-2-
Od samego rana ćwiczyli bez wytchnienia. Mieli przygotować jeden grupowy taniec na zawody, ale nie mogli się zgrać. Ich występy z poprzednich lat kwalifikowały się do kategorii „w porządku", a to i tak tylko dlatego, że wszyscy starali się dostosować do Etana, który najbardziej wśród nich błyszczał. Póki aż tak im nie zależało, godzili się na bycie jego tłem, ale wraz z upływem czasu zdali sobie sprawę, że sprzedali się za spokój i dobro ogółu. No i teraz musieli się wyróżnić, bo wszyscy poza Krystianem wiązali swoją przyszłość z tańcem.
Z kolei właśnie Krystian tego ranka próbował nadążyć za ich pomysłami i sprzeczkami, ale był tak zmęczony po nieprzespanej nocy, że słowa plątały mu się w głowie i mógł tylko wodzić spuchniętymi oczami po kolegach.
- A ty Krystian?
Nagle wszystkie oczy zwróciły się na niego. I te rozwścieczone należące do Olafa, i te nieco zdezorientowane Adama, i te czarne Etana. Karol też się patrzył, ale już mniej ostentacyjnie. Zerkał znad ramienia Olafa, bo nie przywykł do zabierania głosu w jakiejkolwiek sprawie.
- Co? - Wodził po nich oczami jak głupek. Nic nie pamiętał z kłótni, jaka w tym pomieszczeniu powstała. Rejestrował słowa, ale nie układał ich w zdania. Tylko fruwające po umyśle, nic nieznaczące dźwięki.
- Etan zawsze był w centrum i robił skoki albo wyniesienia. Nie sądzisz, że pora to zmienić? Każdy powinien mieć szansę na trudną część.
- Trener to ustalał - odezwał się Etan. Krystian nie był jeszcze przyzwyczajony do jego głosu. - Nie wylądujesz.
- Ja nie wyląduję!? - uniósł się i dorwałby Etana, gdyby Karol nie pociągnął go za ramię.
- To zależy, ale to naprawdę trudna część... - podjął wciąż nieco zmieszany Krystian. Etan słuchał go uważnie i przez to się speszył. - Słabo by było się kontuzjować dwa tygodnie przed zawodami.
- Ale kto powiedział, że nie umiem skakać?! - wykłócał się Olaf, a Karol cały czas go trzymał. Za to Etan stał jak pomnik.
- Jeśli ktoś ma to zrobić, to Krystian.
Chłopak wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia. Nigdy jeszcze nie padło ono z ust Etana, a co dopiero w takim kontekście.
- Ja?
- On?
- Nie dam rady!
- Nie wiem, czy da radę, ale jeśli komuś miałoby się udać, to jemu - powtórzył Etan do Olafa, który był już tak czerwony, że można pomyśleć, że zaraz wybuchnie.
- To niech skoczy i jak mu się nie uda, ja biorę tę część!
Krystian był absolutnie pewien, że Etan nigdy by się o coś takiego nie założył.
- Niech będzie - zgodził się.
I w ten sposób Krystian znalazł się półtora metra nad ziemią trzymany przez swoich kolegów. Zaraz miał być rzucony w powietrze i sam nie wiedział, czy umiał to wylądować, ale Etan bardzo w to wierzył. A skoro on tak mówił, to musiało mu się udać. Nie wybaczyłby sobie, gdyby go zawiódł.
Następne, co pamiętał to rwący ból w kolanie, zawroty głowy i bliskie spotkanie z parkietem. Ktoś wynosił go na rękach, a on płakał, bo miał wrażenie zostawił swoją nogę w salce, mimo że wciąż piekielnie bolało.
Jechał w ciasnym aucie i wciąż kręciło mu się w głowie, ale już zorientował się, że opiera się na ramieniu Olafa. Na co dzień nie byli najlepszymi przyjaciółmi, ale gdy przyszło co do czego, można było na niego liczyć. W szpitalu było duszno i wszyscy krzyczeli. Najbardziej krzyczał ich trener, który dotarł po pół godzinie, a wraz z nim Olaf, obaj wściekli na osobę, której nawet z nimi nie było. Pytali się co jakiś czas Krystiana, czemu się zgadzał na coś tak niebezpiecznego i czy Etan go zmusił, ale chłopak tylko milczał i hamował łzy. Nie rozumiał, co się wokół niego działo, ale bardzo bolało. I w kolanie, i w sercu. Patrzył się w miejsce, gdzie białe kafelki podłogi łączyły się z żółtą ścianą.
Po paru męczących godzinach dowiedział się, że zwichnął kolano i trzy miesiące nie powinien tańczyć. Trener powiedział, że wrócą do ośrodka, tam Krystian zabierze swoje rzeczy, a potem osobiście chłopaka odwiezie do domu. Martwił się bardzo, szczególnie, że zaistniała sytuacja wynikła z jego nieobecności.
- Mogę zostać do końca obozu? - zapytał Krystian przez ściśnięte gardło, gdy trener pomagał mu pakować rzeczy do walizki. Mężczyzna spojrzał na niego powoli.
- Nie będzie ci żal? I tak nie możesz tańczyć. W domu lepiej odpoczniesz.
- Ale... - Spojrzał na puste łóżka kolegów. Trener kazał im biegać wokół budynku, dopóki nie wróci. Pewnie siedzieli na pomoście nad jeziorem i obserwowali kaczki.
- Nic tu po tobie, Krystian. Musisz dojść do siebie. To nie są jedyne zawody na świecie - dodał, ale wcale to chłopaka nie przekonywało. Bo teraz nie te zawody bolały go najbardziej.
- Ale chciałbym zostać z kolegami - poprosił i trener w końcu się zlitował. Pogładził Krystiana po głowie i pokiwał głową.
- Dobrze. Jak bardzo chcesz, zostań. Ale uważaj na to, co Etan mówi - nagle zabrzmiał złowrogo. - Już ja sobie z nim porozmawiam. Nawet nie pojechał z tobą do szpitala. Lanie dostanie gówniarz.
Zostawił Krystiana samego w pokoju i radził mu odpoczywać. Ale Krystian wiedział, że nie będzie spał spokojnie.
Dopiero wieczorem spotkał się z nimi wszystkimi przy posiłku. Olaf gotował cały garnek makaronu i gdy tylko zobaczył Krystiana wchodzącego do pomieszczenia o kulach i z pewnym trudem, od razu rzucił się w jego stronę.
- Co ty tu jeszcze robisz? - wykrzyknął zdziwiony i wyciągał ręce, jakby chciał pomóc, ale nie wiedział jak. Adam i Karol też już podnieśli się z krzeseł. Krystian za to potrząsnął głową na znak, żeby nie robiono wokół niego zamieszania.
- Chciałem pooglądać sobie wasze występy.
- Nie ma co oglądać - mruknął Olaf, rzucając Etanowi siedzącemu pod oknem ostre spojrzenie. Ten dalej spokojnie jadł płatki.
- Hm? Ale możecie zrobić grupowy... Pozmieniać trochę choreografię...
- Nie ma mowy - odezwał się Karol. - Trener powiedział, że mamy się skupić na indywidualnych.
- Trener tak powiedział?! - zdziwił się. Poruszył się gwałtownie, jakby chciał wybiec, ale musiał zapomnieć, że ma kontuzję i bolesne wygięcie nogi doprowadziło do krótkiego krzyku. Olaf już go trzymał, a kule spadły z hukiem na podłogę strącając po drodze kubek z herbatą stojący na krawędzi blatu.
- Etan, wynoś się! - wydarł się Olaf, aż Krystian się wzdrygnął.
- Ale on nawet... - zaczął Karol, jednak Olaf był bezwzględny.
- Wynocha. Nie chcemy z tobą jeść, ani przebywać w jednym pomieszczeniu. Wolałbym, żebyś spał na dworze.
Etan wstał, wylał resztę mleka do zlewu i wyszedł w ciszy, unikając spojrzenia Krystiana. Stąpał zupełnie bezgłośnie, jak duch. I jak duch zniknął, jakby wcale go tu nie było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro