Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⁴ Phoebe, siostra Stefana

Razem z Damonem zdecydowaliśmy, że wrócimy do Mystic Falls. Ja niezbyt chcę tam wracać, bo to miasto jest jedym z tych w którym przebywanie oznacza kłopoty, a ja chcę żyć spokojnie. Te czasy w których bałam się o moje życie skończyły się już dawno temu i nie chciałabym ponownie przez to przechodzić, bo boję się że tym razem nie dałabym sobie rady. Z drugiej strony ciągłe imprezowanie w Los Angeles znudziło mi się. To że mój brat chce poznać Elenę przewróci jej życie do góry nogami. Kocham go, ale on nie jest dobrym materiałem na chłopaka. Będę znowu mieszkać w Mystic Falls bo ktoś musi pilnować tego idioty, pozatym jest tu spokojnie więc będę mogła zostać tu góra pięć lat. Oboje wiemy też, że Zach nie pozwoli nam zostać, dlatego ktoś z nas będzie musiał go zabić. Oboje nie mamy problemu żeby pozbawiać życia, ale Damon pewnie zostawi to mi przez naszą kłótnię z maja.

Mineliśmy znak z nazwą miasta. Ta pogoda, która jest dzisiaj kojrzy się wielu ludziom z istotami nadnaturalnymi. W końcu ten specyficzny klimat jest niedopodrobienia. Deszcz, lekka mgła i zimno, które nakazuje nosić bluzę to zdecydowanie moja ulubiona pogoda.

- Jedziemy się upić? - zapytał nie odrywając wzroku od drogi.

- Dosyć już przelaliśmy alkoholu w LA - odpowiedziałam odpinając bluzę.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Mam sentyment do tej rzeczy. W osiemdziesiątym czwartym zabrałam ją jednemu chłopakowi z drużyny koszykówki i nigdy nie zwróciłam. Może dlatego, że następnego dnia nie było mnie w tym miasteczku i pamięci mieszkańców? To był ten czas kiedy znudzona życiem i nudą jaka w nim była, postanowiłam pobawić się w uczennicę. Te czasy były ciekawe, ale nie tak jak początek dwudziestego wieku.

Parenaście minut później byliśmy już pod naszym nowym domem.

- Ty wnosisz walizki, a ja go zabijam. Ok? - spojrzałam na mojego starszego o dziewięć lat brata.

Nie czekając na jego odpowiedź wyszłam z samochodu, trzaskając drzwiami. Zaśmiałam się. Zrobiłam to tylko dlatego żeby go trochę wkurzyć i pośpieszyć. Ruszyłam w stronę domu i otworzyłam drzwi. Gdy byłam w środku znieruchomiałam.

Stefan stał z tą dziewczyną w korytarzu. Oni rozmawiali. Co ona tutaj robi? Co on tutaj robi?

- Co ty tutaj robisz? - patrzyłam na nich. To pytanie nie było spersonalizowane więc oboje przez kilka sekund zastanawiali się kto ma na nie odpowiedzieć.

- Phoebe ? - blondyn patrzył na mnie w szoku.

Przeniosłam swoje spojrzenie na brunetkę, która widocznie nie wiedziała co ze sobą zrobić. Stefan może być zdziwiony moim widokiem, bo dla niego byłam martwa od prawie czterdziestu pięciu lat. W końcu mało który wampir uchodzi na żywo z podpalenia. Ciekawe czy ona pamięta nasze spotkanie?

- Stefan nie zgadzam się na to! - krzyknęłam strasząc tym służące które stały obok nas z tacami, na których było jedzenie. Gdyby nie były przyzwyczajone do moich wybuchów złości jedzenie byłoby na podłodze.

Blondyn bez słowa odwrócił się i wyszedł z pokoju. Złapałam za białą materiałową serwetkę, która była przewieszona przez ramię jednej z służących. Zamoczyłam ją w wiaderku z lodem w którym chłodził się szampan. Wściekła na niego i to co zrobił poszłam za nim. Nie zwracałam uwagi na to że z kawałka materiału ścieka woda. W końcu to nie ja będę to sprzątała. Zwinęłam ścierkę i wycelowałam w jego plecy. Tak nie kończy się rozmów ze mną. Gdy mokry materiał mocno uderzył w jego kark, obrócił się w moją stronę. Jego oczy zrobiły się czarne, a pod oczami pojawiły się czarne żyły. Zaczął iść w moją stronę. Moje serce zatrzymało się na sekundę. Nie widziałam go tak wściekłego od czasu kiedy był rozpruwaczem. Zaczęłam cofać się do tyłu. Naprawdę nie chciałam żeby jedno z nas skończyło dzisiaj z sercem przebitym kołkiem. Słyszałam tylko odgłos wydawany przez moje fioletowe szpilki i bicie mojego serca. Nawet nie wiem kiedy wyglądowałam na ścianie, a on atakował. Moja służba nie wtrącała się bo wiedziała czym jesteśmy. O ile byli przyzwyczajeni do tego jak z Damonem dla zabawy rzucaliśmy się po ścianach to czegoś takiego jeszcze nie widzieli. Wstałam z zimnej drewnianej podłogi. Oho, czyli nasze kłótnie kończą się teraz skręcaniem karków? Krzyknęłam gdy zobaczyłam jak drzwi płoną. Nie tylko one stały w ogniu, tylko cały dom. Nie szukałam wyjścia w przeciwieństwie do ludzi, którzy rozpaczliwie próbowali się uratować. Usiadłam na kanapie i wzięłam do ręki kieliszek wypełniony do połowy winem. Tak bardzo chciałam umrzeć, że teraz gdy śmierć do mnie przyszła nie chciałam uciekać.

- Jestem Phoebe, młodsza siostra Stefana - przedstawiłam się.

Mamy tutaj zostać więc powinna znać moje imię. Widać, że Stefan nie próżnował i zabrał się za Elenę szybciej niż my. Nie spodziewałam się tego po nim, ale mogłam spodziewać się że jeśli my o niej wiemy to on też niedługo by się o niej dowiedział.

- Elena Gilbert. Przepraszam, spotkałyśmy się w Grillu cztery miesiące temu? - poprawiła pasek torby

- Tak - odpowiedziałam.

- Zabiłaś go już? - drzwi otworzyły się a w nich stanął Damon obładowany walizkami.

Elena spojrzała na niego przerażona tak samo jak Stefan. Dopiero po chwili wampir dostrzegł sobotóra.

- Co się patrzycie? Ktoś musi bawić się w opiekunkę. Tatuś przyjechał, nie cieszycie się? - uśmiechnął się swoim pokazowym uśmiechem, a potem poszedł wzdłuż korytarza żeby odnieść nasze rzeczy.

Zaczął udawać, a to niedobrze.

- Pójdę już - uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku,  w którym przed chwilą szedł Damon. Wolałam być teraz z nim niż z nimi.

Rodzeństwo Salvatore jest razem pod jednym dachem. Gra się zaczęła. Kto ją wygra?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro