٠•●Rozdział 14●•٠
Przeczesał kruczoczarne włosy palcami i niechętnie spojrzał w swoje odbicie. Wory pod oczami i rozwalona warga nie pozwalały mu zapomnieć o wczorajszym wieczorze, gdzie całkowicie stracił nad sobą panowanie. Po tym, jak Sieun i Minki opuścili bar, pił bez opamiętania i wdał się w bójkę z barmanem, który chciał zamknąć lokal, co jemu bardzo się nie spodobało. Rzucił się na pracownika z pięściami, jednak był tak pijany, że blefował i omal nie potknął się o własne nogi. Zamiast tego oberwał od starszego chłopaka i dostał zakaz pojawiania się w lokalu. Nie to było jednak najgorsze. Najgorszy był fakt, iż Jia musiała się z nim użerać, zapłaciła za taksówkę i odwiozła go do domu, całkowicie narażając swoją dobrą opinię w oczach jego dziadka. Musiał jakoś ją przed nim usprawiedliwić, chociaż z pewnością i tak będzie miał pogadankę na temat tego, w jakim stanie wrócił do domu. Najchętniej ubrałby się i wyszedł przez okno, unikając staruszka do końca życia, ale wiedział, że tak łatwo to nie przejdzie.
Westchnął i wyjął z szafy czarne dżinsy oraz kremowy ciepły sweter. Miał otwarte okno przez całą noc, przez co czuł się, jak na Syberii, gdy tylko otworzył oczy.
Momentalnie zamknął okno i podszedł do szafki, chcąc się cieplej ubrać, a widząc kołyszące łodygi drzew za oknem, których opór na nic się zdał, wiedział, że nie może wyjść w cienkim sweterku. Nadchodził koniec października, a pogoda dopiero dziś tak naprawdę się popsuła. Nie było to niczym dziwnym, ponieważ w Seulu rzadko bywało chłodno. Co najwyżej padał deszcz i czasem delikatnie zawiało.
Osobiście nie narzekał na taki klimat atmosferyczny. Nienawidził zimna i cieszył się, gdy zima była bez śniegu.
Sieun kochała śnieg, pomyślał, a jego serce momentalnie przeszył ból. Potrząsnął energicznie głową, chcąc wyrzucić tę myśl z głowy. Pospiesznie przełożył sweter przez głowę i zaczął myśleć o różowych króliczkach, kicających po łące. Gdy to nie pomogło, zaczął nucić swoją ulubioną piosenkę The BOSS. Nie miał pojęcia, dlaczego akurat wybrał ten zespół, ponieważ lubił od nich tylko tę jedną piosenkę, ale cieszył się, że jego myśli obrały zupełnie inny tor. Zadowolony, włożył spodnie, a także skarpetki. Już chciał wyjść do toalety, gdy drzwi same się otworzyły i stanął w nich dziadek. Trzymał w dłoni długą drewnianą łyżkę, a jego surowe oczy mówiły, że miał przechlapane, jak jeszcze nigdy.
Bum ukłonił się i zrobił zwrot w tył, wpuszczając mężczyznę do środka.
Dziadek przekroczył próg, wyglądając jak Terminator. Nie minęła sekunda, gdy uderzył wnuka z całej siły w ramię drewnianą łyżką, a ten odsunął się jeszcze bardziej, głośno jęcząc z bólu.
– Za co to?!
– Jeszcze pytasz za co, gówniarzu?! – staruszek ponownie uniósł dłoń, by uderzyć chłopaka, jednak ten się odsunął. – Ostatni raz widziałem w tym domu tę cholerną dziewuchę ze strusim gniazdem na głowie! Masz się z nią nie spotykać, rozumiesz?! Inaczej przez rok nie wyjdziesz z domu!
– Nie jestem już małym dzieckiem, któremu możesz dać karę! – stwierdził szorstko Bum, nie patrząc na mężczyznę. Skupił wzrok na ścianie, próbując zachować kamienną twarz. – Nie masz pojęcia, przez co teraz przechodzę, więc sobie odpuść. A Jia nie jest niczemu winna! Pomaga mi!
– Tak ci pomaga, że przychodzisz pijany do domu?! – krzyknął niedowierzająco Shin i zacisnął pięści tak mocno, że knykcie mu zbielały. Usta miał wykrzywione w grymasie gniewu, a oczy mierzyły wnuka piorunującym spojrzeniem.
– To nie przez nią taki wróciłem! – zaprzeczył Bum i po raz pierwszy spojrzał na dziadka. – To wszystko wina Sieun! Zabrała mnie do klubu i wprowadziła w swoje towarzystwo! Było mi głupio odmówić, dlatego z nimi piłem! Jia mnie stamtąd wyprowadziła!
Bum zamarł. Nie mógł uwierzyć, że tak łatwo przyszło mu okłamanie dziadka i zrzucenie całej winy na Sieun. Widział szok wymalowany na twarzy staruszka. Sieun była jego ulubienicą. To, co usłyszał, musiało zadać mu ogromny ból. Widać było, że bił się z myślami, nie potrafiąc wydusić słowa.
Owszem, upił się przez Choi, ale ona wcale nie kazała mu pić. Nawet jej nie było, gdy po raz pierwszy sięgnął po kieliszek soju. Pił, by o niej zapomnieć. Jedynie czemu była winna, to złamaniu jego serca.
– I tak nie chcę widzieć tej twojej Jii w tym domu. A jeśli chodzi o Sieun... – uciął na moment Shin, zastanawiając się, co powiedzieć. Po chwili jednak zrezygnował z dalszej dyskusji, machnął ręką i wyszedł z pokoju.
Nastolatek spojrzał na zamknięte drzwi z niepewnością. Co zrobi, gdy któregoś dnia dojdzie do spotkania jego dziadka z Sieun? Wtedy jego kłamstwo wyjdzie na jaw i zrani dziewczynę, którą wciąż kochał. Powinno go to nie interesować. W końcu to on przeżywał zawód miłosny i próbował za wszelką cenę posklejać złamane serce, a jednak tak nie było. Nie chciał, by Sieun dowiedziała się o tym, że przez niego traciła w oczach dziadka, ponieważ zmyślał niestworzone rzeczy.
Nie chciał być jak Doojon.
Nie chciał jej ranić.
Minki zacisnął usta i wydmuchał powietrze, sprawiając, że jego policzki wyglądały jak nadmuchane balony. Stał przy jednej ze sklepowych półek, nerwowo rozglądając się na boki. Nie wiedział, jak niezauważalnie powinien wziąć paczkę podpasek i przejść do kasy bez wymalowanego wstydu na twarzy. Udało mu się odnaleźć te ze skrzydełkami już jakieś piętnaście minut temu, a mimo to wciąż tkwił w tym samym miejscu i ktoś z boku mógłby pomyśleć, że chciał coś ukraść.
Nie sądził, że pójście po podpaski do supermarketu będzie dla niego tak upokarzające. W tym momencie miał ochotę zamordować Sieun i kazać jej samej tutaj przyjść, nawet jeśli miałaby całe spodnie z czerwonej plamy i pozostawiała za sobą krople krwi. Dlaczego Hyemi musiała akurat być w pracy, a Siwoo stanowczo odmówił pójścia z nim do sklepu? Dlaczego jego siostra akurat dziś musiała dostać miesiączkę?!
To wszystko przez te jej nowe włosy! Okres się zbuntował, bo nie są już czerwone, pomyślał i zmarszczył brwi, mimowolnie zaciskając pięści. Wziął głęboki oddech, zdjął z półeczki paczkę podpasek i już miał ruszyć przed siebie dumny niczym Thor z umięśnioną klatą i wielkim młotem, którym powalił właśnie największego swego wroga ( w jego przypadku wstyd), gdy zza rogu wyłoniła się szczupła sylwetka przepięknej Azjatki o długich, brązowych włosach. Tupała delikatnie obcasami czarnych szpilek i z uśmiechem rozglądała się po półkach. Miała na sobie czarne rajstopy z różami, które wystawały spod czarnej sukienki sięgającej jakieś cztery centymetry za pośladki. Ubrana była również w śliczny beżowy płaszcz, który idealnie leżał na jej zgrabnym ciele.
Minki stał jak zaczarowany, nie potrafiąc spuścić z nieznajomej wzroku. Jej piękno i elegancja sprawiły, że miał ochotę podejść i ją poznać. Całkowicie zapomniał o trzymanych w dłoni podpaskach, a gdy dziewczyna podeszła do niego z uśmiechem, odwrócił speszony wzrok. Policzki spłonęły mu rumieńcem. Nie miał pojęcia, co zrobić z dłońmi i ogarniającą go falą upokorzenia.
– Pierwszy zakup podpasek w twoim życiu, jak widzę – zaśmiała się nieznajoma i zdjęła z półki to samo opakowanie, które tkwiło w dłoni nastolatka.
– Mhm – odburknął, tworząc w myślach setki scenariuszy, w których pastwił się nad Sieun, zadając jej cierpień rodem z horroru. Właśnie zagadała do niego niesamowicie atrakcyjna dziewczyna, a on robił z siebie pajaca. Gorzej być już chyba nie mogło. – Siostra dostała czerwony alarm. Matki nie było w domu, ojciec się na mnie wypiął, więc zostałem sam – zamilkł, słysząc melodyjny śmiech dziewczyny. Nie miał pojęcia, czym ją tak rozbawił.
– Jesteś taki zabawny – oznajmiła nagle szatynka i wyciągnęła do niego rękę z najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek dane było mu widzieć. – Nazywam się Woo Yuri i uważam, że tylko prawdziwy facet nie wstydzi się kupić siostrze podpasek.
Wytrzeszczył oczy i dopiero po chwili ocknął się z szoku.
– Choi Minki – przedstawił się. – Naprawdę tak uważasz? – zagadnął niepewnie i spojrzał na paczkę w swojej dłoni. Gdy przytaknęła, cały wstyd rozwiał się, jak dmuchawiec na wietrze. Uśmiechnął się dumny niczym paw i wziął od dziewczyny żółty koszyk, który niosła w lewej dłoni. – Miałabyś może ochotę na moje towarzystwo? Chętnie ci pomogę w noszenia zakupów. Może przy okazji byśmy się lepiej poznali.
Yuri przytaknęła i z entuzjazmem zaczęła rozmawiać z bratem Sieun. Wystarczyło ubrać się jak porządna dziewczyna, udawać skromną i robić inteligentne wrażenie, by Minki wpadł w jej sidła. Nie miała pojęcia, że będzie to równie banalne, jak zwabienie dziecka za pomocą lizaka. Oczywiście nie wyglądałaby tak, gdyby nie Doojon, który już zaopatrzył jej garderobę w ubrania, jakich normalnie nigdy w życiu by nie ubrała. Musiała jednak słuchać rozkazów, jeśli nie chciała narazić się na jego gniew. Ponadto zniszczenie Sieun stanowiło dla niej tak wspaniałą rozrywkę, że nie zamierzała odebrać sobie widoku jej cierpienia. Gdy tylko zbliży się do Minkiego, zemsta obierze właściwy kierunek. To będzie dopiero pierwszy cios w serce Sieun. Zaledwie zalążek tego, co naprawdę ją czekało.
– Masz jakieś plany na ten niedzielny wieczór? – spytała, zdejmując z półki ryż.
Siedemnastolatek niepewnie spojrzał w jej stronę. Czy to aby nie za wcześnie, by umawiać się na wspólne spędzenie wieczoru?
Yuri, dostrzegając niepewne spojrzenie nastolatka, szturchnęła go delikatnie w ramię i zaśmiała się perliście.
– Przecież nie zamierzam cię zgwałcić! – oznajmiła rozbawiona. – Po prostu mówiłeś, że chciałbyś spędzić ze mną trochę więcej czasu. Za chwilę będziemy musieli się rozstać, dlatego chciałam cię zaprosić na kolację. Ale jeśli się mnie boisz, odpuśćmy. Nie ma najmniejszego problemu.
– N-nie! – zaprzeczył szybko Minki, nie chcąc dać uciec okazji na znajomość, z której mogło coś powoli rozkwitnąć. Już dawno nie zwrócił szczególnej uwagi na jakąś dziewczynę, a teraz ot tak miał z tego zrezygnować? Za miesiąc skończy osiemnaście lat, a jeszcze nigdy nie uprawiał seksu. Chował się przed płcią piękną, jak mysz pod miotłą, choć nie mógł narzekać na brak zainteresowania z ich strony. Teraz zainteresowała się nim nieco starsza dziewczyna. Z pewnością pomogłaby mu nabyć doświadczenia w pewnych dziedzinach i być może w końcu by się zakochał? – Chętnie przyjdę. Podasz mi tylko swój adres? Albo numer telefonu?
– Oczywiście! Jak tylko wyjdziemy ze sklepu i pomożesz mi wnieść zakupy do samochodu, powiem ci, co i jak. Cieszę się, że to nie nasze ostatnie spotkanie.
Zgodził się z nią, choć większą uwagę przykuł do faktu, iż miał spotkać się z dziewczyną, która posiadała własny samochód i najwyraźniej zarabiała na swoje utrzymanie.
Czyżby trafił w dziesiątkę?
Sieun nerwowo spoglądała to za okno, to na drzwi mieszkania, niecierpliwie wyczekując pojawienia się brata. Wysłała go ponad pół godziny temu do sklepu dwie ulice dalej po jedną rzecz, a on w dalszym ciągu nie wrócił. Próba skontaktowania się z nim, nic nie dawała, przez co zaczęła się martwić. Co, jeśli Doojon obrał sobie Minkiego za cel i zrobił mu krzywdę? Niby na zewnątrz było jasno i kręciło się mnóstwo ludzi na ulicach, ale ona znała Lee i wiedziała, że nic nie było w stanie go przestraszyć. Przestał wysyłać jej SMS-y z pogróżkami, a to oznaczało ciszę przed burzą.
– Idę zobaczyć, czy nic mu nie jest – postanowiła i skierowała się do drzwi, gdy ojciec odezwał się obojętnym tonem.
– Chcesz iść z watą w majtkach zamiast podpaski? – Siwoo wystawił nos zza gazety i spojrzał na córkę, głośno wzdychając. – Tak tylko pytam – dodał i ponownie zaczął czytać artykuł o podwyżkach towaru, od czasu do czasu klnąc pod nosem.
Sieun przystanęła naprzeciwko dużego lustra w przedpokoju i stwierdziła, że całkiem ładnie jej w jasnym brązie. Wyglądała bardziej dojrzale i z pewnością nie będzie się już tak bardzo rzucała w oczy, jak w ostrej czerwieni. Rodzice i brat patrzyli na tę zmianę pozytywnie i przekonywali, że w takim wcieleniu podobała im się o wiele bardziej.
Ciekawe, czy w szkole zareagują tak samo na mój widok, pomyślała.
– Jestem! – krzyknął niespodziewanie Minki i omal nie uderzył drzwiami, stojącej przy wejściu siostry. Zmarszczył brwi, dostrzegając, że ta przyglądała się własnemu odbiciu. – Jeszcze popadniesz w narcyzm, siostrzyczko. A krew się leje...
– Masz to, o co cię poprosiłam?! – spytała zdenerwowana, wyrywając z ręki brata jednorazówkę. Wzięła do ręki paczkę podpasek i ruszyła w stronę toalety, rzucając na odchodne: – Jedna rzecz, a nie było cię ponad pół godziny!
Zaśmiał się jedynie i przysiadł na tapczanie obok ojca z zadowoleniem wymalowanym na twarzy.
Siwoo uniósł lewą brew i mimowolnie zerknął na syna, który najwyraźniej bujał w obłokach. Nie rozumiał nastolatków i zdecydowanie łatwiej dogadywał się z małymi dziećmi. Dlaczego jego pociechy nie mogły zatrzymać się w miejscu i od szóstego roku życia przestać rosnąć? Wtedy jego życie wyglądałoby zdecydowanie łatwiej.
– Zakup podpasek jest tak fascynującym zajęciem, by myśląc o nich, mieć minę, jak zakochany chłopiec? – spytał, a Minki uśmiechnął się tajemniczo. Po chwili spojrzał w jego stronę i poklepał ojca po ramieniu.
– Dzięki tym podpaskom moje życie się zmieni. Już niebawem zrozumiesz, o co chodzi, a teraz żyj w nieświadomości, ojcze. Na wszystko przyjdzie czas – rzekł i odszedł.
– Podpaski go wyzwoliły. Mój syn zwariował – burknął Siwoo i po raz kolejny dzisiejszego dnia wrócił do czytania prasy.
Sieun nałożyła na głowę kaptur niebieskiej puchowej bluzy, by włosy nie chłostały jej twarzy. Na zewnątrz było bardzo zimno i z początku żałowała, że nie ubrała dodatkowo kurtki, jednak nie chciała wrócić się do mieszkania. Bała się, że ojciec zmieni zdanie i uziemi ją w domu. Dziś był w dość specyficznym humorze i wolała mu się nie narażać. Czasami potrafił być nieznośny, a wtedy zachowywał się, jakby wciąż był w wojsku. Dyrygował nią, kazał biegać albo rozwalał łóżko, które musiała poskładać. Ojciec zawsze był surowy, jednak niewątpliwie darzył swe pociechy ogromną miłością, choć nie były jego biologicznymi dziećmi.
Siwoo z początku starał się walczyć z Sieun i nawrócić ją na dobrą drogę, ale ostatecznie się poddał. Dziewczyna uciekła wtedy do Doojona i w domu nie pojawiała się przez ponad tydzień. Później wróciła ze skruszoną miną i prosiła o ponowne przebaczenie. Drzwi się przed nią otworzyły, ale nic już nie było takie samo. Rodzice i Minki jakby w ogóle nie zwracali na nią uwagi. Sama traktowała dom jak hotel i przychodziła tylko się wyspać, czy coś przekąsić. Nastolatka dopiero wtedy odczuła brak zainteresowania ze strony rodziców i zdała sobie sprawę z tego, że ich zachowanie zadawało jej ból.
Skręciła za warzywniakiem, który był już zamknięty i przystanęła pod daszkiem, patrząc na zachmurzone niebo. Doskonale pamiętała, jak skryła się w tym miejscu przed deszczem wraz z Kim Bumem. Przemokli wtedy do suchej nitki, a mimo to uśmiech nie schodził z ich szczęśliwych twarzy.
Wyciągnęła dłoń, by krople mogły swobodnie na nią opadać. Tak jak zawsze robiła to z przyjacielem, który, choć lubił deszcz, nie znosił w nim moknąć. Sieun nigdy nie potrafiła tego zrozumieć i wątpiła, by kiedykolwiek się to zmieniło. Bum jej nienawidził, a szansa, by znów się przyjaźnili, była minimalna. Jedyne co jej pozostało, to wspomnienia.
Tak wiele się zmieniło...
Westchnęła i spuściła dłoń, gdy poczuła, że ktoś na nią patrzy. Zerknęła w bok i ujrzawszy Buma, zamarła. Stał w strugach deszczu, z każdą sekundą moknąc coraz bardziej. Patrzył na nią spod czarnej grzywy. W jego spojrzeniu widać było ogromny żal i ból, który rozrywał serce Sieun na strzępy.
Stali tak przez długą chwilę, patrząc na siebie bez słowa.
Pragnęli wskoczyć sobie w ramiona i wybaczyć wszystkie krzywdy, ale nie zrobili tego.
Bum ze łzami w oczach ruszył przed siebie, a Sieun spuściła głowę. Widział jej nerwowe bawienie się dłońmi. Nie wiedziała, jak powinna się zachować, dlatego zdecydowała się udawać, że w ogóle go nie zauważyła. Sam zdecydował się na to samo, choć każdy krok był dla niego ogromnym wyzwaniem. Serce łomotało w piersi, chcąc wyskoczyć na zewnątrz, a myśli zmieniały się tak szybko, że nie umiał na niczym skupić uwagi.
W chwili, gdy przeszedł obok dziewczyny i nie spojrzał w jej stronę, pękło mu serce, a z oczu poleciały gorzkie łzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro