Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. The real truth about Isabella García-Shapiro

~PHINEAS' POV~

Minęło około półtorej godziny, odkąd wróciliśmy do domu. Siedziałem w salonie razem z Danny oraz Ferbem nie zawracając sobie głowy o rozmowie, którą toczyli o tej nowej.
Nie interesowało mnie to. Okay, skoro to robiła, to dużo przeżyła, ale... Wsumie, czemu tak o niej myślę? Nie znam jej, a przecież uwielbiam poznawać nowe osoby. A kiedy ktoś ich nie lubi, to próbuje pokazać,że nie są takie złe. Co się ze mną stało?

– Halo! Ziemia do Phineasa Flynn'a! – zawołała Danny pstrykając mi palcami przed twarzą. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
– W końcu! Mówię tak do ciebie, od jakiś 3 minut! – krzyknęła oskarżycielsko. Przewróciłem oczami.

– Czego chcesz? – burknąłem.

– Nie wiem, co masz do Isabelli? – zaczęła – Przecież sam mówisz, żeby nie oceniać książki po okładce. Byśmy najpierw kogoś poznali, a nie – przypomniała. Zagryzłem dolną wargę.

– Co jest z tobą, Phineas? – odezwał się Ferb siadając koło mnie. Wzruszyłem ramionami.

– Nie wiem... Chyba, po prostu.. – mówiłem – Uh, chyba dlatego,że nigdy nie spotkaliśmy osoby, która to robiła. Każda osoba była pełna życia, nie wyobrażała sobie posunąć się do czegoś takiego

– Tak, ale każdy z nas jest inny – drążyła Daniella – To oznacza,że gdzieś tam są osoby, które się różnią od nas czy od naszych przyjaciół. I tą osobą jest Isabella.

– Yhm... – mruknąłem. Zacząłem kiwać głową – Okay, macie rację. Nie wiem co się ze mną stało, przepraszam.

– Przeprosić, to musisz Isę – rzekła Shine – A właściwie.. skąd wiedziałeś,że wymusza uśmiesz? – zaciekawiła się. Ugryzłem się w język.

– Ugh, no wiesz...

– Nie, nie wiemy. Kiedy my wymuszamy uśmiechy to nawet nie zwracasz na to uwagi – wtrącił Ferb – Wymusiła uśmiech i odrazu zwróciłeś na to uwagę – zauważył. Przewróciłem oczami.

– Oczy! – ochrzaniła mnie Danny – Tak, tak jestem. W mojej obecności nie ma bata przewracania oczami – dodała widząc moją minę.

– Wracając do pewnej sąsiadki... – mruknął Ferb

– A! No, no... Yhm, wymuszony uśmiech. Gadaj – rozkazała dziewczyna. Westchnąłem.

– Tak, po prostu... – odmruknąłem.
– Nie pasuje do niej, widać to na kilometr – wzruszyłem ramionami.

– Ja tego nie zauważyłam. A jestem najbardziej Optymistyczną osobą, po tobie, rzecz jasna. Ale.. widziałeś ją drugi raz, skąd to "widziałeś na kilometr"? – uniosła brew. Przeniosłem wzrok na sufit zagryzając język. Odchrząknąłem cicho, po czym wstałem kierując się po schodach na górę.
– Ej!

{house García-Shapiro}

●ISABELLA' POV●

– Isa! Wstawaj! – zawołała mama z dołu. Przewróciłam się na plecy widząc dookoła ciemność. Pociągnęłam nosem szukając swojej komórki po łóżku. Gdy go znalazłam sprawdziłam "ekspresowo" godzine: 16:47.

Westchnęłam zmęczona (pomimo że spałam). Usiadłam na materacu rozglądając się. Przygryzłam wnętrze policzka patrząc na swoje dłonie. Wyjrzałam za okno, zeskoczyłam szybko z łóżka idąc na dół.
Zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie czekała na mnie moja mama.

– Chica, w końcu – uśmiechnęła się ciepło – Od dawna nie zasypiałaś po szkole, oh.. coś się stało? – zagadnęła widząc moją mokra twarz. Przetarłam ją szybko ręką, wzruszyłam ramionami.

– Zależy... – mruknęłam

– Zależy, co? – dopytała.

– Mamo... nigdy nie będę mieć przyjaciół. Bezsensu przeprowadziliśmy się do Danville tylko ze względu na mnie. W Meksyku w końcu byście otworzyli restauracje – stwierdziłam.

– Oh, Isa! – zaśmiała się – Tutaj też ich znajdziesz. A ta grupka chłopaków z dziewczyną? Wydawali się mili

– Są, ale... – zaczęłam spuszczając wzrok

– ...widzieli wiadomości – dokończyła za mnie. Skinęłam niezauważalnie głową – To,że widzieli, nie oznacza,że nie będą chcieli się z tobą zaprzyjaźnić. Poza tym... Czy to nie ci, co w wieku 12 lat stworzyli kapele rockową, a w wieku 10 lat zbudowali kolejkę górska i wiele innych rzeczy?

– To oni...

– Isa, posłuchaj – zaczęła kładąc dłoń na moim ramieniu – Porozmawiaj z nimi. Rozmową nic nie tracisz. Możecie się polubić – mówiła. Pokręciłam głową nie do końca przekonana. Odtrąciłam jej rękę i pędem pobiegłam z powrotem na górę.

●NOBODY' POV●

Vivían westchnęła niepowodzeniem rozmowy z córką. Nie wiedziała jak jeszcze dać jej szanse,że wszystko może być dobrze.

Wtedy w jej głowie zaświeciła się żarówka...

Poszła w stronę drzwi wejściowych, i wyszła z domu. Przeszła na drugą stronę ulicy, stanęła na progu domu Flynn-Fletchers. Zapukała delikatnie w drzwi. Odczekała w chwilę, po czym powitał ją Ferb.

– Um, dzień dobry.. Mama Isabelli?

– Tak, tak jestem – potwierdziła – Mogę wejść? Mam do was WIELKĄ prośbę – błagała. Fletcher skinął głową, wpuszczając kobietę. Uśmiechnęła się dziękując. Weszli do salonu, gdzie Danny właśnie ciągnęła Phineasa za koszulkę, by tam wrócił.

– Oh.. dzień dobry! – zawołała dziewczyna

– Dzień dobry...

– Uh, coś się stało? Nie codzień przychodzi do nas mama nowej sąsiadki – dopytał Ferb.

– Tak, jest coś co musicie wiedzieć... – zaczęła pani García-Shapiro. Wzięła głęboki wdech – Isa, to robiła.. wiecie to, tak jak cały świat. Chciała także..  odejść od nas. Ale miała powód swojej rozpaczy.
Ona... Była odrzucana, wyzywana, nękana. Miała po prostu dość... – wyjaśniła. Nastolatkowie patrzyli się na nią przez dłuższą chwilę, za nim Daniella zabrała głos:

– Czyli... Isabella była nękana i wyzywana? I nikt jej nie pomógł? Ktoś o tym wiedział?

– Wiedzieli. Mówiłam nauczycielom, nie reagowali. Jej rówieśnicy, i ogólnie uczniowie jej szkoły, także wiedzieli. Nikt nic nie zrobił – powiedziała załamującym się głosem.
Phineas zacisnął usta w wąską linie.
– Pomożecie jej? Błagam...

– Pyta się nas pani? Cóż... pierwsza zasada poznania Danielli Shine; zawsze pomagam! Tak jak cały Gang! – uśmiechnęła się brunetka
– Pomożemy – potwierdziła kiwając głową.

– Dziękuję...


———

Cześć!

W końcu wstawiłam 3 rozdział. Zaczęłam go pisać od początku, więc... zajęło to dłużej, huh.

Ale jest? Jest! Zanieldugo pojawi się kolejny!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro