Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35.

/Miałam wrzucać co tydzień, a jednak jak zwykle nie potrafię się powstrzymać ;-; poza tym ten Tae jest piękny.
Kolejne kilka rozdziałów to scenka, którą w sumie bardzo lubię, dlatego jako przedsmak wrzucę jej pierwszą część. Miłego czytania! ♥️

- Jungkook... Skąd ty w ogóle masz te wszystkie bogactwa? - mruknął Taehyung, obracając w dłoni srebrną bransoletkę, którą otrzymał od demona chwilę przed utratą wszelkiego odzienia.

Leżał wtulony w puchatą kołdrę, nie mając ochoty zbierać się do wyjścia, chociaż czuł, że nie powinien tkwić przy mężczyźnie dłużej, aniżeli to konieczne. Zmęczenie wzięło jednak górę nad rozumem, dlatego odpuścił sobie ucieczki i miał zamiar spędzić tu najbliższe kilkadziesiąt minut, nim jego ciało nie odpocznie. W końcu hrabia był tym razem wyjątkowo niewyżyty, co dawało się młodszemu we znaki.

- Hm? Co konkretnie masz na myśli? - Ciemnowłosy spojrzał na maga, nie odkładając ani na moment pliku papierów, które od jakiegoś czasu zapalczywie wertował.

- Wszystko w sumie. Zamek, ogrody, biżuterię... Masz swoją armię, organizujesz przyjęcia i spraszasz sobie wielkich wszelkich ras. Nawet jak na wysoko urodzonego to dużo. Masz więcej pieniędzy niż mój ojciec, a on jest królem. - Wzruszył ramionami, opuszczając dłonie wzdłuż swojego ciała. - Byłem rozpieszczanym dzieciakiem, a i tak przepych tego miejsca wprowadzał mnie w konsternację. I hm... - Delikatnie przegryzł swoją wargę, zerkając na starszego niepewnie. - Nigdy nie opowiadasz o tym, co robisz podczas wyjazdów. Niby pracujesz, ale nic nie wiem o twoim zajęciu. Handlujesz niewolnikami? Rabujesz małe państewka? Masz demoniczne burdele?

Słowa wypływały z ust chłopaka same, więc dopiero po zakończeniu tego krótkiego wywodu uzmysłowił sobie, że rzucił samymi nieszlachetnymi źródłami dochodów. Nic jednak nie mógł poradzić na małą ciekawość, która już od jakiegoś czasu powracała do jego myśli.

Tak naprawdę mało wiedział o Jeonie i jego życiu. Mieszkał z nim, mieli razem dziecko, ostatnio nawet zaczęli spędzać razem noce, on zaś nie posiadał podstawowych informacji o swoim mężu.

Nie chciał wprawdzie zaprzyjaźniać się z nim, niemniej było mu odrobinę wstyd, że nigdy się tym nie zainteresował. W końcu co mógł robić potężny demon? Co dawało mu tyle złota, że stać go było tak naprawdę na wszystko? Nic mu tu nie pasowało i jakakolwiek myśl by nie nawidziła jego głowę, to niemal natychmiast wyrzucał ją z niej, uznając za niedorzeczną.

Do Jeona pasowało jedynie bycie płatnym zabójcą.

- Moja obecna praca, a sposób w jaki się wzbogaciłem za młodu, to dwie odmienne kwestie, Taehyung - zaczął demon, poprawiając się na łożu. Po raz ostatni spojrzał na papier, po czym odłożył lekko pogniecione kartki po swojej lewej stronie. - Nigdy nie przejawiałeś zainteresowania tego typu kwestiami, czyżbyś miał zamiar wspomóc mnie w biznesie? Czy raczej masz zamiar wyciągnąć ode mnie ogromną sumę, by przetracić to na dziwne fatałaszki? - To powiedziawszy złapał za kołdrę, odsłaniając Taehyunga trochę bardziej.

Blondyn zmarszczył nos i uniósł się, siadając obok starszego, po czym nieco niepewnie sięgnął po dokumenty. Obawiał się, że Jungkook zaraz mu je wyrwie z dłoni, ten jednak zdawał się tym kompletnie nie przejmować. Wręcz wyglądał na zaintrygowanego.

- Nie myśl sobie, że aż tak mnie interesujesz, to tylko taka myśl. Nie musisz się spowiadać, jeśli to jakaś tajemnica.

Pomimo tych słów przysunął sobie kartki pod nos, wpatrując się w eleganckie zawijasy. Nie był mistrzem gdy idzie o język demonów, jednak z samym pismem radził sobie nienajgorzej.

Jeon przez chwilę nie odzywał się, jakby dając mniejszemu chwilę na rozczytanie pierwszych kilku zdań. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach przysunął się do niego i skinął głową na kartki.

- To raport od nadzorujących moje mienie. Zapewne tego nie zrozumiesz, bo większość słów nie była ci potrzebna i nie stanowi podstaw z książek. W skrócie jednak... - westchnął, a Tae mógł poczuć jego nagie ciało, stykające się z jego ramieniem. Starał się jednak na to nie reagować, skupiając całą swoją uwagę na oddzielonych równymi odstępami notatkach. - Wstrzymano wydobycie marherdabskich klejnotów. Zasypało jedną z kopalni, a z racji temperatur pod ziemią pracownicy nie są w stanie zająć się oczyszczaniem korytarzy. Pozostałe zaś informacje dotyczą zamówień. Nic więc pasjonującego, Taehyung. Żadne to porwania, pościgi czy wielkie wojny.

Jasnowłosy uniósł głowę znad rękopisów, wpatrując się w demona. W głowie miał wiele pomysłów, nigdy jednak nie posądzałby Jungkooka o... górnictwo.

- Wydobywasz kamienie?

Jego głos był wyjątkowo wysoki, jednak dopiero po fakcie to zarejestrował. Nie potrafił ukryć swojego zdziwienia. Handel prostytutkami wydawał się już bardziej realny.

Jeon zaś jakby lekko się uśmiechnął, zabierając z dłoni Tae papier, który odłożył w bezpiecznej odległości, po czym pochylił się nad nim na tyle, by mag mógł poczuć na odsłoniętej skórze jego gorący oddech.

- Owszem. To jedno z moich zajęć. Dość istotne, jednak nie jedyne. Zajmuję się też kowalstwem, zbrojeniami, handlem oraz innymi interesami, których wymienianie nie ma zapewne większego znaczenia.

Demon potarł delikatnie nosem o ucho chłopaka, swoje dłonie układając na jego biodrach.

Młodszy sapnął cicho, czując długie palce delikatnie zatapiające się w jego miękkiej skórze, nie odepchnął go jednak. Pozwolił wręcz na ckliwe muskanie jego ciała przez mężczyznę. Ciekawość zwyciężyła.

- I-i... Sam tego wszystkiego pilnujesz?

- Oczywiście, że nie. - Jungkook westchnął, jednak w jego głosie nie było słychać rozgoryczenia czy niezadowolenia. Brzmiał niespodziewanie normalnie. - Mam od tego zaufanych ludzi, którzy znają się na tym od strony praktycznej. Wprawdzie nie jestem ignorantem i wiem jak tym zarządzać, jak zająć się ewentualnymi nieścisłościami, jednak posiadam komfort jedynie doglądania i naprawiania małych błędów. I bogacenia się na pracy innych - dodał, kąsając wargami płatek ucha jasnowłosego. Ten cichutko jęknął, zaciskając dłonie w piąstki. Czuł, że ta rozmowa zaraz zaniknie, bo Jeon widocznie miał zamiar korzystać z niego całą noc. Musiał więc działać teraz i coś na nim wymusić. Niewiele więc myśląc uniósł ręce i zarzucił je na ramiona demona, jednocześnie pozwalając swoim udom na rozchylenie się, by starszy mógł sprawnie wślizgnąć się między nie, przywierając ciałem o te jego.

I gdy ten był już możliwie najbliżej, cicho mruknął.

- Nie miałbyś więc nic przeciwko, bym udał się tam z tobą następnym razem, prawda, panie hrabio?

To powiedziawszy rozchylił usta i swoim gorącym językiem niby całkowicie niewinnie przejechał po wąskich wargach demona. Ten zaś, jakby na chwilę zamroczony, spojrzał na niego i skinął głową, przełykając ślinę nieco zbyt topornie.

Taehyung tylko uśmiechnął się uroczo i wykorzystał cały swój urok, by jego mąż spełnił wszelkie jego zachcianki.

***

Widoki za oknem powozu zmieniały się z każdą mijającą minutą. Górskie szczyty mnożyły się przed jego oczami, w przeciwieństwie do ilości osad, które zdawały się zanikać. I nie było tak, że Taehyung posądzał demony o budowanie domów na zboczach, bądź o spanie w jaskiniach (może na początku pojawiała się taka myśl w jego głowie). Zwyczajnie dziwił go fakt, jak trudną do zagospodarowania przestrzenią władał Jungkook. Brakowało pól, urodzajnych ziem. Nie dostrzegł również bujnych lasów, skąd mieszkańcy mogliby pozyskiwać drewno. Większość bogactwa tego wielkiego demona stanowiły wyższe bądź niższe góry, które przejmowały cały dostępny dla niego krajobraz.

Od momentu, gdy jego stopy po raz pierwszy przekroczyły granicę Marherdabu, nie miał okazji zapuszczać się dalej, aniżeli na targowisko bądź do najbliżej świątyni. Nic więc nie mógł poradzić, że ciekawość niemal go pożerała. Nie znał świata demonów poza zamkiem. Nie miał pojęcia, czego może się spodziewać, dlatego chłonął każdy fragment krajobrazu, starając się wyłapać jak najwięcej.

- Podoba ci się widok, Taehyung? - Głos Jungkooka rozniósł się po kabinie powozu, a mag chwilowo oderwał wzrok od okna i utkwił go w swoim mężu.

- Góry są piękne - wzruszył ramionami, poprawiając się nieco na wyścielonym poduszkami siedzisku.

Demon uniósł kącik warg w coś, co zapewne miało przypominać uśmiech, po czym odłożył wertowane od kilku godzin dokumenty. Swoje czarne jak noc oko wlepił w postać Tae, jakby chciał go nim przewiercić na wylot.

- Kopalnia znajduje się już niedaleko, pomiędzy nimi. Skoro ten widok zaspokaja twoją potrzebę piękna, to stamtąd będę musiał zabierać cię siłą.

- Masz wprawę w braniu mnie siłą, więc to żaden wysiłek - mruknął, zanim w ogóle przemyślał kontekst sytuacji.

Jeon uniósł brew, a Taehyung mentalnie walnął się otwartą dłonią w twarz. Obiecał sobie, że podczas tego wyjazdu będzie grzeczny i posłuszny, że nie sprowokuje męża głupimi tekstami czy zachowaniem. Udali się w podróż bez dziecka, aism i wiecznie towarzyszących mu służących. Tylko on, Jungkook i kilku wojów, mających stanowić ich ewentualną ochronę. Nie chciał więc się narażać na nieprzyjemne sytuacje, bo zostałby pozostawiony sam sobie, kilometry od domu, bez żywej duszy, do której mógłby się odezwać. A demon nie raz, nie dwa pokazał, że jest w stanie ignorować go miesiącami. W końcu byli już małżeństwem od ponad pięciu lat, a blondyn miał wrażenie, że tak naprawdę dopiero go poznawał. O ile oczywiście mógł mówić już o takim postępie, jeżeli chodzi o ich relację.

Niepewnie wydął wargi, nie zdążył jednak nic dopowiedzieć, bo duża dłoń demona znalazła się na jego podbródku, zmuszając tym samym do uniesienia głowy i kontaktu wzrokowego.

- Gdybyś nie był taki oporny i niedostępny, to nie musiałbym tego robić - mruknął, delikatnie przejeżdżając kciukiem po pełnej wardze mniejszego. Ta, pod wpływem dotyku nieco rozchyliła się, pozwalając czarnowłosemu na wtargnięcie palcem do jego ust. - Uwierz mi, że chętnie zobaczyłbym, jak przestajesz udawać, że ci się to nie podoba i po prostu usiadłbyś na moim kutasie, ujeżdżając go całą noc. Ale nie... - Jego głos stał się jeszcze pełniejszy, a wyraz twarzy zmienił się na odrobinę lubieżny. Tak przynajmniej zinterpretował to młodszy, którego dotąd zarumienione policzki, przybrały barwę dojrzałej truskawki. Nie pomagał palec, który wsuwał się coraz głębiej w jego gorące usta, imitując nieprzyzwoite czynności.

- Ja... - sapnął, nic więcej jednak z siebie nie wydusił. Cóż bowiem miałby? Nie potrafił sam przed sobą przyznać tego wszystkiego. Nienawidził Jungkooka, gardził nim. I wydawało mu się, że nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Jedynie jakieś nieistotne przebłyski. Momenty.

Gdy leżał pod nim i mu się oddawał. Bo nie było w tym uczuć, nie było delikatności. Ale były dobre umiejętności tego przeklętego diabła oraz wiecznie nienasycony apetyt Taehyunga. I chociaż źle mu było psychicznie, tak fizycznie nie zawsze narzekał. Przynajmniej nie w środku. Jego buzia zawsze w końcu wyrażała sprzeciw i niezadowolenie. Taki wizerunek pragnął utrzymać.

- Wiem, Taehyung. Wiem, że bunt to twoje drugie imię. Mógłbyś jednak w końcu odpuścić i zacząć korzystać z zasobów, jakie ci mogę zaoferować - uśmiechnął się przebiegle, po czym wysunął mokry od śliny palec z jego ust. Wyprostował się i jak gdyby nigdy nic sięgnął po dokumenty, po chwili dopiero dodając: - Pomyśl nad tym kiedyś, książątko.

Jasnowłosy miał ochotę odpowiedzieć coś czepliwego, odpyskować tak, by demonowi zrobiło się głupio. Jednak jedyną rzeczą, na jaką pozwalało mu gorące ze wstydu ciało, było naciągnięcie na siebie puchatej narzuty i schowanie w niej swojej twarzy.

Jak on go nienawidził!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro