Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

٠•●Rozdział 24●•٠

        – Jak to, środki zostały zablokowane?! – krzyknął Sakurai Hiro, zaciskając z całej siły pięści. Po Doojonie mógł spodziewać się wszystkiego, ale żeby pozbawiał jego ojca leczenia w najważniejszym momencie walki z rakiem?! Przecież mu się ani razu nie sprzeciwił, więc dlaczego tak nagle przestał opłacać szpital? W dodatku od jakiegoś czasu w ogóle się z nim nie kontaktował. Jakby zapadł się pod ziemią.

       – Jeżeli nie ureguluje pan zaległego rachunku, pański ojciec będzie musiał opuścić szpital – poinformował niski lekarz z przerzedzonymi włosami na czubku głowy. Patrzył na niego z rezygnacją, nie oczekując żadnej wpłaty. Szczerze irytowało go, gdy musiał trzymać w swoim szpitalu dłużników. – To prywatny szpital i nie możemy sobie pozwolić...

        – Załatwię pieniądze – zapewnił Hiro, mierząc mężczyznę surowym spojrzeniem. Najchętniej powiedziałby, co o nim myślał i przypomniał, ile pieniędzy zarobili na jego ojcu, ale na razie wolał się powstrzymać. Dla dobra staruszka, którego kochał nade wszystko. – Proszę nic nie mówić mojemu tacie. Najpóźniej jutro pieniądze znajdą się na koncie.

        Zostawił lekarza daleko za sobą, kierując się w stronę wyjścia. Tym razem nie zamierzał odpuścić Doojonowi. Albo opłaci szpital, albo źle się to dla niego skończy.

        Biegła ile sił w nogach, od czasu do czasu wpadając na kogoś nieznajomego. Nie zaprzątała sobie myśli przepraszaniem. Po prostu biegła dalej z wymalowanym przerażeniem w zapłakanych oczach. 

        Miała zasiadać z Bumem do kolacji, gdy dostała przerażający SMS od Doojona: „Jeżeli nie zobaczę cię w swoim domu za piętnaście minut, zacznę strzelać do członków twojej rodziny, jak do kaczek"

        Nie poinformowała Buma nawet o tym, że wychodzi. Chłopak poszedł po coś do swojego pokoju, dzięki czemu niepostrzeżenie włożyła buty i biorąc zimową kurtkę w dłonie, wybiegła.

        Willa Doojona znajdowała się pół godziny drogi od mieszkania przyjaciela, ale dzięki skrótom mogło udać jej się znaleźć tam wcześniej.

        Przebiegła tuż przed czarnym samochodem, które zatrzymało się z piskiem opon.

        – Życie ci niemiłe?! – wykrzyczał wkurzony kierowca, trzaskając drzwiami od samochodu, jednak Sieun była już po drugiej stronie ulicy.

        Zatrzymała się na moment, głośno kaszląc. Czuła, jak ostre powietrze drażni jej gardło, zadając okropny ból. Potrzebowała wody. Dosłownie kilku łyków, by pozbyć się tego okropnego uczucia suchości, ale nie miała czasu, by zatrzymać się w sklepie i ją kupić.

        Liczyła się każda sekunda.

        Wyjęła w pośpiechu komórkę, która bezustannie dzwoniła. Od razu nacisnęła czerwoną słuchawkę. To tylko Bum, pomyślała z bólem serca i ponownie zerwała się do biegu.

        Ten dzień miał być wyjątkowy, a skończył się jak zwykle. Wiedziała, że brak odzewu ze strony Doojona, oznaczał jedynie ciszę przed burzą i wcale się nie pomyliła. Żałowała jedynie tego, iż dała się ponieść chwili. Zapomniała o tym, jaki Doojon potrafił wywołać wpływ na życie innych ludzi. Spotykając się z Bumem, zachowała się egoistycznie, ponieważ dla chwili szczęścia u jego boku, naraziła bliskich na gniew swojego byłego chłopaka. Co z tego, że Bum zamierzał jej pomóc, skoro z Doojonem nikt nie miał żadnych szans wygrać?

        Zatrzymała się przed ogromną posesją i wbiła kod, by otworzyć żelazną bramę. W środku było ciemno. Niewielka lampka paliła się obok schodów.

        – Jestem! – krzyknęła przerażona i weszła na górę, gdzie dostrzegła pojedyncze płatki róż. – Nie rób nikomu krzywdy!

        Gdy znalazła się na półpiętrze, zauważyła mnóstwo świeczek po obu stronach ścian. Płatki róż poprowadziły ją do pokoju, z którym nie miała najlepszych wspomnień. Doskonale pamiętała, jak kilka tygodni temu obudziła się w nim dotkliwie pobita. Miała wtedy na sobie erotyczną bieliznę. Na ścianach wisiały jej nagie portrety. Wtedy też została zgwałcona.

        Otworzyła ostrożnie drzwi i rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu. Odrobiny światła dawały zapalone świece, które zaczynały ją już drażnić. Na cholerę to wszystko?! I gdzie podziewała się jej rodzina?!

        – Przyszłam, tak, jak chciałeś. Co z moją rodziną? – spytała łamiącym się głosem, jednak nikt jej nie odpowiedział. Widziała leżącą postać na łóżku i nie miała wątpliwości co do jej tożsamości. Nie wiedziała, czego Doojon od niej oczekiwał. Dlaczego leżał głową skierowaną w stronę ściany, skoro zawsze spał tak, by w razie ataku, wyjąć pistolet i zastrzelić osobę, wchodzącą przez drzwi? 

        – Doojon?

        Przerażona do granic możliwości, odnalazła po omacku światło. Pokój całkowicie się rozjaśnił, a ona ujrzała byłego chłopaka, leżącego bez żadnych oznak życia. Jedną dłoń miał wyciągniętą w jej stronę. Podchodziła najpierw powoli, potem coraz szybciej. Gdy zdołała bliżej mu się przyjrzeć, zauważyła twarz wykrzywioną w grymasie bólu.

        Niesamowicie bladą, pozbawioną życia twarz Lee Doojona.

        – Doojon... – jęknęła, rozpaczliwie rzucając się na ratunek. Puls był niewyczuwalny, a na czerwonej pościeli zauważyła zaschniętą krew. Oznaczało to, że chłopak leżał tu już jakiś czas i nie miał możliwości, by wysłać do niej wiadomości. Kto więc to zrobił?

        Wyjęła komórkę i drżącymi dłońmi wybrała numer na pogotowie. Nagle zauważyła w dłoni Doojona lśniący pierścionek oraz skrawek kartki papieru. Wzięła ją do ręki i przeczytała: „Wyjdziesz za mnie?".

        Opuściła dłoń z dzwoniącym nadal telefonem. Czuła, że rozpada się na kawałki i nie będzie w stanie się pozbierać. Chociaż miłość jej życia okazała się okrutna i brutalna, nie potrafiła patrzeć na martwego Doojona z obojętnością. Nie czuła nawet ulgi, choć wydawało jej się, że jego śmierć sprawi, iż będzie wolna.

        Płacząc, zacisnęła palce na dłoni Doojona i pospiesznie przyłożyła telefon do ucha. Od razu usłyszała zniecierpliwiony głos jakiejś kobiety.

        – Dzień dobry! Tu Choi... Choi Sieun. Ja...

        – Odłóż ten telefon.

        Umilkła, widząc młodego chłopaka, który celował w nią z pistoletu.

        – Powiedziałem, odłóż ten cholerny telefon! – krzyknął, a Sieun w końcu spełniła jego rozkaz.

        Wciąż ściskała dłoń Doojona, w której znajdował się kosztowny pierścionek. Od dawna przeczuwała, że zginie, ale nigdy nie pomyślałaby, że będzie towarzyszyć jej były chłopak. Miała zginąć z jego rąk. Jak mógł dać się zabić?

        Otarła łzy i uważnie spojrzała na celującego w nią chłopaka, przyglądając się kruczoczarnym włosom i dużym, ciemnoczekoladowym oczom. Reszta twarzy była zakryta czarną maską, przez co nie mogła dokładnie stwierdzić, z kim miała do czynienia. Wiedziała jednak, że znała ten głos.

        – Jak podobają ci się zaręczyny? Piękny pierścionek wybraliśmy wraz z Doojonem? – spytał, kręcąc pistoletem wokół palca. Był wyraźnie zadowolony ze swojego planu.

        – Dlaczego go zabiłeś? – spytała łamiącym się głosem i przymknęła na moment powieki. Nie potrafiła myśleć o niczym innym, jak o tym, że ściskała martwą dłoń człowieka, którego niegdyś tak bardzo kochała. – Do czego jestem ci potrzebna? Po co to wszystko?

        – Och, on zginął przez ciebie, moja droga – oznajmił zadowolony i zdjął maskę, ukazując swoją twarz.

        – Hyunsik?!

        – Mówiłem, że twój chłopak niedługo ci się o świadczy i, bum! – Klasnął w dłonie z radosnym uśmiechem. – Stało się! Chyba jestem dobry w przepowiadaniu przyszłości, nie sądzisz?

        – Dla-dlaczego? Nic nie rozumiem...

        – Nie rozumiesz?! – Ton jego głosu zmienił się diametralnie. Podszedł rozwścieczony do szatynki i pociągnął ją za włosy, rzucając o podłogę. Cisnął w nią zdjęciem i rozkazał, by się mu przyjrzała. – Pamiętasz tego chłopaka? – Zaprzeczyła, przez co dostała kopniaka w brzuch. Hyunsik w ogóle nie zwracał uwagi na jej płacz i bolesne jęki. Liczyła się dla niego tylko i wyłącznie zemsta. Śmierć za śmierć - nic więcej. Kopnął ją jeszcze kilka razy i ponownie kazał spojrzeć na zdjęcie. – To Hyesung. Mój starszy brat, który był w tobie zabójczo zakochany – prychnął, jakby zakochanie się w kimś takim jak ona, było czymś obrzydliwym. Po chwili w jego skośnych oczach pojawiły się łzy, a twarz wykrzywił grymas niezadowolenia. Szarpnął dziewczynę za włosy i kazał wstać. – Popełnił samobójstwo, gdy powiedziałaś, że nie będziesz spotykała się z mięczakiem. Doskonale wiedziałaś, że nie był lubiany w szkole i przez to go odtrąciłaś. Nawet nie wiesz, jak bardzo się wtedy załamał!

        – Nie chciałam, żeby coś mu się stało! – zaprotestowała, a chłopak zaczął ją dusić. Próbowała złapać oddech, szarpiąc się na wszystkie strony, jednak uścisk był zbyt mocny.

        – Do nikogo się nie odzywał, aż pewnego dnia wyszedł z domu i powiesił się na drzewie przed moimi oknami! ZABIŁAŚ GO!

        Czuła, jak uchodziło z niej życie. Łzy spływały ciurkiem po jej twarzy, a z ust próbowały wydobyć się jakieś słowa. Nie potrafiła złapać tchu. Myślała o wszystkim, co wydarzyło się w jej życiu. Począwszy od domu przyrodnich rodziców, przyjaźni z Bumem, miłości do Doojona, kończąc na trzymaniu jego martwej ręki.

         – Wiem, jak bardzo kochałaś Doojona, dlatego go zabiłem! Chciałem, żebyś przed śmiercią, ujrzała swojego martwego chłoptasia. Chciałem, żebyś poczuła to samo, co ja! – Zacisnął mocniej dłonie na jej szyi, powoli kończąc jej krótki żywot.

        Jedyne o czym marzyła w tamtej chwili, to przebaczenie. Pragnęła, by wszyscy - łącznie ze zmarłym Hyesungiem - wybaczyli jej i starali się zrozumieć. Tak bardzo chciałaby poprosić rodziców, by nie płakali i pomogli Minkiemu dostać się na najlepsze studia do Stanów.

        Tak bardzo pragnęła powiedzieć Bumowi, że go kochała...

        Rozluźniła mięśnie, rezygnując z dalszej walki i zamknęła oczy, tracąc całkowity kontakt ze światem.

        – Moja mała córeczka...

        – Trzymaj się, skarbie. Nie zostawiaj nas.

        – Jesteś silna! Kochamy cię.

        Słyszała głosy rodziców i Buma. W tle gdzieś płakał jeszcze Minki, który powtarzał, że była jego małą siostrzyczką. Nie mogła otworzyć oczu, a ból gardła był tak bolesny, że nie potrafiła przełknąć nawet głupiej śliny.

        – Poruszyła się! Minki idź po lekarza! – zawołała nagle Hyemi, ściskając dłoń nastolatki.

        Sieun naprawdę czuła jej ciepły dotyk. Jak to możliwe, skoro powinna już nie żyć? Może po prostu sobie to wszystko ubzdurała, tkwiąc w nieznanej jej ciemności? Tylko dlaczego tak bardzo ją bolało?

        – Spróbuj otworzyć oczy, Sieun. Już nic ci nie grozi. – Usłyszała łamiący się głos  Buma. Głaskał ją po czole, na którym poczuła krople łez. Ucałował ją i odszedł, gdy w pomieszczeniu pojawiło się kilka innych osób.

        Po chwili znów nastała ciemność.

        Otworzyła przerażona oczy i chciała uciec, gdy coś ją powstrzymało. Zauważyła różne rurki podpięte do rąk.

        – Sieun... – Bum, wybudzony ze snu, pospiesznie dotknął dziewczyny, jednak ta od razu go odtrąciła. Widział, że chciała krzyczeć, ale ból opuchniętego gardła, skutecznie jej to uniemożliwił. Próbowała oderwać się od kroplówki, wylewając potok łez. Przytulił ją mocno, by nie mogła zrobić sobie krzywdy i nacisnął czerwony guzik, wzywając lekarzy. Sieun wyrywała się z każdą chwilą coraz bardziej, jednak zdołał ją utrzymać aż do przybycia personelu.

        – Przytrzymajcie ją! – krzyknął głośno jeden z lekarzy, a dziewczynę otoczono ze wszystkich stron i położono z powrotem do łóżka. Otrzymała leki uspokajające, które pozwoliły na dokładne przywiązanie nastolatki pasami bezpieczeństwa.

        Bum patrzył na to wszystko z bólem. Nie potrafił wybaczyć sobie tego, że pozwolił jej tamtego dnia wyjść. Jak mógł zostawić ją samą w pokoju?! Był tak szczęśliwy, że zapomniał o niebezpieczeństwie, które ich nie opuściło.

        O tym, że dziewczyna znalazła się w szpitalu, dowiedział się od Minkiego grubo po tym, co się wydarzyło. Myśl, że jego ukochana była tak bliska śmierci, jeszcze bardziej go dobiła. Powinien był ją ochronić!

        – Pacjentka jest w szoku – poinformował lekarz, podchodząc do Buma. – Minie trochę czasu, nim dojdzie do siebie. Będzie musiała skorzystać z pomocy psychologa, ponieważ jej umysł nie funkcjonuje poprawnie.

        – Mogę z nią zostać? – spytał Bum, spoglądając na spokojnie leżącą szatynkę. Przywiązali ją jak jakąś wariatkę. Chociaż wiedział, że musieli to zrobić, był na nich o to wściekły.

        – Tylko chwilę. Pacjentka powinna odpocząć. Pójdę skontaktować się z jej rodziną.

        Gdy wszyscy wyszli, usiadł na krześle obok łóżka. Sieun patrzyła na niego ze stoickim spokojem, dostrzegał jednak w jej oczach niewyobrażalny ból. Wiedział, że go słyszała, dlatego zdecydował się do niej mówić.

        – Jesteś bezpieczna. To ja, Kim Bum. – Głos na moment mu się załamał. Wziął głęboki oddech i kontynuował z delikatnym uśmiechem: – Kocham cię. Pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejsza. Dasz sobie radę. Jesteś silna.

        – Do...Do...

        – Co? Chcesz mi coś powiedzieć? – spytał zaskoczony, gdy próbowała coś wydukać przez obolałe gardło. Po jej policzkach spływały łzy, przez co i on w końcu się rozkleił. Dotknął przywiązanej do łóżka dłoni dziewczyny, szepcząc: – Co mi chcesz powiedzieć?

        – N-nnie... nn... nie żż-yje?

        – Chodzi ci o Doojona? – Przytaknęła. Albo zapomniała o tym, jak znalazła chłopaka martwego w łóżku, albo próbowała zmienić rzeczywistość. Nie miał jej za złe tego, że o niego pytała. Doskonale zdawał sobie sprawę z miłości, jaką darzyła tego bydlaka.  – Nie żyje. – Odwróciła głowę, zaciskając oczy. – Hyunsik prawie cię zabił, ale Hiro cię uratował. Przyszedł do domu Doojona, by zażądać pieniędzy na szpital ojca. Gdy zobaczył, że ktoś cię dusi, wyciągnął pistolet i nacisnął na spust. Zabił Hyunsika i teraz może pójść do więzienia, jeśli nie wyzdrowiejesz i nie opowiesz wszystkim o tym, co się naprawdę wydarzyło.

        Podczas procesu sądowego, gdzie Hiro był głównym podejrzanym o zabójstwo Doojona, Hyunsika i próbę zabójstwa Sieun, poszkodowana dziewczyna po raz pierwszy zabrała głos w tej sprawie. Musiały minąć cztery długie miesiące, gdzie nastolatka była pod stałą opieką psychologa, by Sakurai Hiro opuścił areszt. Jedynym naocznym świadkiem całego zdarzenia była właśnie ona, a przez to, że albo wpadała w szał podczas pytań policjantów i zaczynała uciekać, albo płakała, do niczego nie mogli dojść.

        Na szczęście na sali rozpraw, Sieun w końcu powiedziała wszystkim prawdę. Trzęsła się przy tym, jak osika, gniewnie ścierając z policzków łzy. Co chwilę powtarzała: „Hiro powinien pozwolić mi wtedy umrzeć. To byłoby łatwiejsze od tego, co teraz przechodzę". Gdy dostała ataku histerii i zaczęła krzyczeć, że Doojon stał w drzwiach sali sądowej, pani psycholog wraz ze strażnikiem wyprowadzili ją na zewnątrz.

        To był ostatni raz, gdy Hiro ją widział. Nie potrzebował od niej podziękowań za to, że ocalił jej życie. Państwo Choi wraz z Minkim zrobili to za nią. Ponadto Bum w zamian za wykazane poświęcenie, opłacił szpital jego schorowanego ojca i zapewnił mu stałą opiekę najlepszych lekarzy.

        – Dobrze, że już po wszystkim. 

        Bum stanął obok blondyna i poklepał go po ramieniu. Nigdy nie żywił do tego chłopaka większej sympatii, jednak wdzięczność za uratowanie życia Sieun sprawiła, iż nie mógł go dłużej nienawidzić.

        Hiro skinął głową.

        – Co będzie z Sieun?

        – Lekarze twierdzą, że nigdy nie uda jej się z tego wyjść. Podobno jej psychika za bardzo ucierpiała, a przez niedotlenie w mózgu, zaszło wiele nieuleczalnych zmian. Strach i koszmary bez wątpienia będą towarzyszyć jej do końca życia, ale – zamilkł na moment, przełykając gorzkie łzy – może za kilka lat zdoła żyć normalnie. Ona... zachowuje się, jakby była zupełnie w innym miejscu, rozumiesz? – Hiro przytaknął i spuścił wzrok na swoje białe adidasy. – Cały czas patrzy przed siebie przerażonymi oczami. Mówię coś do niej, a ona albo nie odpowiada, albo coś bełkocze. Nie potrafię na to patrzeć i nie zastanawiać się, czy śmierć nie byłaby dla niej lepsza.

        – Nie wolno ci tak myśleć – oznajmił szorstko Hiro i potrząsnął chłopakiem. – Życie jest najcenniejsze. Nawet jeśli jest wam teraz ciężko, pewnego dnia będzie łatwiej. Sieun dojdzie do siebie.

        – Ale mnie przy tym nie będzie – zauważył ze smutkiem Bum. – Rodzice zabierają ją do Nowego Orleanu. Psychiatra Sieun stwierdził, że tutaj nie zazna spokoju przez wspomnienia. Jeżeli wyjedzie, będzie mogła zacząć wszystko od nowa.

        – Jeśli jesteście sobie pisani, z pewnością wasze drogi jeszcze kiedyś się połączą – zapewnił Hiro i skierował się do wyjścia z budynku. – Najważniejsze, by doszła do siebie po piekle, przez które przeszła. Nic innego się nie liczy. Dziękuję za pomoc dla mojego ojca. Jestem twoim dłużnikiem.

        – Zapłaciłeś, ratując życie Sieun. Pieniądze się dla mnie nie liczą.

        Hiro odszedł, pozostawiając Buma z natłokiem myśli. 

        Bum zastanawiał się nad tym, jak jego życie będzie wyglądało bez Sieun. Żył po to, by się o nią troszczyć. Nawet jeśli zachowywała się teraz, jak przerażone dziecko, wciąż ją kochał. Nienawidził jej rodziców za to, że chcieli mu ją odebrać, ale z drugiej strony ich rozumiał. Chcieli dla niej najlepiej. On także, dlatego od tygodnia w ogóle się z nią nie kontaktował. 

        Chociaż nie chciał w taki sposób rozstać się z ukochaną, nie miał wyboru, ponieważ jej rodzicie stwierdzili, że to najlepsze wyjście. Jej dobro i szczęście było ważniejsze od jego złamanego serca i tęsknoty.

        Musiał nauczyć się żyć bez niej.

        Dla niej.

To opowiadanie pierwszy raz zostało opublikowane pod nazwą "Lost Heart" na Blogspocie w 2013 roku. Sama jestem w szoku, że minęło już tyle lat, odkąd je pisałam, ale cieszę się, iż zdecydowałam się je poprawić i opublikować od nowa. Na Wattpadzie również znajdowało się przez krótki czas, ale gdy tylko ujrzałam ilość błędów, szybko je usunęłam. 

Historia jest jednak mi bardzo bliska i znaczy dla mnie wiele, dlatego mam ogromną nadzieję, że poprawiona wersja przypadła Wam do gustu. Jestem ogromnie wdzięczna za każdy komentarz, a także gwiazdki <3. Jesteście niesamowici i dajecie mi siłę, a także wiarę w to, że to co piszę, może się podobać :).

Do zobaczenia na innych moich historiach <3


Snooki ㋡. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro