-3-
Tej nocy znacznie trudniej mu było wydostać się z pokoju bez robienia przy tym hałasu, ale robił, co mógł. Na szczęście Olaf, Adam i Karol mieli twardy sen, szczególnie po całym dniu ćwiczeń. Krystianowi udało się wydostać, a wziął ze sobą tylko jedną kulę, żeby mieć większą swobodę ruchu. Etan nie wrócił już do pokoju po kolacji, dlatego teraz za cel chłopak sobie obrał go odszukać. Z ciekawości. I przez to dziwne pragnienie, które rosło w nim w miarę, jak Etan się od niego oddalał.
Zdumiał się, kiedy nie odnalazł go w salce. Światła były zgaszone i tylko jarzeniówki z korytarza odbijały się w czystym parkiecie, gdy uchylał drzwi. Zobaczył jedynie swój cień.
Przespacerował się jeszcze po budynku, ale nie odnalazł nawet ducha. Wyszedł na balkon znajdujący się po stronie jeziora i wtedy dopiero dostrzegł niewielką postać leżącą na pomoście i skąpaną w świetle księżyca. Minęło piętnaście minut, zanim udało mu się tam dotrzeć. Przez chwilę myślał, że Etan spał, ale potem zauważył, jak nierówno oddycha i marszczy czoło.
- Cześć - przywitał się po wejściu na pomost. Etan gwałtownie usiadł.
- Powinieneś był wrócić do domu - powiedział obserwując uważnie każdy ruch Krystiana. Czekał cierpliwie, aż z kilkoma jękami bólu i ciężkim oddechem usiądzie obok.
- Nikt mnie tu nie chce - zaśmiał się bez radości.
- Nie chcę patrzeć na mój błąd.
Krystian nie wiedział, co odpowiedzieć. Analizował te słowa w głowie.
- Aż tak mnie nie cierpisz? - zapytał w końcu marszcząc brwi. Za dużo tej nocy chodził, dlatego kolano pulsowało mu bólem.
- Nie cierpię tego, że w ciebie uwierzyłem. - Pokręcił głową.
- Zawiodłem cię? - Myślał, że w takiej sytuacji będzie smutny, ale teraz po prostu nie dowierzał.
- Po prostu się myliłem. Źle wybrałem.
Krystian odwrócił się od niego i patrzył daleko, na drugi brzeg jeziora.
- Nieważne. Po prostu wygraj te zawody. Nie jestem pamiętliwy.
- Nie wygram.
- Robisz mi na złość? - Znów zwrócił się do Etana. Ten patrzył gdzieś w bok zamyślony, więc pociągnął go mocno za koszulkę. Zderzyli się czołami.
- Nie mogę tańczyć - wykrztusił, a miał z tym wyraźne problemy. Próbował unikać wzroku Krystiana, ale byli za blisko.
- Jak nie możesz? Jesteś najlepszym tancerzem w moim życiu.
- Nie mogę przez ciebie.
- To ja nie mogę przez ciebie tańczyć.
Etan wyrwał się i założył ręce na piersi.
- Nie mogę, bo cały czas o tobie myślę - powiedział, jakby zdradzał sekret spokojnej tafli jeziora odbijającej światło księżyca.
- Przestań.
- Nie mogę! - obruszył się. Krystiana trochę bawiło wywoływanie takich reakcji u kolegi, bo do tej pory widział go tylko jako cichego i tajemniczego chłopaka zajętego swoimi sprawami. - Gdybyś się na mnie wydarł, byłoby prościej. Czemu w ogóle się nie złościsz na to, że kazałem ci skoczyć? Czemu bez słowa to zrobiłeś?
- Byłem śpiący - odpowiedział powoli. Westchnął. - I chciałem być fajny. W porządku, i tak nie uważam się za wyjątkowego tancerza. Nie przejmuj się tym.
Czuł energię zbierającą się w Etanie. Zdawał się wibrować tuż obok na deskach.
- Powiedz coś nowego! - zaczął się denerwować. - Nie zatańczę, dopóki na mnie nie nakrzyczysz!
- To ty na mnie nie krzycz! - Odruchowo popchnął Etana, jednak nie miał pojęcia, że zrobił to aż tak mocno. Wraz z głośnym pluskiem woda opryskała nogę i przedramię oszołomionego Krystiana.
Etan przez długą chwilę pozostawał pod powierzchnią, tafla wody zaczynała się uspokajać, a Krystian nachylił się i oczekiwał z lekkim niepokojem. W końcu wynurzyła się przed nim głowa i ramiona, sięgające w stronę pomostu. Pomógłby mu, ale ciężko mu było się ruszyć ze względu na bolącą nogę, więc tylko siedział i hamował uśmiech. Nie planował wrzucać swojego idola do jeziora.
- Nie to miałem na myśli, ale dzięki - wycharkał, włażąc z powrotem na pomost i rozlewając wokół wodę. - Nawet nie jest taka zimna - stwierdził, plując w swoją przemoczoną koszulkę.
- To już zatańczysz? - Pytając uniósł rękę, żeby rękawem bluzy otrzeć twarz Etana. Zatrzymał się w drodze i zastanowił, co tak właściwie robi.
- A ty? -Wpatrywał się prosto w jego oczy. Tak rzadko im się to zdarzało, a teraz ledwo co widzieli w środku nocy pod gwiazdami.
Krystian nareszcie się zdecydował i materiałem zaciśniętym w dłoni otarł brew Etana, który przy tym przymknął jedno oko. Potem wysuszył jeszcze jego policzek, bok nosa i to samo zrobił z drugą stroną twarzy. Etan siedział nieruchomo i tylko co jakiś czas mrugał. Na końcu pociągnął nosem i ostrożnie odsunął od siebie rękę kolegi. Przez chwilę tak czekali nie wiadomo na co.
- Głupi jesteś? - wykrztusił w końcu Krystian. - Nigdy się mną nie interesowałeś i szczerze miałeś rację, bo nie ma czym. Ale musisz wygrać zawody, bo rozwiążą nasz klub.
- Nie zrobiliby tego.
- Skąd wiesz? Od dawna nie ma nikogo nowego. Nie będzie im się opłacać szkolić tancerzy, którzy nie mają wyników.
Etan patrzył na niego ponuro rozważając to.
- Wymyśliłeś to na poczekaniu.
- Zgadza się. Ale czy nie mam racji? - Wydawał się być z siebie dumny.
- Wrzuciłbym cię do wody - oznajmił poważnie z założonymi rękami na piersi. - Ale trochę mi cię jednak żal.
Przez chwilę panowała cisza i nagle Krystian się roześmiał. Etan nieśmiało do niego dołączył.
- Trochę tu zimno - powiedział, gdy zrobiło się cicho.
- A ja co mam powiedzieć - odezwał się przemoczony chłopak. Nie wyglądał na zmarzniętego, poza tym, że drżała mu dolna warga, ale trzeba było się przyjrzeć, by to dostrzec.
- Wracamy?
- Wracajmy.
W pokoju czekali na nich koledzy przy zapalonym świetle. Gdy weszli, od razu chcieli zawrócić, ale ucieczka byłaby jeszcze gorsza. Krystian nie potrafił znieść ich badawczego wzroku, więc patrzył się w podłogę przez całą drogę do swojego łóżka. Czuł dłoń Etana podtrzymującą go za łokieć, gdyby przypadkiem stracił równowagę. Otaczało ich napięte milczenie.
- Co to ma być, Etan? - odezwał się w końcu Olaf. Sprawiał wrażenie wyprowadzonego z równowagi zwierzęcia.
- Co? Wpadłem do wody.
- To mnie nie obchodzi. - Mówił niskim i monotonnym głosem, a jednak dało się wyczuć, że ledwo trzyma nerwy na wodzy. - Możesz zostawić Krystiana w spokoju?
Reszta chłopców patrzyła się na przemoczonego Etana, pod którym powoli zaczynała się tworzyć niewielka kałuża. Jego chuda twarz wyglądała dość żałośnie w jasnym świetle żarówki. Daleko temu było od wizerunku tanecznego mistrza, jakim był na parkiecie.
- Mogę - odpowiedział po długiej ciszy. I dopiero kiedy wyszedł z pokoju, Krystian zdał sobie sprawę, że powinien był się odezwać. Wpatrywał się uparcie w zamknięte drzwi, jakby miało to przywołać Etana z powrotem.
- Mógłby już przestać odwalać - rzucił Olaf, wstając do wyłącznika światła. Gdy usiadł z powrotem na łóżku, dodał: - Od zawsze było z nim coś nie tak.
I te słowa były ostatnimi, które wybrzmiały w pokoju chłopców. Potem wszyscy zapadli w sen lub chociaż usilnie próbowali.
Kilka sali dalej, idąc wzdłuż ciemnego korytarza i po zacienionych schodach, a później skręcając w prawo i prześlizgując się przez szparę szerokich skrzydeł drzwi, zobaczyć można było tańczącą postać.
I raz, i dwa, i trzy, i cztery, i pięć, i sześć, i siedem, i osiem, i raz, i dwa, i trzy...
Kroki wybrzmiewały bardzo delikatnie i rytm bardziej było słychać po cichym mruczeniu „tadata-tadata-tadata...". Etan nie otwierał oczu, bo wszędzie były lustra, a nie mógł na siebie patrzeć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro