3. Under The Stars
- Jesteś gotowy? - zapytał Off.
- Gotowy! - odpowiedział mu Gun.
Obaj stali z nogami zanurzonymi w wodzie morskiej, w dłoniach trzymając ręcznie wykonaną z gałęzi drzewa włócznię.
- Stój w miejscu, tak żeby przyszły do Ciebie, a następnie wybierz swój cel... Kiedy uważasz, że czas jest odpowiedni, strzelaj. - Off próbował wytłumaczyć Gunowi, jak łowić ryby włócznią.
- Widziałem je.. Ooooh, teraz jest ich tak wiele. - powiedział Gun.
- Stój w miejscu... i bądź cicho. -
Off spróbował swojego szczęścia wbijając włócznię w wodę, lecz wyciągął tylko pusty patyk.
- Nic.. hahaha. - zaśmiał się Gun.
- Tylko Ci pokazuję, jak to robić... Poczekaj, aż wezmę się za to na poważnie. Dziś wieczorem czeka nas uczta.
- Papi, ta wygląda na dużą. Pozwól mi spróbować. - Gun stał w miejscu, patrząc na dużą rybę pływającą obok, po chwili uderzając w nią oszczepem.
- Hahaha... też nic! - zaśmiał się Off.
- Czemu to jest takie trudne? - jęknął Gun.
- Pozwól, że Ci pokażę, jak to się robi. - Off skierował swoje oczy na cel i raz jeszcze uderzył.
- MAM TO! MAM TO! - krzyknął Off, czując walczącą rybę na swojej włóczni.
- YAY!!! Dziś wieczorem nie będziemy musieli jeść chleba z konserwą! - radosny Gun zaczął dopingować chłopaka.
- Chodźmy złowić więcej.
***
- Oooohho Papi! Spójrz na te wszystkie ryby, które złapaliśmy. Nie mogę się doczekać kolacji. - powiedział podekscytowany Gun.
Off natomiast nie odczuwał aż tak dużej radości.
- Hmm... tego jest naprawdę dużo... - marudził po cichu.
Po pierwszej rybie, którą udało mu się złapać wcześniej, zdołał tylko wbić włócznię w 2 mniejsze, podczas gdy Gun złowił kolejne 7 ryb z rzędu. Każda była większa od poprzedniej.
- To wszystko dzięki Tobie, Papi! Nauczyłeś Guna łowić jak zawodowiec. Tak szybko zdobyłem tą umiejętność, osiągając wielki sukces. - Gun przeczesał rozwiane przez wiatr włosy Offa.
- Chwalisz mnie, czy siebie? - mruknął pod nosem Off.
- A co powiesz na to, żebyśmy zjedli kolację wcześniej? Nie mogę się doczekać, żeby ich spróbować. Są takie świeżutkie. - zaproponował Gun. Off skinął głową w potwierdzeniu i kiedy spojrzał jak bardzo podekscytowany jest Gun, wreszcie się uśmiechnął.
- Po jedzeniu tylko konserw z chlebem przez tyle dni, w końcu możemy zjeść prawdziwe jedzenie i to jeszcze świeże. - powiedział Gun, patrząc na palące się przed nimi ognisko i trzymając swoją rybę nad ogniem.
Off zerknął na chłopaka, dostrzegając jak ten oblizuje wargi.
Off uśmiechnął się z poczuciem winy.
- Gun... P' źle się czuje, że musisz przechodzić ze mną przez ten bałagan. Gdybym nie wspomniał o specjalnym napoju i nie poprosił Cię, żebyś go zdobył dla nas wszystkich... Moglibyśmy teraz cieszyć się bufetową kolacją w hotelu wraz z White'em i Mike'em.
- Dlaczego mówisz przepraszam? Nie Ty zawiniłeś, poza tym to nie był Twój pomysł, byśmy zostali sami na wyspie. To White i Mike powinni ponieść konsekwencje za to, że o nas zapomnieli. Poczekaj, aż ich tylko znowu zobaczę. Oj, już ja się upewnię, że będą za to odpowiednio cierpieć.
- Ja i tak czuję się winny za wszystko... Na początku źle rozłożyłem nasz namiot, który ciągle rozpadał się pod wpływem wiatru... Potem mało dokładnie przeszukałem rzeczy i przegapiłem zapalniczkę pod skrzynią, dzięki której mielibyśmy ogień już pierwszej nocy, zamiast spać w ciemności i zimnie...
- Papi, już wystarczy. Gun nie obwinia Cię za nic. Rozumiesz? Poza tym, bycie z Tobą w ciemności wcale nie jest takie złe. Sam mówiłeś, że to nasza noc miodowa. Być tutaj tylko we dwoje... to coś szczególnego, mam rację? - Po tym pytaniu, oboje wymienili między sobą spojrzenia.
Off patrzył w oczy Gun'a i dostrzegł migoczące płomienie ogniska, poczuł w sobie ciepło i miłość.
Czuł się szczęśliwy, że ma Gun'a jako swojego chłopaka nawet po tym wszystkim, przez co musieli przechodzić w poprzednich dniach. To jak Gun w niego wierzył i mu wybaczył było wspaniałe.
- Gun, kocham Cię... naprawdę bardzo Cię kocham.
Słysząc te słowa, Gun nie mógł przestać się uśmiechać. Patrząc w migoczące oczy Offa, czuł się kochany i bezpieczny. Wszystko inne nie miało znaczenia, o ile tylko mógł być z człowiekiem przed sobą. Dopóki może z nim istnieć, to wystarczy.
- Gun też bardzo kocha Papi ... dużo, dużo więcej niż tylko bardzo. - odpowiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Uśmiechnęli się do siebie chichocząc, by chwilę po tym połączyć swoje usta w czułym geście.
Był to długi pocałunek, który został przerwany w momencie, gdy Off poczuł jak coś się pali.
- Co to za zapach? - zapytał.
- Och, Papi! Nasza ryba się pali! - Gun szybko zdjął rybę z ognia.
- O nie!... Jest cała osmalona. - Gun obejrzał rybę.
- Pozwól mi zobaczyć... Oj, ale patrz... nadal można ją zjeść. Nie jest aż tak bardzo spalona...
- Serio? Dlaczego w takim razie sam jej najpierw nie spróbujesz? - Gun zaczął obierać trochę osmalonej skorupy i karmić Offa.
Pod gwiazdami, Off i Gun delektowali się swoją kolacją, karmiąc się nawzajem przy dźwiękach fal i ich śmiechu.
Off obserwował, jak Gun zamyka oczy z radości po każdym kęsie, czując się jednocześnie szczęśliwy, że może sprawić przyjemność swojemu chłopakowi. Wreszcie, kiedy ryby zniknęły z patyka - zauważyli, że ogień już prawie zgasł.
- Musimy go podkręcić, żeby utrzymać ciepło. - Off wyjął ze swojego plecaka kawałek drewna i położył go na ognisko.
- Daj mi jeszcze kilka patyków, żeby wzmocnić ogień.
Gun podał mu kilka suchych patyków, które Off zaczął układać wokół kawałka drewna, tworząc coś w rodzaju piramidy. Kiedy skończył, podpalił patyki i czekał, aż ogień się rozpali.
- Świetna robota, Papi! - Gun uśmiechnął się szeroko, obserwując płonące ogniki.
- Zawsze mogę liczyć na swoje umiejętności harcerskie! - Off zaśmiał się w odpowiedzi.
Gun przytulił go, poczuł ciepło emanujące z ognia, zapach ryby w powietrzu, dźwięk fal uderzających o brzeg i uśmiech na twarzy swojego ukochanego. Czuł, że ten moment jest jednym z tych, które będą pamiętać na zawsze.
___
ciąg dalszy nastąpi ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro