrujesz, a jesteś zwyczajnie zauroczony. Ten cały Smash zawrócił ci trochę w głowie, przez co normalne jest, że się o niego martwisz. Niestety z tymi znajomościami przez neta bywa tak, że są one często nieprawdziwe. Nie ma co jednak wyciągać pochopnych wniosków. Poczekaj jeszcze trochę, a może chłopak się odezwie.
- Ty i Miller gadacie mi, żeby czekać, ale problem w tym, że ja mam już dość czekania! Muszę mieć pewność, że z nim wszystko w porządku. Nie mogę siedzieć sobie na dupie i mieć wyjebane. Ja się o niego serio martwię.
- Rozumiem cię, ale musisz czekać. Nic nie poradzisz.

Westchnąłem. Faktycznie nic nie mogłem zrobić. Gdybym chociaż wiedział kim on jest w realu, to mógłbym podejść do niego na korytarzu i zapytać się, czy wszystko gra, no ale niestety... Nawet nie przychodziło mi do głowy kim on mógł być. Wtedy właśnie wpadłem na zajebisty choć trochę dziwny pomysł.

Wziąłem laptopa z komody i Zasiadałem wygodnie na łóżku. Raphael przysunąłem się bliżej mnie zaciekawiony.
- Co będziesz robił? - zapytał.
- Z nudy będę się jeszcze bardziej zamartwiał więc... Stwierdziłem, że poprzeglądam zdjęcia klasowe drugo i trzecioklasistów. Być może dostrzegę kogoś choć lekko pasującego do znanego mi opisu Smasha- wyjaśniłem.

Szanse na odnalezienie Smasha na zdjęciach klasowych były raczej nikłe, to co mi szkodziło. Przynajmniej mogłem zająć czymś myśli.
- To on chodzi z tobą do szkoły?
- Tak. Jest w trzeciej klasie. Możliwe, że chodzi nawet do mojego oddziału- no bo w zasadzie istniała taka opcja.
- Co?! - spojrzał na mnie, jak na debila. - Chodzisz z gościem do jednej szkoły, a może nawet klasy i się z nim jeszcze nie spotkałeś na żywo?! Co z tobą nie tak do cholery?
- Raphael on wolał pozostać jak narazie anonimowy. Znamy się krótko, więc nie mogę się mu narzucać.

Boszze, czy dla tego człowieka wszystko zawsze musiało wyglądać tak banalnie? Był starszy ode mnie, a czasami odnosiłem wrażenie, iż nie znał kompletnie życia.
- Aaaa... W sumie o tym nie pomyślałem- przyznał.
- No widzisz- wszedłem na stronę główną liceum i kliknąłem w zakładkę zdjęcia klasowe.

***

Od ponad godziny siedzieliśmy z bratem, uważnie przyglądając się wszystkim uczniom drugich i trzecich klas. Szukaliśmy przede wszystkim po kolczyk w nosie i jasnych włosach. Niestety nikogo takiego nie było tam widać. Wiecznie coś nie pasowało. Jedni mieli kolczyki, ale włosy mieli w innych odcieniach. Drudzy za to mieli jasne włosy, ale brak kolczyka. Istniała możliwość, iż chłopak zdejmował go do szkoły, ale i tak nie widziałem nikogo, kto by mi się zdawał choć trochę do niego podobny.
- To nie ma sensu- byłem jeszcze bardziej smutny. A co jeśli Raphael miał rację i Smash tak naprawdę nie istniał, a jedynie podszywał się pod kogoś takiego, aby się mną zabawić?

Nadzieja, że jeszcze się do mnie odezwie umierała z każdą kolejną minutą. Zacząłem zdawać sobie sprawę, iż chyba byłem jedynie naiwny. Pozwoliłem, by ktoś robił miał ze mnie beke. Ja to jednak głupi byłem, jak widać.

Sprawdziłem jeszcze facebook'a, a później wyłączyłem komputer. Raphael wyszedł chwilę wcześniej, gdyż miał umówione spotkanie ze znajomymi. Ja natomiast postanowiłem położyć się, wcześniej zahaczając jeszcze o łazienkę, gdzie odświeżyłem ciało przed snem.

Leżałem przez kilka minut. Byłem zmęczony i załamany od środka. Pustka jaka mnie wypełniła była przerażająca. Z ledwą biedą powstrzymywałem łzy.

Jak mogłem dać się tak wkręcić? Czy ja serio musiałem trafiać jedynie na kłamliwe osoby? Czy nie mogłem znaleść sobie wreszcie kogoś na stałe? Kogoś, kto będzie ze mną szczery do bólu? Wyglądało na to, że nie. Chyba byłem skazany na bycie singlem do zasranej śmierci.

Zajebiście. Za jakie grzechy nigdy nie mogłem nacieszyć się bliskością drugiej połówki?! Miałem po wyżej dziurek w nosie ten pierdolony los. Mógłby choć raz zrobić wyjątek i mi pozwolić na chwilę prawdziwego szczęścia.

Przymknąłem ciężkie już powieki. Nie wiedząc nawet kiedy, odpłynąłem do krainy, gdzie moje problemy znikały.

------------------
Mamy i 16 rozdział😁😁😁Udaje mi się go jednak dzisiaj opublikować.

W sumie nic ciekawego się w nim tak jakoś nie dzieje, ale poznajemy nową postać, a mianowicie brata Lucky'iego - Raphael'a Black. Będzie się ona w nextach częściej przewijać.

JEŚLI CHCECIE Q&A TO PISZCIE PYTANIA I IMIĘ BOHATERA, DO KTÓREGO JE KIERUJECIE W KOMACH. MOŻECIE RÓWNIEŻ ZADAWAĆ PYTANKA MI. CHĘTNIE BĘDĘ ODPOWIADAŁ💜🖤💜

(rozdział nie sprawdzany jeszcze, jak coś😂)

Mam nadzieję, iż będziecie czytać dalej moje wypocinki?😂❤️❤️

Miłego wieczoru😘

~natex13

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro