Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 Wiem, że to ty

- Jak chcesz go zabić? - stałam oparta o drzwi i patrzyłam na Elijaha i widok za oknem, który pokazywał ogród za domem.

Przypominał mi ten o jakim marzyłam za życia jako mała dziewczynka. Ogród pełen kwiatów, zieleni i drzew.

- Mam kilka scenariuszy, pierwszy zakłada, że dopuszczę do złożenia Eleny w ofierze i zabiję go gdy będzie najsłabszy, drugi że upijesz go do nieprzytomności i wtedy przebiję go kołkiem, a trzeci, że pokonam go w walce.

- A co jeśli żaden ze scenariuszy nie spełni się? Albo co jeśli okażesz się tym słabszym? A jeśli Klaus odkryje nasz plan? - napiłam się krwi z kieliszka.

- Mamy po swojej stronie czarowników.

- On też skoro zmienił ciało.

- Dlatego muszę opuścić Mystic Falls.

- To nie ma sensu, twój plan nie trzyma się całości, chyba, że mi o czymś nie mówisz- położyłam kieliszek z krwią na podłodze.

- Nie dramatyzuj.

- Jeszcze nie zaczęłam - podeszłam do niego.

- Twoi bracia się tobą zaopiekują.

- Wyglądam jakbym miała pięć lat i potrzebowała opiekunki?

- To jedyne słuszne wyjście - odwrócił się w moją stronę.

- Udowodnię ci że tak nie jest - sięgnęłam do kieszeni płaszcza po sztylet, który wbiłam prosto w jego serce. -Mam nadzieję, że zrozumiesz - jedną ręką mocno trzymałam sztylet, a drugą obejmowałam go kiedy on zapadał w sen, a jego ciało szarzało i pokrywały czarne ślady.

Podobno gdy jest się zasztyletowanym to ten stan w jakim znajduje się umysł przypomina sen, więc wiem, że go tym nie skrzywdzę. Gdy go odsztyletuję na pewno będzie zły.

Jeśli chcę skrzywdzić Klausa Mikaelsona to muszę doprowadzić do tego zaufaniem przez co powinnam traktować go tak jak kiedyś, dlatego muszę ukryć pierwotnego tak aby jego brat go nie znalazł. Gdy byłam pewna że Elijah na pewno jest nieprzytomny objęłam go mocniej i zaczęłam ciągnąć w stronę miejsca gdzie chcę go ukryć. Po chwili byłam w garderobie. Położyłam wampira na fotel, a sama podeszłam do dużego regału na którym stały szpilki i odsunęłam go od ściany. Spojrzałam na pomieszczenie, w którym pod ścianą stoi kilkanaście dużych kartonów z moimi najbardziej strzeżonymi prywatnymi rzeczami. Odwróciłam głowę i spojrzałam na śpiącego wampira. Powinnam położyć go na podłodze? Może powinnam położyć go chociaż na materacu? Nie. Podeszłam do bruneta, którego objęłam i podniosłam. Zaniosłam go do tej części pomieszczenia, o której wiem ja i poprzedni właściciele domu i położyłam go na podłodze. Wyprostowałam się i wyszłam z tamtąd, a następnie przesunęłam regał tak żeby zasłaniał wejście do tego pomieszczenia. Klausa nie obchodzą moje ubrania więc nie powinien niczego szukać w garderobie. Jęknęłam z niezadowolenia kiedy zauważyłam że zniszczyłam podłogę, dość drogą podłogę.

- Przenieś do garderoby ten duży biały dywan i poduszki z mojego pokoju i połóż to na tych zniszczonych panelach - powiedziałam do służącej, która stanęła w wejściu. Miło wiedzieć, że przychodzi gdy słyszy głośniejsze hałasy.

Gdy umrę to przynajmniej ktoś znajdzie moje ciało.



*********
- Zaczekaj, powiedz mi to jeszcze raz -przerwałam Stefanowi kiedy wyrwałam się z mojego umysłu kiedy usłyszałam słowo Klaus. Przewróciłam oczami kiedy usłyszałam marudzenie Damona w tle.

- Elena bawi się w męczennicę, chce się oddać Klausowi w ofierze po to abyśmy byli bezpieczni.

- Skąd ona wie gdzie go znaleźć?

- Chce oddać się w ręce jego zwolenników. Podobno jest teraz w domu i rozmawia z Isobel.

- Z ki... Jej biologiczną matką, tak?

- Tak Phoebe.

O boże. Ona przyjaźniła się z Katherine.

- Stefan, Katherine może wyjść z grobu.

- Jak to?

- Jeśli będziesz rozmawiał z Eleną sprawdzaj czy to ona. Muszę kończyć, pa. - rozłączyłam się.

Zgasiłam silnik i wysiadłam z samochodu. Szybko szłam w kierunku białego domu, do którego weszłam bez pukania.

- Hej - przywitałam się kiedy zobaczyłam Jennę.

Kobieta wyszła z domu bez słowa. Zobaczyłam jak John Gilbert, Stefan, Elena i podobna do niej czarnowłosa kobieta rozmawiają w salonie.

- Jesteś Isobel? - podeszłam do nich.

- Tak, a ty jesteś Phoebe Mikaelson? Żona Elijaha?

- Tak to ja.

- Chciałam cię poznać od dawna - Isobel wstała z kanapy i uścisnęła moją dłoń, patrzyła na mnie jak na idolkę. -Jesteś sławna w naszym świecie. Podziwiam cię za to że wytrzymałaś tyle czasu z pierwotnymi wampirami, było ci łatwiej bo przyjaźnisz się z Klausem?

- Co? - zapytała Elena.

- Jeśli nie jesteś ich wrogiem to jest miło - uśmiechnęłam się wrednie.

- Jeśli przyjaźnisz się z Klausem to dlaczego nie przekonasz go żeby zostawił mnie w spokoju? - zapytała Elena.

- Nie przyszłam odpowiadać na pytania. Isobel jeśli chcesz przeprowadzić wywiad to musisz się najpierw umówić. Przyszłam tu tylko powiedzieć, że nie po to z Elijahem dbamy o swoje bezpieczeństwo żebyś składa siebie w ofierze - cofnęłam się do drzwi, które otworzyłam. - Och i musicie się nacieszyć czasem spędzonym jako rodzina bo nikt stąd już nie wyjdzie. Buziaczki.

Zamknęłam drzwi, a czarownik w samochodzie dokończył zaklęcie. Z powrotem ruszyłam w stronę samochodu, do którego ponownie wsiadłam. Teraz muszę załatwić najtrudnieszą rzecz, która znajduje się po drugiej stronie miasta.

Zgasiłam silnik, wyjęłam kluczyki i wyszłam z auta, które zamknęłam z pilota. Skorzystałam z okazji, że jakaś starsza pani wychodziła z budynku, więc nie miałam trudności z dostaniem się tam. Po kilku minutach drogi do mieszkania łowcy stałam przed jego drzwiami. Nacisnęłam dzwonek, a po chwili drzwi otworzyły się.

- Phoebe? - zapytał zaskoczony.

- Klaus, wiem, że to ty.

Uśmiech mężczyzny znacznie powiększył się.

- Wejdź do środka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro