Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Ophelia chciałaby powiedzieć, że reszta wakacji minęła jej spokojnie. Ale nie mogła, bo tak zdecydowanie nie było. Nie chodziło tu nawet o Pottera, który dostał wezwanie od Ministerstwa, o nieładne zachowanie Moody'ego wobec niej czy o to, że pomimo tego, że była dorosła nie mogła wstąpić do tego całego Zakonu. 

To z tym domem było coś nie tak, przerażał ją. Miała wrażenie, że każdy portret się na nią patrzy i to każdy w inny sposób. Jeden z obrzydzeniem, drugi z pogardą, trzeci z szacunkiem... Czuła niepokój za każdym razem, kiedy Stworek nazywał ją ''szlachetną panną Lestrange'' i uwielbiał jej usługiwać. Uwielbiała spędzać czas z Billem i Syriuszem, ale ten dom działał na nią okropnie negatywnie i nienawidziła tak myśleć, ale chciała jak najszybciej wrócić do szkoły, nawet jeśli miałaby nie widzieć długo swojego ukochanego. 

Spała też fatalnie. Albo dręczyły ją koszmary, albo nie mogła zmrużyć oka. Wiedziała, że to musiał być skutek odstawienia Eliksiru Słodkiego Snu, podobnie miała jeszcze w Hogwarcie czy w swoim domu, ale miała wrażenie, że otoczenie przytłacza ją dodatkowo i powoli wyniszcza. 

Do pomieszczenia z drzewem genealogicznym jej rodziny nie mogła już wejść. Nie potrafiła się zmusić, aby wytrzymać te osądzające spojrzenia, szczególnie od samej siebie. 

Siedziała w pokoju, który dzieliła z Tonks i sprawdzała, czy wszystko spakowała. Jutro miała już wrócić do Hogwartu. Lekko denerwowała się spotkaniem z Johanną i Nottem. Ostatecznie zdecydowała, że powie przyjaciółce prawdę o Zakonie, przynajmniej to, co sama o nim wie. Były nierozłączone od siedmiu lat, nie chciała, aby ten sekret coś między nimi zmienił. Była winna jej wyjaśnienia i wiedziała, że Reyes można zaufać. 

Natomiast jeśli chodziło o Notta, to chciała z nim po prostu porozmawiać. Nie odpisywał jej, unikał kontaktu. Musiała go przycisnąć i dowiedzieć się o co chodzi. Modliła się jedynie, aby nic wspólnego z tym nie miał jego ojciec i ich ''zaręczyny''. Nie chciała, aby przez nią jeszcze bardziej cierpiał. 

Usłyszała, jak ktoś wchodzi do jej pokoju. Instynktownie pomyślała, że była to Dora, ale kiedy odwróciła się, zobaczyła Billa. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do niego. 

- Spakowana? - zapytał, zakładając kilka kosmyków swoich rudych włosów za ucho. 

- Tak - Elia pokiwała głową, po czym westchnęła cicho - Merlinie, nieco się boję tego roku. W sensie... To mój ostatni. Potem czeka mnie praca i to słynne ''dorosłe życie''... 

- Też bym czasem chciał nadal pobyć dzieciakiem - stwierdził William, kręcąc głową - Czasem czuję się tak okropnie staro...

Brunetka uniosła delikatnie brew i przekrzywiła głowę. 

- Masz dwadzieścia pięć lat - zauważyła, poprawiając włosy - Gdzie ty niby jesteś stary? Całe życie przed tobą!

- Potrafisz spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że nie rozmyślałaś o ''dorosłym życiu'', kiedy skończyłaś siedemnaście lat? - spytał rudowłosy z uśmiechem. 

Ophelia zastanowiła się chwilę, przygryzając wargę. Miał rację, nadal w pewnym sensie nie czuła się pewna jako dorosła, odpowiedzialna sama za siebie. Ale był z tego wszystko jeden pozytyw, stwierdziła w myślach. Wiedziała, że każdy będzie się jej czepiał, że Lestrange chodzi z Weasleyem. Cóż, nikt przynajmniej nie stwierdzi, że ich relacja nie jest poprawna...

- Masz mnie - roześmiała się i go przytuliła. Szybko poczuła, jak jego ramiona również ją oplatają w mocnym uścisku - Będę za tobą okropnie tęsknić. Jestem tak tym załamana, że chętnie rzuciłabym tą cholerną szkołę...

- Nawet tak nie mów - pogroził jej Bill, całując ją w czoło - Wszystko będzie dobrze, Elia. To tylko rok. Będziesz już po egzaminach i będziemy mieć tyle czasu ile chcemy... Wprowadzisz się w końcu do mnie...

Dziewczyna mimowolnie zesztywniała na myśl o tym wszystkim. Kochała go, kochała go ponad życie i ponad wszystko. Ale byli razem niecałe dwa miesiące, znali się trochę ponad rok a on już myślał o ich wspólnym życiu? To było strasznie urocze ale jednocześnie takie... straszne

Nic nie powiedziała, tylko mocniej się w niego wtuliła, przymykając lekko oczy. 

***

Pokój nie zmienił się. Dziwne by było, gdyby się zmienił przez jakiś miesiąc, pomyślała Ophelia. Ale nadal nie potrafiła do niego wejść. Stała w drzwiach, patrząc na te wszystkie twarze, szczególnie na te o których pragnęła zapomnieć. Czuła na sobie wzrok swojej podobizny, przenikający i przyprawiający ją o dreszcze. 

Tylko jedna znana jej osoba miała tak koszmarne spojrzenie. 

Poczuła dłoń na swoim ramieniu. Przez ułamek sekundy myślała, że to Bill lub Tonks, ale zobaczyła za sobą uśmiechniętą twarz Syriusza. Odwzajemniła gest i znowu spojrzała na podobizny swojego rodu. 

- Przyszedłeś, aby kazać mi skupić się na owutemach? - spytała żartobliwie. 

- Nie, nie jestem tym typem wujka. Bardziej tym, który da ci pieniądze na Ognistą i poprosi tylko, żebyś mi Hogwartu nie wysadziła w powietrze - roześmiał się mężczyzna, a nastolatka pomyślała, że takie słowa serio były w jego stylu. 

- Mam swoje pieniądzę, także dziękuję, ale nie skorzystam. A wysadzanie Hogwartu w powietrze to zadanie Freda i Georga oraz Dumbledore'a - stwierdziła Ślizgonka i spojrzała na mężczyznę - I dziękuję, że mogłam się tutaj zatrzymać na lato. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Kiedy będę w szkole, mogę do ciebie pisać, czy to już zbyt ryzykowne?

- Możesz, oczywiście. Jesteśmy przecież rodziną - poklepał ją po ramieniu - Trzeba trzymać się razem. 

Ophelia uśmiechnęła się jeszcze szerzej i poczuła ogromną chęć, aby go przytulić. Postanowiła się jednak powstrzymać. Miał rację, byli rodziną, ale chyba nie byli ze sobą aż tak blisko. Nie była pewna jego reakcji i nie chciała się zawstydzić. 

- Będę mieć oko na Harry'ego - powiedziała tylko i odsunęła się od drzwi - Pójdę sprawdzić, czy wszystko spakowałam.

Black pokiwał głową, a ta odeszła, czując w żołądku znowu zdenerwowanie, ale też ogromną ulgę i szczęście. 

Byli rodziną. 

Miała jakąś normalną rodzinę. 

***

Od kiedy znaleźli się z powrotem na King's Cross nie umiała puścić ręki Billa. Jedną ręką targała klatkę z Amaris, bo resztą jej bagaży uparł się zająć Bill, który dzielnie dawał sobie z nimi radę jedną ręką. Rozglądała się niepewnie za Johanną lub Nottem, ale nie mogła ich znaleźć. Westchnęła cicho, a Bill przesunął kojąco kciukiem po jej dłoni. 

Na dodatek już tęskniła za Syriuszem, a żegnała się z nim jakieś dziesięć minut temu. Myśl o tym, że za jakieś dwadzieścia minut będzie tęsknić za Williamem, napawała ją ogromnym smutkiem. Tak bardzo chciała móc spędzić z nim jeszcze więcej czasu, każdą możliwą minutę. 

Kiedy doszli do pociągu, a pani Weasley zaczęła się żegnać z Harrym, Ronem, Hermioną i bliźniakami, Ophelia stanęła przed Billem. W oczach miała łzy, których nie potrafiła odgonić. 

- Czy już mogę płakać? - zażartowała, poprawiając włosy - Będę tęsknić. Już tęsknię, a jeszcze to jesteś! 

- Ja też. Przysięgam, na pierwsze wyjście do Hogesmeade nie mam zamiaru się spóźniać - obiecał Bill, a brunetka przysunęła się do niego i pocałowała go

Nie był to delikatny pocałunek. Przelała w niego wszystkie swoje uczucia i tęsknotę, starała się mu pokazać jak bardzo jest dla niej ważny i jak bardzo jej pomógł. 

Po chwili odsunęła się od niego, byli jednak prawie na środku peronu. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, po czym mocno go przytuliła. 

- Zaraz ja się popłaczę, przysięgam - Bill roześmiał się cicho - Robisz ze mnie moją własną matkę. 

- Ale z ciebie klucha, Bill - zaśmiał się Ron, a Ginny skorzystała z tego, że Molly się od nich odsunęła i dźgnęła go w żebra końcem różdżki - Yhym, broń go...

- Tak miło było cię poznać! - starsza kobieta objęła mocno Ophelię, a ta również ją przytuliła. Odsunęły się i spojrzały na siebie - Mam ogromną nadzieję, że przyjedziesz do nas na święta! Możemy zaprosić także Andromedę i Teda, Tonks na pewno będzie chciała...

- Na pewno skorzystam z tego zaproszenia, bardzo dziękuje - uśmiechnęła się Elia. Zerknęła na uczniów wchodzących do pociągu, po czym z powrotem na nich - Będę już chyba... 

Wzięła od swojego chłopaka kufry. Spojrzała na rudowłosego po raz ostatni i pocałowała go w policzek. Uśmiechnęła się do niego smutno, po czym ruszyła w stronę pociągu, bojąc się odwrócić. 

Jakoś udało jej się wejść do pociągu. Zerkała do przedziałów, próbując i znaleźć jakiś dla siebie i odszukać swoich przyjaciół. Kiedy była obok szyby, zobaczyła przez nią Billa, rozmawiającego ze swoimi rodzicami. Stał do niej bokiem i prawdopodobnie jej nie zauważał. Wpatrywała się w niego z lekkim uśmiechem, ignorując lekkie pohukiwanie Amaris. Nie mogła jednak zignorować, kiedy ktoś zasłonił jej oczy i przysunął swoje usta do jej ucha. 

- Tęskniłaś, Lestrange? 

Kocham być Polsatem :)

Jak napisałam na tablicy i na Instagramie, do wakacji przynajmniej rozdziały będą co dwa tygodnie, co tyczy się również I saw us in stars. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro