Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.3.

– Co ci jest? – spytał Hubert, widząc, że się kręcę w łóżku i słysząc, jak wzdycham. – Mam wrócić na kanapę? Myślałem, że już mamy to za sobą?

– Nie, to nie o to chodzi.

– A o co?

– O to, co narobiliśmy... – westchnęłam wtedy.

– To jeszcze nie koniec, skarbie. No, przecież ty też musisz to widzieć, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Widzisz, prawda?

– Na razie to widzę, że jestem wkurzona, smutna i zdezorientowana – przyznałam. – Widocznie nie byłam dla ciebie dość dobra, skoro wybrałeś inną.

– Nikogo nie wybrałem, Marlena! – zaprotestował gwałtownie. – To był tylko jeden raz. Ta kobieta nic dla mnie nie znaczy.

– Kto to jest?

– Stara znajoma.

– Hubert!

– Dobrze, bardzo dawna kochanka. Zadowolona?

– A mogę być?

– Źle zapytałem. Chodziło mi o to czy teraz już wiesz i dasz mi z tym spokój?

– A gdybym chciała jej imię, nazwisko, adres, numer telefonu i numer ubezpieczenia auta? – spytałam sarkastycznie. Hubert spojrzał na mnie zdziwiony.

– Nie przesadzasz trochę?

– Nie, próbuję ci powiedzieć, że nic w tej kwestii nie spowoduje, że będę zadowolona. Po prostu muszę spróbować jakoś to przeżyć.

– Na pewno, ale spróbuj, kochanie, bo ja nie mogę bez ciebie żyć.

– Wiesz... ja też coś ci muszę powiedzieć... – odważyłam się w końcu zacząć ten temat.

– Co?

– Ja też to zrobiłam.

– Słucham??? Co zrobiłaś?

– Zdradziłam cię w ten weekend – wydusiłam z siebie, choć czułam, że za chwilę serce wyskoczy mi z piersi. Nie wiedziałam, jak Hubert zareaguje na tę "rewelację".

– Jak to?

– Tak samo, jak ty. Byłam wściekła, że odkryłam twoją zdradę, i zrobiłam to samo, trochę w formie rewanżu...

– Kiedy?

– Na konwencie. Chyba od soboty rano nie miałam za bardzo gdzie ani kiedy, prawda?

– Kurwa! – Mój mąż nie powiedział nic więcej, tylko z całej siły uderzył ręką w ścianę, tak że aż poczułam, jak dom się zatrząsnął, i zaraz zaklął jeszcze raz.

Przestraszyłam się. Adrenalina rozlała się po moim ciele, paraliżując mięśnie. Po chwili jednak zebrałam się w sobie, żeby dokończyć tę rozmowę.

– Teraz już wiesz czemu się tak okropnie czuję? Wystarczyła jednak głupia kłótnia, żebyśmy oboje zrobili coś takiego. Jak mam ci teraz znowu zaufać?

– Ty mi? To ja się tu produkuję cały dzień, żeby cię obłaskawić, a ty mi na koniec dnia sprzedajesz taką wiadomość? Jak mogłaś mnie zdradzić, Marlena?

– A ty, jak mogłeś zdradzić mnie?

– Już o to pytałaś.

– Tak, a ty mi odpowiedziałeś, że to była jednorazowa akcja i tego żałujesz. Ja ci mogę odpowiedzieć tak samo.

– A jaka jest prawda?

– No właśnie. Jaka jest prawda, Hubert?

– Ja powiedziałem ci prawdę. Ta kobieta nigdy nic dla mnie nie znaczyła. Kiedyś spotykaliśmy się niezobowiązująco, ale przestałem się z nią widywać na długo zanim poznałem ciebie. Spotkałem ją przypadkiem na wieczorze kawalerskim Freda. Byłem wkurzony na ciebie, zawiedziony i pijany. Wiem, że to mnie nie tłumaczy, ale spróbuj zrozumieć...

– Cały czas próbuję.

– A co z tobą? Kto to był? Czemu mi to zrobiłaś? Jak sobie pomyślę, że obcy facet cię dotykał...

– Ja mam takie same odczucia względem tej kobiety.

– Powiesz mi, kto to był?

– Powiem ci tylko, że mieszka w Warszawie i do tej pory spotkałam go kilka razy.

– A wcześniej myślałaś o nim... w ten sposób?

– Nie. I teraz też nie myślę. Wolałabym o tym zapomnieć.

– Dobrze ci z nim było?

– To głupie pytanie, a odpowiedź zupełnie nie ma znaczenia.

– A więc było...

– Hubert!

– No co? Inny facet cię zadowolił. To mnie wkurza jeszcze bardziej.

– Powiem ci tak samo, jak ty mi. To był tylko jeden raz i się nie powtórzy. Uwierzysz mi?

– Spróbuję, choć szlag mnie jasny trafia na samą myśl o tym.

– I ja się czuję tak samo. Teraz już nie to jest najważniejsze. Stawką jest nasze małżeństwo i jego przyszłość. Przed chwilą twierdziłeś, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nadal tak uważasz?

– Ja... – Hubert się zawahał. W tym momencie całe nasze wspólne życie przeleciało mi przed oczami. – On się zawahał, do cholery! – Marlena, jesteś moją żoną i chcę, żebyś nią była do końca życia, ale muszę to przetrawić. Daj mi czas.

– Oboje go potrzebujemy. Tylko nie myśl o tym, co się stało, tylko o tym, co zrobić, żeby to się już nigdy nie powtórzyło.

– Ja wiem, co zrobić. Więcej nigdzie nie pojedziesz. – No to wymyślił!

– To niewykonalne. Taką mam pracę.

– To zmień pracę.

– Nic z tego. Na razie nie mogę. Mamy kredyt, pamiętasz?

– To ja pojadę na misję jako najemnik.

– To wykluczone!

– Jak to?

– Posłuchaj siebie. Nie chcesz mnie wypuścić na weekend z domu, a chcesz mnie zostawić z dziećmi i sam jechać na pół roku na drugi koniec świata, w dodatku na wojnę? Pamiętasz, co mi obiecałeś, kiedy się poznaliśmy?

– Tak – odpowiedział naburmuszony. Umowa między nami była jasna. Kiedy Hubert opowiedział mi o misjach i o tym, jak były niebezpieczne i ile go kosztowały zdrowia, wymogłam na nim obietnicę, że nigdy już nie pojedzie na żadną wojnę. Obiecał mi to wtedy szczerze. Było widać, że zależało mu na normalnym życiu i rodzinie. – Ale na razie nie byłbym w stanie spać spokojnie, wiedząc, że jesteś w hotelu z jakimś napalonym na ciebie gościem. Właśnie... – skojarzył – to był ten, który z tobą tańczył na tym zdjęciu?

– Nie powiem ci, kto to był, tak jak ty nie przedstawiłeś mi swojej kochanki.

– Byłej kochanki.

– A to był jednorazowy.

– Ale to nie był twój szef?

– Oszalałeś??? Oczywiście, że nie. Ble! – Aż mnie zatrzęsło na tak absurdalne podejrzenie.

– Przynajmniej o to będę spokojny. W tej twojej pracy za wiele się dzieje. Skoro dyrektorzy molestują sekretarki, to marszałek mógłby podrywać asystentkę.

– Nie pozwoliłabym sobie na to. Zresztą, on i tak ma kogoś na boku, ale dopóki się pilnuje, nie mogę mu zabronić. To jego prywatne życie.

– Wiesz co, Marlena? Chwilowo mam dość tych rewelacji. Pójdę jednak położyć się na kanapie, bo żadne z nas się dziś nie wyśpi, a przed nami jeszcze prawie cały tydzień pracy.

– Zostań – poprosiłam. – Nie musimy już rozmawiać. Chcę się przytulić.

– Nie wiem czy to dobry pomysł. Mam taką ochotę, żeby cię ukarać za to, co zrobiłaś, że nachodzą mnie niegrzeczne myśli – stwierdził mój mąż. Takiego go jeszcze nie znałam. Hubert nigdy dotąd mnie za nic nie karał.

– Jak to, chcesz mnie ukarać? A sam nie czujesz się winny?

– Masz rację, to najpierw ty powinnaś ukarać mnie.

– A może odpuścimy sobie karanie się za winy i skupimy się na poprawie relacji? – zaproponowałam.

– Kurde, Marlena, mam taką ochotę cię zerżnąć tak, żebyś zapomniała o tamtym...

– Ja wcale tego nie rozpamiętuję – odparłam, choć to nie była zupełnie prawda. Wojtek wywarł na mnie większe wrażenie niż bym chciała. Przede wszystkim był niezwykle delikatny i czuły, zupełnie inny niż mój mąż. Wcale nie zmieniło to jednak faktu, że dirty talk Huberta spowodował szybsze bicie mojego serca.

– Nie chcesz?

– Nie powinnam chcieć, Hubi. Musimy już spać. Mogę się przytulić?

– Możesz – westchnął – ale jutro ci nie daruję.

– Nawet na to liczę – odparłam i pocałowałam go w kark, przytulając się do jego szerokich pleców. Wkurzona czy nie, nadal kochałam go tak samo. – I to jest moja kara...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro