Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

Leżałem twarzą w poduszce krzycząc poraz kolejny, nawet ten idiota Winner znalazł sobie kochasia.
NAWET ON.

Życie robi sobie ze mnie żart, oni wszyscy teraz są w chuj szczęśliwi, ciągle się całują, przytulają. Chodzą na randeczki, Nawet Dean dosłownie wyleciał na kilka dni do Japonii z Bratem Winnera, którego poznał w szpitalu jak chciał odwiedzić tego idiotę.
A mój najlepszy przyjaciel spodziewa się dzieciaka. dlaczego oni muszą wszyscy być szczęśliwi.

- buddo jestem tak zdesperowany, że że przyjmę pierwszego faceta jakiego tu wyślesz!- powiedziałem zirytowany i usłyszałem w odpowiedzi śmiech Sonic'a.

Nagle usłyszałem dzwonek do warsztatu, kilka razy. Nosz kurwa reszta debili zgromadzonych tutaj nie miała zamiaru otwierać drzwi, zirytowany poszedłem do drzwi, otworzyłem je i zobaczyłem wyższego niż ja faceta, trzymał w rękach kilka kartonów,  okej nie jest taki brzydki, buddo mogę go naprawdę przygarnąć jak to był jakiś znak od ciebie. Jak nigdy nic wszedł do warsztatu, postawił kartony na stolik, usłyszałem nagle pisk Sonic'a. Wskoczył na tego faceta i mocno się go złapał...

- tego radzę ci jednak nie wybierać - usłyszałem głos Northa, spojrzałem znów na faceta i Sonic'a... dopiero zdałem sobie sprawę, że obaj mają pieprzyki w tym samym miejscu.

- MANIAC! BRACISZKU TAK BARDZO TĘSKNIŁEM.!- o kurwa Sonic ma brata? Co oni wszyscy mają ukrytych braci? Za mało nas w fabule czy jak?

- ja też tęskniłem puki nie zacząłeś się drżeć - odstawił go na ziemię i przywitał się z Alan'em

- dawno cię nie było- powiedział dość spokojnie, Maniac oparł się o kartony jakie przyniósł

- i doszły mnie słuchy, że przez ten czas zdarzyło tu się wiele rzeczy. Po pierwsze zastąpiłeś mnie młodszym mechanikiem, którego w sobie rozkochałeś- powiedział i spojrzał na Jeff'a

- jak już on mnie w sobie rozkochał - Alan powiedział i zarobił od Jeff'a.

- a po drugie masz więcej ludzi- powiedział i spojrzał na mnie - Maniac - podał mi rękę... dlaczego on do diabła musi być Bratem Sonic'a!

- Kim - złapałem jego dłoń

- Na ile przyjechałeś?!- Sonic znów prawię na niego wskoczył

- wróciłem na stałe, moje rzeczy są już w domu, muszę sobie znaleźć jeszcze tylko robotę i wszystko załatwione - Spojrzałem na Alana i Jeff'a, Jeff wyjął umowę dosłownie z tylniej kieszeni swoich spodni

- dlaczego ty trzymasz takie rzeczy w kieszeni?- zapytałem patrząc na niego , dał Maniac'owi umowę

- Kim. Pamiętasz Ja widzę przyszłość - uśmiechnął się i poklepał policzek Alana- a ty śpisz na kanapie- i po prostu poszedł do samochodów

- ale za co?- Alan pobiegł za nim

- dowiesz się później - ten to ma z nim przejechane...

Oczywiście Sonic zadzwonił do Babe, mimo zakazu przychodzenia do warsztatu zrobiliśmy dla niego wyjątek.
Maniac spojrzał na Babe od góry do dołu, z każdej strony go obejrzał, później spojrzał na Charliego, który dumny poprawiał okulary

- już mnie nic nie zaskoczy, myślałem, że nigdy nie zobaczę cię w normalnym związku i to w na dodatek w takim stanie - spojrzał znów na Charliego - jesteś cudotwórcą- złapał go za ręce i znów spojrzał na Babe - a tak poważnie, gratulacje - delikatnie się do nich uśmiechnął... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA Sonic mnie ubije jak kiedyś my razem Winnera..

Oczywiście Maniac już następnego dnia zaczął z nami pracę, stałem w dresie pijąc kawę z Sonic'iem

- idziemy na szluga?- zapytałem oczywiście landrynka się zgodził, poszliśmy kawałek dalej bo Jeff nie lubi zapachu papierosów. Zapaliłem papierosa, Sonic nagle przejechał ręką po moich plecach

- Kim...- spojrzałem na niego

- hm?- pokazał mi palcem Maniac'a, dosłownie miał na sobie taki sam panterkowy dres jak Sonic- nie no widać, że bracia - zaśmiałem się i podałem starszemu z nich papierosa

- w końcu ktoś kto nie krzyczy na nas za papierosy - odpalił go i usiadł na murku obok nas

- Kimuś jest za dobry by krzyczeć na kogoś innego niż on sam- poczochrał moje włosy - poduszki już mają go dość - zmarszczyłem brwi

- zaraz naprawdę się stąd zwolnię - dmuchnąłem mu twarz

- stąd nie da się zwolnić, każdy i tak tu wraca spójrz na mnie - Maniac powiedział jak nigdy nic. Ja to zdecydowanie nie mogę na niego patrzeć. Czuję się jak głupi nastolatek widzący tego jednego cool dzieciaka w szkole...- jesteś kierowcą prawda?

- no, od kiedy Babe i Charlie szykują się na zostanie rodzicami to jestem głównym kierowcą samochodów. - oznajmiłem spokojnie

- musisz mnie kiedyś przewieźć, jestem ciekawy co potrafisz- przewieźć to on mógłby mnie. Na sobie najlepiej. Jest naprawdę kurewsko przystojny.

- oh Kim jest super za kółkiem!- Sonic wtrącił się i zgasił swojego papierosa - dobra trzeba się brać do roboty.

Nienawidzę faktu, że Zacząłem naprawdę dobrze dogadywać się z Maniac'iem, zdarzyło mi się odwozić Go do domu po pracy, oglądaliśmy filmy w Warsztacie, mam wrażenie jakbym znał go całe życie...
Leżałem właśnie poraz kolejny na kanapie w warsztacie, darłem się poraz kolejny w poduszkę

- a tobie co tym razem?- poczułem rękę na głowę, spojrzałem na Maniac'a.

- mój przyjaciel właśnie urodził dziecko, a ja nie mogę go odwiedzić bo Heart grozi nam wszystkim morderstwem, kazał nam oszczędzać Babe i Pipinga aż połóg się skończy

- jest Alfą połóg trwa zdecydowanie krócej niż u bet. Wytrzymasz te dwa tygodnie - powiedział, a ja zmarszczyłem brwi

- nie rozumiesz mnie zupełnie.- wbiłem głowę w poduszkę, chciałem mu już tak bardzo pogratulować, Babe tak bardzo cieszy się zostaniem matką...
Pogłaskał znów moje włosy -moje  życie ssie.

- Kim nie przesadzaj...masz pracę, przyjaciół, właśnie zostałeś wujaszkiem , możesz jeździć co uwielbiasz robić

- i jestem w tym wszystkim i tak sam jak palec. Odrzucam od siebie wszystkich potencjalnych partnerów. Nikt mnie nie chce, nikt nie wytrzymał ze mną nawet tygodnia.- pociągnął mnie trochę za włosy, spojrzałem znów na niego

- ja się tu jakoś z tobą męczę dłużej niż tydzień - odwróciłem od niego wzroku - ej co z tobą.

- nie pomagasz mi. Dobijasz mnie. - znów pociągnął mnie za kudły, spojrzałem poraz kolejny na niego- Nie może się ze mną męczyć tak jakbym tego chciał.-  przełknąłem głośno ślinę. Złapał mnie za bok, odwrócił mnie na plecy. - Maniac..

- dlaczego nie mogę się męczyć tak jak chcesz?- zawisł nade mną, przełknąłem ślinę. Nie zdążyłem odezwać się, wbił się w moje usta, otworzyłem szeroko oczy, ale już po chwili zamknąłem je. Tak bardzo brakowało mi  dotyku. Oddałem pocałunek, położyłem ręce na jego barki przyciągając go do siebie bliżej.

Poczułem pod koszulką jego dłoń, byłem tak zachłanny, że wsunąłem język do jego ust. Nagle dostał w łeb, tym samym uderzył mnie w czoło głową. Ugryzłem go na dodatek w język. Zleciał z kanapy, spojrzeliśmy w tym samym czasie w bok... Sonic stał trzymając w ręku kask od motoru, którym uderzył Maniac'a.
Zbladłem całkiem, właśnie tego się bałem, bałem się Sonic'a.

- T-to nie tak. Nie zabijaj mnie!- usiadłem patrząc na landrynke.

- nie zamierzam cię zabijać Kim - złapał mnie za policzki- ale jego już chyba powinienem - rzucił w niego kaskiem- wiesz ty co?! Mi tak Kim'a macać na kanapie?! Byś go kurwa najpierw na jakąś kawę zabrał! Uh! Maniac to ja jestem starszy czy ty?!- przytulił mnie do siebie - Oj Kimuś jak słodko! Będziesz moim szwagrem!- złapał mnie za policzki

- ... Myślałem, że mnie zabijesz za to.- zmarszczyłem brwi

- Kim w sprawach miłosnych to ja jestem taki dobry jak Heart w medycynie. Ja już wiedziałem, że to się tak skończy jak Maniac wszedł do warsztatu. Obaj mieliście ten specyficzny błysk w oku- Maniac chciał się odezwać, ale Sonic zagroził mu palcem - ty milcz. Zboczeniec . Masz się poprawić bo wylecisz stąd na kopach.

- ... dobrze - Maniac kiwnął tylko głową i oddał mu kask, Sonic poszedł sobie jak nigdy nic, Spojrzałem znów na Maniac'a, zaśmiałem się - zabiorę cię na kawę - powiedział i objął mnie, złapałem za jego nos- kurna twardy ten kask- pogłaskałem jego głowę i wciągnąłem go znów na kanapę.

- JESZCZE NIE WYSZEDŁEM, ZAROBISZ JESZCZE RAZ!- aż obaj podskoczyliśmy słysząc Sonic'a. Dopiero teraz wyszedł z warsztatu.

Ah... Nie jestem jeszcze aż takim przegrywem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro