36.
Celem ich podróży było miasto ukryte pomiędzy wysokimi szczytami, do którego dostali się stromymi, momentami ukrytymi dróżkami. Nie wyróżniało się niczym szczególnym, wręcz wydawało się być zadziwiająco normalne i typowe. Ot, jak każda osada w dowolnym zakątku świata. Dom obok domu, w oddali wystawała wieża świątyni. Gdzieniegdzie dostrzec mógł sklepiki i kramy należące do tutejszych. Poza tym nic, na czym mógłby zawiesić oko. Nie mógł jednak tego samego powiedzieć o zamieszkujacych miasto demonach.
Gdy tylko dotarli na miejsce, a Jungkook pomógł mu wydostać się z powozu, został wręcz zaatakowany spojrzeniami każdego w promieniu kilkunastu metrów. Czy mężczyzna, czy kobieta, czy nawet dziecko... Każda para oczu wręcz go pożerała, a on sam nie wiedział, czy było to nacechowane wrogością, czy czymś na wzór ciekawości i zdumienia. Twarze demonów bywały ciężkie do odczytania, kompletnie sobie z tym nie radził.
- Czy coś jest nie tak? - szepnął w stronę Jeona, po czym nieco bezwarunkowo złapał się jego ramienia, jakby chcąc pokazać miejscowym, że nie jest zbłąkanym zwierzątkiem, a przybył tutaj z nim.
Jungkook tylko prychnął i ruszył przed siebie, tym samym ciągnąc chłopaka za sobą. Zdawał się nie przejmować tym, że znajdują się w centrum uwagi. Ba, Tae mógł wyczuć od niego lekkie rozbawienie, chociaż oczywiście kamienna twarz demona w żaden sposób tego nie wyrażała. Miał jednak przeczucie, a te go przecież nie zawodziły. Przynajmniej czasami nie.
Praktycznie bez słowa przemierzali długą uliczkę, dopiero po kilku minutach docierając do wysokiej bramy, za którą dostrzec mógł grupkę rozproszonych mężczyzn.
Do połowy rozebranych, całkiem młodych mężczyzn. Ubrudzonych czarnym pyłem i zapewne potem. Musieli być to pracownicy kopalni, o której wspominał demon.
Na widok Jungkooka każdy z nich poderwał się i skłonił, grzecznie witając. Jedynie jeden, dobrze ubrany i dość postawny, pozwolił sobie na podejście do nich i z odrobinę zaczepnym uśmiechem skinął głową, zwracając się do Jeona.
- Nie spodziewaliśmy się, że odwiedzisz nas w towarzystwie swojej piękności. Gdybyś uprzedził, kazałbym moim chłopcom tutaj trochę ogarnąć. Prawie mi wstyd, Jeon.
Jungkook uścisnął dłoń mężczyzny i krótko się zaśmiał, przesuwając swoją dłoń na talię Taehyunga.
- Wybacz, Chang. Mój mąż ma ostatnio różne spontaniczne zachcianki, a ja daję się na nie wszystkie naciągnąć.
Młodszy zmarszczył lekko nos, przenosząc swój wzrok z nieznajomego mężczyzny na Jungkooka. Zaczyna się koncert puszenia i chwalenia związkiem, który ledwo istnieje...
- Cóż, chyba każdy z nas zrobiłby wszystko, by zadowolić taką księżniczkę. - Nieznajomy pokiwał głową, cicho rechocząc pod nosem. - Żadna silna wola nie zadziała, gdy piękne oczy o coś proszą.
- On akurat wymaga, nie prosi - mruknął wielce rozbawiony demon, a Tae czuł, że skacze mu ciśnienie. Imbecyle robią sobie z niego podśmiechujki. - Błękitna krew daje o sobie znać każdego dnia, ale w końcu sam się na to pisałem. Przynajmniej jest ciekawie.
- Cieszę się twoim szczę...
- Ta księżniczka tutaj jest i wszystko słyszy. I uprasza o nieignorowanie jej osoby, skoro jej dotyczy ta dyskusja - wypalił jasnowłosy, wdychając ostentacyjnie powietrze. Jego brwi zeszły się ku środkowi, by wyglądać nieco gniewniej, a pięści zacisnął dla podkreślenia efektu. Kompletnie nie był w stanie zrozumieć zachowania Jungkooka i celu tych bezczelnych kłamstw, które wypływały spomiędzy jego warg. Prowadził rozmowę w taki sposób, jakby był wręcz oczarowany urokiem maga i był na każde jego skinienie, a przecież w domu traktował go jak powietrze i za nic miał jakiekolwiek prośby. W dodatku ton nieznajomego i jego spojrzenie sprawiały, że pomimo całkiem nie najbrzydszej aparycji, Tae miał ochotę zwymiotować na sam jego widok. Z czasem nabawił się wstrętu do nachalnych, traktujących go jak ozdobną laleczkę idiotów.
Obaj mężczyźni utkwili w nim swoje spojrzenia, po czym ku jego zaskoczeniu, po prostu zaśmiali się, jakby powiedział coś wyjątkowo zabawnego.
- Ach, dobrze, wasza wysokość, proszę wybaczyć. - Chang skłonił się przed nim, po czym machnął ręką w kierunku wyłożonej kamieniami ścieżki. - Zapraszam więc do naszego królestwa.
Blondyn czuł jak jego drobne dłonie zaczynają się trząść i naprawdę miał ochotę wykrzyczeć coś nieodpowiedniego. Niestety Jungkook skutecznie mu w tym przeszkodził, bo zacisnął palce na jego ciele i pociągnął go w kierunku wejścia do kopalni, jedynie na moment nachylając się, by szepnąć mu do ucha.
- Lepiej mnie nie puszczaj, bo stałeś się obiektem ich fantazji.
****
- Natomiast nie są to typowe kamienie. Bardziej kryształy, które używane są do tworzenia broni. Są bardzo podatne na magię różnego rodzaju, więc idealnie nadają się na elfickie rózgi czy nawet na kumulujące moc przedmioty, jak tiary, sztylety czy groty strzał.
Taehyung skinął delikatnie głową, wsłuchując się w głos jednego z towarzyszących mu demonów. Wydawał się być młodszy od pozostałych, może w wieku Junggin, chociaż akurat w ocenie demonicznych lat nie był najlepszy. Mógł mieć ich równie dobrze i ze sto. Niemniej wydawał się być pełen młodzieńczego uroku i zapału, co wyróżniało go na tle pozostałych. Jego gładka twarz ukazywała wiele różnych emocji, gdy opowiadał o pracy górników, kopalni czy wydobywanych materiałach. Jakby to, co robił było dla niego naprawdę wartościowe i pasjonujące.
Dodatkowo od momentu gdy Jungkook i Chang wyprzedzili go, by omówić jakieś bardzo istotne sprawy, to on właśnie zajął się nim i dotrzymywał mu towarzystwa. Początkowo wydawał się być bardzo speszony i bał się spojrzeć Tae w twarz. Z każdą chwilą jednak to się zmieniało i jasnowłosy nie mógł już nie zauważyć tego rozmarzonego wzroku, gdy przyłapywał demona na ukradkowym zerkaniu na niego. I mag nie mógł nie docenić faktu, że w przeciwieństwie do pozostałych demonów nie wyglądał tak, jakby miał go zamiar pożreć. Przypominał bardziej zauroczonego chłopca, chociaż był o głowę wyższy od Taehyunga i niemal dwa razy szerszy. Gdzieś z tyłu głowy nawet przeleciała mu się myśl, że jego twarz należała do dość przystojnych, szybko jednak wyrzucił ją z głowy. Jego flirciarska natura musiała umrzeć, bo i tak już ledwo dyszała. Nikt i nic już go nie skusi.
- Hm, broń też tu produkujecie? - zapytał grzecznie, nie chcąc przywołać niekomfortowej ciszy. Prawdę powiedziawszy ilość informacji już go przytłaczała, jednak wolał go słuchać, aniżeli snuć się jak duch w samotności. No i cóż. Gdzieś tam te zainteresowanie łechtało jego ego.
- Nie, zwozimy to do sąsiedniego miasteczka. Tylko to wydobywamy i potem...
Nie było mu dane dokończyć, bo idące przed nimi demony zatrzymały się, zmuszając ich do tego samego.
Taehyung zamrugał kilkakrotnie, przechylając głowę na bok, chcąc dowiedzieć się co stało za przerwaniem wycieczki we wnętrzu góry. I nie był szczególnie zadowolony gdy zobaczył, że każdy jeden po kolei wchodził w przestrzeń zalaną wodą.
- Co do... - mruknął pod nosem i od razu spojrzał na swojego bezimiennego towarzysza, żądając wyjaśnień.
- Ostatnio nastąpił tu wybuch i część kopalni została zasypana. Niestety nie możemy tego usunąć od strony pokrytej gruntem, więc jedyna droga, by pokazać tamtą katastrofę, prowadzi przez to jeziorko. - Demon wskazał dłonią na stawik przed nimi i zamoczonych ci najmniej do pasa górników.
Mag poczuł, jak coś podchodzi mu do gardła. Zacisnął wargi i zerknął na swoje błękitne, wysadzane kryształkami odzienie, a następnie raz jeszcze na brudne błoto przed nim. I już nawet nie chodziło o to, że pobrudzi sobie buty. Przerażał go fakt całej tej wyprawy, bo z racji różnicy wzrostu mu ta breja sięgać będzie prawdopodobnie piersi. Jak miałby bezpiecznie przez to przejść, przy okazji nie nurkując w tym całkowicie? Znał swoje zdolności. Skończyłby mając brud nawet we włosach.
Jego tymczasowy towarzysz wszedł pierwszy i Tae myślał, że po prostu odejdzie, gdy ten odwrócił się w jego stronę i lekko schylił głowę, jakby odrobinę niepewny.
- Nie wypada, by ktoś taki jak hrabia musiał dotykać tej wody. Jeżeli pan pozwoli, to z chęcią przeniosę pana na drugi brzeg.
- Och... - Taehyung spojrzał na demona, za chwilę lustrując jego potężne ciało i ramiona, które powoli unosiły się ku górze. I już miał zamiar z radością się zgodzić, gdy czyjeś wielkie łapska złapały go za uda i uniosły wysoko nad ziemią.
- Jak zawsze sprawiasz problemy - mruknął niezadowolony Jungkook, układając go sobie wygodnie w ramionach, po czym nawet nie spojrzawszy na chłopaka, ruszył przed siebie, niosąc zaskoczonego Taehyunga bezpiecznie nad taflą. Ten, gdy minął jego pierwszy szok, spojrzał na swojego męża i jego wypchnięty językiem policzek, po czym cicho zachichotał, zarzucając ręce na szyję demona. Nic nie mógł poradzić na to, że widok zazdrosnego Jeona działał na niego rozczulająco.
***
Tae skłamałby mówiąc, że wyprawa do kopalni była przyjemna i relaksująca. Jego stopy bolały od ilości przebytych kilometrów, ciało było zziębnięte, a ogólne samopoczucie dość średnie. Nie przywykł do takiego wysiłku, do niekomfortowych warunków i braku dostępu do napojów i jedzenia w międzyczasie. Może i stał się przez te lata bardziej odporny, jednak nadal organizm nie dorównywał tym demonów i męczył się zdecydowanie szybciej.
Nie pomogła nawet przerwa, podczas której Jungkook i reszta górniczej ekipy zaklęciami walczyła z gruzem i piachem, który zablokował wejście do złóż. Czuł w płucach cały ten pył i brud, przez co marzył o wydostaniu się na zewnątrz.
Musiał zresztą nawet wyglądać na tyle żałośnie, że całą powrotną drogę spędził na rękach swojego męża, który przetransportował go w swoich ramionach aż do wyjścia z kopalni. Pomimo swojej nienawiści do niego, był mu wdzięczny, bo sam pewnie wlekłby się w nieskończoność, ostatecznie mdlejąc z wycieńczenia gdzieś a jakimś rowie.
- Podajcie mu napój i jakieś dobre jedzenie. Tylko nie mięso, bo go nie lubi. Może być słodkie.
Jungkook podprowadził Tae do stolika w rogu sali, po czym zalecił pracującym tam kobietom, by zaopiekowały się nim i go przypilnowały. Te, wyraźnie poruszone, niemal natychmiast rozdzieliły się, by pobiec do kuchni czy też przynieść ciepły koc, który zarzuciły na plecy złotowłosego.
- Będę po drugiej stronie karczmy, więc możesz w spokoju się zregenerować i odpocząć - powiedział Jeon wskazując na długi stół, przy którym siedziało wiele demonów, zapewne jego znajomych, bądź jakichś ważnych tutejszych osobistości. Tae nie był pewien, jakie łączyły ich relacje, niekoniecznie jednak miał ochotę w to wnikać. Kiwnął więc tylko głową, chcąc w końcu mieć chwilę dla siebie i swoich opuchniętych stóp.
- Dobrze. Idź już pić to swoje wino, bo zaraz twoi towarzysze pochłoną wszelkie zapasy i zostanie ci woda - mruknął, machając ręką tak, jakby chciał go przegonić. Demon tylko westchnął i wyprostował się, po czym odszedł.
Gdy tylko ten zajął swoje miejsce przy stole i pewnym było, że już raczej nie zawita z powrotem, to Tae odsapnął ciężko i sięgnął do swoich poniszczonych pantofli, by czym prędzej je rozwiązać. Pragnął uwolnić pewnie pełne pęcherzyków palce.
- Czy życzy pan sobie coś jeszcze?
Jedna z obsługujących kobiet położyła przed nim kielich z winem i ogromny talerz wypełniony owocami, pieczywem i ciasteczkami. Taehyung pokręcił głową, spoglądając na nią z dołu.
- To i tak za dużo, dziękuję bardzo - odparł, siląc się na delikatny uśmiech.
- W razie czego proszę którąś z nas zawołać, chętnie pomożemy.
To powiedziawszy odeszły, pozwalając Taehyungowi na chwilę odpoczynku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro