Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-5-

Na przyjęciu zjawiła się także grupa z niedalekiego ośrodka, z którą trochę się znali. Zamówili pizzę, podłączyli głośniki i rozłożyli się na salce, w której zwykle ciężko trenowali. Etan zajrzał tam, jak już wszyscy się zjawili, przyniesiono stół, przekąski i gry. Wciąż kręciło mu się w głowie, ale czuł się zdecydowanie lepiej niż rano. Szukał wzrokiem jednej osoby.

- Nie mogłeś dalej spać? - rzucił ze słabo ukrywaną pretensją Olaf, a Etan tylko uniósł nieznacznie brwi. Miesiącami grzecznie mu kiwał głową na przywitanie i usuwał mu się z drogi. Kiedy ich hierarchia stanęła na głowie?

- Przynieść colę? - wtrącił się nieśmiało Karol, czekając na odpowiedź Olafa. Kiedy nie odpowiadał, zwrócił się do Etana i uśmiechnął się z odrobiną zażenowania. - Hej. Wszystko okej?

- Sam się do takiego stanu doprowadził - rzucił Olaf, zanim Etan zdołał zrozumieć, że tamte słowa Karola kierowane były do niego. - Cokolwiek mu się przydarza, zasłużył sobie. Tak, przynieś colę.

Po tym oddalił się luźnym krokiem. Etan widział z odległości kilku metrów, jak zagaduje do siedzącego w kącie chłopaka, zajętego do tej pory patrzeniem w telefon. Rozmawiali przez chwilę i tamten się zaśmiał, a kiedy jego twarz znów się wygładziła, skierował nieświadomie oczy na wpatrzonego w niego Etana. Ten kontakt trwał zaledwie dwie sekundy, ale coś w piersi Etana się złamało. Pośpiesznie wyszedł z sali, bo znów robiło mu się jakoś słabo.

Czekał na korytarzu zastanawiając się, czy powinien wrócić do pokoju, czy wejść do salki. Nie wiedział, czemu drżał. Może to choroba spowodowana spaniem w mokrych ubraniach wreszcie go dopadła.

- Będziesz na imprezie? - usłyszał głos Karola.

Nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Chwilę się wahał, aż w końcu wzruszył ramionami.

- Przyniosłem ci szklankę - powiedział, zanim przeszedł przez próg.

Etanowi zrobiło się odrobinę cieplej, choć nie zdawał sobie sprawy, że do tej pory marzł. To na pewno przez chorobę przechodził takie dziwne stany.

Już zbierał się w sobie, żeby wejść z powrotem do środka, ale dokuśtykał do niego Krystian z nieco umęczonym wyrazem twarzy.

- Nie sądziłem, że przyjdziesz - powiedział z nieznacznym uśmiechem.

- Chciałem ci tylko coś powiedzieć - zaczął na wstrzymanym oddechu. Rozbolał go brzuch.

- Co?

- Właściwie to zapytać - poprawił się.

- O co?

- Czy pomożesz mi z choreografią na zawody?

Krystian tajemniczo milczał.

- Więc weźmiesz udział? - wykrztusił w końcu, a jego twarz się rozjaśniła.

- Podobała mi się część z twojego występu przed wakacjami. Chciałem zrobić coś podobnego - wyznał.

- Ale nie jestem zbyt dobrym choreografem. Mogę zapytać trenera, czy...

- Nie - przerwał mu z mocno bijącym sercem. - Chciałem zatańczyć coś twojego. Jeśli mogę - dodał słabo.

- Nie ma już czasu...

- Więc nie? - upewnił się przez ściśnięte gardło. Po co w ogóle pytał? Po co musiał tak mieszać?

- Nie chcę cię zawieść. - Wciąż się uśmiechał, ale sprawiał wrażenie zmartwionego.

- Ja już cię zawiodłem. Powinno być po równo.

Krystian parsknął cicho.

- Mogę cię zawieść, jeśli tak bardzo chcesz - powiedział w końcu.

- Będę zaszczycony. 

koniec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro