3.
Dni bardzo szybko minęły ku radości Narcyzy nadszedł czas powrotu do szkoły. Cieszyła się na ten dzień bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. W końcu mogła uwolnić się z domu, który przez całe wakacje doprowadzał dziewczynę do załamania nerwowego. To co rodzina zrobiła z jej siostrą było straszne. Dotąd kochała swoją rezydencje, jednakże po tym wszystkim straciła jakikolwiek szacunek do jej mieszkańców. Podczas wyjazdu, matka zachowywała się tak jakby to co zrobiła Dromedzie nigdy się nie wydarzyło. Śmiała się i radośnie prawiła morały swoim trzem pociechom, które ku uwadze nastoletniej czarownicy słuchała jedynie Bellatrix. Andromeda unikała wzroku rodzicielki nie mogąc poradzić sobie z tym, co do tej pory się wydarzyło. Narcyza odetchnęła z ulgą, gdy w końcu znalazły się w Ekspres Londyn i ruszyły w trasę do Hogwartu. Bellatrix uciekła jak najdalej od swoich sióstr z którymi nadal była pokłócona. Narcyza nie zamierzała wyciągać do niej ręki. Andromeda zaś milczała na ten temat. Widać było, że nadal boli ją to czego doznała podczas letnich wakacji. Narcyza spoglądała w okno chcąc jak najszybciej znaleźć się w zamku, móc odpocząć i w końcu poczuć się bezpieczna. Nadal obawiała się tego, że matka zmieni zdanie w sprawie Dromedy i rozkaże jej wracać do domu. Starsza siostra dziewczyny siedziała zamyślona. Nagle podniosła głowę i spojrzała w lewo. Za drzwiami stał Ted Tonkins. Narcyza spanikowana obrzuciła go spojrzeniem obawiając się reakcji siedzącej na przeciwko dziewczyny, która wyglądała jakby zaraz się miała rozpłakać. Odwróciła głowę czym najprawdopodobniej zraniła swojego mugolskiego wybranka, który czym prędzej ruszył przed siebie.
- Nic nie mów, proszę - usłyszała głos swojej siostry.
- Nie zamierzałam. Wiem, że to dla ciebie trudne, Dromedo - odpowiedziała cicho. Odczekała chwilę i dodała. - Dla niego również.
- Myślisz, że nie wiem? - warknęła starsza z dziewcząt i utkwiła spojrzenie w swojej młodszej siostrze. - Chciałabym ci przypomnieć, że to ja znosiłam tortury naszej matki i to ja musiałam zakończyć związek, który mnie uszczęśliwiał. Z łaski swojej zamknij się.
Przez chwilę Narcyza zapragnęła postawić się dziewczynie i zapewnić jak bardzo cierpiała i jak bardzo chciała jej pomóc ale stwierdziła, że to nie ma sensu. Zamilkła więc i utkwiła wzrok w dłoniach.
Po męczącej podróży w końcu dotarła szczęśliwie do Hogwartu. Profesor McGonagall jak zwykle oczekiwała pierwszoroczniaków, którzy przerażeni i jednocześnie podekscytowani po raz pierwszy przekraczali mury szkoły. Narcyza nawet nie wiadomo kiedy straciła siostrę z oczu. Młodsza Black podejrzewała, iż nie chciała przyjść na powitalną kolację, aby czasem nie spotkać Teda w Wielkiej Sali. Westchnęła więc jedynie i ruszyła przed siebie. Wchodząc do środka jej wzrok natrafił na Belle, która spojrzała na nią z politowaniem. Odwróciła więc wzrok od Ślizgonki nie mając zamiaru po raz kolejny się z nią kłócić. Usiadła więc obok swoich znajomych. Opiekun Slytherinu, Horacy Slughorn pomachał wesoło do swoich uczniów, a następnie przeniósł spojrzenie na Dyrektora Albusa Dumbledore'a, który zaczął wesoło witać swoich podopiecznych. Narcyza rozglądała się po Wielkiej Sali i nagle jej wzrok padł na starszego o rok blondyna, którym był Lucjusz Malfoy. Widząc jej spojrzenie chłopak uśmiechnął się do niej, co sprawiło, że szybko odwróciła swój wzrok, bowiem poczuła wstępujące na jej policzki rumieńce. Wywróciła oczami i zajęła się jedzeniem ale miała wrażenie, że starszy Ślizgon wciąż ją obserwuje. Po zakończonej kolacji odczekała chwilę i z resztą uczniów skierowała się do lochów. W pewnym momencie poczuła jak ktoś trąca ją w ramię.
- Cześć - usłyszała męski głos.
Podniosła głowę i padła ze zdziwienia, gdy uświadomiła sobie, że ów głos należy do Malfoy'a.
- Cześć - odpowiedziała nieśmiało.
- Jak minęły ci wakacje? - zapytał uśmiechając się radośnie.
Zamknęła oczy chcąc odgonić złe wspomnienia. Będąc tutaj nie chciała myśleć więcej o koszmarze, który przeżywała całe lato. Nie chciała jednak pokazać po sobie tego jak bardzo zabolało ją jego pytanie i cicho odpowiedziała.
- Wolałabym nie poruszać tego tematu. Przepraszam - odpowiedziała cicho.
Chłopak słysząc jej słowa, zamilkł i skrzywił się na chwilę. Wziął głęboki wdech i po chwili odszedł nie mówiąc nic więcej. Narcyza zaklęła po cichu uświadamiając sobie, że zapewne pomyślał, że nie chce z nim rozmawiać i odszedł. Westchnęła i ruszyła do Pokoju Wspólnego, aby w spokoju przygotować się do lekcji, które miały zacząć się następnego dnia. Gdy znalazła się w środku, od razu dopadła ją Bellatrix.
- Gdzie jest Dromeda? - zapytała wpatrując się w swoją młodszą siostrę.
- Nie wiem - mruknęła cicho. -Straciłam ją z oczu jak tylko weszłyśmy do szkoły. Po co ci to wiedzieć? Tutaj też zamierzasz ją dręczyć?
- Pewnie polazła na spotkanie z tym parszywym szlamą- warknęła z obrzydzeniem.
- Zostaw ją w spokoju, jasne? - rzuciła mając nadzieje, że siostra ją posłucha.
- Jak tylko dowiem się, że poszła się z nim spotkać od razu doniosę o tym matce.
- Tylko spróbuj - ostrzegła cicho. - To pożałujesz, jasne?
Bella słysząc jej słowa wybuchła śmiechem.
- Grozisz mi malutka? - posłała jej sarkastyczne spojrzenie.
Właśnie miała udzielić odpowiedzi, jednakże ku jej zdziwieniu znów usłyszała głos Malfoy'a.
- Black, dlaczego dokuczasz swojej młodszej siostrze? Nie masz innego zajęcia? Zamiast denerwować Narcyzę idź sprawdź czy nie ma cię w twoim dormitorium.
Narcyza po raz kolejny poczuła, że się rumieni, więc szybko odwróciła wzrok. Bellatrix natomiast spojrzała na Ślizgona ze zdziwieniem.
- Malfoy, po cholerę się wtrącasz? Nie masz nic lepszego do roboty, czy szukasz po prostu przyjaciół, bo sam jesteś nudnym frajerem bez znajomych?
Lucjusz parsknął pod nosem. Dziewczyna chciała powstrzymać tą kłótnie, jednakże nie zrobiła tego. Wpatrywała się więc w siostrę i Malfoy'a nie wiedząc co ma dalej robić. Niektórzy uczniowie wpatrywali się w ich trójkę z ogromnym zainteresowaniem.
- Przestańcie - rzuciła cicho mając nadzieję, że to spowoduje, że dwójka kłócących się uczniów zakończy kłótnie.
- Ja mam przestać? - zaperzyła się Bellatrix spoglądając na siostrę. - Ja wcale nie zaczęłam tej kłótni. To Malfoy stwierdził, że nie ma co robić, więc wtrąci się w naszą rozmowę.
- Skończ Black, bo się ośmieszasz - mruknął znudzony paplaninom dziewczyny. - Widziałem, że próbujesz wyprowadzić z równowagi swoją siostrę, więc zdecydowałem się zareagować. Naprawdę idź już sobie.
- Wystarczy - rzuciła Narcyza. - Mam dosyć. Naprawdę mam cholera dosyć. Chcecie się kłócić to stójcie tu i dalej się przekomarzajcie. Ja stąd spadam.
Odwróciła się na pięcie i nim którekolwiek z nich zdążyło zareagować, opuściła Pokój Wspólny. Ruszyła czym prędzej na błona mając nadzieje, że Malfoy i Bella nie ruszą jej śladem. Wiedziała,że nie powinna o tej porze opuszczać zamku, aczkolwiek nie wiedziała, gdzie jeszcze mogłaby uciec. Będąc już na miejscu, rozejrzała się dookoła, aby upewnić się, że na pewno nikt jej nie śledzi. Ku jej zadowoleniu była sama. W pewnym momencie usłyszała czyjeś głosy. Ruszyła więc w tamtym kierunku i usłyszała znajomy głos.
- Musisz zrozumieć, że nie mam innego wyjścia. W innym wypadku stracę wszystko.
To był głos Andromedy. Podeszła więc bliżej i ujrzała siostrę, która wpatrywała się błagalnie w Teda Tonksa.
- Ja wszystko rozumiem ale tego już za wiele - odparł chłopak. - Musisz wybrać Dromedo. Ja nie zamierzam żyć w związku z kimś kto się mnie wstydzi. Jeśli nie umiesz być ze szlamą to nie będziemy razem, przykro mi. Wybrałaś.
- Oni mnie zabiją, rozumiesz? - krzyknęła zalewając się łzami. - To nie Ty byłeś więźniem własnej matki przez całe lato, to nie ty byłeś torturowany, to nie ty musiałeś znosić ciągły ból zadawany przez kogoś kogo kochałeś całym sercem.
Słysząc rozpacz w głosie Andromedy, Narcyza zamknęła oczy i poczuła jak po jej policzkach również pociekły łzy. Nie wiedziała, czy powinna wyjść i pokazać się kłócącej parze, aczkolwiek zapewne jeszcze bardziej rozgniewałaby siostrę.
- Nie chcę nawet myśleć, co musiałaś przeżyć - odpowiedział cichym głosem Tonks. - Tym co teraz powiedziałaś utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że nie możemy być razem.
- Słucham? - krzyknęła Andromeda.
- Idiota - wyszeptała cicho Narcyza słysząc słowa chłopaka.
Młodsza Black wychyliła się zza drzewa, za którym się ukryła i zauważyła jak Ted Tonks pozostawia załamaną Dromedę na środku błon. Biedna dziewczyna upadła na trawę i zaniosła się głośnym szlochem. Narcyza nie zamierzała jednak pokazywać siostrze, że tu jest. Wiedziała, że starsza uczennica nie przyjmie jej pomocy. Wzięła więc głęboki wdech, odwróciła się na pięcie i powoli ruszyła do zamku.
-------
Hej!
Przedstawiam wam trzeci rozdział. Mam nadzieję, że chociaż trochę się on wam spodoba :)
Dajcie znać w komentarzach! <3
Buziaki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro