Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

٠•●Rozdział 15●•٠

        Hyunsik pochylił się nad zeszytem i zaczął w nim coś bazgrolić, niecierpliwie od czasu do czasu spoglądając na drzwi klasy. Wyczekiwał przybycia Sieun, by z nią porozmawiać, ale zamiast niej co chwilę pojawiali się inni uczniowie. W tym, Kim Bum i Park Jia, którzy rozmawiając ze sobą, ciągle się śmiali. Wyobraził ich sobie jako dwa balony, mające za kilka sekund wybuchnąć ze śmiechu. Szczerze nie przepadał za Jią, ale niechęć do Buma była zdecydowanie większa. Zostawił Sieun w najgorszym momencie i z dnia na dzień zdecydował, że teraz to „księżniczka" Park zajmie jego serce i wolny czas. Nieważne, czy robił to na złość Sieun, czy coś mu się w głowie poprzewracało, dla niego był idiotą.

        Idiotą, który pomógł mu zbliżać się do Sieun i zdobyć jej zaufanie.

        Och, Bummie! Jesteś taki zabawny, powtórzył w myślach słowa Jii i udał, że się dławi. Jak on jej nie cierpiał!

        Uniósł wzrok, gdy w drzwiach pojawiła się szczupła dziewczyna w szkolnym mundurku. Od razu rozpoznał bladą twarz Sieun, jednak jej włosy nie były już krwistoczerwone. Ich miejsce zajęły brązowe loki, okalające owalną buzię. Zatrzymał na niej oszołomione spojrzenie i przez moment oswajał się z nowym wizerunkiem. Kiedyś nie umiał wyobrazić sobie dziewczyny w innym kolorze włosów, a teraz musiał przyznać, że w brązie wyglądała dużo ładniej.

        Nastolatka stała zmieszana w miejscu i uciekała wzrokiem od spojrzeń rówieśników. Nawet Bum patrzył na nią jak zaczarowany. 

        – Ktoś tu chyba ruszył po rozum do głowy i zrezygnował z czerwonego łba – rzucił kąśliwie jeden z uczniów siedzących na końcu sali, rozśmieszając klasę.

        Hyunsik wstał i podszedł do Sieun z szerokim, szczerym uśmiechem. 

        – Wyglądasz ślicznie.

        Jia prychnęła, słysząc jego słowa i rzuciła jakąś kąśliwą uwagę pod nosem, na co ten obrócił się w jej stronę i pociągnął za ramię w swoją stronę.

        – Coś ci nie pasuje, księżniczko?! – warknął, gniewnie przyglądając się jej twarzy. – Och, popatrz! Puder nie zdołał ukryć największego pryszcza na środku twojego czoła. A przecież jesteś taka idealna!

        – Zostaw ją! – warknął Bum, łapiąc chłopaka za nadgarstek. Ich spojrzenia się zetknęły.

        Hyunsik wywrócił oczami, pokazując brunetowi, że niespecjalnie obchodziło go to, co powiedział.

        – Bo co mi zrobisz?

        – Wybije ci te twoje ząbki i będę patrzył, jak błagasz mnie o litość.

        – Co ty powiedziałeś? – prychnął z niedowierzaniem Hyunsik, unosząc wysoko brwi. – Chyba za bardzo się przeceniasz. Znajomość z Park odebrała ci mózg. Jesteś żałosny.

        – Dość! – krzyknęła Sieun, stając pomiędzy chłopakami. Zamknęła oczy przerażona, gdy dostrzegła zbliżającą się pięść Buma.

        Klasa umilkła, a czas jakby zatrzymał się w miejscu.

        Powoli otworzyła powieki, opanowując nierównomierny oddech i przyspieszone bicia serca. Przez moment naprawdę myślała, że chłopak ją uderzy, tymczasem dostrzegła jego skruszoną minę i oszołomienie wymalowane w czarnych oczach.

        Przełknęła głośno ślinę i odetchnęła z ulgą. Dopiero po chwili zauważyła, że wciąż trzymała dłoń Hyunsika. Pospiesznie ją puściła i postanowiła nie zwracać na to szczególnej uwagi.

        – Sieun... – zaczął niepewnie Bum, ale dziewczyna odwróciła się do niego plecami.

        – Wszystko w porządku?

        Hyunsik wyjrzał za jej ramię na Buma, po czym dotknął ramion koleżanki i spytał:

        – A z tobą? Nic ci nie zrobił? – gdy zaprzeczyła, dodał, patrząc na Kima: – Nie przejmuj się. Ja cię ochronię.

        Bum mimowolnie zacisnął pięści i odwrócił wzrok. Z ledwością opanował się od przywalenia chłopakowi w twarz, ale wolał się powstrzymać. Wątpił, by Hyunsik był kimś ważnym dla jego byłej przyjaciółki, ale nie chciał przy niej wdawać się w bójkę. O mały włos, a to właśnie ona by oberwała. Nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby uderzył Sieun albo jakąkolwiek inną dziewczynę. Nie tak został wychowany. Prawdziwy mężczyzna nigdy nie miał prawa podnieść ręki na kobietę. 

        Widząc, jak Sieun odchodzi z Hyunsikiem do swojej ławki, ogarnęła go zazdrość. Nie mógł uwierzyć, że to on zawsze był odtrącany przez przyjaciółkę. Nie chciała z nim nawet rozmawiać w szkole, a takiego Hyunsika, którego ledwo znała, dopuściła do siebie bez najmniejszego problemu. Miał ochotę wyciągnąć dziewczyn e na korytarz i spytać, jak mogła z nim tak pogrywać. Dopiero co wyznał jej uczucia, a ona już prowadzała się z innym chłoptasiem. A co z Doojonem? O nim też zapomniała?!

        – Bum...

        Odepchnął Jię, która najwyraźniej chciała mu coś powiedzieć i ruszył w stronę przyjaciółki. Zignorował Hyunsika, chwycił Sieun za ramię i wyprowadził z klasy, nim zdążyła usiąść. Nie zwrócił uwagi na zainteresowanie ze strony rówieśników.

        Popchnął Sieun na ścianę i oparł o nią dłonie w taki sposób, że jej głowa znajdowała się pomiędzy jego rękoma. Patrzył wściekły na jej zdezorientowaną twarz, po czym uderzył pięścią obok jej lewego policzka.

        – W co ty pogrywasz?!

        – Nie wiem, o co ci chodzi – odpowiedziała spokojnie. Patrzyła na rozgniewaną twarz chłopaka, nie mając pojęcia, o co mu chodziło. Przecież to on stanął po stronie Jii, gdy ta ją wyśmiała. Ona jedynie stanęła między nim, a Hyunsikiem, by nie doszło do bójki. Wiedziała, że gdyby dziadek Kim dowiedział się o czymś takim, Bum miałby przechlapane. Doskonale znała staruszka i wiedziała, iż nie tolerował bójek w szkołach. Poza nią to już coś innego, ale w placówce jego wnuk miał być wzorem do naśladowania.

        – Dopiero co wyznałem ci swoje uczucia, a ty... – przerwał na moment, by głos mu się nie załamał. Próbował być silny, ale im dłużej spoglądał na przestraszoną twarz ukochanej, tym bardziej jego serce się krajało i kazało mu przestać. Pojedyncze brązowe loki opadały na jej twarz, dodając niewinnego uroku. Wyglądała prześlicznie. Zgadzał się z Hyunsikiem, ale nie mógł znieść faktu, że ktoś inny mówił o tym dziewczynie, którą kochał. Wziął głęboki oddech i dodał już spokojniejszym tonem: – ... obracasz się w towarzystwie tego głupka! Ze mną w ogóle nie rozmawiałaś, bo Doojon ci nie pozwalał! W czym Hyunsik jest ode mnie lepszy? To ja byłem przy tobie, gdy tego potrzebowałaś. Nie on. Nie Doojon, a właśnie ja! To mnie powinnaś wybrać!

        Żal w jego głosie był ogromny, wręcz namacalny. Sieun patrzyła na niego dużymi, ciemnymi oczami i nie miała pojęcia, jak zareagować. Wiedziała, że zadała mu ból. Być może dawała mu jakieś złudne nadzieje, o których nie miała pojęcia, ale nigdy celowo nie chciała go ranić. Wszystko, co robiła, działo się pod wpływem Doojona. Nie potrafiła mu się sprzeciwić, a myśl o straceniu chłopaka, doprowadzała ją do szaleństwa. Dlatego tak bardzo krzywdziła najbliższych  i odwracała się do nich plecami. Bum miał prawo być na nią o to zły. Miał prawo jej nienawidzić. Bez wątpienia nie zasługiwała na jego przyjaźń, a co dopiero na miłość. Może, gdyby wcześniej zauważyła, że chłopak darzył ją głębszym uczuciem, mogłaby temu zaradzić, a tak została przyciśnięta do muru. Nie mogła nic zrobić. Nic, prócz powiedzenia głupiego „przepraszam", które niczego nie zmieniało.

        – Masz rację. To ty byłeś przy mnie zawsze, gdy nie było nikogo innego – przyznała. – Nie doceniałam tego. Wolałam tkwić w związku z kimś, kto mną pomiatał. Byłam głupia i zapatrzona w Doojona, ale ty sam wiesz, jak działa miłość. Możesz winić mnie za wszystko, ale nie za to, że całkowicie urwałeś ze mną kontakt i teraz spędzasz czas z Jią. Nie możesz winić mnie za to, że patrzysz, jak ona ze mnie szydzi i nakręca przeciwko mnie całą klasę! Nie masz prawa, ponieważ zawsze stajesz po jej stronie! Dlaczego więc ktoś inny nie ma prawa stanąć po mojej?

        – Wystarczająco długo stałem za tobą murem!

        – Więc teraz stoisz murem za Jią, a ja nie mam ci tego za złe! Stój po jej stronie, życzę ci jak najlepiej, ale nie miej do mnie pretensji o to, że Hyunsik mi pomaga!

        – Pomaga?! – oburzył się i zacisnął usta w wąską kreskę. – Nawet go nie znasz! Gówno, a nie ci pomaga!

        – Był przy mnie, gdy próbowałam rzucić się pod pociąg! – oznajmiła nagle, czując, jak gniew coraz bardziej się w niej nasila. Widząc zdumienie na jego twarzy, kontynuowała: – To on powiedział mi, że umierając, jedynie dam satysfakcję tym, którzy źle mi życzą. Nie wiem, skąd się pojawił, ale był przy mnie! Pamiętasz, gdy spotkaliśmy się  podczas twojej rozmowy z Jią przez telefon? Zapomniałeś o tym, że Minki prosił cię, byś do mnie przyszedł. Właśnie w tym dniu chciałam się zabić!

        – Nie próbuj wzbudzić we mnie poczucia winy! Zawsze przy tobie byłem!

        – Gdybyś był taki, jak mówisz, to wiedziałbyś, że od jakiegoś czasu nie jestem z Doojonem! Nie chcę wzbudzać w tobie poczucia winy, a pokazać, że wcale nie jesteś taki idealny, jak ci się wydaje! Po prostu przestań czepiać się mnie i Hyunsika. Nie zamierzam stać na twojej drodze, dlatego mi tego nie utrudniaj.

        Widząc, jak dziewczyna chce odejść, pociągnął ją w swoją stronę.

        – Jeszcze nie skończyłem!

        – Ale ja skończyłam! – Wyrwała dłoń z jego uścisku i wróciła do klasy.

        Bum uderzył z całej siły w ścianę i zaklął pod nosem. Nie miał pojęcia, co bardziej go wkurzyło: zrzucanie przez Sieun na niego całej winy, czy fakt, iż naprawdę nie wiedział o jej rozstaniu z Doojonem, a co dopiero o próbie samobójstwa. Jakim cudem Hyunsik nie rozpowiedział jeszcze o tym całej klasie? Czyżby naprawdę miał większe zamiary wobec jego ukochanej? A może Sieun kłamała?

        – Wszystko w porządku? – zza rogu wyłoniła się postać Jii. Dziewczyna niepewnie do niego podeszła, jakby bojąc się zrobić krok więcej, by nie być zbyt blisko.

        Patrzył na nią przez chwilę, zastanawiając się nad pytaniem. W końcu przytaknął z niezbyt przekonującym uśmiechem i poprosił, by wrócili do klasy.

        Dzień dopiero się zaczął, a już miał dość.

        Zapach w pokoju ojca Hiro nie był taki sam jak w zwykłych domach starców. Dookoła wygodnego łóżka, które posiadało nawet funkcję masażu, stało pełno barwnych kwiatów. Wymieniano je średnio trzy razy w tygodniu, tak samo, jak pościel. Ściany miały jasnożółty kolor i zostały ozdobione różnymi zdjęciami przyrody. Changmina otaczano opieką dwadzieścia cztery godziny na dobę, a warunki, w jakich obecnie mieszkał, należały do pierwszej klasy. Niczego mu nie brakowało, a  wszystko dzięki Lee Doojonowi, który całkowicie finansował pobyt mężczyzny w owej placówce.

        Blondyn westchnął i spojrzał na puste łóżko, zastanawiając się, co by zrobił, gdyby Doojon mu nie pomógł. Sam nie dałby rady opłacić kosztów leczenia i ojciec pewnie już dawno by zmarł. Rak nerki nie czekałby kilku lat na operację, aż kolejka oczekujących na operację by się skróciła. Dzięki Doojonowi Changim w ostatniej chwili trafił pod stół operacyjny i miał się teraz bardzo dobrze. Hiro chciał go zabrać do domu, ale Doojon stwierdził, że jego ojciec jest już starszą osobą, która potrzebowała opieki. Sakurai nie mógłby mu ciągle pomagać, dlatego zaoferował, że opłaci pobyt mężczyzny w ośrodku dla osób starszych, a jego syn w zamian będzie mu pomagał w drobnych sprawach.

        Szkoda tylko, że te drobne sprawy oznaczały usługiwanie mu we wszystkim i braku możliwości powiedzenia: „Nie".

        Tak bardzo chciałby po prostu zabrać ojca i uciec z Korei, by raz na zawsze odciąć się od Doojona i środowiska, jakim się otaczał. Bez tego całego syfu żyłoby mu się o wiele łatwiej.

        – Wszędzie cię szukałem! – usłyszał nagle w drzwiach głos Doojona. Niechętnie spojrzał na kolegę i rzucił w jego stronę krótkie „cześć". Brunet stanął naprzeciwko niego i uważnie mu się przyjrzał. Wyglądał, jakby go coś trapiło i najwyraźniej niezbyt cieszył się z jego wizyty. Normalnie może i by spytał, co go gryzło, ale miał ważniejsze rzeczy na głowie, by się tym przejmować. Położył dłoń na ramieniu kolegi i powiedział: – Mam dla ciebie robotę. Zwabisz dla mnie Sieun do hotelu, a potem będziesz mógł sobie iść.

        Hiro ukradkiem zacisnął pięści, a na język cisnęło mu się milion obelg. Chciał wstać, nie zgodzić się i wyjść.

        Niestety nie mógł tego zrobić.

        – Co jest? – Doojon lekko go szturchnął i zmarszczył gniewnie brwi. – Wyciągaj telefon i pisz do niej. Nie ma czasu do stracenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro