5. To ty decydujesz kim jesteś
Nie miałem powodu, by dłużej tu zostać. Z każdą minutą czułem się jak intruz. Po co w ogóle wysłali mi zaproszenie, skoro jasno dawali do zrozumienia, że mnie tu nie chcą? Powinienem był zostawić je zamknięte.
Siedząc przy stole, modliłem się, by nikt więcej do mnie nie podszedł. Każda kolejna prośba o zdjęcie, autograf, czy uścisk dłoni tylko mnie irytowała. Kiedyś żyłem tym uwielbieniem, a teraz czułem, jakby ktoś wbijał mi kolejne igły w skórę. Żadna z tych osób nie znała mnie naprawdę. Widzieli jedynie maskę, którą nosiłem latami.
Byłem już na granicy wytrzymałości, gotów wyjść, gdy nagle obok mnie stanęła Kaitlyn. Złapała mnie za ramię i niemal siłą zmusiła, bym wstał.
– Coś ty narobił?! – wrzasnęła, trzymając w dłoni telefon, którego ekran niemal wsadziła mi pod nos.
Na zdjęciu byłem ja. Ja z Rachel. Tańczący. Zaczęło do mnie docierać, że zdjęcia już krążą. Flesze, które wcześniej widziałem kątem oka, nabrały sensu.
– Co ja zrobiłem?! – syknąłem przez zaciśnięte zęby. – Ja?! To jakiś idiota naruszył moją prywatność!
Wyrwałem jej telefon. Nagłówki były dokładnie takie, jak się spodziewałem.
"Jake Sullivan od swojej kariery woli romanse na weselu"
"Kim jest kobieta, z którą Jake tańczy?"
"Sullivan wybiera nieznajomą, zamiast kariery?"
Migawki aparatów znów się odezwały, a ja zrozumiałem, że za oknami roi się od paparazzi. Byłem w pułapce. Nie tylko ja – David i Natalie, nowożeńcy, zostali w nią wciągnięci razem ze mną.
– Swoim samolubstwem właśnie zniszczyłeś im ślub! – krzyknęła Kaitlyn. Jej głos przebił hałas.
– Dostałem to pieprzone zaproszenie! – uniosłem się, pokazując zaproszenie, które wciąż miałem w kieszeni. Moje słowa odbiły się echem, ale nie zmieniły tego, co się stało.
Anonimowość była dla nich cenniejsza, niż kiedykolwiek zdawałem sobie sprawę. Teraz to przeze mnie trafią na nagłówki, a ich życie stanie się tematem spekulacji.
Szukałem wzrokiem Rachel. Nie mogłem zostawić tego tak. Musiałem jej powiedzieć, że naprawię to wszystko. Ale zamiast tego, zauważyłem ją stojącą obok Davida i Natalie. Rozmawiała z nimi spokojnie, jakby wszystko było pod kontrolą.
– Nikogo z nas już nie obchodzisz – powiedziała Kaitlyn. Jej słowa były chłodne, przesiąknięte czymś więcej niż gniewem. – Nawet jej. – Wskazała na Rachel.
Patrzyłem, jak Rachel kiwa głową, jakby dawała Davidowi i Natalie jakieś zapewnienie. Kaitlyn nie przestawała mówić:
– Nie pozwolę ci z tego zrobić wydarzenia o sobie. Zbyt długo byłeś głównym bohaterem nie swojej historii.
Zacisnąłem dłonie w pięści.
– O czym ty mówisz, Kaitlyn? – spytałem, choć jej słowa zaczęły układać się w całość.
Ona jednak odwróciła się, zostawiając mnie samego. Tylko ja, flesze i rosnące poczucie, że to nie paparazzi byli tu problemem, a ja sam.
Rachel nawet na mnie nie spojrzała. A ja nagle poczułem, że może Kaitlyn ma rację. Może naprawdę byłem bohaterem historii, która nigdy nie była moja. Ale co to znaczyło dla mnie teraz? Czy byłem gotów to przyznać – czy byłem gotów spojrzeć prawdzie w oczy?
Postanowiłem wyjść. Moje nogi, choć nie chciały się ruszyć, zrobiły pierwszy krok ku temu, co miało się wydarzyć. Czułem, jak cała sytuacja wymyka się spod kontroli, ale wiedziałem, że muszę to zrobić, by zakończyć ten cyrk. W momencie, w którym przekroczyłem próg, papparazzi natychmiast zareagowali. Flesze błysnęły, a ich pytania uderzyły we mnie jak fala.
– Jake, kim są ci ludzie, z którymi jesteś? – krzyknął jeden z paparazzich, a kamera była już tak blisko mojej twarzy, że czułem, jak jej obiektyw prawie wbija się w moją skórę.
– To twoja była dziewczyna, czy może coś więcej? – dodał kolejny, nie czekając na odpowiedź, tylko nastawiając obiektyw na moje wargi, jakby chciał zmusić mnie do wyjawienia jakiejś tajemnicy.
– Czekaj, Jake, a co z twoją karierą? Trener ci na to pozwala? To już nie tylko życie prywatne, prawda? – rzucił ktoś z drugiego końca, jakby chciał jeszcze bardziej mnie osaczyć.
Czułem, jak zaczynam się dusić pod tym naporem pytań, jakby cała ich uwaga miała jeden cel – wydobyć ze mnie coś, co zniszczy moją prywatność raz na zawsze. Słowa wciąż padały, ciągle te same pytania, jakby nie mogli przestać. W mojej głowie huczało od dźwięku fleszy, od głosów, które wrzeszczały na mnie, wpychając się coraz bliżej. Nie mogłem już wytrzymać. Zaczynałem się przepychać między nimi, starając się choć na moment odzyskać przestrzeń, ale oni nie dawali mi chwili oddechu.
„Jake, co się dzieje z tobą i nią?!" – kolejne pytanie, kolejne natarcie.
„– Wszyscy wiedzą, że to twoja przeszłość! Co to oznacza teraz?!" – rzucił ktoś, próbując jeszcze bardziej zbliżyć kamerę.
„To jest miłość z przeszłości, czy tylko chwilowa atrakcja?" – wrzasnął inny paparazzi, dosłownie pchając mi aparat pod nos.
"Gdzie jest Vera?"
"Co się stało pomiędzy tobą, a drużyną?!"
"Wyrzucili cię z Knicksów?!"
"Czy to jakiś manifest?"
I wtedy padło to pytanie. To, które rozbiło moją odporność.
„ Kim jest dla ciebie Rachel?", spytał ktoś z wyraźnym, bezczelnym uśmiechem na twarzy, jakby wiedział, że właśnie trafił w punkt.
Wszystko we mnie zadrżało. To było jak uderzenie w brzuch, jakby ktoś chwycił mnie za gardło. Imię Rachel zabrzmiało w moich uszach jak strzał, który przekroczył granicę tego, co mogłem znieść.
Próba zachowania kontroli zawiodła. Moje ręce zaczęły drżeć. Nie potrafiłem już znieść tego ich przenikającego spojrzenia. Wszystko, na co czekałem, to moment, kiedy to wszystko się skończy. Ale te pytania... one nie miały końca.
Zanim zdołałem się powstrzymać, wybuchłem. Uderzyłem w kamerę, roztrzaskując ją na kawałki. Czułem, jak moja ręka napotyka opór, jak metal pęka, a szkło rozsypuje się po ziemi. Dźwięk rozbitego obiektywu uderzył we mnie jak piorun, ale już nie obchodziło mnie nic. Chciałem poczuć, że mam choć trochę kontroli nad sytuacją.
Paparazzi zatrzymali się, ich twarze pełne były zaskoczenia, ale wiedziałem, że dla nich to tylko kolejna sensacja do opowiedzenia. I w tej chwili wiedziałem, że właśnie dałem im to, czego szukali.
„Jake Sullivan wybucha! Kolejna sensacja!"
„Kim jest Rachel? Sullivan traci kontrolę!"
„Złość Sullivana na czerwonym dywanie! Co się stało?"
I wtedy zrozumiałem. Już nie byłem kontrolującym wszystko facetem, jakim starałem się być. Teraz byłem kimś, kogo cała ta historia pożerała żywcem. I nie miałem pojęcia, jak to naprawić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro