Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ta prawie od razu oddała pieszczotę, rozchylając czerwone, jak kwiat róży wargi.

- Chcę tego. - wyszeptała Jisoo, między gorącymi pocałunkami, cicho wzdychając, gdy starsza przejechała językiem po jej kuszących czerwienią wargach. Jennie włożyła ręce pod koszulkę partnerki, uważając, by nie dotknąć bolesnego sińca i uniosła ubranie. Różowa bluzeczka wylądowała na podłodze, idealnie wpasowując się w klimat. Już się dobierała do zapięcia stanika dziewczyny, gdy ta złapała ją nerwowo za ręce.

- Nie masz się czego wstydzić, kochanie, jesteś piękna. - wymruczała, ocierając się policzkiem o jej policzek. Mała Kim opuściła dłonie i kobieta ostrożnie pozbyła się górnej części bielizny. Spod warstwy koronek wyłoniły się małe, ale jakże pociągające piersi. Spod białej jak mleko skóry odznaczały się obojczyki, żebra i biodra, widok wychudzonej dziewczyny ją bolał, a jednocześnie pociągał, wyglądała jak stojąca na półce figurka anioła z mlecznobiałego szkła, z porcelany. Usiadła na kanapie, pociągając za sobą młodszą, obejmując jej drobne ciało rękami. Z jej ust otoczonych szkarłatnym jedwabiem wydobył się cichutki jęk i głęboki oddech, gdy nowa kochanka włożyła palce pod jej bieliznę. Pomogła starszej zdjąć spódnicę, ta nachyliła się nad udami dziewczynki i zaczęła zostawiać na nich mokre, zaczerwienione ślady. Otoczyła jej pośladki dłońmi, przechodząc ustami do materiału koronkowych majtek. Złapała je w zęby i zaczęła ciągnąć w dół, pomagając sobie jedną ręką. Po chwili przed nią leżała najpiękniejsza istota, jaką w życiu widziała. Kruche jasne ciało, odznaczające się różem sutki, soczyste jak dojrzałe maliny usta i głębokie jak staw nocą oczy. Nachyliła się nad jej twarzą, by znów zasmakować wiśniowych warg, na co młodszej na policzkach zakwitły, niczym pąsowe róże, delikatne jak ona cała rumieńce. Dziewczyna pozbyła się bielizny swojej towarzyszki wielkiej podróży, by ukazać także jej piękno. Powróciły do swoich ust, skradając wzajemnie pocałunki, zostawiając ślady czerwonej szminki i wiśiowego błyszczyku. Jennie przejechała opuszkami palców wzdłuż ciała Jisoo, wywołując na jej ciele gęsią skórkę. Wargami przeszła na szyję, odznaczając szlak czerwonego kosmetyku, wilgotnych różowych śladów, aż doszła do piersi. Językiem podrażniła sutki i objęła pierś ustami. Ssała powoli i przygryzała, słuchając z przyjemnością jęków i sapnięć ukochanej. Ta wplątała w czarne długie włosy Koreanki palce, wbijała paznokcie w jej plecy, zostawiając obolałe ślady. Mały, przepiękny anioł, oświetlający jej życie, porcelanowa laleczka, ciesząca dziecięce oko, biała róża, ukazująca swe piękno światu. Dwa ciała, a jednak jedno. Uzupełniony element układanki, czerń i biel, nie mogące bez siebie istnieć. Artystka i sztuka. Gorące ciała, splątane w miłosnym węźle, księżyc i słońce, staczające walkę, a jednak nierozłączne. Jennie otarła się o ciało młodszej Kim, na co ta wydusiła z siebie jęk, przepiękną melodię. Ścieśniły uścisk, jakby nie chciały siebie wzajemnie wypuścić z objęć, zostać tak na zawsze, razem, smakując szkarłat drugiej, dotykając swoich ciał, podziwiając swoje piękno, jak obraz artysty. Mała Jisoo jęknęła przeciągle i padła w objęciach starszej, ciężko oddychając, wciąż co jakiś czas skradając pocałunki. Nie obchodziły je nic. Mieszkanie wokół. Wczesna pora. Klient Jennie. Małe pucołowate aniołki na fresku, namalowanym nad kominkiem, obserwujące akt miłosny. Wiedziały, że los nie przypadkiem postawił je przed sobą, że to nie był jedyny raz.

- Pozostań ze mną, moja muzo.

Weźcie ode mnie Tear, bo słucham The Truth Untold cała zaryczana, zbyt mi się kojarzy z moją crushi, a mimo to mi się zapętla
Chyba przesadziłam ze środkami stylistycznymi, porównaniami (powtórzenia to inna sprawa, moja zmora ugh)
Przepraszam, dziś nie jest mój dzień, potrzebowałam w tym się wyrazić trochę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro