Rozdział 14 (Clever)
Następny dzień zapowiadał bardzo dobrze. Rano poszłam wyjątkowo do schroniska. Musiałam nadrobić stracone dni. Zazwyczaj chodziłam w niedziele, ale przez to, że nie było mnie przez około trzy razy. Stwierdziłam, że przejdę się teraz, póki mam czas. Czas w schronisku minął bardzo szybko. O trzynastej byłam w domu. Scarlett zamówiła pizzę. Zjadałam z smakiem. Przez większość czasu po zjedzeniu siedziałam w swoi pokoju, ale gdy zobaczyłam, że jest już 16:00 zaczęłam się szykować do wyjścia. Ubrałam szare dresy, czarną bluzkę na krótki rękaw i beżową rozpinaną bluzę. Czas mijał potwornie szybko. Zerknęłam na telefon, by zobaczyć jak jest godzina 18:00. Wzięłam ze sobą telefon i włożyłam do kieszeni w bluzie. Powiedziałam Scarlett, że wychodzę. Odpowiedziała, że życzy mi świetniej zabawy i w razie czego niech dzwoni do niej. Wyszłam z domu i pokierowałam się do domu Aarona. Zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę poczekałam, aż ujrzałam Aarona. Nie miał na sobie koszulki. Miał mokre włosy, przez co krople wody kapały na podłogę. I tylko wystarczyło, by moje ciało wręcz wybuchło. Czułam jak ciepły pot leci po mnie, a rumieńce pojawił się wszędzie. Stałam wryta nie wiedząc co powiedzieć.
- Mogłeś się najpierw ubrać. - odparłam w końcu, nadal czując jak moje ciało wręcz się pali.
Mimo to zobaczyłam jak Aaron unosi swój kącik ust i uśmiecha się zalotnie.
- Myślałem, że to Devon. A tu miła niespodzianka moja tajemnicza dziewczyna przyszła pierwsza.- odsunął się trochę. - Wchodzisz, czy będziesz stać pod drzwiami?
Nawet już nic nie powiedziałam tylko weszłam do domu.
- Naprawdę idź ubierz tą koszulkę. - poszłam bardziej w głąb domu, nawet nie odwracając się do niego.
- Czyli krok pierwszy, zaliczony. Clever Blackley, zobaczyła Aaron po prysznicu.
- Czy ty właśnie wypełniasz punkt? - odwróciłam się do niego i tym razem ciepłe dreszcze ustał. Jednak nadal czułam, jak jego widok wypala we mnie wszystko.
- Miło, że zauważyłaś teraz. Lepiej później niż wcale.- puścił do mnie oczko. - Mam normalnie, listę i tam zamieszczone punkt. Jak zdobyć twoje serce. - uśmiechnął się sarkastycznie.
- Idiota. Próbuj dalej. - odparłam i rzuciłam się na kanapę. - Powiem ci, że nigdy nie byłam tutaj. Ładnie tutaj masz.
- Komplementujesz mnie, Blackley?
- Głuchy jesteś? Mówię, że ładnie tutaj. Czy ty tutaj słyszysz komplement?
- Dla mnie to jak komplement od ciebie.
Kiedy miałam już odpowiedzieć, usłyszałam jak dzwoni dzwonek od drzwi. I wtedy Aaron otworzył drzwi. I zobaczyliśmy przebranie w świnkę peppe i trzymany w rękach głośnik. z którego dochodziła znam mi piosenka Hands up remix. Domyśliłam się, że to Devon i wybuchałam śmiechem. Myślałam, że uduszę się zaraz ze śmiechu.
- Brakuje mi tylko tutaj rury do striptizu. - odparł Devon, który wyciszył na chwile głośnik i zdjął z siebie górną cześć przebrania i spojrzał na nas. Obaj nie mogliśmy ze śmiechu i przyjrzał się nam dokładnie.
- A to ty mi mówisz, że zdradzam ciebie? A tu proszę co Aaron rozebrany, ty na kanapie. - prychnął.
- Devuśś. To ten dupek już na samym wejściu tak wyglądał. - wstałam i pobiegłam przytulić bruneta. - Ty jesteś najlepszy. Nigdy nie wymienię ciebie.- uśmiechałam się uroczo i robiłam słodka minę, by nie obrażał się.
- No dobra. Przekonałaś mnie Chmurko. - pocałował mnie w czoło i od razu mi się zrobiło lepiej na sercu.
- Ekhem. Czy ja przeszkadzam wam? -odchrząknął czarnowłosy, przyglądając się nam.
- Bardzo. - odparł Devon sarkastycznie. - Tak w ogóle wy też macie te przebrania i już mi ubierać je. Nie ma, że nie.
Zaśmiałam się i odebrałam stój od bruneta. Aaron zrobił to samo.
- Gdzie masz łazienkę? - spojrzałam na Aarona.
- Wchodzisz po schodach i po prawej masz zaraz.
Pokiwałam głową i pokierowałam się do wyznaczonego miejsca. Przy okazji obmyłam twarz zimną wodą. Zdjęłam desy i bluzę z siebie. Po czym założyłam kostium. Wyszłam z łazienki zeszłam na dół.
- Przepięknie wyglądasz, Chmurko. - powiedział do mnie brunet, a ja uśmiechnęłam się, chociaż, że było nie widać tego.
Gdy już byliśmy gotowi, postanowiliśmy pograć w planszówki. I wtedy zaczęła się prawdziwa wojna. Przyjaźń miedzy mną, a Devonem nie istniała. Za to wrogowie najwięksi jak najbardziej. Potem zaczęliśmy tańczyć w naszych strojach. Razem umieraliśmy ze śmiechu w naszych strojach. Kilka raz zdążyło nam się w nich wywalić, przez co ubaw był jeszcze większy.
- Boże wystarczy już, bo ja oddychać nie mogę.- oznajmiłam, ledwo wypowiadając się przez śmiech.
- Właśnie, że zabawa dopiero się zaczyna. - Devon wziął mnie za tył tali i zaczął się kręcić ze mną w koło. Przez co ja zaczęłam się drzeć, by puścił mnie. - Nie ma teraz, to za to, że wygrywałaś w planszówkach i to w każdą.
- Dobra! Przepraszam! Puść mnie! - krzyczałam z zamkniętymi oczami, w końcu przestał. A mi tak się kręciło w głowie, że wpadałam na Aarona, a on mnie złapał i przytrzymał.
- Nie lecisz na mnie? - szepnął do mnie, uśmiechając się szeroko.
A ja znowu, zastygłam. Nie mogłam się poruszyć, ani nic powiedzieć. Stałam przyklejona do niego. Patrząc na Aarona i zastanawiając się co zrobić. Jednak z tego transu wyrwał mnie Devon. Bogu dziękuję, że właśnie odezwał się przez co ja odsunęłam się.
- Ja się będę już zbierał. - spojrzał na nas Devon. Jakby specjalnie chciał już iść, by ja z Aaronem, mogłabym pogadać.
- Och, szkoda. - podeszłam do Devona i przytuliłam go na pożegnanie. - W razie czego dzwoń. - uśmiechnęłam się czule.
- Będę dzwonił spokojnie. To pa Aaron i Clever. Jesteśmy w kontakcie.- pomachał nam i my też i wyszedł, Aaron zamknął drzwi, a ja poszłam szybko do łazienki przebrać się.
Gdy już byłam gotowa zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Aaron, prawdopodobnie sam poszedł do łazienki lub swojego pokoju. Siedziałam, pijąc herbatę, która zrobiłam sobie jakiś czas temu. Odkładając kubek, moimi oczami ujrzał się czarnowłosy chłopak. miał założona na siebie czarną bluzkę na krótki rękaw i luźne dresy. Patrzyłam na niego. Cholera Jasna Clever skup się, nie po to przyszłaś, by teraz gapić się na Aarona.
- Zostajesz na dłużej? Czy będziesz szła też? - podszedł bliżej mnie i usiadł na kanapie. Na przeciwko mnie, dzielił nas niezbyt duży stolik.
- Chce pogadać. - wyrzuciłam z siebie, lekko zmieszana.
- Co za nowość? Ty chcesz pogadać ze mną. - zakpił i oparł się o kanapę z założonymi na siebie rękami.
- Aaron. Tym razem na serio. Devon...dzwonił do mnie wcześniej w czasie, jak byliście pokłóceni i powiedział coś typu " Uważaj na siebie" "Nie idź do szkoły". Powiedział mi, że to ty powiedziałeś, by przekazał mi o tym jak będziemy gadać.- zaczęłam przebierać nerwowo palcami.
- Co? Ja nic mu takiego nie mówiłem. Nie wiem o czym gadasz. Na serio tak powiedział? - tym razem bardziej usiadł prościej na kanapie i zdziwioną miną patrzył na mnie.
- Jak to nie...tak było na serio nie kłamię. To kto mógł to powiedzieć...jak nie ty...- poczułam jak zaczyna robić mi się ciężej na oddechu. Coraz bardziej zaczęłam się stresować tym.
- Dwa dni temu tak ci powiedział Devon? Coś jeszcze zauważyłaś nie po kojącego? - patrzył na mnie, a ja patrzyłam na swoje nogi.
- Po powiedzeniu tego rozłączył się od razu. Mimo to następnego dnia poszłam normalnie do szkoły. Chociaż, że miałam nie iść. - uniosłam swój wzrok wyżej i patrzyłam na jego brązowe tęczówki, które był lekko rozszerzone.
Widziałam w nim strach. Jakby przejął się tym co ja mówię i nie śmieszyło jego to w ogóle.
- Aaron? - powiedziałam ciszej.
- Tak, Cler?
- Grozi mi coś? - rzekłam nie pewnie.
- Narazie nic. Jednak jak zauważysz coś nie po kojącego. To przychodź, dzwoń, cokolwiek okej? Dam ci mój numer. - wstał z kanapy na chwile i poszedł po kartkę i długopis, by napisać swój numer. - To mój numer. Gdy ta sytuacja się powtórzy lub zauważysz coś nie po kojącego. Masz od razu informować mnie. Jasne? - wręczył mi kartkę, przy tym nasze palce lekko dotknęły się, a mnie oblał kolejny raz ciepły dreszcz.
- Tak, dzięki. - wstałam z kanapy, chowając do bluz kartkę. - Będę już szła. - uśmiechnęłam się słabo i pokierowałam się do drzwi, a Aaron szedł za mną.
- Clever. Pilnuj się. Rozglądaj się za sobą. Jeśli chcesz. Będę mógł chodzić z tobą do szkoły jak i wracać z niej dla bezpieczeństwa.
- Dziękuję. Zobaczę jak sytuacja będzie się rozwijać dalej. - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się raźniej. - To do zobaczenia. - po powiedzeniu tego, zeszłam ze schodów i pokierowałam się do swojego domu. Spojrzałam na bok i widziałam jak Aaron, czekał, aż dojdę spokojnie do domu.
Gdy już weszłam do domu, rozejrzałam się po domu i spojrzałam jaka jest godzina 1:20. Pewnie Scarlett już spała. Pokierowałam się do swojego pokoju i przebrałam się na piżamę. Po czym położyłam się na swoje łóżku i przykryłam się kołdrą. Położyłam się na bok i patrzyłam przed siebie zastanawiając się nad tym wszystkim.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro