Rozdział 9 (Aaron)
– Jestem. Clever miała wypadek. Trafiła do szpitala. – oznajmiłem im, na co oni, przerwali rozmowy i spojrzeli na mnie.
– Co? Cholera jasna! Nic jej nie jest. – zapytał spanikowany Devon.
–No kurwa jak zabrali ją do szpitala, to raczej jej coś jest. – odparłem.
– Gdzie ją zabrali?
– Do McNears Beach.
– Kurde. Nie spodziewałam się tego. Co jej się stało? – Ashley dość spanikowała. Blondynka wydawała się bez sumienia. Jednak jeśli chodziło o takie rzeczy. Zachowywała się jak matka.
– Pokłóciłem się z nią. I wbiegła pod jadący samochód. I mocno walnęła o asfalt. Przez co rozwaliła sobie tył głowy i krwawiła z tego miejsca. Jedynie tylko swoją koszulą przyłożyłem delikatnie do jej głowy. – co właśnie dopiero teraz zauważyli, że nie miał na sobie koszuli swojej czarnej. – A potem przykryłem kocami, by ocieplić jej ciało. – przerwałem. – Idzie się ktoś napić ze mną?
– Możemy my wszyscy iść. – każdy się zgodził i ruszyliśmy.Impreza mijała bardzo dobrze.
Jednak cały czas miałem z tyłu głowy co powiedziała mi Clever.
***
Następnego dnia, obudziło mi krzyczenie z dołu mamy. Leniwie otworzyłem oczy i przecierając oczy. Ruszyłem na dół.
– O jesteś! Dzwonią lekarze od Clever.Od razu rozbudziłem się i zabrałem telefon od mamy.
– Dzień dobry – zacząłem standardowo rozmowę.
– Dzień dobry. Mamy sprawę do ciebie.
– Tak? Jaką?– Potrzebujemy twojej krwi. Z tego, co powiedziała mi twoja mama masz taką samą grupę krwi jak Clever. Więc jakby to nie był dla ciebie problem. To byś mógł przyjść i pobrać krew?Przez chwilę zastanawiałem się, czy zgodzić się. Jednak stwierdziłem, że danie krwi komuś, by uratować życie nie zaszkodzi.
– Dobrze. Zaraz będę u państwa. – oznajmiłem.
– To czekamy na pana. Dziękujemy bardzo.
Po tym rozłączyłem się i pobiegłem do pokoju przebrać się.Po ogarnięciu się, dałem znać tylko mamie, że jadę i wręcz wybiegłem z domu. Podbiegłem do swojego chevroleta silverado. Odpaliłem silnik i ruszyłem do szpitala.
***
– Dzień dobry. Przyszedłem na pobranie krwi dla pacjentki. – podszedłem do recepcji.
– Już chwilka. Pan Aaron Morton? – pokiwałem głową na znak, że tak.
– Dobrze, idzie pan prosto przez korytarz i w lewo skręcić. I tam będę drzwi z numerem 5a. Wtedy po prostu zapukać i poczekać na wezwanie. – poinstruowała mnie.
– Dziękuję. – ruszyłem do wyznaczonego miejsca.Gdy znalazłem wyznaczone pomieszczenie.
Zapukałem i usłyszałem, że mam wejść. Pobieranie krwi minęło pomyśl. Kiedy już się skończyło. Spytałem czy mógłbym odwiedzić Clever. Lekarz się zgodził i powiedział mi, gdzie się znajduje. I poszedłem do wyznaczonego miejsca.Moimi oczami, ukazała się Clever leżąca na specjalny łóżku. Pomieszczenie nie wyglądało na najgorsze. Było bardzo jasno. Była przy niej jeszcze pielęgniarka. Która coś klikała przy niej.
– Przepraszam. – pielęgniarka odwróciła się w moją stronę.
– Czy mogę odwiedzić pacjentkę?
– Tak jasne. Podejdź śmiało. Wczoraj w nocy, zrobiliśmy jej operacje. Połamała sobie w lewej kości przedramienia. Kość łokciową. Ma stłuczenia na nogach. Głowa całe szczęście jest dobrze. Jest stłuczona. Ale jak widzisz jest cała owinięta. Zostanie z nami tydzień lub dwa. Zależy wszystko od niej. Przy okazji zrobiliśmy jej badania. Ogólne. RTG, UZG. Okazało się, że Clever u nas była. Już ci czytam. Po osłabieniu. Biedaczyna, była jak szkielet. Musieliśmy dawać jej jedzenie przez sondre. Gdybyś ty widział ją, w jakim była stanie. Spędziła u nas dobre kilka miesięcy.
– Cholera. To ciężko z nią było. Nie wiedziałem o tym. Znam, ją dopiero z tydzień.
– Dbaj o nią. Jak tylko wyjdzie teraz. Clever, jest podatna na wszystko. Chwila nieuwagi i może sobie coś zrobić. Jest pod narkozą. Powinna obudzić się za godzinę. Więc, masz trochę czasu. – uśmiechnęła się do mnie, gdy skończyła przełączanie różnych guzików i sprawdzania, czy wszystko jest dobrze. – Więc moja rada. Jak ktoś zna ją dłużej. Niech dba o nią i pilnuje. Może kiedyś opowie swoją historię i tobie. – poklepała mnie po barku. – Ja już będę szła w razie czego czerwony guzik przy jej łóżku włącz. I my przyjedziemy.
Pokiwałem na to wszystko. I usiadłem przy jej łóżku, patrząc na nią.
– Przepraszam ciebie. Nie powinienem tak mówić. Gdybym znał twoją historię. Może i nie było tak. – wpatrywałem się w nią, jednak poczułem lekkie ukłucie, myśląc co musiała przechodzić.– Jesteś, jak Elainę. Jednak ona uciekła i nie wiem, gdzie jest. Mam takie przeczucie, że nie przypadkiem się spotkaliśmy. I może to jest znak od niej. Kiedyś, opowiem nasze historie.
***
– I jak tam? – spytała mama, gdyż wróciłem do domu.
– Dobrze. Ma zawiniętą głowę i stłuczenia. Tak jakbyś pytała, czy byłem odwiedzić Clever. Tak byłem. – wyprzedziłem szybciej Emily.
– Miło z twojej strony. Niech zdrowieje.
– Będę szedł do swojego pokoju. W razie czego wołaj.
– Jasne.
Pokierowałem się do swojego pokoju. Leżałem i myślałem, nad tym wszystkim. Może jednak Clever nie jest, aż tak zła? Może, warto będzie poznać jej historię. Po chwili przemyślenia wszystkiego. Stwierdziłem, że pogram trochę na swojej gitarze. W moim pokoju znajdowało się pełno statuetek i medali za granie na gitarze. Brałem udział w wielu konkursach. Ludzie mówili, że widać, że mam talent od tego. Jak śpiewam i oddaję się uczuciom grając. Nie jednych ludzi zdążyłem wzruszyć. Była to jedna z rzeczy, która naprawdę poprawiała mi dzień i wszystko stawało się lepsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro