Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Święta, święta i było po świętach. Następne zadanie Turnieju miało być dopiero w lutym, także mało osób skupiało się na tym. Ale na nauce również skupiało się niewielu.

Jedną z nielicznych wyjątków była Ophelia. Za kilka dni miała mieć koszmarny sprawdzian teorytyczny z Eliksirów. Snape zawsze był dla Ślizgonow ulgowy, ale dziewczyna nie chciała ujść tylko na tym. Chciała faktycznie posiadać jakąś wiedzę. Miała ambicje i plany, zamierzała je zrealizować.

I tak zapewne by się uczyła, gdyby Teodor Nott nie wszedł do pomieszczenia. Od razu go zauważyła, ale postanowiła nie reagować. Może też chciał się pouczyć na sprawdzian?

Niestety, ten po prostu usiadł obok niej, wręcz rozkładając się na krześle w typowy dla niego sposób.

- Mogę Ci w czymś pomóc? - zapytała, nawet na niego nie patrząc.

- Jak miło, że pytasz - uśmiechnął się delikatnie - Może byśmy poszli na Kremowe Piwo w sobotę?

- Jestem umówiona - mruknęła, przewracając kolejną kartkę książki.

To była prawda. Przedwczoraj dostała od Billa list, czy chciałaby się z nim spotkać. Gdyby nie fakt, że była w Wielkiej Sali, pewnie zaczęłaby skakać z radością. Okropnie za nim tęskniła.

- Z kim? - brunet przechylił głowę

Ophelia zamknęła książkę. No, widocznie nie pouczy się.

- Z kolegą - odpowiedziała, patrząc na niego.

- Nie wiedziałem, że masz chłopaka - zdziwił się Ślizgona, a policzki dziewczyny zapłonęły.

- To nie mój chłopak - powiedziała cicho.

Wzięła swoją książkę i wyszła szybko z biblioteki. Na jej nieszczęście, Nott postanowił iść za nią. Idąc, odchyliła głowę z cichym jękiem.

- Czyli to prawda, co mówiła Octavia - Elia zatrzymała się gwałtownie na te słowa - Że jesteś z tym Weasley'em...

Odwróciła się i podeszła do niego.

- Nie jestem z nim - wyjaśniła szybko - To tylko kolega. Poznaliśmy się na Mistrzostwach, mamy podobne zainteresowania...

- Malfoyowie wiedzą? A rodzice? - dopytywał się Ślizgon.

- Co? Nie, nie wiedzą! Po co miałabym im mówić? - nie rozumiała Ophelia - To, z kim się spotykam nie powinno interesować ani ciebie, ani Malfoyów, ani nikogo!

- Wiesz, że jest właśnie na odwrót. Czy chcesz, czy nie, jesteś Blackiem. Oni są w stanie zrobić wszystko, abyś wyszła za prawidłową osobę - warknął Nott.

- Prawidłową? Czy według was definicja "prawidłowej osoby" to po prostu czarodziej czystej krwi, który ma trochę złota? Jesteście po prostu niemożliwi...

- Tak działa świat - Ślizgona wzruszył ramionami - Jedni się lepsi, jedni są gorsi.

Ophelia uśmiechnęła się delikatnie.

- Doceniam troskę, ale wolę sama decydować kto jest lepszy, a kto gorszy - stwierdziła i pokręciła głową - Na Balu potrafiłeś zachowywać się jak człowiek, a teraz znowu ci odwala. Pansy ma mniejsze skoki hormonów niż ty.

Zanim Nott zdążył się odezwać, Elia wyminęła go i pobiegła do swojego dormitorium. Wiedziała, że nie było to najlepsze miejsce na kryjówkę, w końcu ten też miał tam dostęp. Ale miała ochotę po prostu się położyć, co zrobiła od razu, kiedy dotarła do pokoju.

***
- Nienawidzę McGonagall. Bo co, bo nie napisałam tego durnego eseju? Stara jędza... - jęknęła Johanna, a Ophelia parsknęła śmiechem, pijąc swoją herbatę.

Był sobotni poranek, uczniowie jedli śniadanie w Wielkiej Sali. Za godzinę mieli wybrać się do Hogesmeade. Było oczywiście parę wyjątków, takich jak właśnie Jo, która przez według niej niezasłużony szlaban musiała pomóc Profesor McGonagall układać stare wypracowania.

- Mogłaś dać mi ściągnąć - Johanna spojrzała na Ophelie z wyrzutem, a ta wywróciła ze śmiechem oczami.

Po śniadaniu Elia czmychnęła szybko do pokoju. Zrobiła zrobiła sobie kreski i poprawiła rzęsy. Lekko podkreśliła usta ciemniejszą pomadką.

Jej naturalne loki nie wydawały się dziś w tak okropnym stanie, więc postanowiła nic z nimi nie zrobić. Przejrzała się w lustrze, myśląc, czy nie powinna się przebrać. Miała na sobie szarą bluzkę z długim rękawem, a na to miała nałożoną jeszcze czarną z krótkim. Do tego czerwona spódniczka w kartkę i rajstopy.

Wzruszyla ramionami i stwierdziła, że źle nie wygląda.

Założyła glany, zasznurowując je niedbale. Nałożyła kurtkę i czapkę, po czym ruszyła na dziedziniec.

Pół godziny później siedziała już w pubie pod Trzema Miotłami, z kurtką i czapką obok siebie. Było dosyć wcześnie, więc wokół było dosyć mało ludzi. Na szczęście, nigdzie nie kręciły się Agnes ani Octavia. Z resztą, w dormitorium usłyszała, że dziewczyny mają rozejrzeć się za nowym krawatem dla Agnes, bo ta swój w ramach ćwiczeń przetransmutowała w dżdżownicę. Widok był przekomiczny.

Mijały minuty, a Billa nie było. Początkowo Ophelia się nie zamartwiała. Mógł się przecież po prostu spóźnić.

Rozejrzała się niepewnie, po czym szybko wyciągnęła lusterko, aby zobaczyć, czy się nie rozmazała.

- Kogo ja tu widzę. Co za przypadek - powiedział Teodor Nott, stając nad Ophelią.

Prychnęła i schowała lusterko do kieszeni kurtki.

- Co tu robisz? - spytała, przechylając lekko głowę.

- Rozmawiam z koleżanką. Nie można? - Nott podniósł brew, po czym odwrócił się do kelnerki z uśmiechem - Dwa Kremowe Piwa. Jedno z Piwem Goblińskim.

Ophelia przewróciła oczami, a Ślizgon jak gdyby nigdy nic przysiadł się do niej.

- Jestem umówiona - stwierdziła.

- Siedzisz sama - zauważył brunet.

- Bo czekam na tego, z kim jestem umówiona! - wyjaśniła Elia trochę ostrzejszym tonem.

- No, to dotrzymam ci towarzystwa, aż William Weasley raczy się tu pojawić - Nott uśmiechnął się.

- Mam innych znajomych niż Bill - mruknęła dziewczyna.

- Nie pomalowałabyś się tak dla kuzynki - powiedział Teodor - Z innej beczki, wyglądasz ślicznie.

- Długo będziesz mnie jeszcze gwałcić wzrokiem?

Przerwała im kelnerka, która przyniosła im napoje. Ophelia miała już sięgać do kurtki, kiedy Nott podał kobiecie wyliczone banknoty z uśmiechem.

- No...Teodor - zaczęła.

- Theo. Ludzie mówią mi Theo - przerwał jej Ślizgon.

- Jakoś nie zauważyłam. Każdy mówi na ciebie Nott - zdziwiła się Elia - Nieważne. Po prostu... Jesteś dla mnie tylko kolegą. Fajnie bawiliśmy się na Balu, ale...

- Kolega nie może kupić koleżance Piwa Kremowego i spędzić z nią miło chwili? - Theo upił łyk piwa - Taki troche bez manier ten twój Weasley. Żeby tak się spóźniać...

- Ma imię - warknęła brunetka - Napewno przyjdzie.

Mijały minuty, a ten nadal nie przychodził. Ophelia upiła parę łyków piwa, no nie mogło się przecież zmarnować. Wpatrywała się w drzwi, bębniąc paznokciami o stół. Po kilku minutach zerknęła na zegarek. Powinien być już prawie pół godziny temu. Westchenęła smutno.

Nie widzieli się półtora miesiąca! Jak mógł się tak spóźniać! Wiedziała, że istnieje taka możliwość, że zatrzymała go praca czy coś w tym stylu. Ale była strasznie wkurzona i zawiedziona, co musiał zauważyć Nott.

- Trochę słabo - przyznał - Przykro mi.

- Nie kłam - Ophelia upiła łyk piwa.

- Dobra, niespecjalnie mi przykro - Theo przewrócił oczami. Po chwili milczenia dodał ciszej- Draco wyśpiewał Lucjuszowi, że widujesz się z Billem. Lucek jest wściekły, ponoć wypisuje nawet do Andromedy.

Elia odłożyła szklankę i spojrzała na niego z lekko otwartymi ustami. Co jej ciotka musiała sobie myśleć na temat ich relacji? Tonks pewnie coś jeszcze podkoloryzowała...

- Skąd Draco... Pieprzona Octavia - warknęła - Ale co Malfoyom do tego z kim się zadaje?

- Obawiają się, że zaczniecie chodzić. Black i zdrajca krwi... Nie wygląda to najlepiej - wyjaśnił Nott - Nie dla ich reputacji.

- No cóż, mają problem. Będę się spotkać z kim chce - dziewczyna wzruszyła ramionami, po czym zrozumiała co powiedziała - W sensie nie jako związek...

- Mówiłaś matce? O nim? - brunet przechylił lekko głowę.

Pokręciła głową. Nie widziała powodu, dla którego miałaby jej mówić. O Johannie nigdy jej przecież nie powiedziała...

- Pewnie się ucieszyła, kiedy napisałaś jej z kim idziesz na Bal - uśmiechnął się Nott - Mój ojciec był wniebowzięty. W każdym liście pyta, czy ma przesłać pierścionek.

Ślizgonka parsknęła niekontrolowanym śmiechem, zakrywając usta dłonią.

- No cóż, mi matka kazała wycisnąć z tej relacji wszystkie soki - opowiedziała - Zamiast soku mam Kremowe Piwo, ale jakoś nie narzekam...

Theodor roześmiał się.

- Poczekaj, aż skończę siedemnaście lat. Wtedy już się oświadczę - zakpił, a Ophelia znowu prychnęła śmiechem.

- Okej, okej. Ale wesele robimy skromne - oświadczyła- Tak tylko z pięćset osób, nie licząc służby.

- Nie ma opcji, będziemy wyglądać jakbyśmy żyli pod mostem - stwierdził Nott - Natomiast mogę zgodzić się na tylko piątkę dzieci, będę dla ciebie łaskawy. Ale pierwszy ma być syn.

- Oczywiście - Elia nie mogła przestać się śmiać, a Theo wcale nie zachowywał się lepiej.

Rozmawiali tak jeszcze małżeństwie, szkole i różnych innych sprawach przez pół godziny. Ophelia kompletnie zapomniała o tym, że Bill nie przyszedł na spotkanie. Świetnie bawiła.

W końcu pub zaczął się zapełniać. Spojrzała na zegar. Siedzieli tak już ponad godzinę, piwo było wypite. Znowu przypomniała sobie o Billu i mina zrzędła jej delikatnie.

- Dzięki - spojrzała na bruneta, a ten podniósł brew.

- Niby za co? - nie rozumiał.

- Za spędzenie ze mną czasu - wyjaśniła i westchenęła - Bill napewno miał jakiś powód. To nie jest taki typ faceta, co olewa spotkanie. Znam go.

Postanowili się już zbierać. Założyli kurtki i wyszli. Ślizgonka od razu poczuła powiewający chłód. Zaczęła żałować, że nie wzięła żadnego szalika, co musiał zauważyć jej towarzysz.

- Niedaleko jest chyba jakiś sklep z ubraniami... - zaczął.

Ophelia szturchnęła go w ramię, a ten się tylko roześmiał.

Już miała coś odpowiedzieć, kiedy jej wzrok spoczął na czterech osobach przy płotku. Było to trzech, bardzo znanych jej i całemu Hogwartowi uczniów oraz straszy brat jednego z nich.

Elia poczuła ogromną złość, zbierająca się w jej żyłach. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była taka wkurzona. Gdyby wzrok mógł zabijać, Bill byłby już martwy.

- O cholera - Nott również zauważył Billa, oraz Ophelie zaczynająca iść w jego stronę. Szybko za nią pobiegł i złapał za ramię - Ej, spokojnie. To nie ma sensu, jestem wkurzona.

- Nie, Nott. Jestem pieprzoną oazą pieprzonego spokoju, pierdolonym kwiatem lotosu! - warknęła - Zjeżdżaj stąd!

Niestety, to musiał usłyszeć Bill. Zostawił Golden Trio i podszedł do dwójki Ślizgonów.

- Elia... - zaczął - Przepraszam, dowalili mi pracy...

- Właśnie spokojnie rozmawiałeś ze znajomymi - zauważyła i spojrzała na chwilę w ich stronę.

- Kiedy wszedłem do pubu siedziałaś tam z kimś - zerknął na Notta, który nadal przy nich stał - Nie chciałem przeszkadzać.

- Każda wymówka jest dobra - prychnął Theo.

- Możemy się przejść... - zaproponował starszy mężczyzna.

- Będę musiała się chyba przejść do zamku - oświadczyła surowo brunetka - Nie wiem czy wiesz, ale nie wszystko kręci się wokół ciebie.

- Elia, naprawdę przepraszam. Zatrzymali mnie w pracy, nie miałem jak ci powiedzieć. Sprawa była dosyć poważna, wysłanie Patronusa kompletnie wypadło mi z głowy - tłumaczył się rudowłosy - Naprawdę nie chciałem cie wystawić, strasznie mi głupio....

Patrzyła na niego w milczeniu. Część niej nadal chciała krzyczeć i się oburzać. Ale nie spóźnił się bez powodu, miał pracę...

A może po prostu nie chciał się z nią widzieć? Może dostrzegł w niej wreszcie to, co każdy w niej widział?

- Przepraszam, nie powinnam krzyczeć - powiedziała cicho, spuszczając wzrok w dół - Przecież nie wszystko kręci się wokół mnie. Ja... Ja będę już chyba lecieć. Napiszę do ciebie, przepraszam...

Zanim ten zdążył się odezwać, Ophelia szybko odeszła, a po chwili dołączył do niej Nott, zostawiając Billa samego.

Na szczęście Ślizgon załapał, że nie powinien się odzywać, więc szli w milczeniu. Nastolatka miała okropną ochotę zawrócić i spędzić czas z Billem. Ale coś jej nie pozwalało. Z resztą, on pewnie miał ją teraz za totalną kretynkę.

Kiedy dotarli do zamku, Nott w reszcie spojrzał na nią.

- Mogę... Mogę Ci jakoś pomóc? - zapytał trochę nieśmiało - Może chcesz się przejść, albo...

- Chcę być sama - oświadczyła trochę nerwowo, po czym na niego spojrzała - Nie chcę być niemiła...

- W porządku, rozumiem - stwierdził brunet - Jakby co, to będę chyba w swoim pokoju. Do później, Elia.

Patrzył na nią chwilę po czym odszedł. Doszedł do bramy dziedzińca, kiedy Ophelia odezwała się.

- Do później, Theo.

Spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie, po czym odszedł w kierunku lochów Slytherinu.

Odprowadziła go wzrokiem. Nie chciała wracać do pokoju. Poszła do jednej z łazienek na piętrze. Rozpięła kurtkę, bo było jej dosyć ciepło i ściągnęła czapkę. Spojrzała na swoje potargane od trzymania ich pod czapkę ciemne włosy i czerwone od zimna policzki. Na jej bladej skórze wyglądało to co najmniej dziwnie. Przez krótką chwilę wydawało jej się, że widzi w swoim odbiciu swoją matkę. Miała wielką ochotę zbić to lustro. Pewnie by to zrobiła, gdyby do toalety nie weszła jakaś Gryfonka. Po chwili Ophelia zorientowała się, że była to Ginny, młodsza siostra Billa

- Wszystko w porządku? - młodsza dziewczyna podeszła do niej niepewnie - Co się stało?

W tym momencie brunetka zdała sobie sprawę, że płacze. Szybko starła łzy i spojrzała na rudowłosą ze słabym uśmiechem.

- Tak, wszystko okey - skłamała - Mam po prostu gorszy dzień.

- Jesteś pewna? - Ginny nie dowierzała.

Ślizgonka pokiwała głową, po czym bez słowa wyszła z pomieszczenia.

Wieczorem siedziała w Pokoju Wspólnym z kartką pergaminu przed sobą i piórem w ręce. Nie mogła przecież tak po prostu pogadać z Billem. Tą sprawę mogła rozwiązać tylko za pomocą listu.

Ale co mogła napisać? "Wybacz, że na ciebie nakrzyczałam, czy możemy się dalej przyjaźnić?". Westchnęła i schowała twarz w dłoniach. To wszystko było takie głupie.

- Witaj - podniosła się. Obok niej usiadła Johanna. Przyjrzała się przyjaciółce uważnie - Coś się stało?

- No cóż, Bill się spóźnił, spędziłam całkiem miłe popołudnie z Nottem, a kiedy Bill już się zjawił, nakrzyczałam na niego - wyjaśniła w skrócie - Teraz chce do niego napisać. Tylko nie wiem co.

- Może "Zrobiłam to, bo jestem w tobie beznadziejnie zakochana?" - zasugerowała Johanna, a Elia przewróciła oczami.

Po chwili przypomniała sobie drugą ważną kwestię, którą chciała poruszyć z blondynką. Rozejrzała się po pomieszczeniu, czy napewno nie było w pobliżu Draco, ani nikogo z jego paczki. Na szczęście było czysto.

- Lucjusz Malfoy ma problem o to, że zadaje się z Billem - wyjaśniła.

- Okej, to miało być coś nowego? - nie rozumiała Johanna - Stary Malfoy nienawidzi Weasley'ów, nic w tym nowego...

- On już wypisuje do ciotki, aby coś z tym zrobiła - jęknęła Elia - Co ona sobie pomyśli...

- To, co każdy. Że niedługo będziecie razem - stwierdziła Johanna, a przyjaciółka spojrzała na nią z wyrzutem - Nie będzie mieć o to problemu, sama wyszła za mugolaka. Serio, boisz się Malfoya?

Nie, nie bała się go. Miała w nosie jego zdanie. Miała w nosie także zdanie Octavii i Agnes i pozostałych.

Bała się reakcji tylko jednej osoby. Tej, która tak naprawdę nie miała jak ją skrzywdzić. Ale i tak kobieta po prostu ją przerażała, napawała ogromnym strachem.

- Elia? - zmartwiła się Johanna, przysuwając się bliżej.

- Miałaś rację, to jest zabawne - stwierdziła Ophelia, patrząc przed siebie - Strach przed własną matką, przed jej reakcją. Komedia. List. Miałam napisać list.

Złapała za pióro i zaczęła pisać

Bill,

Przepraszam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu przepraszam.

Zrozumiem, jeśli będziesz chciał zerwać kontakt. Nie zdziwiłabym się.

Ophelia



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro