Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Stukałem palcem o krawędź szklanki, zapatrzony na kolorowe szkła, w których znajdowały się słabsze lub mocniejsze trunki. Kusiło mnie, by skosztować wszystkiego po trochę. Powstrzymywała mnie tylko obietnica, którą złożyłem tuż przed wyjściem. Miałem nie wrócić do domu zalany w trupa. Są obietnice, które można złamać. Ale tutaj nie odważyłbym się. Na samą myśl o karze, jaką mógłby zaserwować mi Xiao, po moich plecach przechodzą mrożące krew w żyłach ciarki. Ostatnim razem, gdy wyszedłem na "lampkę wina" ze współpracownikami, dostałem nauczkę, którą moje ciało pamiętało przez dwa kolejne dni. Tego dnia mój organizm przyjął alkohol mierzony w litrach. Film urwał mi się na momencie, kiedy siedzieliśmy przy stole i wznosiliśmy toast za zakończony projekt. Nie skończyłem pod mostem, ale poprzez pewne okoliczności Xiao musiał osobiście pofatygować się po mój zapity tyłek. Przyznać muszę, że kolorowe butelki przemawiały do mnie coraz bardziej... A ja na pewien sposób musiałem być masochistą. 

- Aether! - poczułem szturchnięcie. - W ogóle nas nie słuchasz. 

- Słucham. - mruknąłem do Childe'a, przenosząc na niego wzrok. Wziąłem powolnego łyka drinka i zamieszałem w nim słomką.

- Powtórz ostatnie zdanie.

- Daj mu spokój. - zaśmiał się Kaeya, polerując szklankę. - Facet pracuje na dwa baty. Za dnia musi użerać się ze swoim szefem, a Twoim kochankiem. Za to nocami dostaje wycisk od swojego rycerza na białym koniu. Nie wiem, czy mam być dumny z jego przebudzenia, czy jak prawilny ojciec dać mu kilka rad.

- Wolałbym, byś nie dawał mu więcej rad. - odpowiedziałem, urywając temat.

Dla mnie Xiao był niemal idealny. Jest to facet, który w stu procentach trafia w mój typ. Jego ostry wygląd, zbudowana sylwetka, wredny charakter i ta seksowna zadziorność. Pociąga mnie w każdym stopniu. Jest inteligentny, silny, potrafi walczyć i gotować. Niczego mu nie brakuje... Jest cholerną bestią w łóżku, która doprowadza mnie do szału. Myślałem, że osiągnął maksimum swoich umiejętności, gdy został zainfekowany tym narkotykiem. Teraz już wiem, że musiał się wtedy mocno powstrzymywać. To, co przeżyłem tamtej nocy, było niczym w porównaniu do tego, co robi ze mną na trzeźwo...

Aether, ogarnij myśli! Nie jesteś już nastolatkiem.

W sumie mogę być już w pewnym stopniu lekko podpity. Przynajmniej mogę tak sobie tłumaczyć moją zboczoną wyobraźnię i wyolbrzymiony obraz swojego chłopaka.

- Wyciągnąłeś mnie do baru, a praktycznie to ja cały czas paplam o Teucerze i Zhonglim. O moim związku wiesz już praktycznie wszystko, a sam nie chcesz nic powiedzieć o Was!

- Nikt Ci nie każe w kółko gadać o Zhonglim. - Kaeya przewrócił oczami. - Ale muszę przyznać, że sam jestem czegoś ciekaw. - nachyli się bliżej mnie tak, by nikt oprócz naszej trójki go nie usłyszał. - Jaki jest Xiao poza swoją mroczną stroną? 

- On nie ma innej strony. - wtrącił rudowłosy, machając dłonią. - Jego oczy zawsze wyrażają żądze mordu niezależnie od tego, czy jest wesoły, smutny, czy wkurwiony. Jak ten mem, gdy niezależnie od emocji, wyraz twarzy emotki się nie zmienia.

- Zawsze jest druga strona. A ty po prostu za dużo czasu spędzasz w Internecie. - prychnął niebieskowłosy. - Każdy człowiek ma kilka twarzy i zmienia ją w zależności od towarzystwa. Inaczej zachowuje się przy nas, inaczej w samotności, a jeszcze inaczej przy osobie, którą kocha. Tego ostatniego jestem ciekaw.

Kaeya spojrzał na mnie, wyczekując odpowiedzi. Jak się zachowuje Xiao, gdy jesteśmy sami?... 

- On.. Jest normalny. Gdy spędzamy razem czas, poświęca mi całą swoją uwagę. Na każdym kroku stara się okazywać swoje uczucia. Dosyć często jest w tym nieporadny i reaguje dość... wyjątkowo. 

- Związek idealny. - mruknął Harbinger. - Naprawdę nic Cię w nim nie denerwuje? 

- Nie jesteśmy idealni. - westchnąłem. - Mamy między sobą dużo nieporozumień. Różnimy się charakterami, stylem bycia... Prawie wszystkim. Ale to, co mnie najbardziej denerwuje...

- To? - ponaglali mnie.

- Jest nadopiekuńczy. - powiedziałem, opierając się na dłoni. - Po tym, co się wydarzyło w Zonie, przez pewien czas nie odstępował mnie na krok. Było to naprawdę denerwujące. Dopiero od niedawna mogę swobodnie wychodzić bez jego ingerencji. Nie potrafię mu wytłumaczyć, że sam o siebie zadbam i nie potrzebuje ochroniarza.

Mężczyźni popatrzyli na siebie w ciszy, podczas gdy ja zachłannie zacząłem mieszać drinka metalową słomką. 

Nie powiem, że wydarzenia w Zonie nie miały na mnie żadnego wpływu. Miały. I to wielki. Przez pierwsze dni mój stan fizyczny i psychiczny był fatalny. Wszystko mnie bolało, miałem koszmary, nie mogłem spać i budziłem się z krzykiem. Xiao był cały czas przy mnie, a gdy musiał mnie zostawić, zatrudniał Kazuhę do pilnowania. Gdy odzyskałem siły w kończynach, Xiao zainwestował w prywatnego psychologa, którego poleciła jego agencja. Byłem mu bardzo wdzięczny i pewnie dzięki jego obecności udało mi się wyjść na prostą. Moja współpraca z psychologiem skończyła się po kilku wizytach, gdy stwierdził, że bardzo dobrze sobie radzę i nie potrzebuję dalszych konsultacji. Wiedziałem, że w którymś momencie wszystkie wydarzenia spłyną po mnie, jak po kaczce. Potrzebowałem tylko czasu, żeby z tym się oswoić. W końcu... Byłem gotowy na wszystkie okoliczności od momentu, gdy zakochałem się w mordercy.

- Próbowałeś z nim o tym dogłębnie pogadać? 

- Proszę Cię! To było pierwsze, co zrobiłem. - spojrzałem z politowaniem na Childe'a. - Efekt był odwrotny. Stwierdził, że specjalnie tak gadam, ponieważ nie chcę prosić go o pomoc.

- Musisz pamiętać o jednej konkretnej rzeczy. To jest Xiao. Nie jakiś szary, przeciętny facet z ulicy. Może to, co teraz powiem, zabrzmi okrutnie. - Kaeya obniżył głos. - Xiao jest maszyną do zabijania. Tak został zaprogramowany i od najmłodszych lat miał tylko jeden cel. Przeżyć i zabić. Oczywiście! Jest człowiekiem i ma uczucia jak każdy. Ale wiele rzeczy poznaje dopiero pierwszy raz w swoim życiu. Czasami słowa tu nie wystarczą. Musisz myśleć jak Xiao i działać jak Xiao.

- Muszę się z nim zgodzić. Xiao nie jest taki prosty, jak to mogłoby się wydawać. W jego głowie rozgrywają się scenariusze, których nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić. - Harbinger uśmiechnął się i spojrzał na niebieskowłosego. - Swoją drogą... Pierwszy raz słyszę, jak mówisz coś z sensem, a na dodatek mądrze!

- Dziękuję. Aczkolwiek ja nie mogę tego samego powiedzieć o Tobie - odgryzł mu się barman.

Mam myśleć jak Xiao?... Mam kogoś zabić w geście miłości, czy torturować jego wrogów w ramach prezentu? 

Nie lubię tego przyznawać... Ale mimo że tyle razem już przeżyliśmy, ja dalej mam wrażenie, że nie znam własnego chłopaka. Wierci mi to dziurę od środka. Są momenty, gdy jestem zazdrosny, kiedy widzę, jak Childe i Zhongli dobrze się dogadują. Czuję się zażenowany tym faktem. Tłumaczę sobie, że po prostu potrzebuję o wiele więcej czasu, by Xiao w pełni się na mnie otworzył. Tylko ile jeszcze mam czekać?

***

W drodze powrotnej wysłałem Xiao SMSA-a, że już wracam do domu. Nie minęła nawet pełna minuta, gdy dostałem od niego odpowiedź z krótkim "ok". Uśmiechnąłem się do siebie. Musiał czekać na wiadomość ode mnie...

Odkąd zamieszkałem w domu Xiao, wiele zmieniło się w moim życiu. Pojawiło się przede mną nowe wyzwanie. Nigdy wcześniej nie mieszkałem ze współlokatorem, a co dopiero z partnerem. Nie mogę wliczać do tego "doświadczenia" mojej siostry. Chcąc nie chcąc z nią żyłem od urodzenia. Miałem obawy. Jak każdy. Martwiłem się, że wkrótce będziemy mieli siebie dość, a nasze uczucia wypalą się szybciej, jak się rozpaliły... Na szczęście nic takiego się nie stało. Nasza relacja z każdym dniem posuwa się do przodu. Nie licząc tych paru kwestii, o których mówiłem chłopakom.

Przystanąłem na chwilę i odchyliłem głowę do tylu, biorąc głęboki wdech. Kocham Xiao. Naprawdę go kocham. Może i jest skomplikowany, szorstki, niebezpieczny... Widzę, jak się stara. Nie powinienem być na niego zły o to, że się o mnie troszczy... 

Ugh... Teraz mam wyrzuty sumienia przez to moje gadanie... Childe pewnie też nie będzie trzymał języka za zębami.

...

Muszę z nim o tym porozmawiać, zanim dojdzie do jakiegoś nieporozumienia.



***

Yoo~

Witam w pierwszym rozdziale po dłuugiej przerwie ^^

Jak pewnie większość zauważyła / lub wie, Love's comin' with mi jest chronologicznie KOLEJNĄ częścią po Two Faced 2 I OSTATNIĄ, która zamyka universum Two Faced ♥

Nie napisałam we wstępie wydarzeń z poprzedniej części (karcę się, mój błąd). Jeśli ktoś nie rozumie do końca, co się wydarzyło, a chciałby wiedzieć, by mniej więcej nadążyć, piszcie śmiało. Postaram się szczegółowo wyjaśnić ^^

Aktualnie piszę też drugą książkę Mad Love z udziałem Kaveha i Alhaithama i nie ukrywam, że po zakończeniu tej pary planuję zrobić kolejną historię w ich czasoprzestrzeni z Cyno i Tighnarim. Żeby nie było: TO DWA RÓŻNE ŚWIATY. Nic się nagle nie połączy :'D

Kolejny rozdział w środę!

Do napisania,
Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro