10.
Ciężka ręka obejmowała jego drobne ciało, jednocześnie niemal wgniatając go w posłanie, które przesiąknięte było zapachem ich ciał. Wszędzie czuł charakterystyczną, ciężką woń potu mężczyzny, wymieszaną ze słodkim i kwiatowym aromatem jego skóry, co ani trochę mu nie odpowiadało, nie miał jednak w tej kwestii nic do powiedzenia. Zrzucenie Jeona nic by nie dało, a mogłoby go tylko rozzłościć, czego wolał uniknąć. Po wypełnionej płaczem nocy był zbyt zmęczony, by podjąć się walki z demonem.
Jego ciało ozdobiono siniakami, a sama pościel zabarwiona została krwią z ran powstałych podczas wypełnienia małżeńskiego obowiązku. Narażanie się nie wchodziło już w grę.
Cicho stęknął, gdy postanowił zmienić swoją pozycję. Czuł się zagrożony, Jungkook swoje biodra miał tuż przy jego pośladkach, lepiej było ustrzec się przed atakiem znienacka.
Wydął nieco dolną wargę, leżąc twarzą do śpiącego demona. Nawet nie wyglądał w tamtym momencie tak strasznie. Jego naga klatka piersiowa unosiła się i opadała spokojnie, a twarz przybrała odrobinę na łagodności. Nie stał się oczywiście nagle przepięknym, delikatnym młodzieńcem, jednak przerażająca aura jakby na chwilę go opuściła, wygładzając całą twarz. Wąskie usta delikatnie się rozchyliły, policzki nie pozostawały napięte. Jego brzydota nie była tak uciążliwa.
Odrobinę podciągnął się na materacu, przez co ich nosy niemal się o siebie ocierały. Jego serce na chwilę stanęło, gdy demon poruszył się, władczo wtulając go w swoje ciało, jednak nie wydał z siebie żadnego dźwięku, czekając aż ten na nowo odleci. Wtedy też zagryzł dolną wargę, wysuwając dłoń spod kołdry.
Czarna opaska odrobinę się przesunęła, przez co dostrzec mógł, że blizna na policzku musiała przechodzić i przez powiekę. Nic poradzić nie mógł na własną ciekawość. Pragnął wiedzieć, czy mężczyzna faktycznie nie posiada oka i dlatego ukrywa się za kawałkiem skóry. Zawsze mógł mieć zeza i go w tak beznadziejny sposób ukrywać. Taehyung miałby wtedy kartę przetargową, bo wielki demon nie chciałby stracić twarzy przez latające, szalone oko.
Uśmiechnął się sam do siebie, zadowolony z wrodzonego geniuszu, po czym ostrożnie złapał palcami za skrawek tuż przy nosie, gdzie mógł wsunąć palce bez dotykania twarzy. Powoli zaczął naciągać materiał, przechylając głowę, by móc dostrzec to, co się pod nim ukrywało.
Wstrzymał na chwilę oddech, gdy w końcu cała powieka była odsłonięta. Pomimo wielkiej skazy nie pozostawała wklęsła, delikatnie odstawała, a jej kształt przypominał kulkę. Brak gałki mógł więc wykluczyć, bo o sztuczną go nie podejrzewał.
Raz się żyje - pomyślał, kładąc palce po obu stronach linii rzęs, następnie zaś zaczął na nie w skupieniu napierać, starając się otworzyć oko i odkryć jedną z nurtujących go tajemnic.
— Naprawdę myślisz, że nie czuję, jak ktoś mi grzebie w oczodołach?
Blondyn wzdrygnął się i gdyby nie silne ręce męża, znalazłby się na drugim końcu łoża. Jego oddech natychmiast przyspieszył, a ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, miał bowiem nadzieję, że naprawdę nie zostanie przyłapany na gorącym uczynku.
Zwilżył wargi językiem, zaraz mocno je zaciskając. Nie miał pojęcia, czy powinien przeprosić, czy raczej zacząć modlić się do mitycznych stworzeń, by po śmierci przeniosły go do krainy pełnej pięknych mężczyzn. W tej chwili stracił całą pewność siebie i zwyczajnie zaczął się obawiać.
— Czemu nic nie mówisz? — Demon westchnął odrobinę zaspany, uchylając jedną powiekę, by spojrzeć na wystraszonego chłopca. Tae na te słowa tylko wzruszył ramionami, starając w jakiś sposób wysunąć się z objęć bruneta, ten jednak jakby to przewidział, mocniej go do siebie przyciągając.
— Nie uciekaj, Taehyung. Odpowiedz mi, a dopiero wtedy cię wypuszczę — mruknął, uśmiechając się złośliwie.
W tym momencie książę sam nie wiedział, co było dziwniejsze. Fakt, że Jeon był całkiem miły, czy też to, że w końcu się uśmiechnął. Wrednie, bo wrednie, ale jednak. Ten poranek był albo nienormalny, albo tak naprawdę się nie zaczął, a cała ta sytuacja była głupim snem.
— Hm... — wydał z siebie dziwne stęknięcie, spuszczając wzrok, gdy na jego policzkach pojawiły się nieprzyjemne rumieńce. — Myślałem, że ktoś wydłubał ci oko i dlatego masz tę opaskę.
Jego głos brzmiał tak żałośnie, że aż sam siebie skarcił w myślach. Powinien być zbuntowany i wredny, podczas gdy leżał jak kłoda w ciasnym uścisku Jungkooka, czerwieniąc się jak jakaś cnotliwa gówniara. Jego duma została zdeptana.
— Odsłoniłeś więc ją i zobaczyłeś, że wszystko jest na swoim miejscu — stwierdził mężczyzna, przesuwając jedną z dłoni na policzek Taehyunga. Delikatnie musnął go opuszkami palców, wzrokiem pesząc go już całkowicie. — Dlaczego więc kontynuowałeś?
— Jeju. — Książę skrzywił się, wtulając ocalały policzek w poduszkę, by ukryć wymalowane na swojej twarzy zażenowanie. Nie chciał tkwić w tym łóżku ani chwili dłużej, musiał więc w końcu to z siebie wydusić. — Chciałeś coś pod opaską ukryć, więc stwierdziłem, że po prostu masz zeza i się wstydzisz...
Jeon zmarszczył swoje gęste brwi, przez dłuższą chwilę wpatrując się w blondyna, po czym puścił go i uniósł się lekko, opierając ciężar swojego ciała na jednej ręce.
— Że co?
— No zez... Że oko ci ucieka na bok. — Książę wzruszył ramionami, łapiąc za kołdrę. Naciągnął ją na swoją twarz, pozostawiając odkryte tylko oczy, by widzieć co się dzieje. Nigdy w końcu nie wiadomo, czy demon nie wpadnie w szał. Nie wyglądał teraz tak milutko, jak przed chwilą, gdy spokojnie sobie drzemał.
— Wiem co to zez, dzieciaku. — Jungkook skrzywił się, wypychając językiem policzek, na co Tae tylko głupio się uśmiechnął. Jego znienawidzony mąż w końcu zaczął stroić miny, to jakiś postęp! Oczywiście nadal był brzydki, ale lepsze to, niż nic.
— To co się pytasz?
— Nie rozumiem skąd ci taka głupota przyszła do głowy, to dla mnie niepojęte.
— Niemożliwe, że ta opaska jest tylko dodatkiem do skórzanego wdzianka. — Wzruszył niedbale ramionami, odkrywając w końcu swoją twarz. Pod puchatą pierzyną było zbyt gorąco, a nie chciał brzydko się spocić. Pewnie i tak wyglądał okropnie po tej koszmarnej nocy, o której w tym momencie nawet niespecjalnie myślał. Zbyt zaabsorbowany był paskudnym brunetem.
— Moje oczy są normalne, żadne nie lata dookoła — powiedział w końcu Jungkook i opadł na łóżko, łapiąc od razu drobne ciało blondyna, by wtulić je w swój tors. — Jeżeli tak bardzo chcesz, to pokażę ci co jest z tym jednym nie tak.
Mag zmarszczył nosek i przytaknął, skupiając się już tylko na zamkniętej powiece, która powoli się rozchyliła, pokazując mu coś, czego kompletnie się nie spodziewał.
Dotąd ukryte oko Jungkooka nie było przerażająco czarne, jak te drugie. Jego barwa przypominała raczej bezchmurne niebo, bądź błękitną wodę, piękną i krystaliczną. Tae nie miał pojęcia, jakie porównanie byłoby odpowiednie, jednak musiał przyznać, że w jakiś sposób go fascynowało.
— Zadowolony? — Jungkook po chwili ukrył je pod powieką, zaraz zakrywając dodatkowo opaską, na co Taehyung skrzywił się.
— Dlaczego je chowasz, skoro jest ładniejsze?
— To już nie twój interes, dzieciaku. Ciesz się, że ci je pokazałem, bo inni nie mieli takiego szczęścia.
Blondyn przechylił głowę na bok, wypychając nieco dolną wargę.
— Czemu?
— Nosisz w sobie moje dziecko. Fairion udał się za pierwszym razem.
Na ustach Jungkooka pojawił się wredny uśmiech, a mniejszy aż wstrzymał oddech, nierozumnie patrząc na męża.
— Niby skąd wiesz?
— Masz to wypisane na czole.
— Nie jestem w nastroju do żartów — mruknął cicho, podnosząc się w końcu do siadu. — Ciążę można wykryć dopiero po jakimś czasie.
— To nie jest normalna ciąża, bardziej magiczne połączenie genów. Zerknij na swoje odbicie, sam się przekonasz, że aż promieniejesz, fairi.
Książę prychnął i zsunął się z łoża, sięgając po koszulę, by ukryć swoje nagie ciało. Nie czuł się zbyt dobrze, bolały go wszystkie kości, nie wspominając nawet o pośladkach, między którymi czył zaschnięte wydzieliny. Postanowił się jednak na tym nie roztkliwiać.
Podszedł do wielkiego lustra przy ścianie i w tym momencie jego początkowe, lekceważące podejście nagle się ulotniło.
Naprawdę miał to wypisane na czole, zdobiło je bowiem błękitne znamię i kształcie koła.
— To chyba jakiś żart.
// Dobra, misiaki. Garść info, żeby nie było.
Nie miałam weny na króliczka, nie mam trybu zboka, a nie chcę spieprzyć ;c Dlatego macie LLW. Mam nadzieję, że nie jesteście źli, ale no, ciężko tak bez weny. Postaram się jednak RB ogarnąć i niedługo dodać, muszę tylko poszukać jakiś głupich, zboczonych filmików, by się wkręcić.
Chciałam też uprzedzić, że przez najbliższe 2 tygodnie mogę mieć problem z pisaniem. Mam do napisania rozdział magisterki, a dodatkowo czeka mnie nauka na najgorszy egzamin w życiu ;c Muszę się przyłożyć, bo będzie ze mną kiepsko.
Jednocześnie zapraszam Was na od dawna planowane:
tainted love!
Jest to oczywiście vkook, ale obok niego pojawi się też yoonseok i taegi. Będzie to raczej dramat, przewiduję wiele smutnych sytuacji i uczuć, poza tym to moje drugie ukochane dziecko (po jeszcze niepublikowanym meds), więc ukochajcie je ;---; Będzie lepsze od bad romance i więcej w nim nieszczęśliwej miłości, niż w Potrafię widzieć tylko ciebie, obiecuję <3
Opublikowałam też coś, co pewnie Was mniej zainteresuje, bo to vhope, ale może ktoś akurat też ich lubi :D
yesterday's mistakes
Tae jako wredziocha i zakochany Hoseok, który chyba ma jakieś stalkerskie zapędy.
Komedia, romans, do tego mpreg B)
KOCHAM WAS <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro