٠•●Rozdział 08●•٠
Wiatr uderzył w twarz Sieun, zmuszając ją do odwrócenia wzroku od niespodziewanego towarzysza. Z początku miała nadzieję, że to Bum szedł za nią, tak jak miał to w zwyczaju, tymczasem tuż za jej plecami stał chłopak, którego kompletnie się nie spodziewała.
– Śledzisz mnie, Hyunsik? – spytała chłodno, marszcząc brwi. Schowała dłonie do kieszeni bluzy, uparcie wpatrując się w tory.
– Nie – odpowiedział natychmiast i podszedł do koleżanki z klasy. Również spojrzał na tory i prychnął pod nosem. – Życie jest pochrzanione, owszem – Zamyślił się na moment, by po chwili dodać z poważną miną: – ale samobójstwo to najgorsze rozwiązanie. Tchórzostwo. Zawsze można znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, tylko trzeba tego chcieć. Nie poddawać się i brnąć przed siebie.
– Odezwał się wszechwiedzący „Pan i Władca" – prychnęła nastolatka, obrzucając rówieśnika gniewnym spojrzeniem. – Nie znasz mnie, a udzielasz się, jakbyśmy byli przyjaciółmi. Poza tym, kto ci powiedział, że zamierzałam popełnić samobójstwo? Całkiem ci już chyba odwaliło! – skwitowała. Patrzyła wprost na uśmiechnięte usta chłopaka, nie rozumiejąc, co było zabawne w tym, co powiedziała. – Bawię cię?!
– Twoje spojrzenie mówi wszystko – odpowiedział spokojnie i pochwycił spojrzenie jej ciemnych oczu. Dostrzegając zdziwienie na jej twarzy, kontynuował: – Przypatrywałem ci się, odkąd się tutaj pojawiłaś. Przybliżałaś się do krawędzi z beznamiętnym wyrazem twarzy, jakby nie interesowało cię to, co może się stać. Jakbyś chciała raz na zawsze uciec od wszystkich przykrości i przestać czuć.
– Przestań.
– Jakbyś zastanawiała się, czy śmierć da ci ukojenie.
– Powiedziałam, żebyś przestał! – krzyknęła, łapiąc chłopaka za kołnierz koszuli w kratę, która wystawała spod rozpiętej skórzanej kurtki. Patrzyła teraz wprost w jego duże, czekoladowe oczy, starając się z całych sił, by nie uronić ani jednej łzy. Była zła na siebie, ponieważ głos jej się łamał. Nie chciała pokazać Hyunsikowi, że miał rację. Co zrobi, gdy rozpowie w szkole o tym, co zobaczył? Zniszczy ją całkowicie. Nie pozwolił, by zakończyła to w tej chwili, pragnąc jeszcze bardziej uprzykrzyć jej życie.
– Chcesz się poddać, dając im wszystkim satysfakcję? – Hyunsik kontynuował, nie spuszczając z niej wzroku. – Zamiast pokazać im wszystkim, że są w błędzie i dać z siebie wszystko, chcesz ot tak dać swoim wrogom powód do radości? – prychnął i uniósł lewą brew, przybierając surowy wyraz twarzy. – Jeśli tak, pomyliłem się co do ciebie. Może i nie jesteśmy blisko, ale obserwuję cię od jakiegoś czasu, Choi. Jesteś silna. Walczysz przeciwko wszystkim o coś, co jest dla ciebie ważne. Stajesz w obronie Doojona, chociaż on kompletnie na to nie zasługuje. Ty nie zasługujesz na takie traktowanie, jakie on ci oferuje. Potrzebujesz chłopaka, który się tobą zaopiekuje. Sprawi, że będziesz czuła się bezpieczna, kochana i potrzebna. Będzie uszczęśliwiał cię każdego dnia, nie potrafiąc patrzeć na twoje łzy. Kogoś, z kim możesz patrzeć w przyszłość i czuć się pewnie.
– Daruj sobie takie gadanie. Uwierz, nasłuchałam się już tego wystarczająco.
Sieun odwróciła się na pięcie i powolnym krokiem ruszyła w stronę schodów, by opuścić peron. Nie miała pojęcia, dlaczego Hyunsik znalazł się akurat w tym samym miejscu, o tej samej porze co ona. Przypadek? Wątpiła w to. Tak czy siak, słowa rówieśnika szumiały jej w głowie i nie pozwalały o sobie zapomnieć. Wiedziała, że miał rację. Wtargnął do jej umysłu, sprawiając, iż zastanawiała się nad sensem jego wypowiedzi.
Nagle poczuła wstyd. Obrzydzenie do samej siebie.
Zabijając się może i pozbyłaby się problemu, ale co by jej to dało? Co by zrobiła w chwili, gdyby nagle się rozmyśliła? Zrozumiałaby, że wcale nie chciała umierać, ale byłoby już za późno? Nie potrafiła wyobrazić sobie strachu, jaki wówczas by ją ogarnął.
Doojon...
To przez niego tyle cierpiała, a mimo to pozwalała, by traktował ją jak kukiełkę i ustawiał po kątach tak, jak mu się żywnie podobało. Wykorzystywał jej uczucia do własnych egoistycznych celów, zupełnie się z nią nie licząc. Przez niego zrezygnowała z ludzi, których kochała nad życie. Nie potrafił tego nawet docenić.
Wymagał od niej coraz więcej, nie dając jej choćby odrobiny uczucia. Nigdy nie czuła się przy nim bezpieczna ani kochana. Potrzebował jej tylko wtedy, gdy innej dziewczyny nie było obok, a chciał spełnić którąś ze swoich zachcianek.
Dlaczego o tym myślisz?, skarciła się w myślach, wchodząc po betonowych schodach. Kochasz Doojona. Jakiś chłoptaś nie może sprawić, byś w to zwątpiła.
A jednak nie potrafiła przestać się nad tym zastanawiać.
Szła przez otoczone ciemnością ulice Seulu, nerwowo przyspieszając kroku. Słyszała, że ktoś za nią idzie. Czuła na sobie jego spojrzenie, jednak nie miała odwagi, by się odwrócić. Nigdy nie zwracała uwagi na niebezpieczeństwo, które grasowało w ciemnych zakątkach miasta, aż do tego momentu. Pierwszy raz odczuła niepokój, a do domu pozostało jej jakieś dwadzieścia minut drogi.
Ponownie przyspieszyła, zbliżając się do pasów. Już miała przebiec na czerwonym świetle, gdy ktoś silnie chwycił ją za nadgarstek i odciągnął do tyłu.
Sieun pisnęła, okładając pięściami napastnika, który skutecznie powstrzymał ją od zadania mu bólu.
– Puść mnie! RATUNKU!
– Uspokój się! To tylko ja!
Dziewczyna spojrzała w górę i dostrzegła w świetle latarni napuszone tlenione blond włosy. Wszędzie by je rozpoznała.
– Hiro! – krzyknęła, ponownie okładając chłopaka pięściami. Tym razem nie zdołał się uchronić i syknął z bólu, gdy oberwał w policzek. – Wystraszyłeś mnie na śmierć! Zaraz wyrwę ci te tlenione kudły, zobaczysz!
– Uspokój się! Przecież cię nie zgwałcę! – oznajmił Sakurai, a dziewczyna przystanęła, krzyżując dłonie na piersi.
– Prędzej wsadziłabym ci kij w tyłek, niż ty byś mnie tknął! – odpowiedziała uszczypliwie.
Zerknęła przez plecy Japończyka, zastanawiając się, dokąd poszedł Hyunsik. Mieszkał gdzieś niedaleko, czy może czaił się gdzieś w krzakach, by znów pojawić się w nieodpowiednim czasie?
– Szukasz kogoś?
Zaprzeczyła. Nagle spuściła głowę, nerwowo bawiąc się dłońmi. W jednej chwili wydała się Hiro bardziej krucha i przybita niż zwykle.
– Rozmawiałeś z Doojonem? Jak się czuje?
Blondyn patrzył na nią z ogromnym współczuciem. Wiedział, że Sieun darzyła jego przyjaciela ogromnym uczuciem i nie potrafił się z tym pogodzić. Żadna dziewczyna nie zasługiwała, by bawiono się jej miłością w tak podły sposób. Doojon nie był zdolny do miłości i Hiro miał pewność, że Sieun w głębi duszy o tym wiedziała. Mimo to uparcie oczekiwała na cud, który miał nigdy nie nastąpić.
– Sieun, odpuść. Musisz się od niego odciąć – poprosił, kładąc dłonie na jej ramionach. – On cię zniszczy. Nie obchodzisz go. Jest teraz z Yuri.
Przymknęła powieki, a po jej policzkach spłynęły łzy. Nie chciała tego słuchać.
– Nie możesz do niego wrócić, choćby nie wiem co! – Sakurai potrząsnął dziewczyną, nie spuszczając z niej wzroku – Musisz na siebie uważać. Nie wiem, co mu odbije, dlatego nie możesz nigdzie chodzić sama. Wiesz, jaki on jest. To twoja jedyna szansa na uwolnienie się od niego. Wiem, że będzie ciężko, ale nie uważasz, że pora zawalczyć o siebie? Jak długo masz zamiar trwać w czymś, co cię w końcu zabije?
Nie odpowiedziała. Zamiast tego po prostu wtuliła się w niego, wybuchając głośnym płaczem. Jak miała poradzić sobie z tym wszystkim zupełnie sama?
Bum wszedł do domu najciszej, jak tylko potrafił, by przypadkiem nie obudzić dziadka. Nie miał nastroju na rozmowy, a dałby sobie głowę uciąć, że głównym tematem byłaby Sieun i to, co się z nią działo. Zamieniłby się wówczas w popularnego „Jeźdźca bez głowy" i zaczął straszyć mieszkańców Seulu w nocy. Jakby tego było mało, otrzymałby jeszcze niezłą reprymendę za późny powrót, czego stary Shin wręcz nienawidził.
Przeszedł na palcach przed wąski przedpokój aż do swojego królestwa. Dopiero w środku odetchnął z ulgą, nie martwiąc się spotkaniem dziadka. Jedyne czego żałował to tego, że nie mógł wziąć kąpieli, przez co musiał iść spać spocony.
Lepsze to, niż słuchanie kolejnych zakazów, pomyślał, zdejmując koszulkę. Rzucił ją w kąt i po chwili zrobił dokładnie to samo ze spodniami. Brudne skarpetki wraz z bokserkami wrzucił do małego koszyka, który stał obok półki z płytami. Ziewnął i podszedł zupełnie nagi do szafki z bielizną. Podrapał się po pachwinie, po czym wziął do ręki czerwone bokserki z napisem: „Rozkosz - moje imię". Uśmiechnął się pod nosem i włożył bieliznę, wracając wspomnieniami do dnia, w którym je otrzymał.
– Wszystkiego najlepszego, Bummie! – krzyknęła Sieun w drzwiach i bez wahania rzuciła się przyjacielowi na szyję. Pocałowała go w policzek i wręczyła niewielką torbę na prezent z dużym białym misiem pośrodku czerwonych serduszek. – Obyś żył sto lat i już zawsze był naszym najwspanialszym przyjacielem.
– Najlepszego, bracie – Minki poklepał bruneta po ramieniu i ruszył w stronę gościnnego pokoju, gdzie czekał już poczęstunek i dziadek solenizanta.
Bum również ruszył w tamtą stronę, gdy Sieun przyciągnęła jego twarz blisko swojej i spojrzała mu prosto w oczy, nie zdając sobie sprawy, w jak oszalałym tempie biło teraz jego serce. Przełknął głośno ślinę, wybałuszając oczy, gdy wyszeptała mu wprost do ucha:
– Zakładając te bokserki, masz być ogierem, rozumiesz? Inaczej wyjdzie, że kłamiesz.
Zmarszczył brwi, robiąc minę typu: „O czym ty niby do mnie mówisz?", przez co nastolatka wyjęła czerwone bokserki z torby na prezent.
– O to mi chodzi, głupolu! – zaśmiała się i szybko schowała prezent do środka. – Tylko pamiętaj: nie idź do łóżka z byle kim, bo się jakiegoś choróbska nabawisz! W środku masz jeszcze taki drobiazg. W pokoju czeka na ciebie specjalny prezent ode mnie. Jestem pewna, że się ucieszysz. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! – ponownie ucałowała przyjaciela w policzek i z radością pociągnęła go w stronę pozostałych gości.
Tamtego dnia ujrzał gitarę klasyczną. Tę samą, która stała obecnie pod oknem. To był wyjątkowy prezent. Nigdy nie potrafił wyrazić słowami, jak wiele dla niego znaczył. Miał w domu gitarę elektryczną i choć sam mógł kupić sobie klasyczną, nie zrobił tego. Uważał, że nie będzie naciągał dziadka na nowy sprzęt.
Tymczasem ilekroć coś zagrał, robił to z myślą o Sieun. Swojej ukochanej.
Usiadł na materacu i z tęsknotą przyjrzał się prezentowi na swoje szesnaste urodziny. Niby nie były one dawno temu, a tak wiele od tamtej pory się zmieniło. Już nie mógł swobodnie przytulić Sieun, gdy pragnął poczuć jej bliskość. Nie widział radości w jej oczach, choć dawniej uśmiech nie schodził jej z twarzy. Oddalili się od siebie, a mimo to ona wciąż tkwiła w jego sercu.
Spojrzał na wyświetlacz komórki, gdzie wciąż tkwiło jej zdjęcie. Patrzyła na niebo z delikatnym uśmiechem, a w jej oczach lśniło szczęście. Zrobił tę fotkę ukradkiem na jednym ze wspólnych spacerów.
Gdzie mogła się teraz podziewać? Wróciła już do domu? Była bezpieczna? Na zewnątrz panował całkowity mrok, a on pozwolił jej iść samej. Dlaczego jej nie powstrzymał? W dodatku powiedział słowa, które musiały ją zranić.
Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane?!, pomyślał zirytowany, zamykając klapkę Samsunga.
Nagle usłyszał dźwięk SMS-a. Spojrzał znów na komórkę, zastanawiając się, czy to możliwe, by Sieun do niego napisała. Może znów znalazła się w tarapatach?
Uniósł klapkę z przyspieszonym biciem serca i pospiesznie kliknął środkowy duży przycisk, by zobaczyć, kto napisał. Dostrzegając imię Jii na samej górze, otworzył wiadomość z ogromnym rozczarowaniem.
„To był cudowny dzień, oppa. Dziękuję za stworzenie wspólnych wspomnień. Wierzę, że będzie ich jeszcze więcej. Dobranoc, słodkich snów"
„Dobranoc, Jia" – odpisał krótko i odłożył telefon na podłogę, po czym wsunął się pod kołdrę. Księżyc wpadał przez okno, dając niewielkie światło w pokoju. Skupił wzrok na suficie, próbując ogarnąć skupisko myśli, które tworzyły śmietnik w jego głowie.
Czuł się zagubiony. Chyba nawet bardziej niż zwykle.
Nie miał bladego pojęcia co zrobić w stosunku do Jii. Chociaż wiedział, że nigdy nie będzie w stanie odwzajemnić jej uczuć, z jakiegoś powodu nie mógł jej od siebie odseparować. Dawno przy nikim się nie uśmiechał, a dzisiejszy dzień należał do najlepszych w ostatnich miesiącach jego życia.
Czy był egoistą, chcąc za wszelką cenę zasmakować odrobiny szczęścia?
Zrezygnowany opadł na łóżko, chcąc czym prędzej uciec do krainy Morfeusza, by pozbyć się natrętnych myśli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro