٠•●Rozdział 17●•٠
Doojon leniwie wyszedł ze sportowego czarnego bmv, którego drzwi otwierały się za pomocą niewielkiego pilota. Postawił stopy na chodniku i poprawił szary płaszcz, przyglądając się eleganckiemu domowi z satysfakcją. Żółte ściany idealnie współgrały z drewnianymi, okrągłymi oknami oraz ciemnobrązowym, spiczastym dachem. Do tego ogrodzony kamienną bramą ogród ozdobiony został zwierzętami wyciętymi z krzewów i ceglaną dróżką prowadzącą ku jasnobrązowym drzwiom. Na tyłach posesji znajdował się niewielki basen - idealne miejsce na urządzenie grilla, czy też imprezy dla znajomych.
Podszedł do bramy i wystukał kod, po czym wszedł na posesję, gdy drzwiczki się otworzyły. Nie miał wątpliwości co do tego, że to miejsce wywoła na Minkim ogromne wrażenie, a dzięki temu Yuri jeszcze bardziej mu się spodoba. Jaki małolat pozwoliłby przejść takiej okazji koło nosa?
Przekręcił srebrną klamkę i wszedł do środka, wpadając na Yuri. Dziewczyna odskoczyła przerażona. Na widok Doojona zrzedła jej mina.
– Gdzie się wybierasz? – zagadnął, wchodząc w głąb mieszkania. Nie raczył nawet zdjąć butów, co dziewczyna skwitowała cichym westchnieniem.
Yuri niechętnie podążyła za nim do pokoju gościnnego, gdzie rozłożył się na białej kanapie niczym król. Nic dziwnego, że się tak panoszył. Kupił to mieszkanie za gotówkę.
– Chciałam się przewietrzyć.
– Masz lepsze rzeczy do roboty – skwitował szorstko i obrzucił dziewczynę gniewnym spojrzeniem. Wyglądał, jakby miał zamiar złapać ją za włosy i rzucić o ziemię. – Do twojego spotkania z tym szczylem zostało niewiele ponad trzy godziny. Musisz się odpowiednio przygotować i ugotować jeszcze kolację. Tutaj nic nie jest zrobione! – krzyknął i z gniewem rzucił ciemnofioletową poduszkę na podłogę.
Yuri podniosła rzecz, spuszczając głowę. Wyglądała, jak przestraszony pies, który obawiał się gniewu swojego pana. Wiedziała, do czego był zdolny Doojon, ale nie trzęsła się przed nim jak osika, ani nie obawiała się o swoje życie. Potrzebował jej. Nie obawiała się tego, że mógłby ją zabić albo gdzieś wywieźć, gdy zacznie działać mu na nerwy. Weszła w jego układ tylko i wyłącznie po to, by zniszczyć życie Sieun za to, że zajmowała jej miejsce przez tak długi czas. Nie oznaczało to jednak, iż nie zamierzała stwarzać pozoru przestraszonej niewolnicy.
– Szastasz kasą na lewo i prawo. Mógłbyś kogoś wynająć, by urządził romantyczną kolację. Dobrze wiesz, że ja nie umiem gotować – oznajmiła, ściskając poduszkę w dłoniach.
Doojon wstał i podszedł do dziewczyny, mocno ściskając ją za rękę i szarpiąc w swoją stronę. Spojrzała na niego zdziwiona.
– Potrafisz tylko dawać dupy na prawo i lewo – Jego słowa przepełnione były jadem, który nawet nie drasnął kamiennego serca dziewczyny. – Sieunprzynajmniej potrafiła gotować. Zmieniłem posłusznego pieska na głupią dziwkę.
– Szkoda tylko, że ona nie zadowalała cię w łóżku tak, jak ja – zauważyła uszczypliwie Yuri i wyrwała się z uścisku mężczyzny. – Jeżeli będę miała siniaki, Minki zauważy, że coś jest nie tak i będzie dociekliwy. Albo się powstrzymasz od zbędnych komentarzy w moją stronę, albo radź sobie sam.
– Wkurzasz mnie.
Uśmiechnęła się cynicznie i zbliżyła się do Doojona, opuszkiem palca zataczając kółko na jego torsie.
– Lubisz to.
Doojon wpił się w jej usta, gdy posłała mu uwodzicielskie spojrzenie.
Deszcz stukał w rynny i okna, doprowadzając Kim Buma do szału. Chłopak siedział przy stoliku z dziadkiem i nerwowo dłubał pałeczkami w makaronie. Jego wzrok był nieobecny, a myśli bezustannie krążyły wokół tajemniczego telefonu. Zastanawiał się, kto do niego dzwonił i dlaczego oznajmił mu, że Sieun potrzebowała pomocy. Jakby nie patrzeć, ona zawsze pakowała się w tarapaty i tylko czekała, aż ktoś łaskawie ją z nich wyciągnie, a on miał już serdecznie dość udawania jej bohatera.
Mimo to nie potrafił przestać o niej myśleć, choć od tajemniczego telefonu minęły już cztery godziny.
– Nie baw się tym jedzeniem – burknął w końcu dziadek, odkładając pałeczki na bok. Zmierzył wnuka rozgniewanym spojrzeniem. – Musisz coś zjeść. Prawie cały dzień chodzisz o pustym żołądku.
– Może po prostu nie mam apetytu? – odfuknął Bum, ale nabrał między pałeczki makaron i wcisnął go od niechcenia do ust. Był już zimny.
Od ostatniej kłótni atmosfera panująca w domu była chłodna. Chłopak praktycznie w ogóle nie rozmawiał z dziadkiem i przez większość czasu przesiadywał w pokoju, leżąc na łóżku i rozmyślając. Czasami odpisał na wiadomość od Jii, która chciała się z nim spotkać, ale on nie miał na to ochoty. Skłamał, że dziadek dał mu karę i nie wiadomo, kiedy łaskawie wypuści go z domu. Prawda była taka, iż dręczyły go wyrzuty sumienia i miał ochotę wyznać staruszkowi prawdę. Co zrobi, jeśli pewnego dnia Sieun zjawi się w ich domu i ten zechce porozmawiać z nią o ostatnim wydarzeniu? Prawda wyjdzie na jaw, a on będzie miał kłopoty.
– Nie jestem twoim kolegą, żebyś mówił do mnie w ten sposób – oznajmił szorstko mężczyzna, gdy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Staruszek spojrzał na okrągły zegar, który wybił godzinę osiemnastą. – To pewnie znów ta twoja koleżanka. Nie nauczy się, że ludzi nie nachodzi się w domach o takiej porze. – Wstał i leniwie podążył w stronę przedpokoju.
Shin odsunął nogą buty wnuka pod ciemnobrązową szafkę i podszedł do drzwi. Powoli przekręcił klamkę, gdy opadła na niego krucha postać. Otuliwszy dziewczynę ramionami, klęknął na podłodze i z oszołomieniem odsunął ciemnobrązowe, mokre niczym wodorosty włosy do tyłu, odsłaniając przy tym bladą twarz. Sieun wyglądała jak trup z krwią na twarzy, otwartymi ranami na lewej brwi i ustach. Pod lewym okiem pojawiał się już duży siniak.
– P-pomóż mi, dziadku – poprosiła dziewczyna słabym głosem, a z jej oczu poleciały łzy. – Proszę.
– I co... – Bum stanął jak wryty, wpatrując się w dziadka i Sieun wyraźnie zszokowany. Serce podskoczyło mu do gardła, a wyrzuty z podwojoną siłą zaatakowały jego sumienie. Dziewczyna wyglądała, jakby wpadła w sidła potężnego faceta, który rzucał nią o ściany. W dodatku przemokła do suchej nitki.
Jak mógł siedzieć bezczynnie w domu, podczas gdy Sieun z trudem przyturlała się do jego mieszkania, prosząc o pomoc?
– Nie stój tak! – krzyknął Shin w stronę wnuka. – Zanieś ją do salonu. Musimy się nią zająć.
Nastolatek jakby dopiero teraz otrząsnął się z zaskoczenia. Pokiwał głową i posłusznie podszedł do rówieśniczki, nerwowo krążąc dłońmi wokół jej pleców. Nie wiedział, jak ją złapać, by nie zadać więcej bólu. Wydawała się krucha jak porcelanowa lalka. Odnosił wrażenie, że lada moment rozsypie się na maleńkie kawałki.
– Musimy zadzwonić po pogotowie i jej rodziców...
– Nie. – Sieun przerwała staruszkowi, gdy Bum wziął ją w swe ramiona. – Proszę nikomu nic nie mówić. Nie może pan... Bardzo proszę.
Jej głos był przerażony, wręcz histeryczny.
– Spokojnie. Wszystkim się zajmę – zapewnił Bum, patrząc na dziewczynę smutnym wzrokiem.
Po prawie godzinnym wykłócaniu się z dziadkiem, wrócił do swojego pokoju, gdzie leżała opatrzona z ran Sieun. Shin upierał się przy tym, by przynajmniej zawiadomić rodziców dziewczyny o całym zajściu, ale ostatecznie odpuścił. Chociaż źle czuł się z faktem, iż robił coś wbrew swojej woli, zadzwonił do państwa Choi, pytając, czy ich córka mogła zostać u nich na noc. Zapewniał, że wszystko było w porządku. Hyemi uznała to za świetny pomysł, mając nadzieję, że jej córka pogodziła się z najlepszym przyjacielem.
Gdyby znała prawdę, Sieun już dawno leżałaby w szpitalu, a nad nią stałaby policja, czekająca na zeznania. Chłopak nie miał wątpliwości co do tego, że kryłaby Doojona. Było to oczywiste, jak deszcz w Londynie, czy też fakt, iż dzieci nie rodziły się w kapuście ani nie przynosiły ich żadne bociany.
Bum, pomimo złamanego serca i mieszanych uczuć względem rówieśniczki, nie zamierzał tym razem tak łatwo odpuścić. Do tej pory przyglądał się wyborom przyjaciółki z przymrużeniem oka, ale miarka się przebrała. Doojon nie miał prawa potraktować żadnej dziewczyny w taki sposób, a już na pewno nie jego Sieun.
Podszedł bliżej materaca i usiadł po turecku naprzeciwko pobitej dziewczyny. Zacisnął usta w wąską kreskę, a dłonie w pięści. Kąciki jego czarnych oczu lśniły od łez. Siniec pod lewym okiem dziewczyny pokazał się już w całej okazałości. Był ogromny. Zasłaniał praktycznie całą powiekę, która wyglądała jak ciemnofioletowa śliwa i była strasznie napuchnięta.
Delikatnie włożył pasmo brązowego loka za jej ucho, gdy ta złapała jego dłoń i zamknęła w swojej. Widział, że próbowała na niego spojrzeć, ale było to zbyt bolesne, dlatego mówiła z zamkniętymi oczami.
– Przepraszam, że znów do ciebie przyszłam – powiedziała tak cicho, że ledwo ją zrozumiał – ale nie mogłam wrócić do domu. Minki ma dzisiaj randkę, rodzice powoli zaczynają darzyć mnie zaufaniem. Nie mogę teraz tego zniszczyć. Przepraszam za to, że znów jestem dla ciebie utrapieniem.
– Nie wygaduj głupot...
– To prawda. – Zacisnęła mocniej dłoń i delikatnie uchyliła prawą powiekę. Jej usta wykrzywił grymas bólu. – Postaram się jednak więcej nie zabierać ci czasu. Nie będę stała ci na przeszkodzie. Możesz myśleć, co chcesz, ale – Zawahała się na krótką chwilę, by później dodać niepewnym głosem: – wciąż mi na tobie zależy. Nie chcę, byś przeze mnie chodził smutny.
– Sieun – Pochylił się nad nastolatką i czule pogłaskał ją po włosach wolną ręką – to nie może się dłużej ciągnąć. Ten dupek przegiął. Nie zamierzam tego tak zostawić i nieważne, czy ci się to podoba, czy nie.
Podniosła się jak oparzona, czego od razu pożałowała. Brzuch zabolał ją tak bardzo, że miała wrażenie, iż za moment zwymiotuje. Każda część jej ciała błagała o silne leki przeciwbólowe, a wspomnienie twarzy Doojona, gdy ją gwałcił i bił, wywoływało jeszcze większe cierpienie. Nic nie bolało jednak tak bardzo, jak utracona duma i brak złudzeń wobec chłopaka, którego tak bardzo kochała.
– Nie chcę, byś cokolwiek z tym robił. Trzymaj się od Doojona z daleka – oznajmiła stanowczo. – To ja się w to wpakowałam i ja muszę z tego wyjść. Sama! – zaakcentowała ostatnie słowo. Widząc upór w spojrzeniu chłopaka, dodała przestraszona: – To nie jest twoja sprawa. Nie mieszaj się w to.
– Ach, no tak! – prychnął i przygryzł delikatnie dolną wargę. – Zapomniałem, że przecież ze wszystkim sobie tak świetnie radzisz i nie potrzebujesz od nikogo pomocy. Szkoda tylko, że pewnego dnia przechodząc przez jakiś tunel, mogę natknąć się na twoje zwłoki. Z pewnością pozwoli mi to zapomnieć o twoim istnieniu.
Sarkazm w jego głosie był niczym kwas dla jej serca.
W jednej chwili maska silnej, niezależnej dziewczyny, jaką nosiła na co dzień, rozsypała się na kawałki, odsłaniając jej przerażoną, bezbronną twarz. Ukazała oblicze kruchej nastolatki, która nie potrafiła poradzić sobie z tym, co przyszykował dla niej los. Nieważne, jak bardzo próbowała powstrzymać łzy, one i tak spływały po jej poranionych policzkach.
Bum uniósł oszołomiony brwi, zaskoczony nagłą zmianą nastroju rówieśniczki.
– Ty nic nie rozumiesz – powiedziała z wyrzutem, nerwowo ocierając łzy. Ignorowała ból, chociaż z każdą chwilą stawał się on trudniejszy do zniesienia. – Z niczym sobie nie radzę. Udaję, że wszystko jest pod kontrolą, że niczego się nie obawiam, ale to nieprawda. Ja po prostu staram się jakoś funkcjonować. Próbuję całkowicie odsunąć się od Doojona, ale on mi na to nie pozwala...
– Sama do niego lecisz, a potem płaczesz i cierpisz, gdy lądujesz w takim stanie.
– Nie poszłam do niego! – zaprzeczyła gniewnie. – To była zasadzka, a ja dałam się w nią złapać. Nigdy więcej dobrowolnie nie pójdę do tego sukinsyna, rozumiesz?! – Szukała w nim wsparcia. Zamiast niego ujrzała powątpiewanie i brak zrozumienia. – Wolę jednak, by krzywdził mnie, niż moich bliskich. Nie wybaczę sobie, jeśli komuś z was stanie się krzywda przez to, że zakochałam się w nieodpowiednim facecie. To wszystko moja wina, dlatego sama poniosę za to karę. Nawet jeśli miałabym umrzeć, wiedząc, że wam nie stanie się nic złego, umrę spokojnie.
– Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! – oburzył się i wstał z podłogi, nerwowo kręcąc się po pokoju. – Chcesz dać się zabić tylko dlatego, że Doojon jest psycholem, dla którego ludzkie życie nie ma żadnego znaczenia?! Chcesz pozwolić, by ranił innych ludzi, nie ponosząc za to żadnych konsekwencji?! To śmieszne!
– Jeżeli dla ciebie śmieszne jest to, że cenię życie ludzi, których kocham bardziej od swojego, trudno! Nie zmienię zdania. Nie chcę, byś narażał się Doojonowi!
– Niby czemu?! Przecież od samego początku wybrałaś jego. Na pewno zauważył, że nie jestem dla ciebie kimś szczególnym, więc co mi może grozić z jego strony?
– Jesteś dla mnie kimś szczególnym i on o tym wie! Dlatego ograniczyłam kontakt z tobą do minimum. Robiłam to wszystko, by nie narażać twojego życia. Raniłam cię – przyznała. –Chciałam, byś mnie znienawidził. Myślałam, że wtedy będzie nam łatwiej, ale chodziłeś taki przygnębiony, wiecznie zamyślony... Tak bardzo chciałam ci wyznać prawdę, ale wiedziałam, że nie mogę. Ja również cierpiałam, Bum! Cierpiałam za każdym razem, gdy nasze spojrzenia się stykały. Za każdym razem, gdy zamiast uśmiechu dostrzegałam smutek na twojej twarzy. I jest mi bardzo przykro, że wszystko potoczyło się w taki sposób, ale czasu nie cofnę. Jedyne co mogę teraz zrobić, to odkupić swoje winy.
Bum westchnął i poprawił czarną grzywę opadającą mu na czoło. Patrzył na dziewczynę zrezygnowany. Jego myśli pomieszały się, jak w wielkim kotle, robiąc mu totalny mętlik w głowie. Czy ten jeden raz mógł uwierzyć Sieun na słowo? Mówiła tak wiele sprzecznych ze sobą słów, że sam już nie wiedział, co było prawdą, a co wymysłem. Raz mówiła, że jej na nim zależało, potem, że miał ją zostawić w spokoju i zająć się własnymi sprawami. Traktowała go jak głupiego szczeniaka, z którym mogła sobie pogrywać. Gdy jej się nudził, odrzucała go w kąt i czekała, aż znów najdzie ją ochota na wspólną zabawę. Dopiero zaczął godzić się z faktem, że jego miłość została odrzucona i zbliżył się do Jii, szukając w niej pocieszenia, gdy w jego życiu ponownie zjawiła się Sieun. Po raz kolejny wyskakiwało coś niespodziewanego. Coś, co niszczyło obecną harmonię jego codzienności.
Nie był do końca przekonany, czy to wszystko było mu potrzebne.
Może powinien raz na zawsze odciąć się od przeszłości?
Jak będzie wyglądało jego życie, gdy ponownie dopuści do siebie Sieun i jej problemy? Nie wycierpiał przez nią już i tak zbyt wiele?
Minki wytarł spocone dłonie o czarne dżinsy i wypluł gumę miętową do kosza przy bramie. Co chwilę zerkał na telefon, zastanawiając się, czy Yuri za moment nie zmieni zdania i nie przeniesie spotkania na inny termin. Stał pod elegancką bramą, z niedowierzaniem wpatrując się w pomalowany na żółto dom. Oświetlały go eleganckie lampy ogrodowe oraz jedna wielka latarnia stojąca po prawej ścianie. Żałował, że Sieun nie dała mu kopa w tyłek na szczęście, ale cieszył się, że została u Buma. Miał nadzieję, że w końcu zdołali się porozumieć i naprawią ich przyjaźń.
Gdy brama się otworzyła, niepewnie rozejrzał się dookoła, po czym wszedł na posesję. Ściskał w dłoni butelkę czerwonego wina. Im bliżej był drzwi, tym bardziej żołądek podchodził mu do gardła, a serce biło w oszalałym tempie. Najchętniej odwróciłby się na pięcie i uciekł, jak przestraszona mysz, ale nie mógł pozbawić siebie znajomości z tak wspaniałą kobietą, jak Yuri. Nigdy by sobie tego nie wybaczył.
Nagle drzwi się otworzyły. W progu stała zgrabna kobieta z idealnym zarysem bioder, które podkreślała ciasno przylegająca sukienka o różowym odcieniu.
Minki przez chwilę przyglądał się Yuri, oszołomiony jej pięknością. Dla niego była idealna w każdym calu. Począwszy od brązowych loków okalających jej owalną twarz, kończąc na najmniejszym palcu u stopy. Chociaż go nie widział, nie wątpił w jego perfekcyjny wygląd.
– Nie stój tak. Wejdź do środka – zachęciła go z uśmiechem i otworzyła szerzej drzwi.
Przytaknął i wręczył młodej kobiecie wino, ostrożnie przekraczając próg mieszkania. Zdjął w przedpokoju buty i czekał, aż właścicielka domu zaprowadzi go w jedno z pomieszczeń. Nawet nie zwrócił uwagi na to, iż Yuri niepotrzebnie założyła szpilki. Może chciała mu się w nich pokazać albo dopiero co wróciła do mieszkania?
– Och, nie bądź taki wstydliwy – zaśmiała się i ruszyła w stronę salonu, gdzie położyła wino na okrągłym stole.
Minki ruszył za nią. Widok dwóch palących się świec, kieliszków do wina i przygotowanej kolacji, sprawiły, że poczuł się jak jakiś książę, który właśnie miał zjeść kolację ze swoją księżniczką. Pomieszczenie było średniej wielkości. Prócz stołu, który stał tuż przy ścianie, znajdowały się w nim jeszcze sofa leżąca po prawej stronie, duży plazmowy telewizor wiszący na ścianie, kilka komód i ładne obrazy kotów na ścianach.
– Lubisz koty? – zagadnął, odsuwając krzesło Yuri. Ta z uśmiechem przysiadła i podziękowała mu skinieniem głowy.
– A co? Wyglądam na seksowną kocicę?
Policzki Minkiego spłonęły czerwonym rumieńcem.
– Wyglądasz olśniewająco – przyznał nieco zmieszany. – I bardzo dziękuję za zaproszenie. Kolacja wygląda wyśmienicie.
– Ona nie ma wyglądać, a smakować – zaśmiała się, wbijając korkociąg do korka z wina. Gdy już się z nim uporała, nalała do szklanek czerwonego trunku. – Mam nadzieję, że kurczak w sosie miodowym i kluski ci zasmakują. Coś innego, ale myślę, że dobrze trafiłam. – Wzięła do ręki nóż i nabiła na niego małą kluskę. – Również cieszę się, że zjesz dzisiaj ze mną. Przyszykowałam dla ciebie coś ekstra po kolacji. Myślę, że ci się spodoba – Puściła do chłopaka oczko i oblizała kluskę z sosu, po czym wepchnęła ją sobie do buzi.
Minki nie mógł odwrócić od niej wzroku, wyobrażając sobie na miejscu jedzenia zupełnie coś innego. Męskość w jego spodniach mimowolnie zaczęła go uciskać, przez co policzki jeszcze bardziej mu się zarumieniły. Chociaż był facetem, a taka reakcja organizmu na atrakcyjną kobietę była czymś normalnym, odczuwał delikatny wstyd. Cieszył się, że nie miał na sobie obcisłych kąpielówek i nic go nie zdradzało.
Przełknął ślinę i skupił wzrok na jedzeniu, chcąc uspokoić gotujące się w nim emocje. Czuł, że ten wieczór zapamięta do końca życia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro