Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹ Whisky bez lodu

Rozdziały będą co piątek


_____________________
Delikatnie pchnęłam drewniane drzwi po czym weszłam do środka. Mimo, że spędzam w barach większość mojego samotnego życia, nadal nie przyzwyczaiłam się do zapachu jaki jest obecny w takich miejscach. Mój wrażliwy zmysł węchu tego nie polesza. Nie znięchęciłam się i ruszyłam w stronę baru. Usiadłam na wysokim krześle barowym. Po chwili podeszła do mnie młoda dziewczyna, która jest barmanką. Spojrzałam w jej ciemne oczy. Jak bardzo trzeba upaść żeby sięgnąć po narkotyki?

- Whisky bez lodu - patrzyłam w jej twarz.

- Delikatne podniebienie czy ciężki dzień? - zapytała próbując rozpocząc rozmowę.

- Ciężkie stulecie - uśmiechnęłam się kącikami ust. Ona wzięła to za żart, ale nie ja. -Daj całą butelkę.

Odwróciła się sięgając po butelkę, którą po chwili postawiła na drewnianym blacie przede mną. Sięgnęłam do kieszeni kurtki po zielony banknot, który jej podałam. Dziwne, że dla niektórych te papierowe kartki, zwane pieniędzmi są najważniejsze na świecie. Otworzyłam butelkę i nalałam alkoholu do szklanki. Wypiłam cąłą zawartość szklanego naczynia na raz. To za ciebie mamo, oby było ci dobrze w niebie. Zmieniłam pozycję i siedziałam tak żebym mogła obserwować ludzi.

- Kwiaciarnia na przeciwko jest nadal otwarta? - spojrzałam na kelnerkę, nalewając kolejną porcję alkoholu do szklanki.

- Tak - odpowiedziała

Przystawiłam szklankę do ust po czym przechyliłam ją. Po tym jak skończę pić pojadę do domu, prześpię parę godzin, kupię kwiaty, pójdę na grób mamy i pojadę do Los Angeles. Ciekawe czy miasto aniołów i drugiej szansy przyjmnie mnie z otwartymi ramionami? Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Zakrztusiłam się złotym alkoholem gdy zobaczyłam kto wszedł do środka. Odłożyłam szklankę na bar. Dopiłam resztę alkoholu z butelki i wstałam z krzesła. Ruszyłam w kierunku wyjścia. Otworzyłam drzwi i wpadłam na kogoś.

- Katherine? - cofnęłam się o krok, patrząc na brązowowłosą dziewczynę.

Wszytkie trzy patrzyły na mnie zszokowane. Ja też jestem zaskoczona, bo przecież ona nie żyje. Zaciągnęłam się, czuję, że ona jest człowiekiem. Jak to jest możliwe?

- Musiałaś mnie z kimś pomylić. Jestem Elena.

Elena? Zmierzyłam ją spojrzeniem moich dużych, błękitnych oczu. Bez słowa wyszłam z baru. Im szybciej zniknę tym szybciej zostanę zapomniana. Chociaż żałuję, że nie mogę z nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro