Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-2-

Od samego rana ćwiczyli bez wytchnienia. Mieli przygotować jeden grupowy taniec na zawody, ale nie mogli się zgrać. Ich występy z poprzednich lat kwalifikowały się do kategorii „w porządku", a to i tak tylko dlatego, że wszyscy starali się dostosować do Etana, który najbardziej wśród nich błyszczał. Póki aż tak im nie zależało, godzili się na bycie jego tłem, ale wraz z upływem czasu zdali sobie sprawę, że sprzedali się za spokój i dobro ogółu. No i teraz musieli się wyróżnić, bo wszyscy poza Krystianem wiązali swoją przyszłość z tańcem.

Z kolei właśnie Krystian tego ranka próbował nadążyć za ich pomysłami i sprzeczkami, ale był tak zmęczony po nieprzespanej nocy, że słowa plątały mu się w głowie i mógł tylko wodzić spuchniętymi oczami po kolegach.

- A ty Krystian?

Nagle wszystkie oczy zwróciły się na niego. I te rozwścieczone należące do Olafa, i te nieco zdezorientowane Adama, i te czarne Etana. Karol też się patrzył, ale już mniej ostentacyjnie. Zerkał znad ramienia Olafa, bo nie przywykł do zabierania głosu w jakiejkolwiek sprawie.

- Co? - Wodził po nich oczami jak głupek. Nic nie pamiętał z kłótni, jaka w tym pomieszczeniu powstała. Rejestrował słowa, ale nie układał ich w zdania. Tylko fruwające po umyśle, nic nieznaczące dźwięki.

- Etan zawsze był w centrum i robił skoki albo wyniesienia. Nie sądzisz, że pora to zmienić? Każdy powinien mieć szansę na trudną część.

- Trener to ustalał - odezwał się Etan. Krystian nie był jeszcze przyzwyczajony do jego głosu. - Nie wylądujesz.

- Ja nie wyląduję!? - uniósł się i dorwałby Etana, gdyby Karol nie pociągnął go za ramię.

- To zależy, ale to naprawdę trudna część... - podjął wciąż nieco zmieszany Krystian. Etan słuchał go uważnie i przez to się speszył. - Słabo by było się kontuzjować dwa tygodnie przed zawodami.

- Ale kto powiedział, że nie umiem skakać?! - wykłócał się Olaf, a Karol cały czas go trzymał. Za to Etan stał jak pomnik.

- Jeśli ktoś ma to zrobić, to Krystian.

Chłopak wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia. Nigdy jeszcze nie padło ono z ust Etana, a co dopiero w takim kontekście.

- Ja?

- On?

- Nie dam rady!

- Nie wiem, czy da radę, ale jeśli komuś miałoby się udać, to jemu - powtórzył Etan do Olafa, który był już tak czerwony, że można pomyśleć, że zaraz wybuchnie.

- To niech skoczy i jak mu się nie uda, ja biorę tę część!

Krystian był absolutnie pewien, że Etan nigdy by się o coś takiego nie założył.

- Niech będzie - zgodził się.

I w ten sposób Krystian znalazł się półtora metra nad ziemią trzymany przez swoich kolegów. Zaraz miał być rzucony w powietrze i sam nie wiedział, czy umiał to wylądować, ale Etan bardzo w to wierzył. A skoro on tak mówił, to musiało mu się udać. Nie wybaczyłby sobie, gdyby go zawiódł.

Następne, co pamiętał to rwący ból w kolanie, zawroty głowy i bliskie spotkanie z parkietem. Ktoś wynosił go na rękach, a on płakał, bo miał wrażenie zostawił swoją nogę w salce, mimo że wciąż piekielnie bolało.

Jechał w ciasnym aucie i wciąż kręciło mu się w głowie, ale już zorientował się, że opiera się na ramieniu Olafa. Na co dzień nie byli najlepszymi przyjaciółmi, ale gdy przyszło co do czego, można było na niego liczyć. W szpitalu było duszno i wszyscy krzyczeli. Najbardziej krzyczał ich trener, który dotarł po pół godzinie, a wraz z nim Olaf, obaj wściekli na osobę, której nawet z nimi nie było. Pytali się co jakiś czas Krystiana, czemu się zgadzał na coś tak niebezpiecznego i czy Etan go zmusił, ale chłopak tylko milczał i hamował łzy. Nie rozumiał, co się wokół niego działo, ale bardzo bolało. I w kolanie, i w sercu. Patrzył się w miejsce, gdzie białe kafelki podłogi łączyły się z żółtą ścianą.

Po paru męczących godzinach dowiedział się, że zwichnął kolano i trzy miesiące nie powinien tańczyć. Trener powiedział, że wrócą do ośrodka, tam Krystian zabierze swoje rzeczy, a potem osobiście chłopaka odwiezie do domu. Martwił się bardzo, szczególnie, że zaistniała sytuacja wynikła z jego nieobecności.

- Mogę zostać do końca obozu? - zapytał Krystian przez ściśnięte gardło, gdy trener pomagał mu pakować rzeczy do walizki. Mężczyzna spojrzał na niego powoli.

- Nie będzie ci żal? I tak nie możesz tańczyć. W domu lepiej odpoczniesz.

- Ale... - Spojrzał na puste łóżka kolegów. Trener kazał im biegać wokół budynku, dopóki nie wróci. Pewnie siedzieli na pomoście nad jeziorem i obserwowali kaczki.

- Nic tu po tobie, Krystian. Musisz dojść do siebie. To nie są jedyne zawody na świecie - dodał, ale wcale to chłopaka nie przekonywało. Bo teraz nie te zawody bolały go najbardziej.

- Ale chciałbym zostać z kolegami - poprosił i trener w końcu się zlitował. Pogładził Krystiana po głowie i pokiwał głową.

- Dobrze. Jak bardzo chcesz, zostań. Ale uważaj na to, co Etan mówi - nagle zabrzmiał złowrogo. - Już ja sobie z nim porozmawiam. Nawet nie pojechał z tobą do szpitala. Lanie dostanie gówniarz.

Zostawił Krystiana samego w pokoju i radził mu odpoczywać. Ale Krystian wiedział, że nie będzie spał spokojnie.

Dopiero wieczorem spotkał się z nimi wszystkimi przy posiłku. Olaf gotował cały garnek makaronu i gdy tylko zobaczył Krystiana wchodzącego do pomieszczenia o kulach i z pewnym trudem, od razu rzucił się w jego stronę.

- Co ty tu jeszcze robisz? - wykrzyknął zdziwiony i wyciągał ręce, jakby chciał pomóc, ale nie wiedział jak. Adam i Karol też już podnieśli się z krzeseł. Krystian za to potrząsnął głową na znak, żeby nie robiono wokół niego zamieszania.

- Chciałem pooglądać sobie wasze występy.

- Nie ma co oglądać - mruknął Olaf, rzucając Etanowi siedzącemu pod oknem ostre spojrzenie. Ten dalej spokojnie jadł płatki.

- Hm? Ale możecie zrobić grupowy... Pozmieniać trochę choreografię...

- Nie ma mowy - odezwał się Karol. - Trener powiedział, że mamy się skupić na indywidualnych.

- Trener tak powiedział?! - zdziwił się. Poruszył się gwałtownie, jakby chciał wybiec, ale musiał zapomnieć, że ma kontuzję i bolesne wygięcie nogi doprowadziło do krótkiego krzyku. Olaf już go trzymał, a kule spadły z hukiem na podłogę strącając po drodze kubek z herbatą stojący na krawędzi blatu.

- Etan, wynoś się! - wydarł się Olaf, aż Krystian się wzdrygnął.

- Ale on nawet... - zaczął Karol, jednak Olaf był bezwzględny.

- Wynocha. Nie chcemy z tobą jeść, ani przebywać w jednym pomieszczeniu. Wolałbym, żebyś spał na dworze.

Etan wstał, wylał resztę mleka do zlewu i wyszedł w ciszy, unikając spojrzenia Krystiana. Stąpał zupełnie bezgłośnie, jak duch. I jak duch zniknął, jakby wcale go tu nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro