Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

BohnDuen

- Oooh! To miejsce wygląda niesamowicie. - Boss jako pierwszy zszedł z łodzi podekscytowany.

- Tak pięknie. Spójrz, nawet mają przygotowane wodne atrakcje. - Mek podążył za nim, trzymając ich torby.

- Kochanie, połóżymy te torby w naszym pokoju i przejedziemy się na bananie, dobrze? - Boss zaproponował.

- Tak, jasne. Cokolwiek powiesz, ale... czy mógłbyś mi jednak trochę pomóc z tymi torbami? Ciężkie są.

- Och, przepraszam, już podchodzę.

- Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś masz chorobę morską. - Bohn zapytał Duena, podtrzymując go na swoim ramieniu.

- Już dobrze... Na szczęście P'Thara dał mi wcześniej jakieś tabletki. Teraz tylko trochę kręci mi się w głowie. -  Duen wyjaśnił.

- W takim razie chodźmy się napić świeżego soku. Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej.

Duen skinął głową w potwierdzeniu.

- Chłopaki... Ja pójdę przodem i posiedzę z Duenem, niech trochę odpocznie. Dołączymy do Was, gdy Duen poczuje się lepiej. - Bohn poinformował pozostałych.

- Bez obaw, macie dużo czasu. - odpowiedział mu King.

- Trzymaj się, Duen. - Ram rzucił słowami w kierunku chłopaka.

Bohn pomógł Duenowi z jego bagażem i zameldowali się w swoim pokoju.

- Oho, nawet dostaliśmy duży pokój... i mamy też dostęp do basenu. - zauważył Bohn.

- Masz rację. Możemy od razu skoczyć do basenu. - Duen 'wyzdrowiał' w sekundę.

- Najpierw odpocznijmy. Możemy to zrobić później. Nie chcę, żebyś zachorował pierwszego dnia i zmarnował sobie resztę wyjazdu. - zdecydował Bohn. Duen wyraził swoje niezadowolenie wykrzywiając usta w podkówkę.

- A co powiesz na to? Pójdziesz umyć swoją buzię i się przebierzesz, a ja w międzyczasie odstawię Twoje torby i poukładam rzeczy na właściwe miejsce. Następnie pójdziemy na plażę dołączając do reszty. - Bohn patrząc na twarzyczkę Duena nie potrafił mu odmówić.

- Okay, idę zrobić to, o czym mówiłeś. Zaraz wracam. - Duen wreszcie się uśmiechnął.

Zanim jednak Duen zrobił krok w kierunku łazienki, Bohn zatrzymał go łapiąc jego dłoń.

- Jestem dla Ciebie miły... Nie zapomniałeś o czymś? - Zapytał Bohn wskazując palcem swój policzek, by chłopak złożył na nim buziaka.

- Hmmm... Od początku Ci o to chodziło?

- Nie... Nie do końca... Jestem miły, bo o Ciebie dbam. Nie musisz mnie całować. Nie chcę żebyś myślał że jestem miły, bo coś chcę. - Duen nie dał Bohnowi dokończyć zdania, przerywając mu cmoknięciem w policzek.

- Tak bardzo Ci dziękuję! Tylko się z Tobą droczę. Wiem że się o mnie troszczysz. - Powiedział Duen i ruszył w kierunku łazienki, zostawiając swojego chłopaka z rumieńcami na twarzy.

To nie był pierwszy raz, kiedy dostał buzi, aczkolwiek... Bohn nigdy nie mógł się nacieszyć pocałunkami Duena, dlatego też każdy taki moment był dla niego cenny. Kiedy Duen zniknął, Bohn zajął się rozpakowywaniem dalszej części bagaży.

Duen po umyciu twarzy i przebraniu się w krótkie spodenki, otworzył drzwi łazienki i pierwsze co zobaczył, to Bohna stojącego naprzeciw.

- Oh! Przestraszyłeś mnie! Co się dzieje?

- To... Znalazłem TO w Twojej torbie. - Bohn uśmiechnął się psotnie, pokazując Duenowi jego różowe bokserki.

- O rany... nie rób mi tak z moimi rzeczami... to jest osobiste. Jak mogłeś? - odpowiedział Duen mając przed oczami znalezisko.

- Duen, jestem Twoim chłopakiem. Nie musisz przez takie rzeczy być nieśmiały. Po prostu jestem zaskoczony, że masz bieliznę z nadrukiem serduszek w takim kolorze. To urocze... Nie mogę się doczekać, aż Cię w nich zobaczę.

- Oddawaj! - Duen próbował odzyskać element garderoby, który Bohn schował za swoimi plecami.

- P'Bohn, chcę je z powrotem! - Duen podążył za chłopakiem, nieumyślnie potykając się o torbę leżącą na podłodze. Upadł na łóżko, ciągnąc za sobą Bohna.

Bohn opadł na niego, milimetry dzieliły ich przed zderzeniem się głowami. Wpatrywali się przez chwilę w swoje oczy. Bohn postanowił wykorzystać zaistniałą sytuację i złączyć ich usta w pocałunku.

Duen ułożył swoje dłonie na jego torsie jakby chciał go od siebie odsunąć, lecz w rzeczywistości pozwolił mu na tę chwilową bliskość, przekładając moment oddalenia się od niego na chwilę potem. Odepchnął go od siebie dopiero po kilku sekundach.

- P'... P' lubisz mi dokuczać.

- To dlatego, że Cię lubię. Ahh... No dobra, trzymaj już te swoje bokserki, ale... Obiecaj mi, że je dzisiaj założysz. Proszę? Tak ładnie Cię o to proszę...

- NIE. Ubiorę to, na co sam będę mieć ochotę.

Bohn uśmiechnął się i usiadł obok chłopaka, który usilnie udawał że się na niego złości.

- Wyobrażasz sobie jakby było miło, gdybyśmy mogli tak codziennie? Mógłbym się z Tobą droczyć i Cię całować... A potem znów bym Ci się sprzeciwiał i łączył nasze usta w pocałunku...

- Nie no, serio? Jak takie coś mogłoby być przyjemne? - Duen wydawał się być zdezorientowany.

- Tylko Ty mi tak dokuczasz...

- Duen, zapytam raz jeszcze. Masz ochotę się do mnie wprowadzić i ze mną zamieszkać? Bohn tym razem mówił poważnie.

- Uhmm... P'Bohn... co do tego... ja... wciąż jeszcze nie zdecydowałem. Jeśli chciałbym się do Ciebie przenieść, to wpierw musiałbym wytłumaczyć mojej rodzinie, że...-

-...w porządku, rozumiem. Nie chcę Cię pośpieszać. Sam fakt że o tym myślisz jest dla mnie wystarczający.

- Dziękuję Ci. - szepnął Duen.

- No to ten, ja już się przebrałem. Chodźmy spotkać się z innymi na plaży. Nie możemy przegapić zabawy.

***

- Możemy przejechać się na bananie raz jeszcze? To jest naprawdę fajne! - zapytał Mek.

- Ah! Czuję, jak moje wnętrzności chcą się uzewnętrznić. Nie sądzę żebym mógł tak dalej. - Boss udawał że zaraz zwymiotuje.

- Haha, spójrz jak Ty wyglądasz.

- Oh mężu.... jak możesz śmiać się z własnej żony, która tak cierpi?

- Chłopaki! Jesteśmy! - krzyknął Bohn do swoich przyjaciół, trzymając za rękę Duena.

- Przybył mój wybawca... Bohn! Duen! Wasza kolej na banana! Mamy opłaconą godzinę, ale nie jestem w stanie znieść kolejnej rundy. Błagam, zróbcie to dla mnie. - Boss zachowywał się tak, jakby miał zaraz umrzeć.

- Hey! O jacie... Dmuchany banan, idziemy! - Duen podekscytował się tym pomysłem.

- Nie marnujmy więcej czasu, chodźmy JUŻ! - Bohn i Duen dołączyli do Rama, Kinga, Fronga i Thara, którzy zajęli już sobie miejsca na żółtym pojeździe.

***

- Zmęczony... tak bardzo zmęczony. - Wyjęczał Duen kiedy tylko wrócili do swojego pokoju.

- Ale było warto, co nie? - Bohn chciał się upewnić, czy jego chłopak również dobrze się bawił.

- Oczywiście! Od dawna nie spędziłem tak miło czasu.

- Możemy go spędzić jeszcze milej... - Bohn poruszył dwukrotnie brwiami w sugestywny sposób.

- Co się stało z Twoimi brwiami? Jakoś tak dziwnie drżą. - Duen pstryknął palcami jedną z brwi chłopaka, udając że kompletnie nie rozumie aluzji.

- Eeehmm... Spociłeś się... i to bardzo. Możesz iść pierwszy pod prysznic.

- Chcesz ze mną? - Bohn się nie poddawał.

- Nie. Idź sam, a ja w tym czasie posiedzę na zewnątrz i będę podziwiał widoki, możliwe że zamoczę też nogi w basenie.

Bohn zaakceptował porażkę i poszedł wedle instrukcji do łazienki. Kiedy skończył się kąpać, ujrzał pod drzwiami czekającego na swoją kolejkę Duena.

- Duen, co Ty tam robisz? Twój serial zaraz się zacznie. - krzyknął do niego Bohn.

- Duen! - Bohn nie słysząc żadnej odpowiedzi krzyknął ponownie.

Chwilę potem drzwi się otworzyły i Duen wyszedł z pomieszczenia.

- Duen, co Ci tak długo zaję- ? - Bohn przerwał w pół zdania widząc Duena w białym T-shircie i różowych bokserkach w serduszka.

Bohn odetchnął głęboko widząc zarumienione policzki chłopaka.

- No nareszcie... To jest mój szczęśliwy dzień. - ucieszył się Bohn.

- Podejdź bliżej... - powiedział Bohn klepiąc obok siebie miejsce na łóżku.

Duen usiadł na łóżku i szybko przykrył się kocem. Bohn owinął go ramieniem wtulając go ciasno w swoje ciało.

- Mam zamiar obejrzeć mój serial, a potem pójść spać i tyle. - oznajmił Duen.

- Wiem... Nikt nie ma prawa przeszkadzać komuś w jego ulubionej serii. Jestem tu tylko po to, aby Cię przytulać podczas wspólnego oglądania- obiecał po chwili Bohn.

Godzinę później, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, chłopcy stwierdzili że ich dzień dobiegł końca i pora iść spać.

- Zanim zaśnieny... Czy mogę dostać buziaka na dobranoc? - zapytał z nadzieją Bohn.

Duen pocałował go w czoło...

- Tylko tyle?

Duen dotknął ustami jego policzka...

- Naprawdę tylko ty...-?

-...Tak, tylko tyle.  - odpowiedział Duen.

- W takim razie, dobranoc... słodkich snów.

Duen spojrzał na Bohna, który leżał z zamkniętymi oczami próbując zasnąć.

W głowie Duena pojawiła się myśl: 'Ostatnio P'Bohn jest dla mnie bardzo miły. Mimo, że wciąż sobie ze mnie żartuje, to wydaje mi się, że zaczynam się do tego przyzwyczajać... i szczerze mówiąc, nawet to polubiłem...'

- P'Bohn... - Duen przerwał swoje myśli zagadując chłopaka.

- Słucham? - zapytał Bohn z zamkniętymi oczami.

- Przemyślałem to... i myślę, że jestem zdecydowany na przeprowadzkę.

- Co? Naprawdę?! - Bohn aż poskoczył wybudzając się ze snu.

- Nie robisz sobie teraz ze mnie żartów? - Bohnowi udało się opanował emocje.

- Zdecydowałem, że chcę spróbować.

- Ah, Duen! Tak bardzo mnie to cieszy... - Bohn jeszcze mocniej go przytulił.

- Ale to, tyle... Dalej nie wolno Ci przekroczyć tej granicy.  - Duen wskazał na poduszkę leżącą pomiędzy nim a Bohnem.

- Hmmm... naprawdę? - Bohn posmutniał.

- Tak, nie wolno Ci... ale zamiast tego, to ja pokonam dzielącą nas odległość. - Duen wspiął się pewnie na Bohna.

- Oh, to o to chodzi?... Duen, jestem od Ciebie silniejszy... Myślisz, że mnie pokonasz?

- Chcesz się o tym przekonać? - Duen zaakceptował wyzwanie i przykrył ich oboje kołdrą.

___
ciąg dalszy nastąpi ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro