9. Przedstawisz nas?
W gali Met jest coś niezwykle niedoścignionego, może to wszystkie zaskakujące kreacje, może największy spęd branży modowej mogącej wsadzić swoje pomysły na żądnych sławy celebrytów. Na wszystkie drobne gwiazdeczki, które tak bardzo chcą być dostrzeżone i błysnąć przed kamerami, choć na chwilę, ukraść ułamek sekundy skupienia mediów.
Tylko sława zawsze była bardzo kapryśna i potrafi się niezwykle szybko odwrócić od tych, którzy pragną jej zbyt zachłannie.
Jednak to nie tyczy się w żaden sposób Taylor, o której pisano już chyba niemal wszystko, a mimo to dalej sprzedaje miliardy płyt, a jej fani są gotowi walczyć o nią do ostatniej kropli krwi. Christine za to ma swoją niszę, w której jest królową, pozwalając tylko czasem deptać sobie po piętach Kat von D, czy innym gwiazdom ze swoimi markami, tylko po to, by jednym uśmiechem na czerwonym dywanie gali Met, zapewnić swojej firmie dalszą nieustająco rosnącą sprzedaż.
Dlatego dzisiejszego wieczora obie piją kolejne kieliszki szampana, dając się przypadkowo przyłapać fotografom i bez skrępowania tańczą z coraz to bardziej bezczelnymi mężczyznami.
– Myślę, czy nie przenieść się na jakiś czas do Londynu – mówi Taylor, podając Chris kieliszek. – Odpocząć od tutejszej prasy, wyciszyć się, poznać jakiegoś miłego kolegę Eda...
– Tak! – odpowiada brunetka, opierając się dłonią na ramieniu przyjaciółki. – Proszę, proszę, proszę, przyjedź do mnie, nawet poznam Cię z jakimiś miłymi Brytyjczykami. Obu by nam się przydało poznanie jakiś nowych ludzi i spędzenie dobrze czasu.
– Obu by nam się przydało rozpoczęcie czegoś nowego – przyznaje jej Taylor i uśmiechają się do siebie porozumiewawczo. – Z resztą zawsze możesz zostać u mnie do lipca, w końcu tu też możesz pracować.
– Niby tak, ale, jak nie pojawię się na spotkaniu zarządu w ciągu najbliższego miesiąca, to zapomną, kto tam rządzi. – Śmieje się Goh i rozgląda po sali.
– Kogo tak szukasz wzrokiem? – pyta Taylor, machając do swoich koleżanek wracających z toalety.
– Thomasa, mignął mi chwilę na kolacji, ale od tego czasu go nie widziałam.
– Wydawało mi się, że się dogadaliście?
– Tak... – odpowiada i nagle widzi go w tłumie osób.
Nawet w przyciemnionych światłach, wśród setki innych oszałamiających mężczyzn w krawatach, widzi jego i wie, że mogłaby rozpoznać go zawsze i wszędzie. Sposób, w jaki się porusza, w jaki się śmieje, w jaki rozmawia z ludźmi, jest tak głęboko zapisany w jej mózgu, że wie, że nie pozbędzie się go już nigdy.
Oddaje kieliszek jednej z dziewczyn i rusza prosto do Toma przez parkiet, on obraca się, gdy jest kilka metrów od niego, a na jego twarzy rysuje się uśmiech, który ma być tylko jej, tylko dla niej.
– Cześć – mówi Christine, wspinając się na palce i całując go w policzek.
– Cześć cudna – odpowiada. – Jak się bawisz?
– Wspaniale, naprawdę potrzebowałam dużo Nowego Jorku, by to wszystko poukładać Tom. Z kim jesteś?
– Och, z kilkoma osobami z serialu... – odpowiada wymijająco, a Christine od razu podejrzewa, że nie Tom nie chcę dopuścić do tego, by ich poznała. – A Ty?
– Koleżankami – mówi z uśmiechem i wskazuje na stolik w głębi sali, gdzie kobiety toczą zawziętą dyskusję przy kolejnej butelce szampana.
– Przedstawisz nas? – pyta, a Goh bez chwili zastanowienia łapie go za rękę i prowadzi do swoich dziewczyn.
Wszystko, co dzieję się wokół Christine, wydaje się jej niezwykle naturalne, że rozmawiają, piją, śmieją się i tańczą, jakby wszystko było tak, jak miało być. Dopóki nie zaczyna jej się kręcić w głowie, najpierw zwala to na szampana, ale kiedy chce wstać, by wyjść na dwór, nogi odmawiają jej posłuszeństwa.
– Christine, wszystko w porządku? – pyta Tay, podbiegając do niej jako pierwsza, a zaraz za nią pojawia się Thomas.
– Nie wiem, chyba się źle poczułam – odpowiada Goh, próbując skupić wzrok w jednym miejscu.
– Dzwonię do Chloe i odstawię Cię do domu – oświadcza blondynka, szukając już komórki w swojej torebce.
– Nie, ja się tym zajmę – mówi Tom, ale Tay już rozmawia z asystentką Christine. – Jesteś cała? – upewnia się, pomagając jej wstać.
– Tak, za dużo wypiłam – odpowiada, ale Thomas widział ją nie raz pijaną i dziś było jej niezwykle daleko do tego stanu, co odrobinę go przerażało. – Zostańcie oboje, nie potrzebuję żadnych dram.
– Jesteś tego pewna? – pyta z troską w głosie Hiddelston, trzymając jej dłonie na ramionach, a ona uśmiecha się lekko.
– Tak, trafię do własnej limuzyny – odpowiada, sięgając po swoją torebkę i całuję w policzek Taylor, która właśnie się koło niej pojawiła.
– Chloe zaraz będzie, jechać z Tobą?
– Nie, zostawiam Cię w dobrych rękach – mówi Chris, uśmiechając się jeszcze raz do Toma i wychodzi z sali, na znacznie cichsze korytarze, gdzie dopiero bierze głęboki wdech.
Chloe pojawia się obok niej w ułamku sekundy i podaje jej ramię, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że szczupłe ciało Goh w końcu się zbuntuje przeciwko jej diecie złożonej z prosecco i nieregularnych posiłków. Miała jednak cichą nadzieję, że nastąpi to dopiero, jak wrócą do Londynu, a nie teraz gdy czeka je jeszcze ogrom pracy.
Christine budzi się, gdy Chloe kładzie się obok niej na łóżku. Goh potrzebuję dłuższej chwili, by ogarnąć, jak długo spała, a gdy spogląda na godzinę na wyświetlaczu telefonu, jest przerażona.
– Powinnaś iść do lekarza – stwierdza Collins i wręcza jej szklankę z koktajlem owocowym. – Jak Twoja matka by się dowiedziała...
– Dopilnuj, by się nie dowiedziała – odpowiada z uśmiechem Chris i odblokowuje telefon. – Rany, co się wydarzyło na Instagramie przez te kilkanaście godzin?
– Na Twoim miejscu bym nie sprawdzała... – mówi Chloe, a brunetka tym bardziej przegląda wszystkie zdjęcia, na których była oznaczona, aż trafia na jedno na profilu Cosmopolitan. W pierwszej chwili uśmiecha się lekko, widząc minę Thomasa, ale później jej wzrok ucieka na komentarze i czuje nieprzyjemny ucisk w żołądku.
Jej wielkie kłamstwo, plan, który nie doszedł nigdy do skutku, właśnie zbiera gorzkie żniwo, a dokładniej zmienia wszystko w piekło, a najbardziej życie jej przyjaciółki. Christine czyta wszystkie możliwe obelgi fruwające pod adresem Taylor i ma ochotę zakopać się z powrotem pod kołdrę albo wykrzyczeć każdemu, kto będzie chciał słuchać, że ona i Tom wcale nie byli razem.
Niezależnie co do niego czuje, nie jest w stanie znieść tego, co piszą ludzie. Jasne, nie jest w internecie od wczoraj, żyła z hejtem na co dzień, ale to, co widzi teraz, przechodzi jej najśmielsze pojęcie.
– Wygląda na to, że się całkiem dobrze razem bawili... – mówi Chloe, a Christine mierzy ją wzrokiem.
– Co? Nie, to nie o to chodzi! – odpowiada oburzona Goh. – Ja i Thomas mamy od szkoły średniej zasadę nieumawiania się ze swoimi przyjaciółmi, on by mi tego nie zrobił. Zwłaszcza że wie, co do niego czuję...
– A ona?
– Słucham? Co Ty insynuujesz? – parska wkurwiona Christine i odstawia szklankę obok łóżka. – Taylor nie wie o moich uczuciach wobec Toma, wie, że tylko udawałam w gazetach i na Instagramie... to wszystko moja wina, to, co o niej piszą.
– Wiesz, ma nie najlepszą prasę od swojego ostatniego rozstania.
– Bo nikt nie wie...
– Właśnie, ludzie w internecie nie wiedzą ułamka tego, co jest prawda, jeśli chodzi o wasze życie i niech nie przyjdzie Ci do głowy ich uświadamiać – poucza ją Collins i po chwili bierze głęboki wdech. – Jednak chyba powinnaś porozmawiać z Thomasem.
– Daj spokój, to nic. Wiedziałam, że się dogadają, poza tym mamy swoje zasady, a on ma jakieś granice...
– Christine kocham Cię jak siostrę, uważam Cię za jedną z najmądrzejszych kobiet na świecie, jest pieprzonym rekinem, jeśli chodzi o pracę... bo niestety w kwestii tego faceta, jesteś po prostu naiwną idiotką i nie wiem, czy to przez to, jak bardzo go kochasz, czy jak bardzo on to wykorzystuje.
Christine ściska w dłoni telefon, wpatrując się w finezyjne wzory na swojej pościeli, czując się dotknięta do żywego, do samego wnętrza i w końcu podnosi wzrok na blondynkę obok siebi
– Collins, uważam, że powinnaś wyjść.
– Oczywiście Panno Goh – odpowiada sztywno Chloe. – Tylko przypominam, że jutro o ósmej jedziemy na sesję do Vogue.
– Wyjdź – syczy jeszcze raz i opada na poduszki całkiem bezsilna, zdając sobie sprawę z tego, że Chloe ma rację.
Christine doskonale widzi, że cokolwiek Tom, by nie zrobił to ona cały czas próbuje go usprawiedliwiać łączącą ich przyjaźnią... i swoją głupią miłością.
Wróciłam do kraju, więc i rozdziały wracają. Na następny zapraszam standardowo w środę 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro