Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17 Wyeliminować zagrożenie

Po tym jak przeszliśmy las, rozmawiając o wszystkim, z pomiędzy pojedyńczych drzew zobaczyłam dom Lockwoodów. Goście zaczynają przychodzić, więc za niedługo będziemy atrakcją, a dokładniej Elijah, tak jak ja kilka miesięcy temu.

Siedzę już kilka godzin w tym barze nad jedną butelką burbona. Ostatnio mój organizm nie chce przyjmować alkoholu co mnie dziwi, bo nigdy tak nie było. Nie zliczę ile razy dzisiaj usłyszałam  'Znasz ją?',  'Zobacz, nowa', 'Podobno to siostra Stefana Salvatore'. Myślałam, że przejdzie im po kilku dniach, ale ci ludzie chyba naprawdę rzadko widują nowe twarze.

- Mów mi Smith - poprosił

Zazwyczaj, gdy przybywamy do niezbyt znaczących dla nas miejsc, gdzie chcemy załatwić coś szybko podajemy fałszywe nazwisko. Ludzie mają wtedy zaspokojoną ciekawość, a my śpimy spokojnie, wiedząc, że nas nie znajdą. Te najbardziej popularne nazwiska są najlepsze, bo brzmią najbardziej wiarygodnie.

- Panie Smith, pamiętaj żeby nazywać mnie panią Salvatore. Kogo z tej wesołej gromadki nudziarzy poznałeś?

- Jennę, ciotkę Eleny. Żeby być bliżej niej i chronić ją przed moim bratem, udaję historyka, który pisze pracę o tym miejscu.

- Więc jestem teraz żoną studenta - uśmiechnęłam się. -Wiem kim ona jest. Musiałam wcisnąć jej smutną historyjkę o mnie żeby mnie polubiła, ale nie martw się nie zrobiłam nic - ustałam przed nim, zatrzymując nas. -Elijah, proszę, nie prowokuj moich braci i nie obrażaj ich. Wiem, że nie lubiłeś Stefana, ale on się zmienił, przynajmniej pozornie. A i najważniejsze jest to że nie pamięta nas z tamtego okresu.

- Niklaus wymazał mu pamięć? - bardziej stwierdził niż zapytał

- Też tak myślę, Rebekah nigdy by tego nie zrobiła.

- Phoebe, przypomnij mi z jakiej okazji jest to przyjęcie na którym ci tak bardzo zależy?

- Szczerze? Nie wiem, ale będziesz miał okazję do porozmawiania z innymi o twojej pracy- uśmiechnęłam się. Cmoknęłam go w usta.

- Jest i ona - usłyszałam głos Damona za moimi plecami. -Moja siostra, całuje kogoś. Cóż za niespodziewany widok. Wiesz, że rzekomo ma męża?

Odsunęłam się od Elijaha i obróciłam się w stronę czarnowłosego.

- Tak, wiem o tym - podszedł do niego. Miał rozbawiony głos przez co odetchnęłam, bo mój brat zatrzyma serce na dłużej. Jego słowa zszokowały mojego brata, tak sądzę po jego zaskoczonej minie. -Jestem nim. Elijah Mikaelson, miło poznać - wyciągnął prawą dłoń w jego stronę.

Naprawdę zszokowany Damon podał mu rękę, a następnie lekko nią potrząsnął.

- Damon Salvatore, brat twojej żony. Szkoda, że spotykamy się po tylu latach i że twoja żona powiedziała nam o tobie kilka dni temu, zanim przyjechałeś. Uważasz to za przypadek?

Otworzyłam szerzej oczy, czy on chce mnie skłócić z Elijahem? Kiedy otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, stało się coś czego się nie spodziewałam. Mikaelson połamał mojemu bratu kości w dłoni przez co Damon uklęknął przed nim na ziemi.

- Byłem miły tylko dlatego, że Phoebe mnie o to prosiła. Jeśli jeszcze raz usłyszę, że źle o niej mówisz to nie skończy się to złamanymi kościami, rozumiesz? - złapał go za gardło.

- Możesz go puścić, on zrozumiał - złapałam za jego przedramię.

- Wykorzystałbym tą sytuację na pogodzenie się z nią - pierwotny puścił go. -Jeśli Phoebe o mnie nie mówiła to miała swoje powody.

Elijah złapał mnie za rękę i zaczął szybko iść w stronę skąd dobiegała muzyka. Obejrzałam się za siebie, ale mojego starszego brata już tam nie było.

- Przepraszam za niego, jest zły bo jego kolejna dziewczyna umarła.

- To nie powód żeby cię tak traktował.

- To prawda. Wy też czasami byliście gorsi dla Bex i to nawet bez powodu.

Na wspomnienie o jego siostrze zatrzymał się. Muszę przestać o niej mówić jeśli nie chcę się z nim pokłócić. Ale z drugiej strony Rebekah była moją jedyną przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałam i jaką Elijah zaakceptował. Kiedy ściągniemy tu Klausa wyciągnę z niego gdzie ona jest i odsztyletuję ją. Tak jak za każdym razem kiedy Klaus ją karał.

- To co innego - odpowiedział bez zastanowienia.

Zrezygnowana westchnęłam. Zauważyłam mojego brata z Eleną i Bonnie.

- Są na drugiej - powiedziałam.

Jeszcze tylko kilka godzin nudzenia się w tym domu, porwiemy Elenę i wrócimy do naszego domu.

- To twój brat i Elena? Ta trzecia wiedźma Bennett? - patrzył na nich

- Tak.




************
- Jesteś pewna? - zapytał

- Jest bezpieczny i bardziej chroniony niż kiedykolwiek ja - przechyliłam kieliszek z szampanem.

Siedzieliśmy w jakimś pokoju. Dlaczego? Otóż impreza nam się znudziła, ale dla innych dopiero się rozkręcała, więc idealnym wyjściem było pójść porozmawiać do pustego pokoju.

- Wiem, że tego nie lubisz, ale musisz wrócić do szkoły Phoebe.

- Nie możemy kogoś wysłać? Wiesz, że po powrocie chciałabym być cały czas z tobą.

- Wiem, ale ty bardziej ją ochronisz.

- A kto ochroni mnie?

- Luka.

Drzwi od pokoju otworzyły się. Do środka weszła Elena.

- Szukałam cię Phoebe - zobaczyła Elijaha, stojącego pod ścianą przy drzwiach. -Kim jesteś?

- Jestem Elijah.

- Mąż Phoebe - dokończyła.

- Ona jako pierwsza się o tobie dowiedziała - wyjaśniłam.

Wstałam z fotela. Z niewiadomowego dla mnie powodu serce sobowtóra przyśpieszyło, a po chwili podbiegła do mnie.

- On zaatakował Damona - patrzyła w moje oczy.

- Wiem o tym, powinnaś wiedzieć też o tym że Elijah nie zachowuje się tak wobec innych bez powodu.

- Dlaczego stajesz w jego obronie, a nie swojego brata, jesteście rodziną!

Spojrzałam na bruneta próbując mu przekazać spojrzeniem żeby się nie wtrącał.

- Jestem także rodziną Elijahy, w sumie byłam z nim więcej niż z nimi.

Elena nie odpowiedziała, bo drzwi ponownie się otworzyły, a do środka wszedł Stefan.

- To ty jesteś Elijah - blondyn patrzył na pierwotnego.

- Wszyscy już o mnie wiedzą? - zapytał

- Tak. Elena wyjdź i powiedz Bonnie, że to już czas.

Z Elijahem spojrzeliśmy na siebie, a panna Gilbert wyszła, zamykając za sobą drzwi.

- Co? - zapytaliśmy równo.

- Wybacz Phoebe, muszę wyeliminować zagrożenie - zielonnoki spojrzał na mnie przepraszającym spojrzeniem.

Elijha zaśmiał się, ale mi nie było do śmiechu. Chciałam zapytać czy sobie ze żartuje, ale wtedy rzucił drewnianym kołkiem w pierwotnego. Nie zdążyłam zareagować kiedy kolejne kołki wystrzeliły w jego stronę. Dzięki mojej super prędkości już po sekundzie byłam przed nim, zasłaniając go własnym ciałem. Tym samym zakończyłam serię lecących kołków.

- Przestań!

Byłam przerażona tym co oni chcą zrobić. Słyszałam jak Elijah wyciąga z siebie kołki. Na szczęście nie są one dla niego śmiertelne.

- Phoebe nie rozumiesz - do pokoju wszedł Damon.

- Jeśli w niego strzelacie to tak jakbyście strzelali we mnie - patrzyłam to na jednego to na drugiego.

- Phoebe, przykro mi, musisz wybrać.

- Nie będę wybierała pomiędzy wami.

- Damon to nasza siostra - Stefan powstrzymał Damona przed rzuceniem we mnie kołkiem.

Elijah rzucił w obu kołkiem. Chciałam wykorzystać sytuację i szybko wyjść z pokoju, ale drzwi są zamknięte. Pociągnęłam z większą siłą na klamkę, ale nic z tego. Ktoś zaatakował mnie. Próbowałam zablokować ciosy i wyprzedzić go w jego uderzeniach żeby zdobyć przewagę. Niestety nie udało mi się to i wylądowałam na ścianie, z której spadłam na podłogę. Zobaczyłam jak Damon przebija naprawdę dużym drewnianym kołkiem serca Elijahy.

- Nie!

Szybko wstałam z podłogi. Podbiegłam do pierwotnego, który umarł. Wiem, że wróci za kilka godzin, ale oni nie. Próbowałam wyciągnąć drewno z jego ciała, ale byłam za słaba. Poczułam palenie w szyi rozchodzące się z niebywałą szybkością po całym moim ciele.

- Werbena - zorientowałam się że ktoś mi ją wstrzyknął kiedy poczułam jak metalowa igła wyszła z mojej skóry.

Przez zbyt dużą dla mnie dawkę upadłam na kolana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro