Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-3-

Tej nocy znacznie trudniej mu było wydostać się z pokoju bez robienia przy tym hałasu, ale robił, co mógł. Na szczęście Olaf, Adam i Karol mieli twardy sen, szczególnie po całym dniu ćwiczeń. Krystianowi udało się wydostać, a wziął ze sobą tylko jedną kulę, żeby mieć większą swobodę ruchu. Etan nie wrócił już do pokoju po kolacji, dlatego teraz za cel chłopak sobie obrał go odszukać. Z ciekawości. I przez to dziwne pragnienie, które rosło w nim w miarę, jak Etan się od niego oddalał.

Zdumiał się, kiedy nie odnalazł go w salce. Światła były zgaszone i tylko jarzeniówki z korytarza odbijały się w czystym parkiecie, gdy uchylał drzwi. Zobaczył jedynie swój cień.

Przespacerował się jeszcze po budynku, ale nie odnalazł nawet ducha. Wyszedł na balkon znajdujący się po stronie jeziora i wtedy dopiero dostrzegł niewielką postać leżącą na pomoście i skąpaną w świetle księżyca. Minęło piętnaście minut, zanim udało mu się tam dotrzeć. Przez chwilę myślał, że Etan spał, ale potem zauważył, jak nierówno oddycha i marszczy czoło.

- Cześć - przywitał się po wejściu na pomost. Etan gwałtownie usiadł.

- Powinieneś był wrócić do domu - powiedział obserwując uważnie każdy ruch Krystiana. Czekał cierpliwie, aż z kilkoma jękami bólu i ciężkim oddechem usiądzie obok.

- Nikt mnie tu nie chce - zaśmiał się bez radości.

- Nie chcę patrzeć na mój błąd.

Krystian nie wiedział, co odpowiedzieć. Analizował te słowa w głowie.

- Aż tak mnie nie cierpisz? - zapytał w końcu marszcząc brwi. Za dużo tej nocy chodził, dlatego kolano pulsowało mu bólem.

- Nie cierpię tego, że w ciebie uwierzyłem. - Pokręcił głową.

- Zawiodłem cię? - Myślał, że w takiej sytuacji będzie smutny, ale teraz po prostu nie dowierzał.

- Po prostu się myliłem. Źle wybrałem.

Krystian odwrócił się od niego i patrzył daleko, na drugi brzeg jeziora.

- Nieważne. Po prostu wygraj te zawody. Nie jestem pamiętliwy.

- Nie wygram.

- Robisz mi na złość? - Znów zwrócił się do Etana. Ten patrzył gdzieś w bok zamyślony, więc pociągnął go mocno za koszulkę. Zderzyli się czołami.

- Nie mogę tańczyć - wykrztusił, a miał z tym wyraźne problemy. Próbował unikać wzroku Krystiana, ale byli za blisko.

- Jak nie możesz? Jesteś najlepszym tancerzem w moim życiu.

- Nie mogę przez ciebie.

- To ja nie mogę przez ciebie tańczyć.

Etan wyrwał się i założył ręce na piersi.

- Nie mogę, bo cały czas o tobie myślę - powiedział, jakby zdradzał sekret spokojnej tafli jeziora odbijającej światło księżyca.

- Przestań.

- Nie mogę! - obruszył się. Krystiana trochę bawiło wywoływanie takich reakcji u kolegi, bo do tej pory widział go tylko jako cichego i tajemniczego chłopaka zajętego swoimi sprawami. - Gdybyś się na mnie wydarł, byłoby prościej. Czemu w ogóle się nie złościsz na to, że kazałem ci skoczyć? Czemu bez słowa to zrobiłeś?

- Byłem śpiący - odpowiedział powoli. Westchnął. - I chciałem być fajny. W porządku, i tak nie uważam się za wyjątkowego tancerza. Nie przejmuj się tym.

Czuł energię zbierającą się w Etanie. Zdawał się wibrować tuż obok na deskach.

- Powiedz coś nowego! - zaczął się denerwować. - Nie zatańczę, dopóki na mnie nie nakrzyczysz!

- To ty na mnie nie krzycz! - Odruchowo popchnął Etana, jednak nie miał pojęcia, że zrobił to aż tak mocno. Wraz z głośnym pluskiem woda opryskała nogę i przedramię oszołomionego Krystiana.

Etan przez długą chwilę pozostawał pod powierzchnią, tafla wody zaczynała się uspokajać, a Krystian nachylił się i oczekiwał z lekkim niepokojem. W końcu wynurzyła się przed nim głowa i ramiona, sięgające w stronę pomostu. Pomógłby mu, ale ciężko mu było się ruszyć ze względu na bolącą nogę, więc tylko siedział i hamował uśmiech. Nie planował wrzucać swojego idola do jeziora.

- Nie to miałem na myśli, ale dzięki - wycharkał, włażąc z powrotem na pomost i rozlewając wokół wodę. - Nawet nie jest taka zimna - stwierdził, plując w swoją przemoczoną koszulkę.

- To już zatańczysz? - Pytając uniósł rękę, żeby rękawem bluzy otrzeć twarz Etana. Zatrzymał się w drodze i zastanowił, co tak właściwie robi.

- A ty? -Wpatrywał się prosto w jego oczy. Tak rzadko im się to zdarzało, a teraz ledwo co widzieli w środku nocy pod gwiazdami.

Krystian nareszcie się zdecydował i materiałem zaciśniętym w dłoni otarł brew Etana, który przy tym przymknął jedno oko. Potem wysuszył jeszcze jego policzek, bok nosa i to samo zrobił z drugą stroną twarzy. Etan siedział nieruchomo i tylko co jakiś czas mrugał. Na końcu pociągnął nosem i ostrożnie odsunął od siebie rękę kolegi. Przez chwilę tak czekali nie wiadomo na co.

- Głupi jesteś? - wykrztusił w końcu Krystian. - Nigdy się mną nie interesowałeś i szczerze miałeś rację, bo nie ma czym. Ale musisz wygrać zawody, bo rozwiążą nasz klub.

- Nie zrobiliby tego.

- Skąd wiesz? Od dawna nie ma nikogo nowego. Nie będzie im się opłacać szkolić tancerzy, którzy nie mają wyników.

Etan patrzył na niego ponuro rozważając to.

- Wymyśliłeś to na poczekaniu.

- Zgadza się. Ale czy nie mam racji? - Wydawał się być z siebie dumny.

- Wrzuciłbym cię do wody - oznajmił poważnie z założonymi rękami na piersi. - Ale trochę mi cię jednak żal.

Przez chwilę panowała cisza i nagle Krystian się roześmiał. Etan nieśmiało do niego dołączył. 

- Trochę tu zimno - powiedział, gdy zrobiło się cicho.

- A ja co mam powiedzieć - odezwał się przemoczony chłopak. Nie wyglądał na zmarzniętego, poza tym, że drżała mu dolna warga, ale trzeba było się przyjrzeć, by to dostrzec.

- Wracamy?

- Wracajmy.

W pokoju czekali na nich koledzy przy zapalonym świetle. Gdy weszli, od razu chcieli zawrócić, ale ucieczka byłaby jeszcze gorsza. Krystian nie potrafił znieść ich badawczego wzroku, więc patrzył się w podłogę przez całą drogę do swojego łóżka. Czuł dłoń Etana podtrzymującą go za łokieć, gdyby przypadkiem stracił równowagę. Otaczało ich napięte milczenie.

- Co to ma być, Etan? - odezwał się w końcu Olaf. Sprawiał wrażenie wyprowadzonego z równowagi zwierzęcia.

- Co? Wpadłem do wody.

- To mnie nie obchodzi. - Mówił niskim i monotonnym głosem, a jednak dało się wyczuć, że ledwo trzyma nerwy na wodzy. - Możesz zostawić Krystiana w spokoju?

Reszta chłopców patrzyła się na przemoczonego Etana, pod którym powoli zaczynała się tworzyć niewielka kałuża. Jego chuda twarz wyglądała dość żałośnie w jasnym świetle żarówki. Daleko temu było od wizerunku tanecznego mistrza, jakim był na parkiecie.

- Mogę - odpowiedział po długiej ciszy. I dopiero kiedy wyszedł z pokoju, Krystian zdał sobie sprawę, że powinien był się odezwać. Wpatrywał się uparcie w zamknięte drzwi, jakby miało to przywołać Etana z powrotem.

- Mógłby już przestać odwalać - rzucił Olaf, wstając do wyłącznika światła. Gdy usiadł z powrotem na łóżku, dodał: - Od zawsze było z nim coś nie tak.

I te słowa były ostatnimi, które wybrzmiały w pokoju chłopców. Potem wszyscy zapadli w sen lub chociaż usilnie próbowali.

Kilka sali dalej, idąc wzdłuż ciemnego korytarza i po zacienionych schodach, a później skręcając w prawo i prześlizgując się przez szparę szerokich skrzydeł drzwi, zobaczyć można było tańczącą postać.

I raz, i dwa, i trzy, i cztery, i pięć, i sześć, i siedem, i osiem, i raz, i dwa, i trzy...

Kroki wybrzmiewały bardzo delikatnie i rytm bardziej było słychać po cichym mruczeniu „tadata-tadata-tadata...". Etan nie otwierał oczu, bo wszędzie były lustra, a nie mógł na siebie patrzeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro