15. Za co?
Powrót do Londynu był dla Christine dużo łatwiejszy, niż się tego spodziewała, nawet jeśli dopiero teraz dopiero zaczynają docierać do niej echa romansu jej przyjaciela. Próbuje nie zwracać większej uwagi na wszystkie fotki w brukowcach, jakie pojawiły się po imprezie u Taylor i zwyczajnie nie mieć na nie czasu. Stara się z całych sił, by każdy jej dzień był bardziej zabiegany od poprzedniego, tylko po to, by wieczorem wpaść znów do mieszkania Richarda z jedzeniem na wynos i butelką wina, którą otworzą dopiero w sypialni.
W największym szoku jest jednak Chloe, która obserwując swoją szefową, wychodzącą z biura przed czasem musi nieraz zbierać szczękę z podłogi. Christine Goh jest zakochana i może nie wiedzą tego ani brukowce, ani ona sama, ale na pewno wie o tym Chloe, gdyż ona zawsze wie wszystko jako pierwsza.
– Pamiętasz o tym, że zabieramy Cię na drinka wieczorem? – pyta Christine, siadając na blacie biurka swojej prawej ręki i uśmiecha się szeroko. – Nie będę robić niespodzianki, bo jestem w nich całkowicie koszmarna.
– Wiem, sama zarezerwowałam nam stolik, na moją imprezę niespodziankę – odpowiada Collins, a za oknem po raz kolejny głośno uderza piorun. – Piękną mam pogodę na urodziny.
– Oj tam, mam w szafie jakąś marynarkę, pożyczę Ci.
– Nie poznaję Cię, jak jesteś taka miła. Seks jest aż tak dobry? – sarka blondynka, a Christine wybucha śmiechem, posyłając jej jedno spojrzenie, które mówi wystarczająco.
– A tak serio, to po prostu zrobiłam dziś już absolutnie wszystko, co miałam do roboty, jestem spakowana na wakacje i chcę spędzić z wami wieczór.
– O tym właśnie mówię, nie możesz sobie znaleźć czegoś do roboty? – pyta Chloe i uśmiecha się lekko. – Ja mam jeszcze dużo pracy, więc idź, postrasz kogoś z zarządu swoim powrotem z wakacji.
– Tak właśnie zrobię – odpowiada Chris, zeskakując z biurka i przesuwa dłonią teatralnie przed twarzą, by jej wyraz zmienił się w chłodny profesjonalizm, a później stukając szpilkami, opuszcza gabinet.
Chloe uśmiecha się do siebie i kręci głową, wracając do pisania raportu z dzisiejszego zebrania, nie chcąc nawet w myślach komentować, zachowania swojej szefowej.
Gdy wieczorem dojeżdżają do małego klubu, czeka tam na nie już Lily, która od razu rzuca się na szyję Collins i składa jej głośne i entuzjastyczne życzenia, po których dopiero mogą usiąść przy stoliku i zacząć żmudny proces wyboru alkoholu.
– Wiec Chloe, co u Ciebie słychać? – pyta Lily, uśmiechając się wrednie do swojej drugiej przyjaciółki.
– Odkąd firma jest na mojej głowie, nie sypiam, za dużo piję i za mało jem – odpowiada blondynka. – Czyli, innymi słowy, zamieniam się w Christine.
– A mnie się czepiasz o wszystko – mruczy pod nosem Goh, upijając swoje mohito.
– Ja nie mam swojej asystentki, która by mi robiła kanapki.
– Więc sobie jakąś zatrudnij albo weź na staż – odpowiada lekko Chris, machając ręką od niechcenia. – Ja mam przed sobą jeszcze prawie cały miesiąc wakacji.
– Żebyś wiedziała, że tak zrobię – odgraża się Chloe, a Lily uśmiecha do niej wrednie. – Dobrze, więc pomówmy o słoniu w pomieszczeniu, czyli nasza kochana Christine się zakochała bez pamięci.
– Nie od razu zakochała... – zaczyna się bronić Goh, ale obie jej towarzyszki wybuchają głośnym śmiechem. – Ok, ok, może trochę, ale to wszystko wina Lily!
– Powinnaś mi dziękować w tej chwili – śmieje się James, stukając swoim kieliszkiem w szklankę Chris.
– Dziękuję – mówi brunetka i kładzie Lily na chwilę rękę na kolanie, zanim znów parskną rozbawione. – A tak serio to dawno nie byłam z kimś, kto sprawiłby, że myślę o czymś więcej niż praca.
– Widziałam się z nim wczoraj w teatrze – wtrąca James z uśmiechem. – On kurwa przepadł, jeszcze bardziej niż Ty. Więc proszę, proszę, proszę: nie zepsuj tego.
– Nie mam zamiaru – odpowiada od razu Goh, a Chloe mierzy ją zaskoczonym wzrokiem.
– Christine, znamy się prawie dziesięć lat i pierwszy raz w życiu nie usłyszałam z Twoich ust tyrady na temat tego, jak to na pewno wszystko się zjebie i nie ma szans powodzenia, bo praca, bo brak czasu, bo miliony innych wyssanych z palca powodów – mówi Collins niezwykle poważnym głosem. – Czy Ty jesteś chora, czy ktoś Cię podmienił w tej Azji?
– Nie, po prostu w tym roku zrozumiałam, że do tej pory cały czas próbowałam kogoś w swoim życiu zastąpić, a nie... posiadać – odpowiada Chris i uśmiecha się lekko. – Więc trzymajcie kciuki, żeby wszystko się udało.
Chloe unosi szklankę nad stołem i czeka, aż jej koleżanki zrobią to samo i uśmiecha się szeroko.
– Więc moje zdrowie i za to, by Christine nic nie spierdoliła – mówi entuzjastycznie Collins i uśmiecha się szeroko.
Richard odpala papierosa, przyglądając się z daleka, jak Sophie i Christine tańczą na tarasie wielkiej willi na Ibizie, trzymając się w objęciach. Obie są kompletnie pijane od dobrych dwóch dni, ale wcale to nikomu nie przeszkadza, bo reszta dotrzymuje im dzielnie kroku. Kit z narzeczoną zmył się już jakąś godzinę temu do wnętrza wynajmowanego przez nich domu przy plaży, a chłopak Soph brzdąka na gitarze kawałek od niego. Szkot uśmiecha się szeroko, gdy Chris wyrywa się na chwilę z objęć jego serialowej siostry i upija kolejny duży łyk truskawkowej margarity prosto z dzbanka.
Zdawał sobie sprawę z tego już od dawna, ale dziś chyba tak naprawdę dopiero to poczuł, to jak cholernie jest w niej zakochany. W niej i we wszystkich jej niuansach, w tym, jak rządziła swoją firmą i jak teraz śpiewała piosenki Beyoncé, strasznie fałszując. W tym, jak się śmieje i jak się złości. W jej uśmiechu na zdjęciach i tym gdy budzi się koło niego, a jej włosy są w nieładzie.
Wcześniej był już zakochany, ale nigdy nie wydarzyło się to tak szybko, tak naturalnie i gdy tak mocno tego chciał. A prawda jest taka, że chce ją oglądać taką jak dziś do końca swojego życia.
Christine jakby wyczuwając jego myśli macha mu lekko w ramach przeprosin, gdy Sophie ciągnie ją do domu, by zrobić kolejne drinki. Goh obserwuje, jak jasnowłosy huragan noszący nazwisko Turner wrzuca do miksera truskawki, lód i dolewa solidną porcję alkoholu.
– Jesteś inna, niż się spodziewałam – mówi Sophie i uśmiecha się w zamyśleniu nad proporcjami drinka. – Nie, żeby Joe mi mówił coś o Tobie, bo nie znacie się od wieków, ale obserwuję Cię w social mediach, tak samo, jak Taylor i sprawiasz zupełnie inne wrażenie.
– Magia internetu – odpowiada Chris i uśmiecha się lekko.
– Właśnie, nie żebym miała coś do Tay, bo jej nie poznałam. To znaczy to jego była, więc chyba odruchowo powinnam jej nie lubić, ale jak mówiłam, to było dawno temu i... – przerywa na chwilę i wybucha śmiechem. – Zgubiłam wątek. A, dobra już wiem, więc zdajesz sobie sprawę, jakie wrażenie sprawia Taylor w mediach.
– Wiem, czytuję czasem komentarze do zamieszczanych zdjęć.
– Właśnie, wiec spodziewałam się, że jesteś taką samą "suką", jak ona – mówi Sophie, biorąc słowo w nawias, gestykulując przy tym ekspresyjnie. – A jesteś cudowna... wiesz, bałam się, że złamiesz mojemu bratu serce, czy coś.
– Wiem, wiem, co o mnie mówią: jestem tyle samo warta co moja przyjaciółka – odpowiada Goh, przelewając zawartość miksera do wypłukanego dzbanka. – Na szczęście to tylko plotki.
– Jak dobrze, że on się na nie złapał – mówi Turner, uśmiechając się szeroko i sięga po aparat, by zrobić Christine zdjęcie. – Chodź, bo Joe zaraz zaśnie i będzie po zabawie.
Goh bierze pozostawiony przez blondynkę aparat i idzie z powrotem na taras, ale teraz kieruje się w stronę Richarda, dalej palącego papierosa przy balustradzie. Uśmiecha się szeroko na jego widok i naciska spust migawki, robiąc mu jedno lekko rozmazane zdjęcie i trzymając je w dłoni, dopiero do niego podchodzi.
– Jak bardzo będziesz jutro skacowa? – pyta rozbawiony Madden, a ona zarzuca mu ręce na szyję i parska śmiechem.
– Kto powiedział, że mam zamiar w ogóle wytrzeźwieć Skarbie?
– Soph ma na Ciebie zły wpływ, chociaż to wszystko moja wina, powinienem Cię lepiej pilnować.
– Zdecydowanie nie powinieneś spuszczać ze mnie wzroku – mruczy Chris, wtulając się w jego ramiona i całując lekko jego szyję. – Richard... dziękuję.
– Za co? – pyta, śmiejąc się lekko.
– Za to, że chciałeś mnie poznać. Pomimo tego wszystkiego, co o mnie słyszałeś.
– Jedyna opinia, którą brałem pod uwagę to opinia Lily, a ona też jest w Tobie trochę zakochana – mówi, a ona parska mu śmiechem wprost do ucha i odsuwa się od niego lekko, by spojrzeć mu prosto w oczy.
– Czasami myślę, że jestem taka okropna i zastanawiam się, co Ty w ogóle we mnie widzisz.
– Nie wiem, może jestem po prostu w Tobie do szaleństwa zakochany?
Christine przygryza usta, zamierając na chwilę i nie mając pojęcia co powiedzieć. Nie pamiętała, by kiedykolwiek wcześniej ktoś wyznał jej miłość i przez chwilę próbowała z całych sił racjonalizować wszystkie okoliczności, wypity przez nich alkohol i to ile się znają, ale zanim dotrze do niej cokolwiek, on już ją całuje. Chris odsuwa go zdecydowanie od siebie i widzi zaskoczenie na jego twarzy, dlatego uśmiecha się szeroko.
– A ja w Tobie – mówi i chce go pocałować, ale teraz on się odsuwa.
– Powiedz to, tak łatwo się nie wywiniesz.
– Kocham Cię! – odpowiada zdecydowanie Christine, a on przyciąga ją jeszcze mocniej do siebie.
Wiecie, że ten Tomasz to tylko zmyła, bo tak naprawdę chciałam napisać ficzka o Maddenie? 😁
A tak serio to nie, Tom jeszcze wróci. Spokojnie.
K.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro