38.
Gdy Taehyung uchylił powieki, nie znajdował się już w głośnej sali pośród bawiących się demonów. Do jego uszu nie docierały żadne, nawet najmniejsze odgłosy, a zaspane oczy zaatakowane zostały przez panującą w pomieszczeniu ciemność.
Nieco niepewnie uniósł się, zrzucając tym samym z siebie okrycie, którym musiał być płaszcz Jungkooka. Jego przyzwyczajające się do braku światła źrenice wodziły po zdecydowanie ogromnym pomieszczeniu, dopiero po chwili wyłapując jego poszczególne elementy.
Nie miał pojęcia gdzie się znajduje, niemniej musiał być to albo pokój wynajęty przez Jungkooka w gospodzie, albo jakaś należąca do niego posiadłość. W każdym razie nie wyglądało to na spelunę, bo łóżko, na którym spał, było wygodne i pachnące świeżością, a zarysy wiszących obrazów zdawały się być ciężkie i co za tym idzie drogie.
Niemrawo przeciągnął się, kręcąc przy tym głową na boki, by rozruszać zastałe mięśnie. Nie miał pojęcia ile spał, jednak nadal czuł się rozkojarzony i chwiejny. Wypite wino nie do końca ulotniło się z jego organizmu, szumiąc mu w głowie, jednak zdecydowanie było mu lepiej. Przynajmniej miał względną kontrolę nad kończynami i emocjami.
Dopiero po dłuższej chwili jego wzrok napotkał na maleńką, ledwie zauważalną strużkę światła, która prześwitywała przez szparę w drzwiach. Nie zastanawiając się zbyt długo wstał i ruszył w ich stronę.
- Och, obudziłeś się.
Gdy tylko Tae przekroczył próg, jego oczom ukazała się przestronna, oświetlona świecami sala, na środku której Jungkook wylegiwał się w dużej, rzeźbionej wannie.
Jego wielkie ramiona opierały się o jej brzegi, a głowa pozostawała odchylona, prezentując jego szyję i imponujące jabłko Adama. Wyglądał na zrelaksowanego i spokojnego, jakby wraz z kąpielą zmył z siebie wszelkie problemy czy zmartwienia.
Jasnowłosy ruszył w jego stronę, po czym przystanął tuż przy małych schodkach, mających ułatwić dostanie się do wnętrza mebla.
- Sam nie wiem kiedy zasnąłem, ale chyba na długo utraciłem jakąkolwiek świadomość.
- Ten dzień był ponad twoje siły, widocznie potrzebowałeś odpoczynku.
- Hm... Kąpieli też potrzebuję. Czuję się przesiąknięty wszystkim, co najgorsze.
Jeon wyprostował się odrobinę, wbijając swoje tęczówki w Taehyunga, który zaczął przyglądać się swoim zniszczonym skarpetkom, podeptanym nogawkom oraz jasnej koszulce, na której znajdowały się zbłąkane kropelki krwi. Był pewien, że na jego twarzy i szyi również znajdowały się resztki ręki demonicznego intruza. Musiał wyglądać jak przybłęda.
- Poproszę służki, by przygotowały ci świeżą wodę z olejkami - mruknął czarnowłosy, po czym zgarnął swoje przydługie kosmyki, zaczesując je palcami do tyłu. Jego postawa wskazywała na chęć wstania, jednak Taehyung pokiwał przecząco głową, po czym złapał za rąbek swojej koszuli, zrzucając ją z siebie. Chwilę później to samo uczynił z każdym skrawkiem materiału, który okrywał jego ciało.
Sam nie wiedział, jaki był tego powód, jednak postanowił nie wgłębiać się w swoje odczucia i ukryte myśli. Pozwolił sobie na działanie pod wpływem impulsu, więc nim Jeon zdążył cokolwiek powiedzieć i zrobić, przekroczył wysoką ramę wanny i, opierając obie dłonie na ramionach demona, usiadł okrakiem na jego umięśnionych udach, przysuwając się zdecydowanie za blisko mokrego, pachnącego ciała.
- Nie chcę czekać - szepnął, pocierając nosem o wyraźnie zarysowaną linię szczęki starszego.
Ten przez chwilę wpatrywał się w niego nieco nierozumnie i Tae był pewien, że próbował rozszyfrować jego zachowanie. Nie miał jednak żadnej ku temu możliwości, bo mag sam nie rozumiał niczego, co tutaj się działo.
- Czy coś się stało, Taehyung? Spodziewałem się, że prędzej mnie podrapiesz i stąd wygonisz przy akompaniamencie krzyków, że moczę dupsko za długo i tobie też się należy odpoczynek.
Dłoń Jungkooka powędrowała do pleców Tae, po czym zaczęła powoli po nich wodzić, ochlapując je przyjemnie ciepłą wodą.
Młodszy westchnął cicho, tylko mocniej wtulając twarz w gorącą szyję swojego męża. Jego policzki mimowolnie zarumieniły się na te słowa. Tak przynajmniej sobie wmawiał, bo łatwiej było udawać, że to kwestia nabijania się z jego rozwydrzonego charakteru, aniżeli myjących go palców Jungkooka, które teraz wodziły po jego wrażliwej na dotyk talii.
- Nic się nie dzieje, po prostu nie miałem ochoty czekać. Już ci to mówiłem. Poza tym... - Dłonie Tae przesunęły się na klatkę piersiową mężczyzny. Delikatnie się przy tym od niego odsunął, jednak tylko na tyle, by mieć twarz czarnowłosego tuż przy swojej. - Nie chcę mieć dziś do czynienia z innymi osobami. Czuję się atakowany ich spojrzeniami, głosami. Mam wrażenie, że nawet ich myśli rażą mnie jak piorunem. Potrzebuję chwili wytchnienia.
- Dlatego wskoczyłeś do paszczy smoka, tak? - Jeon uniósł brew, po czym ujął podbródek Tae swoimi długimi palcami. - Tutaj wcale nie będzie lepiej. Moje spojrzenie jest jeszcze bardziej intensywne i napastliwe, niż wszystkich tych osób razem wziętych. Myśli również stają się przytłaczające, gdy siedzisz na mnie całkowicie nagi. Naprawdę czujesz się tutaj bezpiecznie?
Kciuk demona odrobinę leniwie zahaczył o dolną wargę Tae. Jego głos był spokojny, wyważony. Nie było w nim słychać zwyczajowej pogardy i tej wyższości, jakby odnosić miał się do jakiegoś robaka.
Jungkook tego dnia również nie był sobą, więc złotowłosy nie chciał w żaden sposób tłumić tego, na co miał ochotę.
- Nienawidzę, gdy udajesz przed innymi perfekcyjnego męża. Przez chwilę puszysz się jak paw, by potem na nowo traktować mnie jak zero i ignorować moje uczucia. - Jedna z dłoni Tae znalazła się we włosach demona, delikatnie za nie ciągnąc. - Dzisiaj jednak trwało to ciągle - sapnął, przysuwając swoje usta do tych Jeona. - Byłeś obok w czasie każdego kłopotu, który mnie nawiedził. Nosiłeś mnie na rękach, chociaż wiem, że w innej sytuacji prędzej wyciągnąłbyś mnie z kopalni za włosy, bądź przetargał twarzą po błocie, by wszystko wylatywało mi nawet nosem. Znam cię i wiem, czego mogę się spodziewać. A dziś dbałeś o mnie tak, że byłem zdumiony. Nawet jeśli to wszystko z powodu pychy i pod publikę, bo kochasz, gdy ktoś ci mnie zazdrości.
- Do czego dążysz, hm?
- Chcę udawać, że jesteśmy szczęśliwi. Że o mnie dbasz, a ja z utęsknieniem oczekuję twojego dotyku. Zanim pójdziemy spać... - Jego usta delikatnie musnęły te demona, a biodra odrobinę uniosły się, by następnie opaść na starszego w najwrażliwszych rejonach. - Po prostu zapomnijmy, że się nie lubimy. Zróbmy wszystko inaczej, a rano wyrzućmy to z głowy. Niech ten wyjazd pozostanie naszą tajemnicą.
Taehyung nie czekał na odpowiedź męża. Nie potrzebował jej. Pragnął uczynić wszystko to, co gnieździło się w najdalszych rejonach jego myśli i uczuć.
Energicznie zacisnął dłoń na włosach Jeona i przyciągnął go do słodkiego, ale stanowczego pocałunku. Jego wargi rozchyliły się niemal natychmiast, a język naparł na usta starszego, zmuszając je do rozwarcia.
Potrzebował tego. Pragnął chociaż tej nocy czuć się uwielbianym i pieszczonym nie w sposób brutalny i dziki, a z namiętnością i uczuciami. Nie obchodziło go, że to tylko gra. To nie miało znaczenia. Liczyły się tylko wielkie łapska Jeona na jego biodrach i wielki, twardniejący członek, wdzierający się między drobne uda blondyna.
Wąskie wargi demona w ułamku sekundy przejęły inicjatywę, pieszcząc te należące do maga z taką zapalczywością, jakby miał je zamiar pożreć. Napierały na nie, nie dając mu nawet chwili na złapanie oddechu, ale Tae to nie przeszkadzało. Chłonął to całym sobą. Oddawał to z całą swoją namiętnością, jakby to wcale nie był znienawidzony człowiek.
Pocierali swoimi językami, badając się wzajemnie, a ich dłonie nie pozostawały dłużne, ściskając każdy skrawek ciała drugiego.
Gorąco napływało zewsząd. Taehyung miał wrażenie, że jest w stanie eksplodować od samego ocierania się o większego mężczyznę. Nie chciał jednak tak skończyć. Potrzebował więcej. Potrzebował wszystkiego.
Oparł kolana o dno wanny, następnie uniósł biodra na tyle wysoko, by móc namierzyć tę część ciała starszego, która w tej chwili zajmowała cały jego umysł. Dłonią ujął twardego penisa demona, po czym bez żadnego przygotowania po prostu opadł na niego całym swoim ciężarem.
- Na bogów! - wydusił z siebie, a jego palce od razu odnalazły napięte ramiona starszego. Zacisnął je na nich, jakby miało mu to pomóc z opanowaniem coraz szybszego oddechu i rozdzierającego uczucia tam na dole.
Jeon westchnął cicho, a jego dłonie wygodnie usadowiły się na pośladkach młodszego, gotowe wspomóc je w dalszych działaniach. Nie zrobił jednak nic ponad to. Nie popędzał dyszącego blondyna, którego oddech drażnił twarz demona w sposób tak zmysłowy, że tylko ostatkiem silnej woli powstrzymał się od wzięcia go ostro i brutalnie.
Napuchnięte wargi Tae dopiero po chwili zacisnęły się na sekundę, by następnie na nowo przyssać się do tych demona w pełnym pragnienia pocałunku. W tym samym czasie powoli uniósł się, wysuwając penisa ze swojego wnętrza, by osunąć się na niego tak mocno, że niemal krzyknął z powodu tej wariacji.
Czarnowłosy sapnął, nie mogąc oderwać wzroku od tego nieziemskiego widoku.
Taehyung może i nie należał do całkowicie biernych osób, jednak nigdy nie przemógł się na tyle, by samemu przejąć inicjatywę. Nie w ten sposób.
Jego drobne ciało unosiło się i opadało, wręcz pożerając jego kutasa, jakby od tego zależało jego życie. Całe wnętrze napierało z każdej strony na członka, atakując go intensywnością i pragnieniem.
A Jungkook sam nie wiedział, czy bardziej podniecał go jego ciasny tyłek, czy sam widok twarzy kochanka, jego stłumione pocałunkami jęki i oczy wwiercające się w te jego.
Taehyung wyglądał jak opętany, ale w najpiękniejszy możliwy sposób.
Ostre paznokcie wbijały się w pełne blizn ramiona demona, znacząc je krwistymi bruzdami. Z każdym zanurzeniem atakowały mocniej, ale Jeona tylko mocniej to nakręcało. Uwielbiał to. Nie znał tego, ale już wiedział, że nie odpuści Taehyungowi kolejnych takich nocy.
Nie pozwoli mu zapomnieć, jak pięknie skakał na nim, wijąc się i piszcząc. Całując go, a jednocześnie gryząc jak zaatakowane zwierzątko.
Młodszy był nie do opisania słowami.
- Chcę cię mocniej, Jung...ach! - Głośny jęk Tae zaatakował ucho Jeona, który w efekcie wbił mocno palce w pośladki mniejszego, unoszą go swoimi wielkimi łapskami. Ciało maga było gorące, trzęsło się, a jednak dalej pragnęło więcej, a demon nie potrafił już nad sobą panować. Trzymał go mocno, jednocześnie poruszając wręcz brutalnie biodrami, jakby chciał go przebić na wylot.
A Taehyungowi to się podobało. Chciał więcej. Chciał głębiej. Chciał mocniej.
Po prostu chciał Jeona i wszystko to, co mógł mu w tej chwili zaoferować.
Pragnął czuć, jak ten nabija się na jego wrażliwy punkt. Pragnął by ten gryzł jego szyję, ramiona i obojczyki zostawiając czerwone ślady.
Pragnął, by ten znaczył go w każdy możliwy sposób, by pieprzył go tak, jak nigdy wcześniej.
Żeby kontrolował go, jednocześnie dając Tae pozorne uczucie władzy.
Tae chciał być przez niego zagarnięty. Chciał wszystko czuć. I nic więcej nie miało dla niego znaczenia.
- Kook... Boże, tak!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro