Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Let's play a love game

* do czytania zalecany utworek*

Zagrajmy w miłosną grę
Tylko ty i ja

Czysta miłość bywa niebezpieczna, pożądliwa, gorąca, bezwstydna, lubieżna. Rozbiera cię z sekretów, paląc do żywego twoje zmysły i emocje. To ona staje się panem sytuacji, a tobie nie pozostaje nic jak poddać się temu uczuciu, oddając mu każdy najmniejszy nawet skrawek własnego ciała.

- Klękaj - rozkazał władczym tonem, zniżając swój głos do poziomu ociekającej seksem kuszącej chrypki. Nie potrafił oprzeć się tak dobrze znanej mu pokusie. Znów dał się ponieść. Mając tego chłopaka tak boleśnie blisko, nie potrafił oddychać niczym innym niż duszącym pożądaniem. To jak patrzyły na niego zielone tęczówki, rozpalało w nim ogień, tak bardzo niebezpieczny dla nich obu.

- Kapralu...- wysapał z ledwością szatyn, posłusznie padając przed nim na kolana. Nigdy nie potrafił się sprzeciwić, a nawet tego nie chciał. Był uzależniony od tego lepkiego i duszącego uczucia ekscytacji. Przy nim czuł się dobrze, czuł się kochany. Jego ciało nie miało przed nim tajemnic. Kapral znał każdą pikantną potrzebę jego organizmu, dokładnym dotykiem doprowadzając go do uzależniającego szaleństwa.

Trzymaj mnie i kochaj.
Chcę Cię dotykać choć przez chwilę

Eren nie potrafił się pohamować, z erotyczną ponętnością rozchylił smukłe uda mężczyzny, opuszkami palców wsuwając się lekko pod czarne pasy munduru. Z przyjemnością wsłuchiwał się w odgłos zbyt mocno podważonego paska uderzającego w spodnie Kaprala. Nie robił tego pierwszy raz, a tym bardziej nie ostatni. Oddawał się tak czynności zdecydowanie zbyt często, czyniąc ją kolejnym nałogiem. Jego lekko nabrzmiałe usta, z fascynacją wędrowały po chropowatym materiale, kończąc swoją wędrówkę na okazałym wybrzuszeniu. Jego tęczówki zalśniły dziko, gdy z niezdrową zachłannością ujął pomiędzy wargi zamek od spodni, ostrożnie go rozsuwając.
Levi uśmiechnął się kokieteryjnie, niecierpliwe wplatając dłoń w niezwykle miękkie kosmyki włosów Jageara. Ostatnią resztką samokontroli, powstrzymywał się od kurczowego zaciśnięcia na nich palców. Nie chciał dekoncentrować szatyna. Pozwolił mu, skupić się na zaspokajaniu ich wspólnych potrzeb.
Z chwilą, gdy gorący język chłopaka, obdarzył go morką pieszczotą, z jego ust uleciał bezpruderyjny jęk. Rivaille mógłby przysiąc, iż z każdym kolejnym razem doznaje nowego poziomu rozkoszy. Każdy kolejny raz był bardziej drapieżny i wyjątkowy. Oplatał ściśle jego zmysły, napawając go bezkresnym uwielbieniem. Eren był tak posłuszny, że Levi niemal czuł jak pęta jego rozgrzane ciało mentalnym łańcuchem. Ten chłopak był jego własnością.

Przyjemne deszcze łechtały leniwie jego ciało, nie dając mu chwili wytchnienia. Ciężki oddech mieszał się ze spazmatycznym drżeniem mięśni, powodując, iż osunął się lekko na skórzanej kanapie. Czuł, że właśnie teraz powinien przerwać tę pieszczotę, by móc nacieszyć się czymś znacznie intensywniejszym.

- Wystarczy.... Chodź tu..- wymruczał, szarpiąc szatyna lekko za włosy. Władczo pociągnął go w górę, paraliżując jego zmysły jednym ostrym spojrzeniem. Z wielką fascynacją przyglądał się rozkojarzonemu Jagearowi, który mościł się odważnie na jego udach przodem do jego rozgrzanej klatki piersiowej. Nareszcie ich niecierpliwe ciała zetknęły się ze sobą, trwając w miłosnej febrze.
Dłonie kaprala znaczyły sobie lubieżną ścieżkę, pozbywając się tego, co mogło zawadzać. Śnieżnobiała koszula Erena opadła lekko na podłogę kończąc swój mały epizod odgrywany na skórze młodszego.

Niecierpliwy Rivaille przejechał powoli palcem po bladym torsie chłopaka, ciesząc się jego cudownie miękką fakturą. Wciąż nad wyraz intensywnie pamiętał pierwszy raz, gdy oddał się tej czynności. Wtedy nic nie było pomiędzy nimi jasne, nie to co dziś. Wtedy był niepewny, przepełniony ostrożnością. Teraz nie nie miał żadnych ograniczeń. Robił, co chciał. Jego prawa dłoń bezwstydnie wsunęła się pod materiał białych spodni Jageara, ściągając zaborczo jego rozgrzany pośladek. Szatyn jęknął, poruszając się niespokojnie na udach kochanka.
Wielbił ten słodki moment, w którym Levi próbował zgarnąć dla siebie całe jego ciało, nie zwracając uwagi na nic innego.

- Kapralu - wychrypiał ponownie to jedno magiczne słowo niczym wyjątkowo pobożną mantrę. Ośmielony pragnieniem pochylił się nad brunetem, zamierając zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy. Nie śmiał go jednak pocałować. Czekał na pozwolenie, które nadeszło zaraz potem, zaskakując go swoją intensywnością.
Usta wyższego rangą mężczyzny wzięły we władanie jego zaczerwienione wargi, częstując go paraliżującą ekstazą. Ich języki splatały się ze sobą, walcząc o chorą dominację. Żaden z nich nie przejmował się lepką stróżką śliny, spływającą po ich podbródkach.
Przynajmniej do czasu. Wiedziony zachcianką Levi smukłymi palcami starł wilgoć z krtani Erena, uśmiechając się przy tym z natrętną ekscytacją. Lecz zanim użył jej w sposób, w jaki powinien, wytarł ją lekko o podbrzusze zielonookiego, nawilżając niby to przypadkiem i tak już mokrą główkę jego penisa.
Ten stęknął przeciągle, tak na pozór delikatny dotyk przysporzył mu niemałych wrażeń.

- Podoba ci się? - zapytał śmiało brunet, uważnie przyglądając się zamglonemu spojrzeniu zielonych tęczówek. W jego ustach to pytanie brzmiało czysto retorycznie, lecz nie oznaczało to, iż chłopak ma prawo na nie, nie odpowiedzieć.
Jeśli chciał, aby ich gra mogła trwać, musiał postępować według zasad.

Mam misję.
To wymaga dotykania, tak.
Dałeś mi do zrozumienia czego oczekujesz

- Tak..- wymamrotał najciszej, jak tylko potrafił. To jedno słowo nie było wcale tak łatwe do wypowiedzenia. Nic nie było łatwe.
Nic nie było logiczne.
Wszystko było niebezpieczne.
Każdy jęk, każda kropelka potu spływająca po skroni, każdy słodki pocałunek, każdy złakniony dotyku ruch bioder. Na tym właśnie polegała gra. Ich gra.

- Nie słyszę cię, powtórz- rozkazał Levi, uśmiechając się z przekąsem. Chciał słyszeć wyraźnie to pikantne wyznanie z ust chłopaka. Było ono swego rodzaju nagrodą, uprawnionym trofeum dla zwycięzcy.
A prawda była taka, że to właśnie on był nim już od samego początku.
Jego język tak bardzo swawolny i niecierpliwy, przejechał po dolnej wardze Erena, dając mu do zrozumienia, iż nie ma już czasu.
Musiał odpowiedzieć.

- Podoba- wyznał pewnie, tonąc w chłodnych tęczówkach Kaprala. Teraz już wiedział, że przegrał. Dłonie mężczyzny namiętnie zajmowały się jego ciałem, biorąc wszystko, a nawet więcej, we władanie. Kolejny pociągający jęk wydobył się z ust Jagera, sygnalizując mu porażkę. Jego skóra tak przyjemnie lepiła się od potu, a oddech urywał się z każdym kolejnym haustem powietrza nabranym do płuc.
Czy tak wyglądało szaleństwo?

Nagła chęć lekkiej niesubordynacji przebiegła gwałtownie po jego smukłym kręgosłupie, namawiając go do złego. Był obłąkany, a czy ludzie obłąkani nie zachowywali się właśnie w ten sposób? Czy nie mieli do tego prawa?

Biodra Erena w desperackiej próbie naparły chaotycznie na te należące do Leviego, zmuszając go do bezruchu. Mężczyzna mógł zaprotestować, kazać Jagearowi przestać. Ale tak naprawdę tego nie chciał. Wolał obserwować, do czego zaprowadzi ich ta chwila zapomnienia.
Zgrabne palce szatyna powędrowały niepewnie do kołnierzyka Kaprala, delikatnie odpinając śnieżnobiałe guziki. Chustka zawiązana tuż pod kuszącą szyją Rivailla przez to poluzowała się lekko, domagając się wręcz, aby została zdjęta. Ten mały skrawek materiału był znakiem rozpoznawczym Leviego i zawsze przyciągał Erena niczym magnes.
Apaszka zawsze tam była, prezentując swego rodzaju wyższość nad innymi.

Chłopak z wielką lubością pochwycił ją pomiędzy swoje zęby. Cienki materiał otarł się lekko o jego wargi, gdy ten wysuwał ją powoli z kołnierzyka. Podczas tej czynności, jego zmrużone tęczówki nawet na chwilę nie odrywały spojrzenia od zadowolonego uśmiechu jego kochanka. Kapralowi nie przeszkadzało to, że Eren patrzy na niego jak na wyjątkowo pożądaną zwierzynę. Cholernie go to podniecało. Przekonanie o tym, że jest w stanie poskromić w nim tę bestię, było silne i niezachwiane. Nie musiał się obawiać. Był jedynym, który mógł posiąść tego rozkosznego potwora.

Rivaille ponownie wysunął swoje palce w niesforne kosmyki włosów chłopaka, szarpiąc za nie z przykrą brutalnością. Zielone tęczówki spojrzały na niego z niemym sprzeciwem, gdy ten odginał jego szyję w przeciwną stronę, tym samym eksponując jego krtań. Chustka wcześniej spoczywająca w jego ustach zniknęła, obecnie będąc miętoszoną pomiędzy dwoma palcami Kaprala. Jej materiał był lekko wilgotny, nasączony odrobiną śliny szatyna.

- Oddam ci ją w nagrodę- mruknął Levi, wsuwając ją swobodnie za pasek od spodni tuż na wysokości podbrzusza chłopaka. Eren aż stęknął z podniecenia, gdy materiał apaszki zetknął się z jego skórą. Lepszej nagrody nie mógł sobie wymarzyć.
Teraz znalazł się na skraju, balansując pomiędzy snem a jawą.

Pragniesz miłości?

- Levi.... proszę- zaskomlał żałośnie, nie mogąc powstrzymać swojej ekscytacji. Roztapiał się, każdy jego mięsień nieznośnie drżał, czując zbliżające się spełnienie. Sam kontakt pomiędzy nimi był na tyle przenikliwy i duszący, że przyprawiał go o zawrót głowy.

Rivaille uśmiechnął się tylko chytrze, błądząc chaotycznie wargami po obojczyku Jageara. Kojący głos szatyna był piękną melodią dla jego uszu. Ackerman,  trzymając go w ramionach, czuł się jak w swojej małej prywatnej oazie, która należała tylko i wyłącznie do jego spragnionych dłoni.
Jędrne pośladki Erena kusiły go, bezwstydnie ocierając się o jego uda. Klatka piersiowa drżała, gdy brunet brukał ją swoim językiem. Jego usta układały się w coraz to nowy kształt, pozwalając aby z jego malinowych warg wydobyły kolejne finezyjne pojękiwania i gardłowe sapnięcia.

- O co prosisz Eren..? - wymruczał w odpowiedzi Kapral, akcentując przeciągłe ,,r" w jego imieniu. W ustach Leviego brzmiało ono niczym zwierzęcy charkot, przyciągający samą swoją barwą głosu.
Głos ten wydawał się zimny i władczy, lecz w obecności Jageara pobrzmiewała w nim wyraźna nuta delikatności. Było to coś pomiędzy troską a szacunkiem coś, co zdradzało specjalne uczucie, którym na pozór zgorzkniały kapral darzył swojego podopiecznego.

- Proszę... wypieprz mnie- błagał. Tak wulgarne słowa rzadko opuszczały jego kształtne usta, ale przy tym człowieku nie miał innego wyboru. Jeśli chciał grać na jego zasadach, musiał pozbyć się wszelkich hamulców i nieśmiałości. Już dawno przestał być tym zagubionym dzieciakiem, który ze strachem spoglądał w przyszłość. Obecnie był nikim innym jak kochankiem swojego Kaprala, a to wymagało pewnych poświęceń. Eren jak nigdy wcześniej cieszył się tym, co ma tu i teraz.

Levi nie odpowiedział, nie miał takiej potrzeby. Zamiast tego puścił nadal trzymane włosy szatyna, przenosząc obie swoje dłonie na pośladki chłopaka. Jednym sprawnym i zmysłowym ruchem, opuścił ich materiał na tyle, na ile pozwalała mu na to pozycja, w jakiej się znajdowali. Mężczyzna nie zamierzał zwlekać ze zbliżającą się rozkoszą. Dziś jego palce nie były potrzebne.

Nasza historia za każdym razem zaczyna się tak samo.

Eren uniósł się lekko na jego udach, pozwalając aby mężczyzna stopił ich gorące ciała w jedno. Uczucie to było słodko-gorzkie, narkotyzujące, bezpruderyjne, a jednocześnie piękne i wyjątkowe. Choć ból niemal rozdzierał mu gardło, a kąciki oczu piekły nieznośnie, on nie miał ochoty przerywać tej chwili. Jego dłonie niemal machinalnie powędrowały na kark Kaprala, wbijając się w nie w brutalnym odruchu. Nawet krótko przecięte paznokcie pozostawiły na nim czerwone idealnie proste ślady.
Levi syknął cicho, oblizując prowokacyjnie swoje spierzchnięte wargi. Nie zamierzał karcić go za ten występek. Ból, który odczuwał, nijak nie mógł równać się z tym, co czuł Eren. Wiedział to, lepiej niż ktokolwiek inny.
Widok łez spływających po policzkach młodszego kochanka, nie był dla niego niczym nowym, lecz za każdym razem tak samo mu się nie podobał. W jakiś sposób zawsze próbował mu to wynagrodzić. Tak było i tym razem. Wiedziony pokusą, zlizał delikatnie kilka słonych kropelek z jego zaczerwienionej skóry.

Zagrajmy w miłosną grę

- Dobry chłopiec - wyszeptał, traktując te słowa jako swego rodzaju osobliwe wyznanie. Eren spojrzał na niego łagodnym wzrokiem, mrużąc lekko powieki. Czuł się wyjątkowy, mogąc widzieć tę niecodzienną stronę tego człowieka. Mała garstka osób miała okazję doświadczyć z jego strony czegokolwiek innego niż rażącego wyrachowania. A on znajdował się właśnie w tym wąskim gronie szczęśliwców, dodatkowo doświadczając czegoś najbardziej intymnego.

- Ja ciebie też kocham Kapralu - wychrypiał miękko, w tym samym czasie pozwalając, aby jego biodra po raz pierwszy tej nocy opadły niecierpliwe w dół. Gorący dreszcz niemal w tym samym czasie musnął szaleńczo ich spragnione ciała, nie dając im czasu na nic innego niż rozkoszne sapnięcie. Wszystko, co działo się wokół, przestało być ważne. Ich zmysły chłonęły doznania płynące z ich splecionych w szaleńczym tańcu istnień. Teraz pierwsze skrzypce grała ich miłość, gorąca, bezwstydna i spragniona.

To była ich prywatna gra. Z każdym kolejnym ruchem bioder zatracali się w niej coraz bardziej. Zamroczeni przyjemnością szeptali w obłędzie swoje imiona i choć tony ich głosów różniły się diametralnie, oba wyrażały dokładnie to samo- uwielbienie.

- Ja już. .. nie.. - próbował zasygnalizować Eren, jednak jego kochanek, nie zamierzał dać mu dokończyć zdania. Zamiast tego szarpnął mocno po raz ostatni biodrami, powodując, iż chłopak niemal zakrztusił się powietrzem. Jego ciałem wstrząsnął pojedynczy gwałtowny spazm, doprowadzając go do upragnionego orgazmu. Przed jego intensywnie zielonymi tęczówkami pojawiły się mroczki, zasłaniające mu to, co najbardziej ciał ujrzeć. Było już na to jednak za późno. Jeager czuł, jak jego ukochany Kapral drży pod nim, zbierając pokłosie tej samej rozkoszy.

Tym razem nie miał okazji ujrzeć jego przystojnej, rozanielonej przyjemnością twarzy. Żałował, gdyż był to jeden z momentów, w których Levi całkowicie opuszczał gardę. 

Eren w tamtej chwili obiecał sobie, że wykorzysta tę szansę przy kolejnym razie.

GAME OVER

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:

No cóż, ostatecznie wyszło mi tu Riren. Jakoś łatwiej przychodzi mi postrzeganie Kaprala jako tego władczego i nieposkromionego pana  sytuacji.  Choć Eren nie jest tu do końca ciepłą kluchą xD

No ale nieważne, wyszło jak wyszło.
Mam nadzieję, że się podoba :D
Od dawna miałam chrapkę na cokolwiek z tym paringiem, więc w miarę szybko to napisałam. A piosenka była tu kluczową inspiracją i to właśnie jej słowa pojawiają się niechronologicznie w tekście.

Tekst sprawdzałam sama i to w pośpiechu więc, proszę o wytknięcie błędów. Nie chciałam już męczyć mojej edytorki po nocach :v

Zostawcie ☆ i komentarz jak chcecie :p
Będę się wtedy cieszyć jak dziecko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro