Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Under The Stars

- Jesteś gotowy? - zapytał Off.

- Gotowy! - odpowiedział mu Gun.

Obaj stali z nogami zanurzonymi w wodzie morskiej, w dłoniach trzymając ręcznie wykonaną z gałęzi drzewa włócznię.

- Stój w miejscu, tak żeby przyszły do Ciebie, a następnie wybierz swój cel... Kiedy uważasz, że czas jest odpowiedni, strzelaj. - Off próbował wytłumaczyć Gunowi, jak łowić ryby włócznią.

- Widziałem je.. Ooooh, teraz jest ich tak wiele. - powiedział Gun.

- Stój w miejscu... i bądź cicho. -
Off spróbował swojego szczęścia wbijając włócznię w wodę, lecz wyciągął tylko pusty patyk.

- Nic.. hahaha. - zaśmiał się Gun.

- Tylko Ci pokazuję, jak to robić... Poczekaj, aż wezmę się za to na poważnie. Dziś wieczorem czeka nas uczta.

- Papi, ta wygląda na dużą. Pozwól mi spróbować. - Gun stał w miejscu, patrząc na dużą rybę pływającą obok, po chwili uderzając w nią oszczepem.

- Hahaha... też nic! - zaśmiał się Off.

- Czemu to jest takie trudne? - jęknął Gun.

- Pozwól, że Ci pokażę, jak to się robi. - Off skierował swoje oczy na cel i raz jeszcze uderzył.

- MAM TO! MAM TO! - krzyknął Off, czując walczącą rybę na swojej włóczni.

- YAY!!! Dziś wieczorem nie będziemy musieli jeść chleba z konserwą! - radosny Gun zaczął dopingować chłopaka.

- Chodźmy złowić więcej.

***

- Oooohho Papi! Spójrz na te wszystkie ryby, które złapaliśmy. Nie mogę się doczekać kolacji. - powiedział podekscytowany Gun.

Off natomiast nie odczuwał aż tak dużej radości.
- Hmm... tego jest naprawdę dużo... - marudził po cichu.

Po pierwszej rybie, którą udało mu się złapać wcześniej, zdołał tylko wbić włócznię w 2 mniejsze, podczas gdy Gun złowił kolejne 7 ryb z rzędu. Każda była większa od poprzedniej.

- To wszystko dzięki Tobie, Papi! Nauczyłeś Guna łowić jak zawodowiec. Tak szybko zdobyłem tą umiejętność, osiągając wielki sukces. - Gun przeczesał rozwiane przez wiatr włosy Offa.

- Chwalisz mnie, czy siebie? - mruknął pod nosem Off.

- A co powiesz na to, żebyśmy zjedli kolację wcześniej? Nie mogę się doczekać, żeby ich spróbować. Są takie świeżutkie. - zaproponował Gun. Off skinął głową w potwierdzeniu i kiedy spojrzał jak bardzo podekscytowany jest Gun, wreszcie się uśmiechnął.

- Po jedzeniu tylko konserw z chlebem przez tyle dni, w końcu możemy zjeść prawdziwe jedzenie i to jeszcze świeże. - powiedział Gun, patrząc na palące się przed nimi ognisko i trzymając swoją rybę nad ogniem.

Off zerknął na chłopaka, dostrzegając jak ten oblizuje wargi.
Off uśmiechnął się z poczuciem winy.

- Gun... P' źle się czuje, że musisz przechodzić ze mną przez ten bałagan. Gdybym nie wspomniał o specjalnym napoju i nie poprosił Cię, żebyś go zdobył dla nas wszystkich... Moglibyśmy teraz cieszyć się bufetową kolacją w hotelu wraz z White'em i Mike'em.

- Dlaczego mówisz przepraszam? Nie Ty zawiniłeś, poza tym to nie był Twój pomysł, byśmy zostali sami na wyspie. To White i Mike powinni ponieść konsekwencje za to, że o nas zapomnieli. Poczekaj, aż ich tylko znowu zobaczę. Oj, już ja się upewnię, że będą za to odpowiednio cierpieć.

- Ja i tak czuję się winny za wszystko... Na początku źle rozłożyłem nasz namiot, który ciągle rozpadał się pod wpływem wiatru... Potem mało dokładnie przeszukałem rzeczy i przegapiłem zapalniczkę pod skrzynią, dzięki której mielibyśmy ogień już pierwszej nocy, zamiast spać w ciemności i zimnie...

- Papi, już wystarczy. Gun nie obwinia Cię za nic. Rozumiesz? Poza tym, bycie z Tobą w ciemności wcale nie jest takie złe. Sam mówiłeś, że to nasza noc miodowa. Być tutaj tylko we dwoje... to coś szczególnego, mam rację? - Po tym pytaniu, oboje wymienili między sobą spojrzenia.

Off patrzył w oczy Gun'a i dostrzegł migoczące płomienie ogniska, poczuł w sobie ciepło i miłość.
Czuł się szczęśliwy, że ma Gun'a jako swojego chłopaka nawet po tym wszystkim, przez co musieli przechodzić w poprzednich dniach. To jak Gun w niego wierzył i mu wybaczył było wspaniałe.

- Gun, kocham Cię... naprawdę bardzo Cię kocham.

Słysząc te słowa, Gun nie mógł przestać się uśmiechać. Patrząc w migoczące oczy Offa, czuł się kochany i bezpieczny. Wszystko inne nie miało znaczenia, o ile tylko mógł być z człowiekiem przed sobą. Dopóki może z nim istnieć, to wystarczy.

- Gun też bardzo kocha Papi ... dużo, dużo więcej niż tylko bardzo. - odpowiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej.

Uśmiechnęli się do siebie chichocząc, by chwilę po tym połączyć swoje usta w czułym geście.

Był to długi pocałunek, który został przerwany w momencie, gdy Off poczuł jak coś się pali.

- Co to za zapach? - zapytał.

- Och, Papi! Nasza ryba się pali! - Gun szybko zdjął rybę z ognia.

- O nie!... Jest cała osmalona. - Gun obejrzał rybę.

- Pozwól mi zobaczyć... Oj, ale patrz... nadal można ją zjeść. Nie jest aż tak bardzo spalona...

- Serio? Dlaczego w takim razie sam jej najpierw nie spróbujesz? - Gun zaczął obierać trochę osmalonej skorupy i karmić Offa.

Pod gwiazdami, Off i Gun delektowali się swoją kolacją, karmiąc się nawzajem przy dźwiękach fal i ich śmiechu.

Off obserwował, jak Gun zamyka oczy z radości po każdym kęsie, czując się jednocześnie szczęśliwy, że może sprawić przyjemność swojemu chłopakowi. Wreszcie, kiedy ryby zniknęły z patyka - zauważyli, że ogień już prawie zgasł.

- Musimy go podkręcić, żeby utrzymać ciepło. - Off wyjął ze swojego plecaka kawałek drewna i położył go na ognisko.

- Daj mi jeszcze kilka patyków, żeby wzmocnić ogień.

Gun podał mu kilka suchych patyków, które Off zaczął układać wokół kawałka drewna, tworząc coś w rodzaju piramidy. Kiedy skończył, podpalił patyki i czekał, aż ogień się rozpali.

- Świetna robota, Papi! - Gun uśmiechnął się szeroko, obserwując płonące ogniki.

- Zawsze mogę liczyć na swoje umiejętności harcerskie! - Off zaśmiał się w odpowiedzi.

Gun przytulił go, poczuł ciepło emanujące z ognia, zapach ryby w powietrzu, dźwięk fal uderzających o brzeg i uśmiech na twarzy swojego ukochanego. Czuł, że ten moment jest jednym z tych, które będą pamiętać na zawsze.

___
ciąg dalszy nastąpi ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro