Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31.


// Zapewne nikt się nie spodziewał, że cokolwiek kiedykolwiek jeszcze na tym wattpadzie się pojawi... Wierzcie mi - ja też nie sądziłam, że poczuję się na siłach, by wrócić z czymkolwiek.
Totalny brak weny, odejście od kpopu na jakiś czas... To nie sprzyjało tworzeniu ff. Niemniej przez te kilka lat nieobecności COŚ tam czasami naskrobałam. Ostatnimi czasy odkopałam stare pliki i wersje robocze i postanowiłam je przejrzeć. Okazało się, że mam trochę materiału, który mogłabym tutaj wrzucić, lekko tylko go poprawiając. Postanowiłam więc, że udostępnię tyle historii, ile będę w stanie.
Nie potrafię Wam na ten moment powiedzieć, czy to będzie 10, 20 czy x rozdziałów. Nie obiecam też, że love like winter zostanie ukończone w planowanej od początku formie (bądź ukończone w ogóle). Nic nie wiem i nie wiem czy będę wiedziała w przyszłości - czas pokaże.
Natomiast nie ma sensu, by tekst gnił w chmurze, podczas gdy mogę dać go tym, co może jeszcze czekają na dalsze losy Tae i wrednego Jk.
Od razu zaznaczę - to może nie być takie, jak poprzednie części. Starałam się w miarę sensownie połączyć urywki historii, które miałam, by zapanował tu względny ład, ale sam styl pisania, sytuacje - zresztą sami zobaczycie.
Na koniec chciałabym przeprosić wszystkie osoby, które czekały przez te lata na rozwinięcie opowieści i które zastanawiały się, czy wrócę - powinnam była się pożegnać, ale przez długi czas po prostu liczyłam na to, że jeszcze wróci stara reiczel, która nawalała fanfikami jak szalona. No ale nie wróciła.
Teraz wraca jej duch i ma nadzieje, że chociaż jedna osoba jeszcze tu zawita!

***

- Mamooo...

- Tak, skarbie? - Taehyung uniósł głowę i spojrzał na synka bawiącego się jakąś demoniczną łamigłówką. Jego wyraz twarzy wskazywał, że zastanawiał się nad czymś wielce istotnym. Wyglądał wtedy jak Jungkook podczas czytania swoich ściśle tajnych raportów. Oczywiście tajnych wyłącznie przez pryzmat tego, że Taehyung nadal pozostawał analfabetą, gdy idzie o język i pismo demonów.

- Dlaczego tylko ty masz złote włosy? Czy ja też nie powinienem takich mieć?

Mag zmarszczył swoje brwi, po czym przysunął się do synka i położył dłoń na jego czarnej niczym węgiel czuprynie. Z czułością pogłaskał jego małą główkę, uśmiechając się przy tym rozczulająco.

- Dziedziczymy po rodzicach różne cechy, wiesz? Twoje włoski są po twoim ojcu, dlatego są czarne.

Chłopiec wydął swoje usteczka, spoglądając w górę, wprost na Tae. Złapał dłońmi palce rodzica, po czym schował je w swoich rączkach, przyciągając do swojej klatki piersiowej.

- Wszyscy mamy takie włosy. Ty jesteś wyjątkowy, a ja zwykły. Wolałbym wyglądać jak ty...

- Aj, nie mów tak, Taekook. - Złotowłosy pochylił się i objął drobniejsze ciało, przytulając je mocno. Mały mieszaniec nie protestował. Pozwolił się porwać w objęcia, samemu chętnie oddając czułości.

Oboje byli ogromnymi przylepami i czuli się bezpiecznie w swoim towarzystwie.

- Masz moje oczy. Moje usta. Mój uśmiech. - Delikatnie stuknął palcem najpierw między oczami chłopca, następnie w jego naburmuszone usta. - Jesteś też uparty jak ja, uroczy jak ja i tak naprawdę jesteś małym mną. Twój tata przegrał w tej bitwie genów, bo udało mu się stworzyć tylko twoją czuprynę. To chyba jest do zaakceptowania, prawda?

- Niby tak... Ale jednak jestem demonem jak tata. Mam moce jak tata. Talent jak tata. Wszyscy mówią, że będę jak on.

- Jesteś sobą, Kookie... Nie musisz być jak ojciec. Nie musisz być jak ja. Zostań taką osobą, jaką chcesz. - Tae delikatnie ucałował czoło chłopca, uśmiechając się do niego z czułością. - Jesteś najpiękniejszy na świecie. Możesz też stać się najsilniejszy. Dostałeś od losu cudowne cechy i po prostu wykorzystaj je tak, by wieść cudowne życie i nie cierpieć. Czy zostaniesz wielkim wojownikiem i dowódcą jak ojciec, czy będziesz wolał stroić się w fatałaszki i być tylko ozdobą dla bogatego męża lub żony jak ja... Może w ogóle pójdziesz inną drogą i postanowisz studiować ważne księgi. To twoje życie.

- Wiem to...

- O co więc chodzi? Coś się stało, że zacząłeś o tym mówić? - Mag przechylił na bok głowę, przyglądając się swojemu dziecku. Tae zazwyczaj układał sensowne wypowiedzi i prowadził rozmowy w mądry sposób, dużo dojrzalszy, aniżeli wskazywałby na to jego wiek. Tym razem jednak jasnowłosy nie potrafił wyłapać sensu tego wszystkiego i do czego chłopiec zmierzał.

- Junggin mówiła, że jesteś od nas inny - mruknął, opuszczając głowę.

- Czy to coś złego, kochanie? - Taehyung pogładził go kolejny raz po włoskach, owijając je sobie dookoła palców. Wyczuwał niepewność synka, jednak nie chciał mówić niczego więcej, by w żaden sposób nie przytłoczyć go.

- Tak, bo mówiła, że zanim wezmę ślub, to ty już będziesz stary i umrzesz... Wszyscy będziemy żyć setki lat, bo jestem jak tata, ale ty nie. Czy naprawdę umrzesz i mnie zostawisz?

- Och...

Junggin jak zwykle poruszała przy nim tematy, na które był zdecydowanie zbyt młody. W dodatku akurat ten jeden był wyjątkowo wrażliwy.

Tae wiedział, że jego lata płynęły. Może i fizycznie jeszcze nie zdążył się zmienić, bo ciągle działała na niego błogosławiona magia aisaphy, dzięki której przez te kilka lat nie postarzał się ani trochę. Niedługo jednak jego okres ochronny mijał, a co za tym idzie - zacznie się starzeć. Magowie nie cieszyli się długowiecznością jak demony czy elfy. Wiedli zwyczajne życie, które zazwyczaj kończyło się w granicach stu lat. Ich twarze zmieniały się, ciało zaczynało odmawiać posłuszeństwa. Dlatego Tae od najmłodszych lat starał się czerpać z życia jak najwięcej. Pragnął robić wszystko, na co miał ochotę, smakować każdej pyszności, czy to z rzeczy materialnej, czy cielesnej. Chłonął całe piękno i radości świata, jakby jutra miało nie być. Teraz zaś wszystko uległo zmianie.

- Nie powinieneś się tym przejmować, skarbie. Będę przy tobie tak długo, jak los mi na to pozwoli. Nie myślmy o tym, co będzie za tydzień, miesiąc czy rok. To nie ma znaczenia. Nie boję się starości.

Bo i tak jej nie dożyję - dodał w myślach, czując wszechogarniający ból. Zostały mu może dwa miesiące, nim Taekook osiągnie wymagany wiek, a on przestanie należeć do Jungkooka. Zaś z każdym mijającym dniem był coraz bardziej pewien, że po prostu lepiej będzie zakończyć to wszystko jak najszybciej. Miał zamiar grzecznie udać się do zamku, gdy zaś słuch o nim zaginie, po prostu odebrać sobie życie.

Umrze więc piękny i młody, zanim zdąży doświadczyć wszelkich brutalności ze strony panującego tu potwora. Ta decyzja na stałe zakodowała się w jego umyśle, bowiem tak naprawdę po odejściu stąd i tak nie miałby żadnego celu. Nie chciał też robić scen, pojawiając się od czasu do czasu w życiu dziecka. Wolał, by o nim zapomniał i cieszył się tym, co ma mu do zaoferowania świat. Był błogosławiony, wyjątkowy. Tak musiało pozostać.

- Nie wolno ci nigdy umrzeć. Ja i tata cię uratujemy!

Twój ojciec mnie zabije, kochanie.

***

- Co to za zamieszanie? - Taehyung podszedł do Hani, która starała się przekonać Taekooka do zjedzenia warzyw. Chłopiec krzywił się i marudził, jakby świeży brokuł miał go conajmniej otruć.

Aisma westchnęła, odkładając widelec na talerz, po czym uniosła głowę, by złapać z magiem kontakt wzrokowy.

- Będziecie mieli gości.

- Gości? Znowu? - Jasnowłosy przechylił głowę na bok, nieco nierozumnie wpatrując się w dziewczynę. Nie przypominał sobie, by w najbliższym czasie miało mieć miejsce jakieś ważne wydarzenia. Najważniejsze święto aisapha odbywa się zimą, podobnie jak urodziny Taekooka. Pozostałe demoniczne dni też przypadały na inny okres. Cóż to więc za okazja?

- Radzę ci nie wychylać się teraz za bardzo. Ojciec jest w tak paskudnym humorze, że wysadzi cię w powietrze, jeżeli nadepniesz mu na odcisk. - Junggin mruknęła niezbyt głośno, napychając sobie do ust kawałek krwistego kotleta.

Taehyung zmarszczył czoło, wbijając w nią spojrzenie, po czym stęknął cicho i zwrócił się do Fei, która jak zwykle nie wychylała nosa zza książki.

- Odwiedzi nas pan Jeon Jungmin wraz z żoną oraz Jeon Heejin, a także część ich dworu.

- Heejin? - Jasnowłosy zamyślił się na chwilkę. Gdzieś już słyszał te imię.

- Aisma, siostra Jungkooka. A pan Jungmin to jego ojciec. - Podpowiedziała Fei, a jej twarz na ułamek sekundy zdawała się być wykrzywiona w grymasie.

Tae poczuł nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł jego ciało. Ostatnim, czego się spodziewał, to spotkanie rodziny Jungkooka. Słyszał kilka razy o ojcu Jeona i ich niezbyt dobrych relacjach. Jego mąż był najmłodszym synem, a jednocześnie niezbyt spełniał ich oczekiwania odnośnie wymaganego posłuszeństwa, przez co przez lata pojawiały się między nimi zgrzyty.

Nie bardzo wiedział o co im poszło i dlaczego utrzymywało się to latami, jednak niekoniecznie też chciał się w to zgłębiać. Wydawało mu się, że nie będzie sposobności, by stanąć z nimi twarzą w twarz. Aż do teraz.

- Po co tu przyjeżdżają? Jungkook nie jest ich ukochanym synkiem, chyba że coś mnie ominęło - zapytał, wodząc wzrokiem między trzema kobietami, które nie wyglądały na szczególnie skore do rozmowy. 

- Nie na herbatę, to pewne. Heejin raczej nie ma złych zamiarów, bo jest aismą, ale oni... To przydupasy króla, a to nie wróży nic dobrego. - Junggin wzruszyła ramionami, po czym odsunęła od siebie talerz.

- W sumie ucieszyłam się, że przyjedzie, bo to zawsze odrobina świeżości w tym zapchlonym zamku. Potem jednak zapowiedzieli się i oni... - mruknęła dziewczyna, wycierając usta serwetą. - Pod pretekstem poznania Taekooka. Tak jakby interesowali się wnukami. Żałosne. Nawet nie znają jego imienia.

- Mam co do tego złe przeczucia - powiedział Tae, po czym podszedł do synka i złapał go za rękę, odciągając od stołu. - Chodź, Taekookie. Musimy cię przygotować na wizytę dziadków.

***

Jeżeli Taehyung kiedykolwiek myślał, że jego mąż miał przerażającą aurę i wzrokiem mógł zabijać, to zdecydowanie zmienił zdanie, gdy dostrzegł wychodzącego z mocarnego powozu Jeon Jungmina. Jego ciało przeszył paskudny dreszcz, gdy tylko mężczyzna na niego spojrzał, a uczucie to trwało nawet wtedy, gdy nieznajomy skupił się na swoim synu.

Był wzrostu Jungkooka, podobnej postury. Jego twarz może i nie była ozdobiona przepaską, jednak liczne blizny pokrywały jej znaczną część. Czarne oczy zdawały się płonąć i chociaż kształtem przypominały te Jungkooka, to zdecydowanie więcej było w nich wrogości.

Towarzysząca mu kobieta również miała coś nieprzyjemnego w swojej aurze. Bez wątpienia była władcza i wyniosła, ale przy tym też pełna gracji i elegancji. Wysokie ciało ubrane było w krwiście czerwoną suknię wysadzaną drogimi kamieniami, a na jasne dłonie przywdziała koronkowe rękawiczki.

Tae miał ochotę porównać ją w jakiś sposób do żon Jungkooka, jednak jedyne, co je łączyło to fakt, że mag wszystkich trzech nie polubił od pierwszego wejrzenia. Przy niej tamte wyglądały jak wystraszone sroki.

Oboje, w asyście służby i wojowników zaczęli wchodzić po schodach prowadzących do wejścia zamku, przy którym stał Jungkook, a za nim on wraz z małżonkami i dziećmi. Wszyscy zdawali się być spięci, więc albo obie kobiety również nie miały okazji poznać teściów, albo miały z nimi wyjątkowo złe wspomnienia. Żadna z tych opcji nie wróżyła zaś dobrze.

- Panie, Pani. Miło mi was powitać w moich skromnych progach. - Jungkook skłonił się, gdy jego ojciec stanął tuż przed nim.

Taehyung niemal od razu również schylił głowę, starając się w żaden sposób nie zbłaźnić, ani co gorsza, nie sprowokować kogokolwiek jakimkolwiek nieodpowiednim zachowaniem. Cokolwiek by się nie działo, musiał pozostać grzeczny i idealny. Niczym najposłuszniejszy niewolnik.

- Skromnych? Twój pałacyk jest jeszcze większy niż ostatnio. Chyba interesy idą dobrze. - Mężczyzna zmierzył wzrokiem Jungkooka, po czym uśmiechnął się i wyminął go, jak i całą pozostałą część grupy, nawet nie zaszczycając ją spojrzeniem. - Jesteśmy głodni. Mam nadzieję, że odpowiednio nas ugościsz.

O takiego Jk nic nie robiłam....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro