Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9 Też byś jej nie polubiła

Po kilku godzinach udawania, że to co się stało nie miało miejsca zaczęłam myśleć o tym co tu się dzieje. Moi bracia chcą poznać Elenę tylko dlatego, że wygląda jak Katherine, ale nią nie jest. Nie powinnam była wtedy tu przyjeżdżać. Ona jest gorsza, a oni tego nie widzą. Pod tą maską dobrości i świętości kryje się coś czego nie chcę odkrywać. Spojrzałam na brunetkę, nie przestając popować balonów. Po tym jak drgnęła, a jej serce zmieniło rytm wiem, że zauważyła już, że jej się przyglądam. Dobrze, że się mnie boi.

- O co chcesz zapytać? - zawiązała żółtego balona.

Jednak nie brakuje jej odwagi. Ja bałabym sporzeć się w oczy komuś kto mógłby zabić mnie w sekundę, a co dopiero patrzeć na niego z wyższością, tak jak ona teraz.

- Nie wiem co Stefan ci o mnie powiedział, ale pewnie większość to kłamstwa - zaczęłam.

Chcę się z nią trochę podroczyć. Widziałam już jej dobrą stronę. Teraz chcę zobaczyć złą, żebym mogła być choć trochę przygotowana na to czego nigdy nikomu nie pokazuje.

- Skąd to wiesz?

- Znam go. Zastanawiam się co oni w tobie widzą. Osobiście wolę Katherine, jest ciekawsza i ładniejsza.

- Do czego zmierzasz? Ona też cię przemieniła? - zdenerwowała się.

- Spokojnie, bo zaraz przekroczysz normę uderzeń na minutę. Nie przemieniła mnie. Chcę tylko wiedzieć co knujecie - oparłam się dłońmi o stół.

Oni na pewno coś knują.

- Nic nie knuję. Ja chcę tylko spokojnie żyć.

Przez chwilę analizowałam czy mówi prawdę. Z zaskoczeniem odkryłam, że tak. Ona należy do mniejszości tych którzy byli ze mną szczerzy. Czas pokaże czy pozostanie w tym gronie. Ale to że ona nic nie chce zrobić, nie oznacza że mój brat nic nie zrobi. Ona pewnie coś wie. Może gdy bardziej ją zdenerwuję wygada się?

- Gdy jesteś z wampirem, albo przyjaźnisz się z wiedźmami nie będziesz żyć spokojnie. Wiem to z doświadczenia. Jeśli naprawdę tego chcesz, dam ci radę, rzuć mojego brata.

- Stefan kazał ci mnie sprawdzić?

- Nie. Idziemy do Grilla - użyłam na niej hipnozy, choć nie byłam pewna czy na nią zadziała. W końcu nie wiem czy bierze werbenę. - W końcu zasługujemy na przerwę, prawda?

Resztę zdania dodałam gdyby źle odebrała próbę zahipnotyzowania. W końcu miłosierna Elena Gilbert daje szansy, a 'nawracająca' się na dobrą stronę dziewczyna może czasami być wredna, tak z przyzwyczajenia, prawda?

- Tak - zgodziła się.

Uśmiechnęłam się. Ku mojemu zadowoleniu sobowtór zapomniała wziąść werbenę.

- Nie - powiedziałam kiedy zauważyłam, że jeszcze chwila, a ściągnie tu barbie i wiedźmę. -One muszą popracować.

Elena pierwsza odwróciła się w stronę parkingu, a ja poszłam za nią. Stefan poznał już Elenę, a teraz moja kolej. Nie mogłabym jej poznać gdyby Stefan tu był. Ciekawe czy to wszystko okaże się prawdą?

- Wsiądź do mojego samochodu - poleciłam gdy byłyśmy przy parkingu.

Gdy nastolatka wykonała moje polecenie, zrobiłam to samo. Przekręciłam kluczyk i wyjechałam z tamtąd.



***********
- Naprawdę? Kto przemienił cię w wampira? - zapytała mięszając herbatę.

Siedzimy już tu kilka godzin. Dalej zastanawiam się co moi bracia w niej widzą. Jak dla mnie jest zwyczajną, niebyt interesującą dziewczyną, która wygląda jak ktoś kogo się znało. Gdybym jej nie znała i dosiadłaby się do mnie w barze, wylałabym na nią alkohol.

- Mój mąż - odpowiedziałam.

Wiem, że mogę trochę sobie pozwolić w tej rozmowie bo i tak wymarzę jej to z pamięci.

- Masz męża? Ile lat jesteście razem? Dlaczego nic nie mówiłaś? Gdzie on jest? - zaciekawiona nachyliła się bardziej nad stołem.

- Wzieliśmy ślub sto dwadzieścia dwa lata temu, ale nie widziałam go od jakiś piętnastu lat. Tak jest lepiej dla nas obu - napiłam się coli.

To czarne gazowane coś to okropne paskustwo, ale kiedyś przynajmniej miało ładną butelkę.


- Dlaczego oni tak jej nienawidzą?

- Gdyby nie uciekła, on miałby to co chciał. Teraz trzeba czekać na nową - odpowiedziała z odrazą podając mi chusteczkę.

- Nie lubisz jej? - otarłam łzy podanym materiałem.

- Też byś jej nie polubiła.



Spojrzałam w oczy sobowtóra. Podałam jej pieniędze, bo nie lubię gdy ktoś za mnie płaci.

- Gdy skończysz, zapłać. Zapomnij o czym rozmawiałyśmy - zahipnotyzowałam ją, gdy zobaczyłam, że wchodzi tu Bonnie. Wzięłam telefon z stolika i skierowałam się do wyjścia.

A gdyby go tu ściągnąć?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro