20. Damy sobie radę?
Christine leży w łóżku, czytając wywiad, którego udzielił jej partner i kątem oka obserwuje, jak Richard się ubiera. Od kilku dni nosi w sobie niesamowity niepokój i tylko przesuwa swoje wątpliwości coraz bardziej w kąt, nie chcąc, dopuścić ich do głosu. Jednak, gdy zostaje sama, dopadają ją najszybciej.
– Kiedy kończycie te cholerne zdjęcia? – pyta, a on uśmiecha się i wskakuje na łóżko obok niej.
– Czyżby Ci mnie brakowało?
– Trochę... – mruczy w odpowiedzi brunetka, przyciągając go do siebie.
– Zrobiłaś się strasznie marudna, jak się nie wysypiasz, bo muszę rano wstawać, żeby zdążyć, pojechać jeszcze do siebie – sarka i szybko ją całuje, zanim Christine postanowi go uderzyć, za ten przytyk. – Wiesz, wspólne mieszkanie by wiele ułatwiło.
– Wrócimy do tematu w nowym roku – protestuje Chris, a on wzdycha cicho.
– Jesteś strasznie uparta.
– I tak mnie kochasz – sarka brunetka, gdy Richard zaczyna całować jej szyję.
– W ogóle – odpowiada, gryząc ją delikatnie w płatek ucha i wstaje z łóżka. – Wpadnę po Ciebie jutro do pracy, jasne? Mam dla Ciebie niespodziankę.
– Pewnie – posyła mu jeszcze jednego całusa, czekając, aż przestanie słyszeć odgłos jego kroków na schodach i sięga znów po telefon.
Ignoruje już kompletnie artykuł, w którym Richard wspomniał o nich jednym zdaniem, ale wszystkie serwisy podają to teraz jako news roku. Zupełnie jak niefortunne zdanie Toma, że to, co go łączyło z Taylor, było prawdziwe. Christine zaczyna się szykować, a gdy zupełnie bez powodu zaczyna płakać, w przypływie całkowitej bezsilności dzwoni do Chloe z prośbą, by ta przyjechała do niej.
Collins staje w drzwiach jej sypialni czterdzieści minut później, ciesząc się, że nie zdążyła jeszcze wjechać do centrum, gdy odebrała telefon od Chris, która teraz siedzi na brzegu łóżka. Wygląda prawie normalnie w swoich eleganckich ubraniach, wysokich szpilkach i ułożonych włosach, jedyną rzeczą, która nie pasuje do obrazka, są jej drżące dłonie.
– Co się dzieje?
– Jestem w ciąży – odpowiada Christine, a Chloe momentalnie siada obok niej. – Tak, ja też kompletnie nie wiem, co się dzieje.
– Mówiłaś mu?
– Nie... on nie chce mieć dzieci. Sam mi to powiedział jakiś czas temu niby w żartach, ale...
– Christine, weź pod uwagę, że Twój mózg jest teraz zalewany dziką ilością hormonów, które robią Ci w nim sieczkę. Powinnaś mu po prostu powiedzieć – tłumaczy jej Chloe. – Byłaś u lekarza?
– Tak.
– I?
– Jestem w ósmym tygodniu, mam się wysypiać, nie stresować, jeść dużo żelaza i nie latać samolotem – odpowiada Christine i patrzy, jak Chloe przerzuca kalendarz.
– Musisz mu powiedzieć. Im dłużej wiesz i unikasz konfrontacji, tym bardziej szalejesz.
– Wiem, ale boję się, że mnie zostawi.
– Naprawdę Chris? – mruczy pod nosem Collins. – Naprawdę w jakiejś rzeczywistości dopuszczasz do siebie taką możliwość? Przecież on Cię kocha do szaleństwa.
– Sama nie wiem...
– Wiesz doskonale, tylko się boisz. A ja muszę sobie zapisać ten dzień, bo przecież Christine Goh nie boi się niczego. Jest w pracy? – pyta Chloe i wyciąga rękę, by Chris wstała z łóżka i poszła z nią na dół.
– Tak, mają dziś zdjęcia do późna.
– Więc po pierwsze zmieniasz szpilki na jakieś wygodne buty, po drugie jedziemy na śniadanie, a po trzecie odstawiam Cię dziś do niego i mówisz mu o wszystkim.
Goh uśmiecha się lekko i jej przytakuje, później zmienia posłusznie buty i daje zabrać się swojej przyjaciółce z dala od firmy. Christine robi absolutnie wszystko, by nie myśleć o swoim dziecku, ale jest po prostu przerażona i kiedy ma przekroczyć próg mieszkania swojego partnera, wcale nie czuje się lepiej. Spogląda na zegarek, wiedząc, że ma jeszcze dobrą godzinę do dwóch, zanim Richard w ogóle skończy pracę i wchodzi do środka. Ku jej zaskoczeniu w jej stronę biegnie z głośnym szczekaniem mały, biały szczeniak, a ona staje jak wryta.
– Cześć dzieciaku, co tu robisz? – pyta, biorąc go na ręce i uśmiecha się lekko. – To Ty jesteś moją niespodzianką, co?
Pies liże ją po twarzy, więc odkłada go na podłogę i krąży chwilę po zabałaganionym salonie, zanim zrobi sobie herbatę i zwinie się w łóżku w sypialni. Właściwie chciałaby się przebrać w dres, ale wie, że jeśli się pokłócą, będzie dziś wracać do domu w zbyt wielkich emocjach, by myśleć o zabieraniu swoich rzeczy. Których zresztą nie ma tu aż tak wiele, nigdy nie lubiła tu przebywać i sama nie wie dlaczego, ale może jest to spowodowane tym, że woli wpuszczać go do swojego życia, zamiast próbować wejść trochę w jego świat. Może miała uraz po Hiddlestonie, który mimo pozornie łączącej ich bliskiej relacji, cały czas trzymał ją na dystans.
Jak tylko Richard wraca do domu, od razu zauważa jej buty przy wejściu i kręci głową, uśmiechając się lekko, ze świadomością, że Christine ostatnio nie mogła dać mu się niczym zaskoczyć. Zagląda po cichu do sypialni i kiedy chce zabrać śpiącego obok niej szczeniaka, ten zaczyna szczekać i od razu budzi brunetkę.
– Mieliśmy się chyba zobaczyć jutro – mówi Richard, klękając koło niej i kradnąc jej pocałunek, jeszcze zanim Chris obudzi się do końca. – Co masz na swoje usprawiedliwienie, że psujesz wszystkie niespodzianki?
– Naprawdę Cię kocham – odpowiada Christine i wsuwa dłoń w jego włosy. – Znam Cię tak krótko, a wiem, że najchętniej spędziłabym z Tobą resztę życia.
– Nic nie stoi na przeszkodzie – mówi Richard, odpychając psiaka, który próbuje się wepchnąć między nich. – Musisz dać jej imię, ja tego nie zrobiłem...
– Muszę to Ci o czymś powiedzieć – przerywa Chris, a on wstaje z łóżka, śmiejąc się i zaczyna rozpinać guziki ciemnej koszuli.
– Co jest Skarbie? Jesteś w ciąży? – pyta, wchodząc do garderoby i śmiejąc się, jakby właśnie powiedział najlepszy żart w życiu.
– Tak, właściwie to tak, jestem. – Christine marszczy nos, słysząc odgłos spadającego pudełka i dopiero po chwili Richard wyłania się z pomieszczenia, trzymając w dłoni swoje buty.
– Co? – pyta niemal odruchowo, ale jedno spojrzenie na nią mówi mu, że to żaden jej durny żart. – O cholera – dodaje, ale widząc jej minę, od razu się reflektuje, zdając sobie sprawę, że Chris zaraz zacznie płakać. – Hej, spokojnie, jestem po prostu zaskoczony...
– Ja naprawdę nie wiem... – zaczyna Chris, ale on siada naprzeciwko niej i ją całuje. – To znaczy, wiem, że będę mieć z Tobą dziecko i wiem, że Ty ich nie chcesz, ale ja chcę i jesteśmy ze sobą tak mało czasu, że absolutnie zrozumiem...
– Kto powiedział, że nie chcę mieć dzieci? – pyta, a po chwili wybucha śmiechem. – Boże, Ty masz na myśli ten żart, gdy Tayor się wypierdoliła w łazience... – mówi, nie przestając się uśmiechać i całuje ją w czoło. – Serio, chciałbym mieć dzieci, po prostu nie sądziłem, że to się wydarzy tak szybko, ale kocham Cię.
– Jestem taka kurwa przerażona.
– Dobrze, że to mówisz, bo tak, ja też jestem – odpowiada Richard i parskają śmiechem. – Damy sobie radę, co?
– Jakbyśmy mieli jakiś wybór – mruczy pod nosem Christine i opada na poduszki, przyciągając go do siebie.
– Może tak właśnie miało być – mówi i całuje ją w czoło. – Wolę sobie nie wyobrażam reakcji mojej matki.
– Wiesz, że musimy przenieść święta do mojej mamy, albo jechać do Szkocji samochodem, bo mam zakaz latania?
– Ok, więc tak, teraz mam ochotę się spakować i uciec od Ciebie jak najdalej – sarka, a Christine obraca się w jego ramionach, chcąc go odepchnąć. – Ale za bardzo Cię kurwa kocham, by to zrobić. Tylko mam jeden warunek, Ty powiesz mojej rodzinie, że mają przylecieć do nas na święta i tylko na święta. Inaczej moja mama zostanie tu do czasu, aż nasze dziecko pójdzie na studia.
– Dobrze, niech będzie – odpowiada Christine. – Tylko muszę się psychicznie przygotować na te wszystkie pytania o ślub, co?
– Wlasciwie to nie do końca... – odpowiada Szkot, całując ją kolejny raz w czoło.
– Ucieszą się, jak powiem, że go nie planujemy?
– Prawdopodobnie będą zbyt podekscytowani faktem, że w końcu mi się coś układa w życiu. – Śmieje się Richard. – Właściwie wszystko zaczęło się układać, jak Cię poznałem.
Christine odpowiada mu uśmiechem i klepie go po torsie, zachęcając psa, by na niego wskoczył.
– A co my zrobimy z Tobą dzieciaku? – pyta, drapiąc szczeniaka za uszami. – Musimy Ci znaleźć jakieś imię....
– Wiesz, że to dziewczynka, prawda?
– Wiem i myślę, że mam dla niej imię. Imię od którego wszystko zaczęło się układać: Kopciuszek – mówi Christine, podnosząc szczeniaka do góry i robiąc do niego głupie miny.
Zostały trzy rozdziały.
Mam nadzieję, że czekacie 😏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro