Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

٠•●Rozdział 09●•٠

        Szła przez szkolny korytarz, zastanawiając się, czy klasa nie plotkuje o jej próbie samobójczej. Nie wierzyła, by Hyunsik zatrzymał dla siebie to, co wczoraj zobaczył. Wśród rówieśników nie miała nikogo, kto stałby po jej stronie, więc dlaczego ten chłopak miałby to zrobić? Nie mieli ze sobą nic wspólnego.

         Łzy momentalnie zalśniły w jej oczach, gdy pomyślała o Doojonie. Chociaż czuła się tak, jakby ktoś odebrał jej część siebie, wierzyła, że to przetrwa. Pierwszy raz czuła siłę, by skreślić tego chłopaka ze swojego życia. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż Doojon jeszcze pojawi się na jej drodze i z pewnością spróbuje ją zniszczyć, ale nie zamierzała się poddać. Nie tym razem.

        Zacisnęła dłonie i otarła gniewnie łzy, karcąc siebie w myślach za to, jaka stała się słaba i płaczliwa. 

        Kierując wzrok na drzwi swojej klasy, zauważyła sylwetkę Buma. Stał oparty o ścianę ze smutnym wyrazem twarzy. Zatrzymała się na moment, by przyjrzeć się przystojnej twarzy dawnego przyjaciela. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo potrzebowała go w swoim życiu. Jego uśmiechu, czarnych oczu, silnych ramion, które niegdyś tak często ją przytulały... Zraniła go i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Miała jednak nadzieję, że zdoła jej wybaczyć. 

         Wzięła głęboki oddech i podeszła do bruneta pełna obaw. Stanęła naprzeciwko niego, chowając drżące dłonie do kieszeni mundurka.

           – Czy my... czy możemy... – zaczęła, a w jej gardle pojawiła się wielka gula, która nie pozwalała na wyduszenie całego zdania. Głos jej się łamał, a w oczach ponownie zalśniły łzy.

        Bum patrzył na przyjaciółkę jak zaczarowany, nie potrafiąc zareagować. Przez moment myślał, że śni, jednak z każdą sekundą utwierdzał się w przekonaniu, iż wcale tak nie było. Sieun dobrowolnie do niego podeszła. Głowę miała spuszczoną, a wzrok wbity w ziemię. Jakby nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. 

        Wyprostował się i położył dłoń na ramieniu dziewczyny. Nie mógł tak po prostu jej zostawić, powiedzieć, iż sama dokonała takiego, a nie innego wyboru i powinna zostawić go w spokoju. Wcale tego nie chciał i cieszył się, że nic jej się nie stało wczorajszej nocy. Bardzo żałował, że za nią nie pobiegł.

        – Po co te łzy, hm? – odezwał się, przybierając na ustach delikatny uśmiech. – Przecież wiesz, że nie cierpię, gdy płaczesz. Obiecałaś, że będziesz szczęśliwa. Pamiętasz?

        Sieun wyczuła w jego głosie żal. Obiecała mu to, rezygnując z ich przyjaźni i nie dotrzymała słowa. Pierwszy raz złamała daną mu przysięgę. Zawiodła na całej linii, a teraz przyszła błagać o przebaczenie, jakby w ogóle była tego godna.

        – Potrzebowałam cię – wyszeptała, a po jej bladych policzkach spłynął potok łez. – Potrzebowałam cię wczoraj, dziś.... Zawsze cię potrzebowałam. Wcale nie chciałam z ciebie rezygnować. Powiedziałam tyle przykrych słów, zadając ci ból... Nienawidzę siebie za to. Straciłam najcenniejszą osobę w moim życiu dla skończonego drania. Przepraszam cię z całego serca i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, chociaż na to nie zasługuję. Poczekam tyle, ile będzie trzeba. Postaram się odbudować naszą relację, chociaż wiem, że nie będzie łatwo, ale nie poddam się...

        – Oppa!

        Sieun, słysząc przesłodzony głosik Jii, poczuła się tak, jakby ktoś właśnie uderzył ją w twarz. Pospiesznie otarła łzy i odwróciła się bokiem w taki sposób, by czerwone włosy zakrywały jej połowę twarzy. Ukradkiem i tak widziała, jak dziewczyna całuje Buma w policzek, po czym skupia wzrok na niej. Jak zawsze wyglądała uroczo z wysoko upiętym kokiem.

        – Och, coś się stało? – spytała niby przejęta, ale Sieun wiedziała, że to tylko przygrywka.

        – Na pewno nie ma to nic wspólnego z tobą, więc się odwal, okey? – syknęła Sieun, mierząc ją ostrzegawczym spojrzeniem.

        – Może mogłabym ci pomóc...

        – Powiedziałam, że masz się odwalić!

        – Sieun! – Bum uniósł głos, patrząc na przyjaciółkę z uniesionymi brwiami. – Ona chce ci tylko pomóc.

         Nie mogła uwierzyć, że chłopak stanął po stronie Jii. Zszokowana, wpatrywała się w jego czarne oczy, nie mając pojęcia, co powinna zrobić. Jia miała zadowoloną minę, którą momentalnie zmieniła, gdy chłopak spojrzał w jej stronę. Osiągnęła swój cel, a naiwny Kim Bum nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że był pionkiem w jej grze.

        – Świetnie. Tylko że ja nie potrzebuje jej pomocy – powiedziała w końcu Sieun, by po chwili zniknąć w klasie.

        Miała nadzieję, że uda jej się porozmawiać z dawnym przyjacielem. Przeprosiła go. Błagała o wybaczenie i została olana. Bum najwyraźniej w ogóle nie zwrócił uwagi na jej słowa. Czyżby nie miały dla niego żadnego znaczenia?

        Podeszła do swojej ławki, zdumiona faktem, że nikt jakoś specjalnie nie zwrócił na nią uwagi. Czy to możliwe, by Hyunsik nikomu nie powiedział o ich wczorajszym spotkaniu na peronie?

        Niepewnie rozejrzała się po klasie, gdy poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Odwróciła wzrok, patrząc obecnie na uśmiechniętego szatyna o ciepłym spojrzeniu piwnych oczu. Uśmiechał się, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi i miał jej coś ciekawego do powiedzenia. Sam fakt, że stanął koło niej, wywołał zainteresowanie ze strony uczniów, którzy z wyczekiwaniem patrzyli na to, co się wydarzy.

        – Co u ciebie, Sieun? – zagadnął jakby nigdy nic i przykucnął naprzeciwko dziewczyny, opierając głowę na ławce. – Masz z kim zrobić pracę na angielski?

        Nastolatka wybałuszyła oczy, a w klasie rozległy się szepty.

        – Zwariowałeś? W głowie ci się poprzewracało, czy co? – Nachyliła się nad Hyunsikiem, by jej słowa mógł usłyszeć tylko on. – Czego ty ode mnie chcesz?

        – Hyunsik. Ty chyba żadnych chorób się nie boisz, skoro rozmawiasz z takim śmieciem. W dodatku nie wiadomo, czy jakiegoś wirusa HIV nie załapała. Na pewno wielu dziwnych facetów przeszło przez jej łóżko – odezwała się jedna z przyjaciółek Jii, a reszta klasy jej zawtórowała.

        Sieun chciała odpowiedzieć, jednak Hyunsik ją wyprzedził.

        – Sądzę, że ty miałaś więcej chłopaków, niż wszystkie dziewczyny z klasy razem wzięte. Lepiej zajmij się rozwodem rodziców, a nie czepiaj się Sieun.

         – Skąd w tobie taka nagła zmiana?! – odezwała się nagle Jia. Stała w progu drzwi z oburzoną miną.

         – Skoro przyjaciele zostawili ją w najgorszych chwilach, potrzebuje kogoś o szczerych intencjach – odpowiedział Hyunsik, kierując słowa w stronę Buma. – Chcę zostać jej przyjacielem i nie pozwolę wam jej skrzywdzić, zrozumiano?!

        On chyba zwariował, pomyślała Sieun i schowała twarz za torbą. Mętlik, jaki zawitał w jej głowie, mógłby przewrócić najpotężniejsze drzewo na świecie i pozostawić po sobie pamiątkę w postaci ogromnej dziury.

        Jeśli pomyślała, że gorzej być już nie mogło, najwyraźniej bardzo się myliła.

        Minki przetarł ciężkie powieki i wyszedł z męskiej toalety. Chociaż spał w nocy jak zabity, czuł się, jakby był po imprezie. Ciągłe zamartwianie się o siostrę, nie służyło mu dobrze. Nie potrafił skupić się na nauce, przez co zaczął mieć złe stopnie. Marzenia o studiach w Stanach odejdą w zapomnienie, jeśli w porę się nie otrząśnie. Tylko jak mógł przysiąść do książek, gdy Sieun w każdej chwili mogła zrobić coś głupiego? Niby zerwała z Doojonem, ale nie mógł mieć pewności, że za moment do niego nie wróci, a gdy tak się stanie,  zamorduje tego drania. Jeśli pójdzie siedzieć, to przynajmniej będzie wiedział, że w słusznej sprawie.

       Przystanął przy schodach, gdzie zauważył drobną brunetkę z długimi włosami spiętymi w kucyk. Trzymała w dłoniach duży zeszyt. Na jego widok spuściła głowę.

        Jeon Danee należała do najlepszych uczennic w szkole. Odkąd pamiętał, rywalizowali o pierwsze miejsca w szkolnych rankingach. Nigdy nie zamienili ze sobą słowa na dłużej, niż było to potrzebne podczas lekcji. Często prowadzili żywe dyskusje na tematy, o których mieli całkiem odmienne zdania.

        – Mam dla ciebie notatki. Ostatnio dużo cię ominęło. Jeśli byś chciał, mogłabym ci pomóc opanować materiał – zaoferowała, a jej skośne oczy patrzyły na niego z wyczekiwaniem.

        Minki nie miał pojęcia, skąd to nagłe zainteresowanie ze strony dziewczyny, z którą, prócz dobrych ocen, nic go nie łączyło. Czuł, jakby chciała pokazać mu swoją wyższość. Uświadomić, iż został daleko w tyle, podczas gdy ona uparcie gnała do przodu i korzystała z okazji, by zdobyć wszystkie pochwały.

        – Nie potrzebuję twojej pomocy, Danee – odpowiedział niezbyt uprzejmie i podszedł bliżej. Na jego twarzy można było dostrzec zmęczenie. Skóra wyglądała na nienaturalnie białą, a wory pod oczami aż błagały o kilka godzin snu. – Świetnie sobie ze wszystkim radzę.

        – Szkoda, że tego nie widać. Wyglądasz jak śmierć.

        Prychnął pod nosem i zacisnął dłonie, powstrzymując się od nagłego przypływu agresji, który roznosił go od środka. Czuł się jak tykająca bomba, gotowa do wybuchu, by zniszczyć wszystko, co stało na drodze.

        Zamiast wdawać się w niepotrzebną dyskusję, wypchnął dziewczynie notatki z ręki i bez przejęcia patrzył, jak kartki rozsypały się na podłodze.

        Minął Danee, nie dostrzegając, że z jej oczu poleciały łzy.

        Schowała się na dachu szkoły, by z ukrycia obserwować przechodzących po boisku uczniów. Teraz gdy odseparowała się od Doojona, czuła się strasznie samotna. Chociaż rodzice i Minki zapewniali ją, że zawsze przy niej będą, nie potrafiła zapomnieć o tym, jak ich traktowała. Zasługiwała na śmierć w samotności. Nie była warta czyichkolwiek łez. Skoro Bum się od niej ostatecznie odwrócił, nie miała już na kogo liczyć. Sama na miejscu chłopaka zrezygnowałaby za trzecim razem, gdyby została odtrącona, a on wytrzymał zdecydowanie zbyt wiele.

        Odpuścił akurat w chwili, gdy pragnęła odbudować wszystko, co sama zniszczyła.

        Otarła łzy wierzchem dłoni i wyjęła z mundurka dzwoniącą komórkę. Dostrzegając na wyświetlaczu imię byłego chłopaka, zacisnęła dłoń i wybuchnęła płaczem. Nie zamierzała odebrać. Nie tym razem. Było zbyt szybko i wiedziała, że jedno czułe słowo sprawiłoby, iż poleciałaby do Doojona jak wierny piesek, którym ją nazwał podczas ostatniej rozmowy.

        Pragnęła cofnąć się do czasu, gdy życie u boku Buma i bliźniaczego brata było przepełnione szczęściem. Wspierali się każdego dnia. Temat tabu? Nie było czegoś takiego. Żadnych sekretów związanych z płcią męską, czy żeńską. Każda rozmowa toczyła się tak swobodnie, że gdyby ktoś słyszał ich z daleka, mógłby nawet zastanowić się nad tym, czy Sieun przypadkiem nie przeszła operacji zmiany płci.

        Zaprzepaściła wszystko, co ją uszczęśliwiało dla chłopaka, który niszczył ją z każdą chwilą coraz bardziej. Sprowadzał na samo dno, by później nie pozwolić, aby się z niego wydostała.

        Jak mogła być taka głupia? Zapatrzona w kogoś, kto nie był zdolny do ludzkich uczuć? Co ona sobie wyobrażała? Że jej życie będzie wyglądało jak bajka i spotka na swej drodze typowego bad boya uganiającego się za każdą dziewczyną i zmieni go w czułego, kochającego, a zarazem wiernego partnera, by móc przejść z nim wspólnie przez życie?

        Zawsze byłaś naiwna, pomyślała zła na siebie i rozłączyła kolejne przychodzące połączenie.

        – Wciąż tutaj przychodzisz, gdy potrzebujesz pomyśleć, a jesteś uwięziona w szkole.

        Zamarła, słysząc znajomy głos.

        Bum schował dłonie w kieszeniach spodni i niepewnie podszedł bliżej. Czuł ogromne poczucie winy przez to, jak się zachował. Sieun odważyła się na wyznanie swoich uczuć, a on na nią naskoczył, broniąc Jii przed jej wybuchem. Zrozumiał to dopiero w chwili, gdy przyjaciółka zniknęła w klasie, gdzie nie miał odwagi, by do niej podejść i porozmawiać. Tym bardziej po wyznaniu Hyunsika, które zarówno go zaskoczyło, jak i zirytowało. Nie dopuszczał do siebie myśli, by ten chłopak zbliżył się do jego przyjaciółki. 

        Usiadł obok dziewczyny i spojrzał na szkolne boisko z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przez chwilę analizował w myślach, co powiedzieć, by w końcu się odezwać:

        – Przepraszam za to, że stanąłem w obronie Jii. Wiem, że nie powinienem tego robić. Popełniłem błąd.

        – W porządku.

        Nie obdarzyła go spojrzeniem. Głowę miała spuszczoną, a oczy skierowane na swoje dłonie. Jej blada twarz wyrażała jedynie ból i strach. Bum dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie miał pojęcia o tym, co się wydarzyło. Nie przyszedł do Sieun, chociaż obiecał to jej bratu. Gdy w końcu ją spotkał, nie zainteresował się tym, co się stało. Był zbyt przejęty wyznaniem Jii, przez co wszystko inne wyleciało mu z głowy. 

        – Przepraszam, że mnie nie było. Naprawdę chciałem, ale...

        – Byłeś z Jią. Rozumiem. Wszystko jest w porządku – odpowiedziała beznamiętnym tonem, choć serce łamało jej się na pół. Nie potrafiła tego słuchać. W jaki sposób miała się zachować po tym wszystkim?

        Nagle poczuła, jak dłonie chłopaka chwytają jej policzek, zmuszając tym samym, by spojrzała w jego oczy. Próbowała odwrócić głowę, jednak jej się to nie udało.

         – Powiedziałam, że...

        – Nic nie jest w porządku! – przerwał, nie wierząc w wypowiadane przez nią kłamstwa. – Przyznałaś, że mnie potrzebujesz. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, ile to wszystko dla mnie znaczy?! Jak bardzo cierpiałem, gdy mnie odtrącałaś? Ale teraz... teraz ty... – przerwał na moment, by wziąć głęboki oddech. Łzy ciurkiem spływały po jego policzkach, jednak nie zamierzał ich otrzeć. Nie chciał puścić Sieun, obawiając się jej ponownego odejścia – ... mówisz, że mnie potrzebujesz. Ja też cię potrzebuję, słyszysz?

        Nie chciała tego słuchać.

        Czuła, że pojawiając się między nim a Jią, wszystko zniszczy. Nawet jeśli jeszcze nic między nimi nie było, Bum miał okazję do normalnego życia bez ciągłego ratowania jej z opresji. Mimo wszystko stanął w obronie jej rywalki, a to oznaczało, iż ta nie była mu zupełnie obojętna. Nawet jeśli Sieun nie lubiła tej dziewczyny, pragnęła szczęścia Buma. 

        Dlaczego w jej głowie pojawił się tak potężny mętlik, że nie potrafiła podjąć żadnej decyzji? Czy naprawdę musiała być tak niezdecydowana?

        Odsunęła się od Buma, gdy ponownie rozległ się dźwięk telefonu. Tym razem to był SMS. Bez słowa przejrzała wiadomość od Doojona, a jej ciało wyraźnie się napięło.

„Nie próbuj mnie ignorować, Choi. Wiesz, że tego pożałujesz, dlatego lepiej sama się ze mną skontaktuj. To nie ja tutaj jestem od latania za tobą. Dotarło to już do ciebie, czy może mam ci o tym przypomnieć? Masz przynieść moje dragi. Czekam do wieczora!".

        Westchnęła, zaciskając dłonie. Chciała uciec jak najdalej. Zniknąć, by mieć święty spokój. Czy to naprawdę zbyt wiele?

        Pragnę być niewidzialna, pomyślała i stanęła na krawędzi dachu, nie dostrzegając już żadnej żywej duszy na szkolnym boisku. Wszyscy rozeszli się do klas, gdzie rozpoczęły się kolejne lekcje. Wystarczyłby jeden krok...

        – Sieun!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro