Rozdział 5
Każdego następnego dnia Ophelia z niecierpliwością wyczekiwała listu Billa. Zaczynała się obawiać, że zrobiła się zbyt wylewna. Bardzo rzadko mówiła komuś o tym jak się czuje. Nie przepadała, kiedy ktoś się o nią martwił, nie chciała robić nikomu kłopotu. I wiedziała, że nie każdego po prostu to obchodziło.
Udało jej się zapomnieć o liście od matki. Żyła ze świadomością, że niedługo dostanie kolejny i kolejny list w szarej kopercie. Było to tak nieuniknione jak egzaminy na koniec roku, czy fakt, że co rok Potterowi przydarzy się jakaś fascynująca przygoda.
Delegacje z Drumstrangu i Beauxbatons miały przyjechać za dwa tygodnie. Wszyscy rozmawiali wyłącznie o tym. Uczniowie byli strasznie podekscytowani. Ophelia nie była jakoś niezwykle zainteresowana, nawet nie mogła wziąć w Turnieju udziału. Jedyne, co ją obchodziło, to jeden zwykły list od Weasleya.
Kiedy skończyła śniadanie, do Wielkiej Sali wleciały sowy. Na talerz dziewczyny spadły dwa listy i gazeta. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy zauważyła na jednym z nich imię Billa. Na drugim było napisane ,,Tonks'', co również ją ucieszyło. Nastolatka w połowie września wysłała kuzynce list i od tego czasu wyczekiwała odpowiedzi.
- No dawaj, otwieraj! - ponagliła ją Johanna - O wiele lepiej czyta się to, niż gadanie mojej matki. Uczyć się i tak nie będę, nie wiem po co jej te wykłady. I całe szczęście, że oblałam Zielarstwo, przynajmniej nie muszę się już z nim męczyć
Elia przewróciła oczami ale wyjęła list Billa. Szybko go rozprostowała i zaczęła czytać.
Droga Ophelio
Gdyby mój młodszy brat, Percy, usłyszał, że nazwałaś mnie ,,najmądrzejszym Weasleyem'', dostałby chyba jakiegoś ataku. Kto wie, może to na ciebie ktoś rzucił jakąś klątwę? W takim razie chętnie bym się z tobą spotkał, aby to sprawdzić, i w razie czego ją zdjąć.
Rozumiem cię doskonale, sam przecież uczyłem się w Hogwarcie. Najpierw szkoła, potem reszta.
Nie rozumiem Moody'ego, ani nikogo, kto ocenia cię tylko po twoich rodzicach. To nie twoja wina, że byli kim byli. Nie daj sobie wmówić, że jesteś złym człowiekiem, bo nie jesteś. Będziesz wielką czarownicą, wierzę w to. Jestem absolutnie wstrząśnięty tą sytuacją. Jest mi strasznie przykro, że musisz coś takiego przeżywać.
Jak wspomniałem wcześniej, moglibyśmy się spotkać. Jeśli byś chciała oczywiście. Z tego co pamiętam, pierwsze wyjście do Hogsmeade jest kilka dni przed Nocą Duchów. Możemy się tam umówić. Daj mi znać.
Bill Weasley
- Na gacie Merlina... - Blondynka uśmiechnęła się i spojrzała na przyjaciółkę - Twój Weasley zaprosił cię na randkę!
- Bądź ciszej - upomniała ją Ophelia. Cały Hogwart nie musiał o tym wiedzieć - I tak nie mogę iść. Obiecałam Dorze, że się z nią spotkam. Następna taka szansa trafi się dopiero na święta, jeśli nie będzie zbyt zapracowana oczywiście. Poza tym, mówiłaś, że ta relacja to nie jest dobry pomysł. Czemu teraz cieszysz się bardziej niż ja?
- Nadal uważam, że to nie jest zbyt dobry pomysł. Ale no co ja mogę zrobić? Może się wam uda - Jo wzruszyła ramionami, i odezwała się znowu, kiedy brunetka miała zaprzeczyć - Możesz mówić, że to tylko listy. Ale wy ze sobą flirtujecie, nie możesz zaprzeczyć. I podoba ci się to, lubisz jak Weasley mówi ci miłe rzeczy. Ten list? Przeczytasz go jeszcze z tysiąc razy i będziesz uważać go za najwspanialszego człowieka na świecie.
- Już nie przesadzaj. Jak mówiłam, nie spotkam się z nim. Obiecałam Dorze.
Jednak w środku, fatalnie się z tym czuła. Jakby zrobiła coś okropnego, a przecież nie zrobiła. Próbowała sobie wmówić, że Bill nie będzie zły, że zrozumie. Ale jakoś nie mogła.
Szybko odczytała jeszcze list Nimfadory. Napisała, że wszystko u niej w porządku, że ma dużo pracy i ,że cieszy się, że niedługo się spotkają. Ślizgonka nadal czuła wyrzuty sumienia. Miała ogromną ochotę spotkać się z Weasleyem. Listy dużo dla niej znaczyły, ale jednak to nie było to samo co spotkanie się twarzą w twarz. No cóż, będzie musiała odmówić.
Tydzień później siedziała w pubie ,,Pod trzema Miotłami''. Przed nią stały już dwa Kremowe Piwa. Zniecierpliwiona czekała na swoją kuzynkę. Odczuwała ogromny stres w brzuchu. Nie widziały się dwa i pół miesiąca. No i Moody, którego aktualnie Ophelia nienawidziła z całego serca, był autorytetem dla Tonks, jej mistrzem. Musiała trzymać gębę na kłódkę, bo nie chciała sprawdzić Aurorce przykrości.
W końcu kobieta weszła do pubu. Elii w oczy rzuciły się miętowe włosy kuzynki. Rzadko widziała ją w innym kolorze niż róż i fiolet, ale taka odmiana zdecydowanie pasowała jej. Wstała, aby ta mogła ją zauważyć. Kilka sekund później Dora zauważyła młodszą dziewczynę i podbiegła do niej. Z uśmiechem rzuciły się sobie w ramiona.
- Tęskniłam - wyznała Ophelia.
- Ja też, młoda - Tonks zaśmiała się.
Puściły się i usiadły przy stoliku. Upiły trochę napoju i spojrzały na siebie.
- To co tam u ciebie? Jak lekcje z Szalonookim? - spytała starsza z nich.
- Jest w porządku - skłamała Ślizgonka - Ma wiedzę...
- Serio? - Nimfadora przechyliła głowę - To z Billa niezły kłamca, nie powiem. O tym, co zrobił Moody mówił na maksa wykurzony, jakby to mu Alastor zrobił takie świństwo.
Brunetka schowała twarz w dłoniach. No pięknie, została przyłapana na kłamstwie. Po prostu nie chciała zranić kuzynki. Nie powinna mówić o niczym Billowi. Powinna siedzieć z buzią na kłódkę, zawsze coś się sypało, kiedy mówiła o tym, jak się czuję.
- Znowu to robisz - Ophelia spojrzała na Tonks - Znowu chowasz w sobie wszystkie uczucia. Mówienie komuś, że coś cię dręczy nie jest złe.
- Jesteś zła na Moody'ego, którego ubóstwiasz. Teraz, przez taką durnotę, nie będziesz na niego patrzeć jak wcześniej. Tonks... - Elia westchenęla - Moi rodzice są okropni. A Szalonooki widział na własne oczy te okropieństwa. Nie ma żadnego powodu, aby mnie lubić. Skończmy ten temat, proszę. Naprawdę nie mam na to ochoty.
- Okej - Aurorka podniosła ręce w geście poddania się - To co dokładnie dzieje się między tobą, a Billem Weasley'em?
- Nic się nie dzieje pomiędzy mną a nim. Jesteśmy tylko znajomymi. Oboje nas interesują klątwy i to tyle - wyjaśniła zmęczona tematem Ophelia.
- Gdybyście byli tylko znajomymi, nie powiedziałabyś mu o Moodym. Okej, zanim wytkniesz mi, że miałyśmy o nim nie rozmawiać, wysłuchaj mnie - powiedziała Dora na widok zdenerwowanej twarzy kuzynki - Kiedy Bill powiedział mi o tym co odwalił Szalonooki, był bardzo zły. Gość to zazwyczaj oaza spokoju, nie do ruszenia. A tu proszę.... On coś do ciebie czuje.
- Przesadzasz - Ślizgonka zaśmiała się nerwowo - Znamy się jakieś trzy miesiące! Jest starszy o osiem lat!
- To nie świat mugoli, tutaj takie związki to normalka - Tonks upiła kilka łyków napoju - I no lepiej żebyś była z Weasleyem niż na przykład z tym Nottem, co cię ciągle nachodził.
- Śmieszne - stwierdziła Ophelia - Bo wszyscy moi znajomi myślą dokładnie na odwrót. Że to Nott jest dla mnie lepsza partią.
- Gadanie - prychnęła Aurorka - A jak ogólnie w szkole? Jak nastroje przed Turniejem Trójmagicznym?
- Wszyscy są podekscytowani. Szkoda tylko, że nie mogę wziąć udziału - westchnęła Ophelia.
- Gdyby to ciebie wybrano, pięć minut później matka rozwalałaby gabinet Dubleadore'a - Nimfadora zaśmiała się - A co tam z tą Johanną, czy jak tam jej było? George nadal do niej zarywa?
- Tak, tylko jest zbyt ślepa, aby to dostrzec - wyjaśniła Elia.
- Nie tylko ona... - Tonks uśmiechnęła się i upiła kilka łyków swojego piwa, a jej kuzynka przewróciła oczami.
Spędziły tak razem jeszcze godzinę, po czym Dora oświadczyła, że musi wracać do domu. Pożegnały się, po czym starsza z nich deportowała. Ophelia dopiła swój napój, po czym zapłaciła i wyszła z Trzech Mioteł. Natychmiast sobie przypomniała, że nie wspomniała kuzynce o liście od matki. Ale może dobrze, że nie powiedziała? W sumie po co miałaby to robić? To był zwykły list od jej mamy, ludzie dostają takich setki i nie zwierzają się innym z tego. Nie było o czym gadać.
Otuliła się mocniej szalikiem i poprawiła kurtkę. Pogoda robiła się coraz zimniejsza, niedługo miał spaść pierwszy śnieg. Elia postanowiła znaleźć Johannę. Udało się jej to po dziesięciu minutach, dziewczyna siedziała z Octavią niedaleko Wrzeszczącej Chaty. Ślizgonka westchnęła. Nie przepadała za Octavią, głównie z powodu jej ślepej wiary w wyższość czystości krwi. Miała już ochotę odejść, ale koleżanki znalazły ją i zawołały.
- Gdzie byłaś? - spytała Octavia.
- Spotkałam się z kuzynką - wyjaśniła brunetka - Nie ma z wami Agnes?
- Nie, dostała szlaban od McGonagall - wyjaśniła Jo - Olewanie Transmutacji nie wychodzi jej na dobre.
- Ja będę się już zmywać - stwierdziła Octavia - Miałam się jeszcze spotkać z Dafne. Do zobaczenia w dormitorium.
Johanna i Elia odprowadziły koleżankę wzrokiem. Kiedy zniknęła im z oczu, blondynka spojrzała na Lestrange.
- Jak tam wyrzuty sumienia? Pewnie siedziałaś tam i myślałaś co by było, gdybyś spotkała się z Billem - powiedziała.
- Nie o tym myślałam. Tonks wiedziała o sytuacji z Szalonookim. Powiedział jej. Ponoć był bardzo zdenerwowany - wyjaśniła Ophelia.
- Rusz główką, Lestrange. On ewidentnie do ciebie zarywa!
- Jeśli już mówimy o zarywaniu... - Ophelia spojrzała przed siebie, a Johanna odwróciła się, po czym westchnęła.
W ich stronę szli bliźniacy, uradowani jak zwykle. Elia zawsze czuła się niezręcznie podczas starć jej przyjaciółki i Weasleyów. Co nie zmieniało faktu, że uwielbiała patrzeć, jak dwaj rudzielcy irytują dziewczynę.
- Witamy drogie panie - powiedział George.
- Jak wam mija ten cudowny dzień? - zapytał Fred.
- Było świetnie, póki się nie pojawiliście - stwierdziła blondynka - Spadajcie.
- Co tak nie miło? - Fred zrobił sztucznie smutną minę, a brunetka stłumiła śmiech.
- Jesteś urocza jak zwykle - uśmiechnął się jego brat, patrząc na Jo.
- A ty jesteś durny jak zwykle. Chodźmy, Elia. Gdybym chciała rozmawiać z frajerami, zajrzałabym do Pokoju Wspólnego Puchonów, albo poszukała Pottera.
Obie odeszły, słysząc w tyle śmiechy Weasleyów. Nie zauważyły jednak, jak George odprowadza Johannę wzrokiem. Postanowiły wrócić już do szkoły. Szły w przyjemnej ciszy, którą przerwała Jo.
- Co za kretyn - powiedziała zdenerwowana.
- Kretyni. Jest ich dwóch.
- No tak.
Wieczorem, kiedy Ophelia siedziała w swoim dormitorium wraz z Octavią i Agnes, które dyskutowały o okropnej fryzurze jakiejś Gryfonki z trzeciego roku, Jo wpadła do pokoju niczym burza, widocznie wkurzona.
- Ej, uspokój się - powiedziała Agnes, kiedy drzwi trzasnęły - Złość piękności szkodzi.
- Warrington to totalny kretyn! - wysyczała Johanna, chodząc w tą i z powrotem - Widziałam, że trenują na boisku. Zapytałam o eliminacje do drużyny, zwolniło się przecież miejsce, Pucey skończył szkołę. A ten mnie po prostu wyśmiał! Na dodatek spytał, czy się później z nim spotkam! Co za chamski, szowinistyczny...
- Quidditch? Złotko, a po co ci to? Nikt nie poleci na chłopczycę - zauważyła Octavia - Quidditch jest dla chłopców i dziewczyn, które nigdy sobie nikogo nie znajdą.
- W życiu liczy się coś więcej niż faceci - stwierdziła Elia - Mamy równouprawnienie, no dajcie spokój!
Octavia pokręciła tylko głową i wróciła do rozmowy z przyjaciółką. Elia przewróciła oczami i zaczęła już jakiś dziesiąty raz czytać list od Billa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro